Dziękujemy bardzo za komentarze. :) Na Świadomość będziecie musieli trochę poczekać, bo Clash pisze się nam o wiele łatwiej i jakoś tak płynniej, dlatego też dzisiaj kolejny rozdział kennliotka.
A i jeżeli ktoś pamięta jeszcze tego bloga i niecierpliwił się kiedyś, by poznać zakończenie, to mamy tam kilka wiadomości dla Was.
Serdecznie zapraszamy do czytania i komentowania.
Wicked Game
W tym momencie samochód się zatrzymał,
znaleźli się w samym środku lasu, przed nimi rozciągała się
jakaś niewielka polana, a dookoła rosły drzewa. Kenneth nikogo
tutaj nie dostrzegł, a kiedy Eliot nie wysiadał z pojazdu,
zirytował się i sam opuścił swoje auto. Podszedł do O'Connera i
zapukał mu w szybę, zaglądając do środka wozu. Od razu dostrzegł
zadowoloną z siebie minę mężczyzny, który otworzył mu drzwi.
– Wsiadaj do mnie – rzucił.
– Wsiadaj do mnie – rzucił.
– Co jest? Samochód ci się zepsuł? –
zapytał Johnson, kiedy obszedł auto i wpakował się do środka.
Podejrzewał, że powód był zupełnie inny i rozmowę, którą
chciał odłożył do jutra, będzie musiał przeprowadzić już
teraz.
Eliot już nie czekając dłużej na
wprowadzenie swojego niecnego planu, pochylił się do Kennetha i
zaatakował jego usta swoimi, aż przyciskając mężczyznę do
fotela. Był podekscytowany, czego wcale przed nim nie ukrywał. Te
podchody naprawdę go podnieciły, takie zwodzenie nieświadomego
Johnsona było bardzo ciekawe.
Kenneth jęknął i w pierwszym odruchu
odpowiedział na pocałunek, ale zaraz spróbował odsunąć od
siebie chłopaka.
– Czekaj, cholera, Eliot – sapnął,
przyciskając rękę do jego piersi. Chciał go trzymać na dystans.
Nie mógł znowu doprowadzić do tego, żeby się przespali. Musiał
to teraz skończyć, wszystko mu wyjaśnić. O'Conner nie zasługiwał
na taką zabawę, Derek tym bardziej. Zaczynał coraz bardziej
wierzyć w to, że był dupkiem – facetem niewiele różniącym się
od tych, od których czuł się lepszy.
Eliot od razu odsunął się, kiedy tylko
poczuł, że Kenneth się opiera. I nie, wcale nie robił tego w
seksowny, podniecający sposób. Po prostu go odtrącał.
– Co się stało? – zapytał, kiedy oderwał
się od niego ust i spojrzał na niego z niezrozumieniem.
– Mam faceta. Jesteśmy razem już jakiś
czas – mruknął niechętnie, ale pewnym siebie głosem. Przełknął
ciężko, widząc minę O'Connera. – Musimy... coś z tym zrobić –
dokończył nieporadnie, krzywiąc się lekko.
Eliot zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
– Chcesz zrobić trójkąt? – zapytał
wprost, a ta wizja wcale mu się nie spodobała. Nie chciał się z
nikim dzielić Kennethem. Podczas ich pierwszego zbliżenia podobało
mu się właśnie to, że Johnson skupiony był tylko na nim.
– Nie! – sapnął Johnson i nagle zaśmiał
się. Eliot wszystko rozumiał odwrotnie, nawet głupią próbę
zerwania traktował inaczej niż każdy. – Mam faceta, którego nie
chcę zdradzać. Musimy coś zrobić z... tym – rzucił i zamachnął
się ręką, jakby to miało mu pomóc w zmaterializowaniu tego, co
ich łączyło. – Z nami. Rozumiesz? – dodał po chwili i
przygryzł wargę. Nienawidził takich rozmów. Nie lubił zawodzić
ludzi, których lubił (których coraz bardziej lubił).
