czwartek, 3 września 2015

17. Clash

Dziękujemy bardzo za komentarze. :) Na Świadomość będziecie musieli trochę poczekać, bo Clash pisze się nam o wiele łatwiej i jakoś tak płynniej, dlatego też dzisiaj kolejny rozdział kennliotka.
A i jeżeli ktoś pamięta jeszcze tego bloga i niecierpliwił się kiedyś, by poznać zakończenie, to mamy tam kilka wiadomości dla Was.

Serdecznie zapraszamy do czytania i komentowania.


Wicked Game

W tym momencie samochód się zatrzymał, znaleźli się w samym środku lasu, przed nimi rozciągała się jakaś niewielka polana, a dookoła rosły drzewa. Kenneth nikogo tutaj nie dostrzegł, a kiedy Eliot nie wysiadał z pojazdu, zirytował się i sam opuścił swoje auto. Podszedł do O'Connera i zapukał mu w szybę, zaglądając do środka wozu. Od razu dostrzegł zadowoloną z siebie minę mężczyzny, który otworzył mu drzwi.
– Wsiadaj do mnie – rzucił.
– Co jest? Samochód ci się zepsuł? – zapytał Johnson, kiedy obszedł auto i wpakował się do środka. Podejrzewał, że powód był zupełnie inny i rozmowę, którą chciał odłożył do jutra, będzie musiał przeprowadzić już teraz.
Eliot już nie czekając dłużej na wprowadzenie swojego niecnego planu, pochylił się do Kennetha i zaatakował jego usta swoimi, aż przyciskając mężczyznę do fotela. Był podekscytowany, czego wcale przed nim nie ukrywał. Te podchody naprawdę go podnieciły, takie zwodzenie nieświadomego Johnsona było bardzo ciekawe.
Kenneth jęknął i w pierwszym odruchu odpowiedział na pocałunek, ale zaraz spróbował odsunąć od siebie chłopaka.
– Czekaj, cholera, Eliot – sapnął, przyciskając rękę do jego piersi. Chciał go trzymać na dystans. Nie mógł znowu doprowadzić do tego, żeby się przespali. Musiał to teraz skończyć, wszystko mu wyjaśnić. O'Conner nie zasługiwał na taką zabawę, Derek tym bardziej. Zaczynał coraz bardziej wierzyć w to, że był dupkiem – facetem niewiele różniącym się od tych, od których czuł się lepszy.
Eliot od razu odsunął się, kiedy tylko poczuł, że Kenneth się opiera. I nie, wcale nie robił tego w seksowny, podniecający sposób. Po prostu go odtrącał.
– Co się stało? – zapytał, kiedy oderwał się od niego ust i spojrzał na niego z niezrozumieniem.
– Mam faceta. Jesteśmy razem już jakiś czas – mruknął niechętnie, ale pewnym siebie głosem. Przełknął ciężko, widząc minę O'Connera. – Musimy... coś z tym zrobić – dokończył nieporadnie, krzywiąc się lekko.
Eliot zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
– Chcesz zrobić trójkąt? – zapytał wprost, a ta wizja wcale mu się nie spodobała. Nie chciał się z nikim dzielić Kennethem. Podczas ich pierwszego zbliżenia podobało mu się właśnie to, że Johnson skupiony był tylko na nim.
– Nie! – sapnął Johnson i nagle zaśmiał się. Eliot wszystko rozumiał odwrotnie, nawet głupią próbę zerwania traktował inaczej niż każdy. – Mam faceta, którego nie chcę zdradzać. Musimy coś zrobić z... tym – rzucił i zamachnął się ręką, jakby to miało mu pomóc w zmaterializowaniu tego, co ich łączyło. – Z nami. Rozumiesz? – dodał po chwili i przygryzł wargę. Nienawidził takich rozmów. Nie lubił zawodzić ludzi, których lubił (których coraz bardziej lubił).
– Zerwij z nim? – powiedział Eliot wprost, dalej nie rozumiejąc dylematu Kennetha. Odsunął się od mężczyzny, wracając na swój fotel. – Skoro go nie chcesz zdradzać, to zrywasz, proste – zauważył, nawet nie dopuszczając do siebie myśli, że to nie ze swoim facetem Johnson chciał zrywać.
Kenneth uchylił usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia co. Eliot naprawdę był niemożliwy. Jego bezczelna pewność siebie była zarówno zabawna, irytująca jak i w pewien dziwny sposób seksowna.
– To nie jest takie proste – rzucił w końcu, kiedy udało mu się odzyskać głos w gardle. – Zresztą zależy mi na nim. Chcę z nim być – dodał cicho.
