Dziękujemy za szczere opinie, które bardzo sobie cenimy. Przemyślałyśmy to, co napisaliście nam odnośnie rozdziału, zauważyłyśmy błędy i przy pisaniu kolejnych części postaramy się to naprawić.
Zapraszamy na kolejny rozdział :)
Wulgarny żart
Eliot mocniej przytulił się do Kennetha,
chłonąc jego ciepło. W samochodzie było bardzo zimno, ale on mimo
to i tak się nie obudził – poprzednia noc go wykończyła. Leżał
z głową na piersi mężczyzny, chowając pod kocem swoje zziębnięte
stopy. Kenneth przebudził się jakiś czas temu i przez niską
temperaturę nie mógł z powrotem zasnąć. Leżał przy Eliocie,
starając się jakoś zagrzać, ale oprócz ciała kochanka, pled,
którym byli przykryci, niewiele pomagał. W samochodzie po tych
kilku godzinach odkąd uprawiali seks, zrobiło się naprawdę zimno.
– Śpisz? – mruknął cicho. Najchętniej
już by się ogarnął i pojechał na jakąś kawę na stację
benzynową. Może nawet kupiliby śniadanie. Nie miał pojęcia,
która mogła być godzina.
O'Conner zamruczał mu coś w odpowiedzi
niezrozumiale, wciskając twarz w jego koszulkę. Było naprawdę
zimno.
– Wypiłbym coś ciepłego – odpowiedział
w pewnym momencie rozespanym głosem.
– Właśnie o tym myślę. I nie mówię
tutaj o twojej spermie! – dodał od razu i poruszył się pod nim.
– Jedziemy do Maka?
Eliot parsknął śmiechem, Johnson wiedział,
jak go rozbudzić, nie ma to jak rzucenie świńskim żartem z samego
rana.
– No ja o twojej też nie mówię – rzucił
i podniósł się do siadu. – Idziesz dzisiaj do pracy? –
zapytał, obejmując się ramionami. Cały aż się trząsł.
– Na siódmą, niestety – westchnął
ciężko i spojrzał na niego z nikłym uśmiechem. – Dupa boli? –
zapytał wprost.
Eliot zamarł na chwilę, gdy zdał sobie
sprawę, że faktycznie czuł dyskomfort, o czym oczywiście nie miał
zamiaru mu wspominać. Prychnął tylko i przewrócił oczami.
– Ma się świetnie, dziękuję. A jak tam
twoje jaja?
– Puste jak nigdy! – zauważył wesoło
Kenneth i sam się podniósł. Przeciągnął się na ile mógł w
tym wozie. – Dzięki tobie, perełko – rzucił i zaśmiał się
złośliwie. Lubił drażnić Eliota, przepychanki słowne między
nimi zawsze wprawiały go w dobry nastrój, a zdał sobie sprawę, że
im dłużej się znali i bardziej zacieśniali relacje, tym stawały
się one bardziej widoczne.
– Perełko? – prychnął i sięgnął po
swoje buty, by je ubrać. – Dzięki tobie, [i]misiaczku, nie będę
mógł usiąść chyba przez tydzień – zażartował, w końcu
przyznając się do tego, że rzeczywiście czuł wczorajszy seks.
Zerknął na Kennetha, kiedy wiązał buty. – Strasznie dużego
sobie tego chuja wyhodowałeś.
W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się
bardzo szeroko, ale już nic nie powiedział. Wychylił się do
schowka po paczkę gum i zabrał jedną. Resztę paczki podał
O'Connerowi. Uruchomił też silnik i od razu podkręcił ogrzewanie.
Eliot wpatrzył się w Kennetha, już wiedząc,
co nastąpi, gdy odświeżą sobie oddechy.
– Podobało ci się wczoraj? – zapytał,
przeżuwając to, co miał w ustach. Od razu poczuł mocny smak
mięty.
– A jak myślisz? – Kenneth uśmiechnął
szeroko i zwilżył językiem spierzchnięte wargi.