– Zerwij z nim? – powiedział Eliot wprost,
dalej nie rozumiejąc dylematu Kennetha. Odsunął się od mężczyzny,
wracając na swój fotel. – Skoro go nie chcesz zdradzać, to
zrywasz, proste – zauważył, nawet nie dopuszczając do siebie
myśli, że to nie ze swoim facetem Johnson chciał zrywać.
Kenneth uchylił usta, chcąc coś powiedzieć,
ale nie miał pojęcia co. Eliot naprawdę był niemożliwy. Jego
bezczelna pewność siebie była zarówno zabawna, irytująca jak i w
pewien dziwny sposób seksowna.
– To nie jest takie proste – rzucił w
końcu, kiedy udało mu się odzyskać głos w gardle. – Zresztą
zależy mi na nim. Chcę z nim być – dodał cicho.
Eliot zmarszczył brwi, nie spuszczając z
niego uważnego spojrzenia. Dopiero teraz zrozumiał, co Kenneth
starał mu się przekazać. Poczuł nagle mocny przypływ zazdrości
o to, że jakiś facet był ważniejszy i że przez niego Johnson
postanawia zerwać ich układ. O'Conner był typem osoby, która
zawsze musiała być w centrum uwagi, czy to znajomych, ludzi na
uczelni, a nawet własnej matki, dlatego właśnie zazwyczaj starał
się jej nie pokazywać od tych złych stron.
– I teraz sobie to uświadomiłeś? –
zapytał poważnie. – Trochę po fakcie. Już go zdradziłeś –
zauważył, nie był jednak złośliwy. Zwyczajnie stwierdził fakt.
– Wiem, ale teraz zrobił coś, co mi
pokazało, że mu na mnie zależy – zaczął cicho, nie chcąc
zwierzać się Eliotowi, ale i tak mimowolnie to robił. Uznał
jednak, że należało mu się jakieś wyjaśnienie. I pokazanie, że
miał pewne powody, żeby zdradzić Goldnera. Nie chciał, żeby
O'Conner uważał go za dupka. Wystarczyło już, że sam Kenneth tak
o sobie myślał.
– I nagle okazało się, że jednak nie
zasługuje na zdradę? – zapytał Eliot, nie mając zamiaru
odpuszczać. – Skoro go zdradziłeś, to chyba coś było bardzo
nie tak, hm? – Uniósł brew. On wcale nie czuł wyrzutów sumienia
co do Dakoty, mało czego w swoim życiu żałował.
– Nie dogadywaliśmy się, okej? – mruknął
Kenneth i odwrócił wzrok. Eliot włączył ogrzewanie, które teraz
zaczęło mu przeszkadzać. Zrobiło mu się gorąco ze złości,
może nawet wstydu. – A ty pojawiłeś się znikąd i... kurwa. –
Odetchnął zirytowany i skrzywił się.
Eliot zmrużył oczy, nie podobało mu się to,
a jednocześnie poczuł ogromną chęć rywalizacji. Złapał nagle
Kennetha za podbródek i przyciągnął go do siebie, czując, że
teraz musi powalczyć, pokazać Johnsonowi, że to on tu był lepszy.
– I myślisz, że tak po prostu sobie ciebie
odpuszczę? – powiedział niskim, wibrującym głosem, przysuwając
się do Kennetha.
– Co? – Johnson aż zamarł, nie
spodziewając się takiego obrotu spraw. Eliot nie wściekł się,
nie obraził i nie próbował zerwać ich znajomości? Zamiast tego
ostrzegł go, że nie zrezygnuje? Zaskoczył go tym całkowicie, ale
w końcu O'Conner był typem człowieka, po którym można było się
wszystkiego spodziewać. Uśmiechnął się delikatnie, patrząc mu w
oczy. Niemożliwy, pomyślał z rozbawieniem.
Eliot uśmiechnął się, widząc jego
zdezorientowanie. Pocałował go nagle i bezczelnie, puszczając mimo
uszu słowa Kennetha o tym, że nie chciał zdradzać swojego faceta.