Eliot zmarszczył brwi, nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia. Dopiero teraz zrozumiał, co Kenneth starał mu się przekazać. Poczuł nagle mocny przypływ zazdrości o to, że jakiś facet był ważniejszy i że przez niego Johnson postanawia zerwać ich układ. O'Conner był typem osoby, która zawsze musiała być w centrum uwagi, czy to znajomych, ludzi na uczelni, a nawet własnej matki, dlatego właśnie zazwyczaj starał się jej nie pokazywać od tych złych stron.
– I teraz sobie to uświadomiłeś? – zapytał poważnie. – Trochę po fakcie. Już go zdradziłeś – zauważył, nie był jednak złośliwy. Zwyczajnie stwierdził fakt.
– Wiem, ale teraz zrobił coś, co mi pokazało, że mu na mnie zależy – zaczął cicho, nie chcąc zwierzać się Eliotowi, ale i tak mimowolnie to robił. Uznał jednak, że należało mu się jakieś wyjaśnienie. I pokazanie, że miał pewne powody, żeby zdradzić Goldnera. Nie chciał, żeby O'Conner uważał go za dupka. Wystarczyło już, że sam Kenneth tak o sobie myślał.
– I nagle okazało się, że jednak nie zasługuje na zdradę? – zapytał Eliot, nie mając zamiaru odpuszczać. – Skoro go zdradziłeś, to chyba coś było bardzo nie tak, hm? – Uniósł brew. On wcale nie czuł wyrzutów sumienia co do Dakoty, mało czego w swoim życiu żałował.
– Nie dogadywaliśmy się, okej? – mruknął Kenneth i odwrócił wzrok. Eliot włączył ogrzewanie, które teraz zaczęło mu przeszkadzać. Zrobiło mu się gorąco ze złości, może nawet wstydu. – A ty pojawiłeś się znikąd i... kurwa. – Odetchnął zirytowany i skrzywił się.
Eliot zmrużył oczy, nie podobało mu się to, a jednocześnie poczuł ogromną chęć rywalizacji. Złapał nagle Kennetha za podbródek i przyciągnął go do siebie, czując, że teraz musi powalczyć, pokazać Johnsonowi, że to on tu był lepszy.
– I myślisz, że tak po prostu sobie ciebie odpuszczę? – powiedział niskim, wibrującym głosem, przysuwając się do Kennetha.
– Co? – Johnson aż zamarł, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Eliot nie wściekł się, nie obraził i nie próbował zerwać ich znajomości? Zamiast tego ostrzegł go, że nie zrezygnuje? Zaskoczył go tym całkowicie, ale w końcu O'Conner był typem człowieka, po którym można było się wszystkiego spodziewać. Uśmiechnął się delikatnie, patrząc mu w oczy. Niemożliwy, pomyślał z rozbawieniem.
Eliot uśmiechnął się, widząc jego zdezorientowanie. Pocałował go nagle i bezczelnie, puszczając mimo uszu słowa Kennetha o tym, że nie chciał zdradzać swojego faceta. O'Conner po prostu jak czegoś bardzo chciał, to zawsze to dostawał, nie było innej opcji. A tak się składało, że chciał teraz Johnsona.
Oderwał się od jego ust, po czym – nim Kenneth zauważył się co się dzieje – zaczął przesiadać się na jego kolana, co wcale nie okazało się takie łatwe. Wóz był bardzo mały, na szczęście jednak założył dzisiaj spodnie dresowe, więc jego zmagania ze zmianą swojego położenia nie przeciągały się w nieskończoność. Gdyby tak się działo, Johnson miałby przecież chwilę do namysłu i mógłby Eliota odepchnąć, nim jednak to zrobił, O'Conner już siedział mu okrakiem na kolanach, mocno całując, od razu narzucił szybkie tempo. To gryzł wargi mężczyzny, to ruszał w jego ustach intensywnie językiem, ocierając się przy tym o jego krocze i poruszał tak, jakby już mieli się pieprzyć.
Kenneth poczuł, jak zaczynał się od tego wszystkiego podniecać. Zawsze trudno było mu odmawiać Eliotowi, ale nie sądził, że aż tak. Zdał sobie sprawę, że naprawdę tego chciał. Kiedy położył ręce na jego biodrach, nie odepchnął go, tylko zacisnął na nich palce, żeby mężczyzna się nie odsunął. Chociaż jego rozsądek podpowiadał mu zupełnie coś innego. Powinien to przerwać. Tylko że Derek nigdy nawet nie zabiegał o niego w taki sposób, nie całował go z taką pasją, nie próbował go uwieść.
