Relacje
Droga powrotna dla Kennetha była katorgą, śmierdziało i przez
duchotę w wagonie ledwo oddychał, ale jakoś udało mu się wytrwać
do końca, pomimo tłoku i nieprzyjemnego, ludzkiego zapachu. Gdy wysiadł z wagonu zaczerpnął
świeżego powietrza pełną piersią. Dopiero wtedy wyciągnął
komórkę, ale nie mógł odpisać Eliotowi, bo właśnie zadzwoniła
do niego siostra.
– I jak tam, kryminalisto? – przywitała się z nim rozbawiona.
– Masz już nasrane w papierach? Jak ci minął dzień?
Kenneth mimowolnie roześmiał się do słuchawki. Mimo że teraz
siostra z niego żartowała, doskonale wiedział, że wczoraj nie
było jej do śmiechu, naprawdę denerwowała się jego zatrzymaniem,
a później, gdy już Johnsona wypuścili z komisariatu, rozmawiała
z nim chyba przez godzinę, chcąc się upewnić, że wszystko było
w porządku.
– Jasne, uważaj, bo sam cię tam wpakuję – zagroził jej, ale
miał przy tym bardzo łagodny głos. Czasami myślał, że Emma była
jedyną osobą, której nie mógłby skrzywdzić. Nawet z Derekiem
nie łączyła go tak silna więź. – Wiesz, że właśnie
skończyłem pracę i spadam do domu? Dopiero co wyszedłem z metra,
masz zajebiste wyczucie – przyznał.