– Myślę, że jeszcze chcesz to powtórzyć
– powiedział, wstając. Zgięty w pół podszedł do mężczyzny,
złapał go za kark i pocałował mocno, nie przejmując się, że
obaj mieli w ustach gumy.
Kenneth jęknął i oddał pocałunek, ale
musieli się od siebie odsunąć, żeby się nie zakrztusić. Wypluli
gumy do papierków i mogli wrócić do pieszczoty. Johnson zaśmiał
się i pociągnął Eliota na siebie. Zaczęli się całować coraz
mocniej, znów jakby mieli zaraz się kochać. O'Conner nie mógł
oderwać się od jego ust, miał wrażenie, że Kenneth był jak
jakiś narkotyk – im więcej go miał, tym bardziej uzależniał
się od jego towarzystwa. Ale najważniejsze, że w końcu dopiął
swego. Johnson też nie potrafił przejść obok niego obojętnie,
więc chyba byli siebie warci.
– Dobra, do Maka – powiedział, gdy się
odsunął od Kennetha, siadając mu na biodrach. – Bo zaraz –
poruszył biodrami – znowu będziemy mieć problem.
– Kiedy się znowu widzimy? – zapytał
Kenneth, oddychając ciężko. Starł z kącika ust ślinę.
Eliot uśmiechnął się, widząc zmianę, jaka
zaszła w Johnsonie. Już się nie bronił, już nie próbował
[i]zrywać kontaktu, po prostu zaakceptował ich relację taką, jaka
była.
– Za dwadzieścia minut w najbliższym
McDonaldzie – powiedział, otworzył drzwi i szybko wysiadł z
samochodu, dobrze wiedząc, że nie takiej odpowiedzi mężczyzna
oczekiwał. Nie mógł już usłyszeć jego prychnięcia. Kenneth
pożałował tego pytania. Teraz jego kochanek pewnie myślał, że
miał go w garści. Będzie musiał mu pokazać coś innego. To była
gra, od początku ich znajomości o to właśnie chodziło.
Przesiadł się, uważnie obserwując wóz
Eliota. Jeszcze nie ruszał. Pewnie chciał nagrzać samochód, bo
musiało być w nim niemożliwie zimno. Odczekali razem chwilę, aż
wreszcie zawrócili i jeden za drugim wyjechali na drogę, a później
na autostradę. Tym razem dojechali na miejsce już bez żadnych
niespodzianek ze strony O'Connera.
McDonald o tej godzinie był prawie pusty, od
razu więc znaleźli sobie dogodne miejsce i zamówili po zestawie
śniadaniowym i dużej kawie, która mieli nadzieję, że postawi ich
na nogi. Usiedli naprzeciwko siebie i nim zaczęli jeść, Kenneth
poczuł lekkie kopnięcie pod stołem.
– Co? – mruknął i spojrzał na Eliota
uważnie. – Smacznego? – zapytał, nie mając pojęcia, o co mu
chodziło.
Eliot parsknął śmiechem, wychylił się i
zabrał mu jedną frytkę. Patrząc mu w oczy, zjadł ją.
– Dupa mnie boli – powiedział wprost,
wiedząc, że teraz nikt ich nie usłyszy.
– Pomasować? – zapytał Kenneth z
rozbawieniem i zmrużył oczy. – Czy pocałować? – Nie mógł
nie nawiązać do rimmingu. Nie przyznawał się, że to był akurat
pierwszy raz ich obu, jeżeli chodziło o tę technikę. Wgryzł się
w swojego burgera, obserwując O'Connera.
Eliot aż wciągnął powietrze do płuc, ale
by udać, że wcale się nie zawstydził, zaczął rozpakowywać
swoją kanapkę z jajkiem.
– Lubisz całować, hm? – Zerknął na
niego podejrzliwie.
Kenneth zmarszczył brwi, w pierwszej chwili
odbierając to tak, jakby O'Conner kpił z tego, co wczoraj zrobił.