– Eliot – sapnął, kiedy się od siebie oderwali, żeby złapać oddechy. Chociaż O'Conner potrafił nazwać się księżniczką, całował jak prawdziwy mężczyzna. Oblizał usta, wpatrując się w niego błyszczącym, pustym wzrokiem. – Przestań, musimy to przerwać. Chcę być z Derekiem.
Eliot zmarszczył brwi, nie miał zamiaru odpuszczać, nie Kennetha. Obok takiego faceta nie przechodziło się obojętnie, tylko zaciągało się go do łóżka. Johnson całkowicie przedefiniował jego gust, kiedyś nie patrzył na murzynów, a teraz dla niego nie było nic seksowniejszego niż ciemna, bardzo śniada skóra, mocny zarost i duże, męskie ciało.
– Nie jestem zabawką, Kenneth – warknął, naciskając mu dłonią na kark.
– Wiem, przepraszam. Wymknęło mi się to wszystko spod kontroli – przyznał niepewnie Johnson, mimowolnie odchylając głowę pod naciskiem jego dłoni. – Znajdziesz kogoś innego, możemy... zostać przyjaciółmi – wydusił, zdając sobie sprawę, jak głupio to brzmiało.
O'Conner zmarszczył brwi, nie podobało mu się to, bardzo.
– Nie chcę być tylko twoim przyjacielem – powiedział wprost i wsunął mu dłoń pod koszulkę, przesuwając palcami po jego umięśnionym brzuchu. Poczuł mocny dreszcz podniecenia, jaki przebiegł mu po plecach. Spojrzał Kennethowi głęboko w oczy z zacięciem, po czym przysunął swoją twarz bardzo blisko jego, zupełnie jakby chciał go pocałować. Nie zrobił tego jednak. – Nie chcę żadnego innego – dodał, chociaż wiedział, że Kenneth nie będzie jego ostatnim facetem. Teraz po prostu, kiedy miał kogoś takiego jak Johnson, nie chciał innych. Mężczyzna był bardzo bezpieczną opcją, Eliot zdążył mu już w jakiś sposób zaufać, a nawet bardzo się polubili... gdzie niby miałby w tym momencie znaleźć takiego drugiego?
– Co? Eliot, nie gadaj, będziesz miał jeszcze innych facetów – mruknął cicho.
– Nie zaprzeczaj, że nas do siebie nie ciągnie – prychnął i spojrzał mu z uporem w oczy. – Już ci powiedziałem, Kenneth – sapnął, łapiąc go mocno za brodę. – Nie odpuszczę. Sam nie chcesz odpuszczać – dodał, pochylając się, żeby polizać go za uchem. Chciał podkręcić atmosferę, by Johnson się już nie wycofywał.
Kenneth odetchnął ciężko, wstrzymując oddech. Ciężko mu było odpuścić, fakt, ale wiedział, że jeżeli chciał być z Derekiem, musiał to zrobić.
– Eliot, cholera, przestań. Robisz to specjalnie – warknął i odwrócił wzrok.
O'Conner jednak nie przestawał, pocałował go znowu, mocno i męsko. Gdy się oderwali od siebie, obaj mieli przyspieszone oddechy.
– Chcę, żebyś mnie wziął – powiedział poważnie, czując już, że Kenneth był podniecony.
Na te słowa żołądek Johnsona zacisnął się, a krew spłynęła do podbrzusza, sprawiając, że penis całkiem stwardniał. Nie miał pojęcia, co zrobi z Derekiem, ale teraz już nie potrafił odmówić O'Connerowi.
– W moim wozie jest więcej miejsca – zauważył, obejmując go mocno.
Eliot spojrzał mu głęboko w oczy. Jeszcze nigdy nie był z kimś, do kogo czuliby taką mocną chemię, między nimi aż iskrzyło.
– Chodźmy. – Kiwnął głową. Za oknem zrobiło się już ciemno, czego żaden z nich nie zauważył, zwrócili na to uwagę dopiero wtedy, kiedy O'Conner wyłączył silnik samochodu. Wysiedli z pojazdu i Kenneth poczuł ciepłą dłoń na swojej. Eliot splótł z nim palce zupełnie, jakby bał się, że mężczyzna miał mu zaraz uciec. Pociągnął go do ciemnego wozu, zaczynając się denerwować. Chciał Johnsona, chciał by Johnson pokazał mu, jak to jest być pod facetem, ufał mu już na tyle, by móc oddać całą kontrolę. Nawet rozmiary jego członka już go tak nie przerażały, bo wiedział, że Kenneth zrobi wszystko, by im obu było dobrze. A wizja bycia pod takim mężczyzną, była naprawdę bardzo kusząca.