O'Conner po prostu jak czegoś bardzo chciał, to zawsze to dostawał,
nie było innej opcji. A tak się składało, że chciał teraz
Johnsona.
Oderwał się od jego ust, po czym – nim
Kenneth zauważył się co się dzieje – zaczął przesiadać się
na jego kolana, co wcale nie okazało się takie łatwe. Wóz był
bardzo mały, na szczęście jednak założył dzisiaj spodnie
dresowe, więc jego zmagania ze zmianą swojego położenia nie
przeciągały się w nieskończoność. Gdyby tak się działo,
Johnson miałby przecież chwilę do namysłu i mógłby Eliota
odepchnąć, nim jednak to zrobił, O'Conner już siedział mu
okrakiem na kolanach, mocno całując, od razu narzucił szybkie
tempo. To gryzł wargi mężczyzny, to ruszał w jego ustach
intensywnie językiem, ocierając się przy tym o jego krocze i
poruszał tak, jakby już mieli się pieprzyć.
Kenneth poczuł, jak zaczynał się od tego
wszystkiego podniecać. Zawsze trudno było mu odmawiać Eliotowi,
ale nie sądził, że aż tak. Zdał sobie sprawę, że naprawdę
tego chciał. Kiedy położył ręce na jego biodrach, nie odepchnął
go, tylko zacisnął na nich palce, żeby mężczyzna się nie
odsunął. Chociaż jego rozsądek podpowiadał mu zupełnie coś
innego. Powinien to przerwać. Tylko że Derek nigdy nawet nie
zabiegał o niego w taki sposób, nie całował go z taką pasją,
nie próbował go uwieść.
– Eliot – sapnął, kiedy się od siebie
oderwali, żeby złapać oddechy. Chociaż O'Conner potrafił nazwać
się księżniczką, całował jak prawdziwy mężczyzna. Oblizał
usta, wpatrując się w niego błyszczącym, pustym wzrokiem. –
Przestań, musimy to przerwać. Chcę być z Derekiem.
Eliot zmarszczył brwi, nie miał zamiaru
odpuszczać, nie Kennetha. Obok takiego faceta nie przechodziło się
obojętnie, tylko zaciągało się go do łóżka. Johnson całkowicie
przedefiniował jego gust, kiedyś nie patrzył na murzynów, a teraz
dla niego nie było nic seksowniejszego niż ciemna, bardzo śniada
skóra, mocny zarost i duże, męskie ciało.
– Nie jestem zabawką, Kenneth – warknął,
naciskając mu dłonią na kark.
– Wiem, przepraszam. Wymknęło mi się to
wszystko spod kontroli – przyznał niepewnie Johnson, mimowolnie
odchylając głowę pod naciskiem jego dłoni. – Znajdziesz kogoś
innego, możemy... zostać przyjaciółmi – wydusił, zdając sobie
sprawę, jak głupio to brzmiało.
O'Conner zmarszczył brwi, nie podobało mu się
to, bardzo.
– Nie chcę być tylko twoim przyjacielem –
powiedział wprost i wsunął mu dłoń pod koszulkę, przesuwając
palcami po jego umięśnionym brzuchu. Poczuł mocny dreszcz
podniecenia, jaki przebiegł mu po plecach. Spojrzał Kennethowi
głęboko w oczy z zacięciem, po czym przysunął swoją twarz
bardzo blisko jego, zupełnie jakby chciał go pocałować. Nie
zrobił tego jednak. – Nie chcę żadnego innego – dodał,
chociaż wiedział, że Kenneth nie będzie jego ostatnim facetem.
Teraz po prostu, kiedy miał kogoś takiego jak Johnson, nie chciał
innych. Mężczyzna był bardzo bezpieczną opcją, Eliot zdążył
mu już w jakiś sposób zaufać, a nawet bardzo się polubili...
gdzie niby miałby w tym momencie znaleźć takiego drugiego?
– Co? Eliot, nie gadaj, będziesz miał
jeszcze innych facetów – mruknął cicho.