Może obrzydzał go rimming? Wielu dopiero zaczynających seks gejów
przecież go nie lubiło. Nie wiedząc, co odpowiedzieć, wziął
kolejnego gryza i wzruszył ramionami, odwracając spojrzenie na
swoją tacę z zestawem. Sięgnął po kawę i popił ją ostrożnie.
Wciąż była bardzo gorąca.
O'Conner wpatrzył się w mężczyznę z
zastanowieniem, analizując jego zachowanie.
– Podobało mi się – palnął i nagle
zapragnął własnoręcznie wykopać sobie grób. Chociażby na
parkingu pod McDonaldem. Szybko zapchał sobie usta kanapką,
zupełnie jakby mogło mu to w czymś pomóc.
Kenneth uśmiechnął się lekko i zerknął na
niego równie niepewnie. Dopiero teraz wstydził się tego, co
zrobił.
– Nie robię tego z każdym – zaznaczył,
żeby O'Conner czasem nie pomyślał, że chodzi po darkroomach i
liże facetom tyłki. On był w końcu zdolny do wszystkiego.
Eliot już nie odpowiedział, gdy przeżuł,
powoli wziął łyka kawy i zerknął na Kennetha.
– Musimy się umówić na tę koszykówkę,
żeby pograć – niezbyt zgrabnie zmienił temat. – Chciałbym się
nauczyć tych sztuczek.
– Spoko, możemy kiedyś wieczorem pójść –
odpowiedział mu Johnson, jeszcze nigdy nie czując się w
towarzystwie Eliota tak dziwnie. Nie sądził, że tak potoczy się
ta rozmowa. Wrócili do jedzenia i już żaden z nich się nie
odezwał, nagle jednak Kenneth poczuł, jak coś wsuwa mu się między
stopy, zerknął pod stół, dostrzegając nogę chłopaka. Popatrzył
na Eliota, który właśnie popijał kawę jakby nigdy nic. Johnson
uśmiechnął się kącikiem ust, który schował za kubkiem kawy.
– Dzisiaj masz uczelnie? – Znowu chciał
wznowić rozmowę.
– Mhm, za jakieś trzy godziny –
powiedział, zerkając na wyświetlacz w komórce. – Ale nie wiem,
czy pójdę, wykończyłeś mnie. – Mrugnął do niego. – Masz
czas w piątek? Możemy iść na jakąś imprezę, a w sobotę albo
niedzielę na boisko, hm?
– Znowu na imprezę? – zapytał z
rozbawieniem i przygryzł wargę. – Jaką? Masz już namiary na
coś?
– Może tym razem do klubu, co? – zapytał,
po czym dojadł swoją kanapkę. – Znam kilka dobrych – dodał,
gdy już przeżuł.
– Gejowskich? – Johnson aż otworzył
szeroko oczy, słysząc to. Przecież Eliot deklarował, że nie
odnosił się ze swoją orientacją. Nie spodziewał się, że mógł
chodzić do takich klubów. Może tylko popatrzeć? – zastanawiał
się, obserwując mężczyznę. Tylko że przy jego wyglądzie,
O'Conner nie mógłby się odpędzić od facetów. Co było z nim nie
tak, że dopiero Kenneth go rozdziewiczył?
– Nie! – sapnął i zmarszczył brwi.
Zawsze korciło go, by iść do takiego klubu, jednak nigdy nie
znalazł w sobie aż tyle odwagi. – Do normalnego, nie gejowskiego
– dodał ciszej.
– No i... będziesz chciał tańczyć z
laskami? – zdziwił się Kenneth. Mógł się domyśleć, że Eliot raczej
nie wybrałby się sam do klubu gejowskiego. Uśmiechnął się
lekko, zsuwając nogi, żeby zablokować kostkę Eliota. – Co, jak
będę zazdrosny?