– Idź do tyłu, ja włączę silnik, żebyśmy nie zmarzli – rzucił Johnson, uśmiechając się lekko. Bardzo chciał to zrobić, w końcu mieć Eliota, być jego pierwszym facetem. Ten chłopak za nim szalał, widział to, a jednocześnie wiedział, że wkrótce może poznać kogoś innego. Na razie jednak nie chciał o tym w ogóle myśleć. Liczyła się przyjemność, która zaraz ich czekała. Derek też odszedł w zapomnienie, Kenneth o nim nie myślał... albo raczej nie chciał myśleć. Ciężko było nad sobą panować przy Eliocie, który wiedział jak dopiąć swego.
O'Conner otworzył tylne drzwi i spojrzał na czyste siedzenia samochodu, nawet podłogę między nimi nie zaśmiecał nawet najmniejszy paproch. Kenneth zdążył odpowiednio zająć się swoim chevroletem. Usiadł do tyłu i od razu zdjął kurtkę, czego pożałował. W samochodzie było naprawdę zimno, noc nie zapowiadała się na ciepłą, mogło być tylko gorzej.
Johnson odpalił samochód i ustawił radio na odpowiednią częstotliwość. Leciała akurat jakąś ballada. Lubił muzykę podczas seksu, dodatkowo odprężała i tworzyła klimat, a o niego teraz było trudno. Przypomniał sobie swój raz, który też wcale nie okazał się romantyczny.
– Dobra, zaraz zrobi się cieplej, to zmniejszę – rzucił i obejrzał się na Eliota, który już siedział z tyłu. – Nie powinienem tego robić. Teraz powinienem cię stąd wypieprzyć i wrócić – rzucił, sam nie wiedząc po co. Wiedział, że słowa były zbędne, próbował się za nimi tylko ukryć, wytłumaczyć swoje zachowanie, dać sobie rozgrzeszenie i jakoś się usprawiedliwić.
Eliot zmrużył oczy i rzucił mu wyzywające spojrzenie.
– Myślisz, że dałbym ci się wyrzucić? – zapytał bezczelnie pewnym siebie głosem.
– Zawsze mógłbym spróbować. – Johnson uśmiechnął się kącikiem ust i wysiadł z samochodu, żeby szybko przenieść się na tyły. Otworzył szeroko drzwi i spojrzał wyzywająco na O'Connera. – Wysiadaj – rzucił, ciekaw, co mężczyzna zrobi.
Eliot jednak ani drgnął, tylko, mimo mocnej gęsiej skórki od zimna, sięgnął do swojej koszulki i bezceremonialnie ją ściągnął, wpatrując się z uporem w Kennetha. Nie miał zamiaru ustępować, zresztą, wiedział już, że to była gra. Johnson też nie chciał tego kończyć.
– Dobrze, wypuszczę cię stąd w majtkach! – zażartował, obserwując Eliota uważnie. Nie miał zamiaru jeszcze wchodzić do środka.
O'Conner uniósł brwi i podniósł się, by ściągnąć spodnie. Robił to drażniąco powoli, starając się nie myśleć o zimnie, jakie wpadało do wozu przez otarte drzwi.
– A jak ktoś mnie złapie i zgwałci? – zapytał, starając się nie uśmiechać, by się nie zdradzić. Chciał brzmieć całkowicie poważnie.
– Boisz się tego? Jakiegoś obleśnego, zapijaczonego typa, który dobrałby się do takiego ładnego chłopca jak ty? – Kenneth oparł się dłonią o dach, pochylając się do wozu. Podobało mu się ciało Eliota, który w pewnym momencie położył się na siedzeniach i rozchylił zachęcająco nogi. W czarnych slipkach (niestety nie miał na sobie białych bokserek), odznaczał się jego wzwód.
– I pozwoliłbyś na to? – drażnił się z nim, wykładając się przed nim jak na tacy. Położył jedną z dłoni na swojej piersi i potarł sutka.
Kenneth złapał go za kostkę i pociągnął w swoją stronę, ale nie na tyle, żeby wyrzucić Eliota z wozu. Miał jeszcze niewielkie wątpliwości, ale kiedy wysunął biodra Eliota poza siedzenie i przycisnął do swojego krocza, wiedział, że już nie mógł odmówić. Wepchnął go znowu do chevroleta i sam do niego wszedł, w końcu zamykając drzwi. Zabrał jego nogi i ściągnął z nich adidasy, rzucając je na podłogę wozu.
Eliot przełknął ślinę i złapał Kennetha za kark, by znów go pocałować. Tym razem jednak nie był agresywny, nie chciał agresywnego seksu na swój pierwszy raz. Zamknął oczy, wsuwając jednocześnie ręce pod jego koszulkę. Johnson był gorący, a dłonie O'Connera zimne. W tym czasie piosenka zmieniła się na „Wicked game” w wykonaniu Gemmy Hayes. Wreszcie oderwał się od ust Kennetha, złapał za jego kurtkę, pomagając mu się rozebrać, to samo spotkało też T-shirt. Rozbierali się powoli, w milczeniu, a w samochodzie z chwili na chwilę robiło się coraz cieplej, chociaż wciąż na ciele Eliota utrzymywała się gęsia skórka. Sam już jednak nie wiedział, czy to była wina temperatury, czy po prostu dotyku dużych, silnych dłoni Johnsona.