– Nie zaprzeczaj, że nas do siebie nie
ciągnie – prychnął i spojrzał mu z uporem w oczy. – Już ci
powiedziałem, Kenneth – sapnął, łapiąc go mocno za brodę. –
Nie odpuszczę. Sam nie chcesz odpuszczać – dodał, pochylając
się, żeby polizać go za uchem. Chciał podkręcić atmosferę, by
Johnson się już nie wycofywał.
Kenneth odetchnął ciężko, wstrzymując
oddech. Ciężko mu było odpuścić, fakt, ale wiedział, że jeżeli
chciał być z Derekiem, musiał to zrobić.
– Eliot, cholera, przestań. Robisz to
specjalnie – warknął i odwrócił wzrok.
O'Conner jednak nie przestawał, pocałował go
znowu, mocno i męsko. Gdy się oderwali od siebie, obaj mieli
przyspieszone oddechy.
– Chcę, żebyś mnie wziął – powiedział
poważnie, czując już, że Kenneth był podniecony.
Na te słowa żołądek Johnsona zacisnął
się, a krew spłynęła do podbrzusza, sprawiając, że penis
całkiem stwardniał. Nie miał pojęcia, co zrobi z Derekiem, ale
teraz już nie potrafił odmówić O'Connerowi.
– W moim wozie jest więcej miejsca –
zauważył, obejmując go mocno.
Eliot spojrzał mu głęboko w oczy. Jeszcze
nigdy nie był z kimś, do kogo czuliby taką mocną chemię, między
nimi aż iskrzyło.
– Chodźmy. – Kiwnął głową. Za oknem
zrobiło się już ciemno, czego żaden z nich nie zauważył,
zwrócili na to uwagę dopiero wtedy, kiedy O'Conner wyłączył
silnik samochodu. Wysiedli z pojazdu i Kenneth poczuł ciepłą dłoń
na swojej. Eliot splótł z nim palce zupełnie, jakby bał się, że
mężczyzna miał mu zaraz uciec. Pociągnął go do ciemnego wozu,
zaczynając się denerwować. Chciał Johnsona, chciał by Johnson
pokazał mu, jak to jest być pod facetem, ufał mu już na tyle, by
móc oddać całą kontrolę. Nawet rozmiary jego członka już go
tak nie przerażały, bo wiedział, że Kenneth zrobi wszystko, by im
obu było dobrze. A wizja bycia pod takim mężczyzną, była
naprawdę bardzo kusząca.
– Idź do tyłu, ja włączę silnik, żebyśmy
nie zmarzli – rzucił Johnson, uśmiechając się lekko. Bardzo
chciał to zrobić, w końcu mieć Eliota, być jego pierwszym
facetem. Ten chłopak za nim szalał, widział to, a jednocześnie
wiedział, że wkrótce może poznać kogoś innego. Na razie jednak
nie chciał o tym w ogóle myśleć. Liczyła się przyjemność,
która zaraz ich czekała. Derek też odszedł w zapomnienie, Kenneth
o nim nie myślał... albo raczej nie chciał myśleć. Ciężko było
nad sobą panować przy Eliocie, który wiedział jak dopiąć swego.
O'Conner otworzył tylne drzwi i spojrzał na
czyste siedzenia samochodu, nawet podłogę między nimi nie
zaśmiecał nawet najmniejszy paproch. Kenneth zdążył odpowiednio
zająć się swoim chevroletem. Usiadł do tyłu i od razu zdjął
kurtkę, czego pożałował. W samochodzie było naprawdę zimno, noc
nie zapowiadała się na ciepłą, mogło być tylko gorzej.
Johnson odpalił samochód i ustawił radio na
odpowiednią częstotliwość. Leciała akurat jakąś ballada. Lubił
muzykę podczas seksu, dodatkowo odprężała i tworzyła klimat, a o
niego teraz było trudno. Przypomniał sobie swój raz, który też
wcale nie okazał się romantyczny.