O'Conner popatrzył na niego i mimowolnie się
uśmiechnął, w pierwszej chwili nie wiedząc nawet, jakby mógł mu
odpowiedzieć. Nie czuł się jednak już ani skrępowany, ani
zdenerwowany, przy tym facecie naprawdę potrafił się rozluźnić.
– Nie tańczę. W ogóle.
– Nie tańczysz? Jesteś z tych, co
obserwują? – Johnson spojrzał na niego uważnie i sięgnął
znowu po frytkę. Nie spieszył się. Wiedział, że miał jeszcze
czas. Zresztą mógł się spóźnić, ostatnio to on ratował skórę
Ginger.
– Jestem z tych, co piją – odpowiedział i
uśmiechnął się szeroko, nie chcąc mu wspominać, że był
fatalnym tancerzem. Przecież on, Eliot O'Conner nie mógł wyglądać
źle, tym bardziej gdy się ruszał.
Kenneth uśmiechnął się tylko i wrócił do
jedzenia. Nie wiedział, jak miał Eliotowi odmówić. Przez to, że
kupił wóz, teraz był kompletnie spłukany i nie mógł sobie
pozwolić na takie przyjemności. Milczał przez chwilę, wystawiając
cierpliwość Eliota na próbę.
– Więc? – Chłopak zaczął wreszcie
dociekać.
– No... zobaczymy, okej? Spotkać się na
kosza będę mógł, z tą imprezą dam ci jeszcze znać – wykręcił
się. – Wszystko zależy od grafiku – postanowił zrzucić całą
winę na pracę.
Przez twarz Eliota przebiegł grymas zawodu,
ale mimo to chłopak kiwnął głową, dając mu znać, że rozumie.
Nie chciał na niego naciskać i być nachalny, mimo wszystko Kenneth
też miał swoje życie. Natarczywość nie zawsze była przecież
dobra, pomyślał, przypominając sobie, jak mu się wczoraj
narzucał, wtedy mężczyzna nie wyglądał na niezadowolonego.
– Nie zdechnij w pracy, Johnson, bo
nekrofilem nie jestem – rzucił Eliot, kiedy stali przy swoich
samochodach na parkingu i się żegnali.
– Sprawdzaj, czy jeszcze dycham –
odpowiedział mu z rozbawieniem, bawiąc się kluczykami. – Na
razie?
Eliot miał ochotę go pocałować, jednak nic
nie zrobił, stali na widoku, zapadłby się pod ziemię, gdyby ktoś
przyłapał ich w takiej sytuacji. Kiwnął więc jedynie głową.
– Na razie.
*
Johnson sam dokładnie nie wiedział, co się
stanie, kiedy pojedzie do swojego aktualnego faceta. Czy
nie wytrzyma i z nim zerwie, czy stchórzy i nie zrobi nic, żeby
znowu go okłamywać i udawać, że poczeka na bardziej odpowiedni
moment. Nie uważał się za gorszego od Eliota, który bał się
swojego homoseksualizmu, wmawiał sobie, że przecież jego problem
był zupełnie inny, gorszy, bardziej skomplikowany i wymagający
dojrzalszej decyzji, bo w końcu dotyczył drugiej osoby, którą
mógł łatwo skrzywdzić.
Wiedział, że był materialistą, po prostu
wyrachowanym dupkiem, ale jednym z powodów przez które nie zrywał
z Goldnerem był właśnie ten wspaniały Chevrolet, jaki załatwił
mu mężczyzna. To dzięki niemu go kupił w takiej cenie. Uwielbiał
nim jeździć, zwłaszcza że udało mu się uzbierać na niego
pieniądze. Własny wóz był kolejnym krokiem w dorosłym życiu.
Wiedział, że wyglądał głupio, kiedy prowadził go, jakby
zasiadał za kierownicą Hummera. Ale on swój pierwszy wóz właśnie
tak traktował. Był z niego dumny i cieszył się jak mały chłopiec
już od kilku dni. Nawet Emma zaczęła się z niego śmiać. Teraz
pierwszym tematem (albo drugi ze względu na wydarzeniach z Eliotem)
był właśnie jego samochód.