Nie, nie chcę się zakochać (ta dziewczyna tylko złamie ci serce) – zabrzmiały słowa refrenu, nad którymi Kenneth nie chciał się zastanawiać, a Eliot nawet ich nie usłyszał, zbyt zainteresowany Johnsonem i zdejmowaniem z niego ubrań.
Kenneth zdał sobie sprawę, że nigdy nie kochał się w taki sposób z Derekiem. Nic dziwnego, że tak ciągnęło go do tego bogatego, niedoświadczonego chłopaka, który zaskoczył go dzisiaj niezwykłą pewnością siebie, a jednocześnie zaciętością – nie chciał z niego rezygnować. To nie była deklaracja żadnej wielkiej miłości, ale mimo wszystko coś bardzo miłego.
Odsunął jego głowę i wsunął palce w jego włosy, rozczesując je. Oczy Eliota błyszczały z podniecenia, nie widział jego piwnych tęczówek, źrenice rozszerzone, jakby O'Conner był naćpany. Obaj oddychali szybko. Pocałunki były tylko wstępem do tego, co miało nadejść.
Świat stanął w ogniu i nikt oprócz ciebie nie może mnie uratować. Dziwne, do czego pożądanie może zmusić głupich ludzi – cichy, melodyjny głos piosenkarki dalej sączył się z radia, kiedy dotykali swoje ciała, jakby chcąc je wybadać. Przesuwali palcami po torsie, ramionach i szyi przyszłego kochanka, śledząc uważnie wzrokiem jego mimikę twarzy. Eliot nie chciał myśleć, że nigdy w ten sposób nie uprawiał seksu, nie był z kimś tak blisko. Utwór powoli się kończył, aż wreszcie zmienił się na inny. Kenneth położył się na Eliocie i nagle obaj zdali sobie sprawę, że mimo wszystko i tak mieli tu bardzo mało przestrzeni. To nie było zbyt wygodne miejsce na pierwsze zbliżenie.
– Chyba mogę złożyć fotele – mruknął Johnson przy jego szyi, masując dłonią tors. Byli za wysocy nawet do Blazara. Musieli coś z tym zrobić, bo seks skończą jak dwaj jogini. – Spróbujemy? – zaproponował, ale nie zrobił nic, żeby się od niego odsunąć. Za dobrze leżało mu się na Eliocie. Na dodatek, żeby tego było mało O'Conner zarzucił mu nogę na biodro, przytrzymując go przy sobie. Nie chciał go puszczać.
– Chyba tak – mruknął i uśmiechnął się lekko, wbrew pozorom czując się swobodnie przy Kennecie. Wtedy, gdy sobie obciągali, było zupełnie inaczej, teraz jednak znali już się o wiele lepiej i Johnson dobrze wiedział, że Eliot nie miał żadnego doświadczenia w seksie męskim. A skoro zdawał sobie z tego sprawę i jeszcze nie uciekł, O'Conner był spokojny, że i teraz tego nie zrobi.
– Dobra, rozkładamy to. W bagażniku nie mam koca, następnym razem chyba wezmę – mruknął, w końcu siadając na fotelu obok. Odetchnął ciężko i spojrzał na Eliota, który wciąż jeszcze leżał z lekko rozłożonymi nogami. Jedną zgiął w kolanie i opierał o siedzenia, drugą opuścił na podłogę. Był bardzo wysoki, lekko umięśniony – typ mężczyzny, na którego Kenneth zwracał uwagę tylko estetyczną.
– Ja mam koc w wozie – powiedział Eliot i się podniósł. – Rozkładaj szybko, ja skoczę do siebie – mruknął i poczekał, aż Kenneth wyjdzie. Sięgnął po swoje buty i założył je byle jak, nie wciskając nawet pięty do środka. Nie przejął się tym, że właśnie niszczy swoje ulubione Asicsy. Pobiegł do wozu i otworzył bagażnik, zawsze miał w nim koc plażowy, późną wiosną i latem przydawał się na wypady ze znajomymi.
Kenneth w tym czasie zajął się rozkładaniem foteli. Eliot wrócił szybciej niż on zdążył to przygotować, więc pomógł mu i już po chwili rozłożyli szary pled na dnie bagażnika i złożonych fotelach. Na szczęście odstawały tylko trochę, więc leżenie nie będzie aż tak niewygodne. Kenneth wpadł na pomysł, żeby złożyć ich ubrania i włożyć tak, żeby złagodzić przejście. Włożył je pod koc i w końcu byli gotowi.