Derek, kiedy Kenenth go odwiedził, jak zwykle
siedział z padem w ręku, rozpracowując nową grę, jaką sobie
sprawił. Nie zainteresował się zbytnio swoim facetem, prócz
pocałowania go na przywitanie. Johnson uśmiechnął się krzywo pod nosem i usiadł
obok kochanka, patrząc to na ekran telewizora, to na skupioną twarz
kochanka.
– Jak w pracy? – zapytał Derek, nie
odrywając wzroku od gry.
– Słabo, ale jakoś leci. Potrzebuję teraz
gotówki, żeby spłacić wóz i wyjść na prostą – rzucił cicho
i potarł zarośnięty policzek. Lubił gry wideo, często grał z
Goldnerem, ale teraz jego konsola naprawdę go irytowała. Poczuł
się jak laski na zdjęciach, kiedy leżały prawie nagie przy swoich
grających facetach.
– Mogę ci pożyczyć trochę –
odpowiedział, cały czas skupiając się na grze. W pewnym momencie,
gdy Kenneth już chciał się odezwać, usłyszeli pukanie do drzwi.
– Pizza, otworzysz? Na stole leży kasa – mruknął Derek,
niezbyt zainteresowany tym, co działo się dookoła.
– Zamówiłeś pizzę? – zdziwił się,
wcześniej tylko o tym rozmawiali, ale Johnson uznał, że nie był
głodny. Nie chciał mówić, że po prostu nie miał pieniędzy.
Goldner właśnie tak jak teraz, od razu by za niego zapłacił. Bez
zastanowienia też chciał pożyczyć mu pieniądze. Uśmiechnął
się lekko, jakoś mimowolnie. Ciekawe, czy Eliot też byłby do tego
zdolny? – pomyślał, kiedy zabrał pieniądze i wstał. Nie znał
jeszcze na tyle O'Connera, żeby to wiedzieć.
Odebrał duży, ciepły karton i jeszcze
podziękował dostawcy, po czym wrócił z jedzeniem do salonu. Nic
się nie zmieniło – Derek jak grał, tak grał, zatapiając się w
zmyślonym przez kogoś świecie.
– Z pepperoni – mruknął Goldner i dopiero
gdy pizza znalazła się na stole, zastopował grę. – Lubisz, nie?
Na ostro.
– No lubię, lubię – rzucił, od razu
przypominając sobie Eliota i jego niechęć do ostrych rzeczy. To aż
zaskakujące, że podobali mu się tak różni od siebie mężczyźni.
Usiadł na kanapie i zerknął na Dereka. – Oddam ci połowę –
zadeklarował. Nie chciał naciągać mężczyzny na koszty.
– Nie, spoko – uciął Derek i pochylił
się do pudełka. – To ja zamówiłem, zresztą, miałem rabat –
dodał, otwierając karton. Od razu poczuli mocny zapach bazylii i
oregano. – Wziąłem dwa najostrzejsze sosy.
– Aż tak? Uważaj, żeby ci dołem nie
wyszły – palnął Kenneth bez namysłu, zapominając się, że nie
był z Emmą czy Eliotem.
Derek zerknął na niego, bo przy nim Johnson nie miał aż tak wulgarnych żartów. Nie wiedział, że jego facet spotykał się teraz z pewną osobą, z która mógł sobie pozwolić
na dosłownie wszystko. Nie odpowiedział mu, bo uznał, że ten
przytyk był tak żałosny, że aż wolał do niego nie powracać i
zaczął rozsmarowywać sos na swoim kawałku pizzy.
Johnson przełknął ciężko ślinę, sięgając
po pizzę. Zrozumiał swój błąd, poczuł wstyd i coś jeszcze,
czego na razie nie potrafił jasno stwierdzić. Złość? Irytację?