7 komentarzy:

  1. Okurde.
    Okurde.
    Okurde.
    OKURDE.
    BĘDZIE GRUBO.
    BOŻE, ALE BĘDZIE GRUBO. *gwizda z podziwu*
    Rany, czemu koniec musi być iście polsatowski i na następny rozdział trzeba tyle czekać? ;___;
    Oczywiście gadam tak tylko dlatego, że mam chwilową depresję. (Ja chcę już seksy, a Wy sobie kończycie w połowie gry wstępnej. No jak tak można) Rozdziały dodajecie bardzo szybko i regularnie, i w każdym coś się dzieje. I za to Wam dziękuję.
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
    Dobranoc ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh.. No fajnie, chemia jest. W końcu się dopatrzyłam ( wybaczcie- serce oddane jest NYR)
    Szkoda mi Dereka. Może jest jaki jest, ale nikt nie zasługuje na bycie oszukiwanym czy zdradzanym. Eliot chce wszystko dla siebie, takich to tylko uczy utrata tego wszystkiego. Niby to Kenneth zdradza (hello, Dakota to Dakota) ale tu niby wspomniane jest w narracji że Eliot chce mieć i innych facetów po Kennethcie, ale skąd ma pewność że skori ten zdradza swojego faceta z nim bo "nie układa sie", że go nie zdradzi gdy uzna ze im sie z kolei nie układa. No ale Kenneth może jednak sprawić -rozkochać lub dobrze przeruchać- że Eliot nikogo innego nie będzie chcieć.
    Pozdrawiam
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, opowiadanie rozkręca się dość wolno, ale zapewniamy, że chemii później będzie tylko więcej. Mamy nadzieję, że jednak zdradzisz NYR dla Clasha ;)
      " Kenneth może jednak sprawić -rozkochać lub dobrze przeruchać- że Eliot nikogo innego nie będzie chcieć."
      świetna logika ;)

      Dziękujemy za komentarz.

      Usuń
  3. Dalej...O_O nie w takim momencie...ciąg dalszy ludzie ¥_¥

    Weeeeny i ciąg dalszy proszę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny dobór piosenki "w radiu" :) wpadłam w romantyczny klimat z rana i jak tu teraz funkcjonować? Chyba idę pod zimny prysznic. Zapowiada się świetnie, Kenneth okazał się być tylko człowiekiem i nie może się oprzeć i bardzo dobrze ;):). Piszcie szybko dziewczyny! Ten następny rozdział jest przełomowy dla historii i najbardziej oczekiwany :P ... weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eliot mnie zaskoczył. I trochę nie podoba mi się to, jak łatwo Kenneth poddaje się Eliotowi, ale to własne odczucie.
    Powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale z was wredoty, no żeby skończyc w takim momencie :p Co do piosenki w radiu, nie pasowałoby do tego bardziej wersja Chrisa Isaaka ? :)

    OdpowiedzUsuń