Wiedział na pewno, że musiał się hamować, że z Derekiem było
inaczej niż z Emmą, a z Eliotem – dopiero teraz go to uderzyło –
było podobnie jak z jego siostrą. To też coś znaczyło.
– Całkiem niezła – odezwał się w końcu,
kiedy Goldner przełączał na kablówkę, żeby mogli coś obejrzeć
do posiłku.
– Mhm, lubię tę pizzernię – odpowiedział
zblazowanym tonem i zerknął na Kennetha. – Zostajesz na noc? –
zapytał, a Johnson aż westchnął ciężko, bo wiedział, że to w
języku Dereka znaczyło po prostu: „pieprzymy się?”.
– Na noc nie, ale mogę zostać dłużej –
mruknął, ciekawy, czy będzie czuł jakąś zmianę po seksie z
Eliotem. Musiał być w stu procentach pewien, kiedy to zakończy.
Wciąż mimo wszystko uważał Dereka za swojego przyjaciela. Mimo
wad, które teraz zauważał, nadal przecież dzielili razem bardzo
wiele.
– W porządku – brzmiała krótka odpowiedź
Dereka.
Słyszałam że w Stanach McDonald nie jest tak popularny jak Burger King xD
OdpowiedzUsuńWgl co to za powrót Dereka do swoich poprzednich zachowań. Czyżby tamto dotykalstwo dotyczyło tylko emocji związanych z kupnem samochodu przez chłopaka?
O.
"Słyszałam że w Stanach McDonald nie jest tak popularny jak Burger King xD "
UsuńAle co ma piernik do wiatraka?
Odnośnie Dereka nie za bardzo wiemy, o co chodzi. Jak w każdym związku czasami ktoś ma większą ochotę na dotyk, czasami mniejszą.
Że jest piernikiem xD
UsuńTylko to jest takie - Derek "mnie nie chce "i nie układa się nam to ide do Eliota. Derek "mnie chce" i już się układa to trzeba coś z Eliotem podumać, może przestać zdradzać. Przeleciał Eliota i dla niego w tym momencie, że Derek zrobił się znów oschły, by mieć mniejsze wyrzuty sumienia xD a najlepiej to jeszcze sprawdzić xD jak dla mnie to taka trochę uproszczona relacja. Tj z góry jest wiadome kto z kim ma żyć długo i szczęśliwie, ale tak no.. Derek fajny jest xD
O.
Już się nie mogę doczekać jak Johnson kopnie w tyłek Dereka. Niepotrzebnie się zmusza do bycia z nim, chłopaki do siebie nie pasują.. co innego Elliot i Kenneth ;D
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny, czekam na kolejny :3
Derek jest spoczko nawet, więc zasługuje na szczerość. Mam nadzieję, że Kenneth nie będzie w nieskończoność prowadził podwójnego życia :)
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńZnowu zakończyłyście obietnicą sceny erotycznej :D więc będę dwa razy dziennie sprawdzać czy już jest. Choć tak poważnie, bardziej interesuje mnie jak ta sprawa się zakończy i kiedy w końcu coś się wyda. Kiedy o zdradzie dowie się Derek lub Dakota i jak się wtedy zachowają. Derek, w rozdziale o kupnie auta, sprawił wrażenie, że być może potrafiłby być zazdrosny, wykrzesał z siebie trochę ciepła które gdzieś tam w środku skrywa i na co dzień nie okazje. Dakota raczej kręci z kimś innym na boku i jej nie zależy, ale ma zadziorny charakter i może być mściwa i złośliwa.
Piszecie bardzo szybko więc nie dziwię się, że nie da się ominąć wszystkich błędów. Widziałam ze dwa powtórzenia i kilka błędów składniowych ale nic wielkiego i tak czyta się bardzo dobrze.
:D Pizzernię zabawnie brzmi :P.
Kenneth kupił stary samochód - spoko, zobaczymy jak go teraz utrzyma :P auto niemało kosztuje, a nie daj boże coś mu się popsuje. Biedaczek :P.
Pozdrawiam.