– Dobra, zaraz zrobi się cieplej, to
zmniejszę – rzucił i obejrzał się na Eliota, który już
siedział z tyłu. – Nie powinienem tego robić. Teraz powinienem
cię stąd wypieprzyć i wrócić – rzucił, sam nie wiedząc po
co. Wiedział, że słowa były zbędne, próbował się za nimi
tylko ukryć, wytłumaczyć swoje zachowanie, dać sobie
rozgrzeszenie i jakoś się usprawiedliwić.
Eliot zmrużył oczy i rzucił mu wyzywające
spojrzenie.
– Myślisz, że dałbym ci się wyrzucić? –
zapytał bezczelnie pewnym siebie głosem.
– Zawsze mógłbym spróbować. – Johnson
uśmiechnął się kącikiem ust i wysiadł z samochodu, żeby szybko
przenieść się na tyły. Otworzył szeroko drzwi i spojrzał
wyzywająco na O'Connera. – Wysiadaj – rzucił, ciekaw, co
mężczyzna zrobi.
Eliot jednak ani drgnął, tylko, mimo mocnej
gęsiej skórki od zimna, sięgnął do swojej koszulki i
bezceremonialnie ją ściągnął, wpatrując się z uporem w
Kennetha. Nie miał zamiaru ustępować, zresztą, wiedział już, że
to była gra. Johnson też nie chciał tego kończyć.
– Dobrze, wypuszczę cię stąd w majtkach! –
zażartował, obserwując Eliota uważnie. Nie miał zamiaru jeszcze
wchodzić do środka.
O'Conner uniósł brwi i podniósł się, by
ściągnąć spodnie. Robił to drażniąco powoli, starając się
nie myśleć o zimnie, jakie wpadało do wozu przez otarte drzwi.
– A jak ktoś mnie złapie i zgwałci? –
zapytał, starając się nie uśmiechać, by się nie zdradzić.
Chciał brzmieć całkowicie poważnie.
– Boisz się tego? Jakiegoś obleśnego,
zapijaczonego typa, który dobrałby się do takiego ładnego chłopca
jak ty? – Kenneth oparł się dłonią o dach, pochylając się do
wozu. Podobało mu się ciało Eliota, który w pewnym momencie
położył się na siedzeniach i rozchylił zachęcająco nogi. W
czarnych slipkach (niestety nie miał na sobie białych bokserek),
odznaczał się jego wzwód.
– I pozwoliłbyś na to? – drażnił się z
nim, wykładając się przed nim jak na tacy. Położył jedną z
dłoni na swojej piersi i potarł sutka.
Kenneth złapał go za kostkę i pociągnął w
swoją stronę, ale nie na tyle, żeby wyrzucić Eliota z wozu. Miał
jeszcze niewielkie wątpliwości, ale kiedy wysunął biodra Eliota
poza siedzenie i przycisnął do swojego krocza, wiedział, że już
nie mógł odmówić. Wepchnął go znowu do chevroleta i sam do
niego wszedł, w końcu zamykając drzwi. Zabrał jego nogi i
ściągnął z nich adidasy, rzucając je na podłogę wozu.
Eliot przełknął ślinę i złapał Kennetha
za kark, by znów go pocałować. Tym razem jednak nie był
agresywny, nie chciał agresywnego seksu na swój pierwszy raz.
Zamknął oczy, wsuwając jednocześnie ręce pod jego koszulkę.
Johnson był gorący, a dłonie O'Connera zimne. W tym czasie
piosenka zmieniła się na „Wicked game” w wykonaniu Gemmy Hayes.
Wreszcie oderwał się od ust Kennetha, złapał za jego kurtkę,
pomagając mu się rozebrać, to samo spotkało też T-shirt.
Rozbierali się powoli, w milczeniu, a w samochodzie z chwili na
chwilę robiło się coraz cieplej, chociaż wciąż na ciele Eliota
utrzymywała się gęsia skórka. Sam już jednak nie wiedział, czy
to była wina temperatury, czy po prostu dotyku dużych, silnych
dłoni Johnsona.
Nie, nie chcę się zakochać (ta dziewczyna
tylko złamie ci serce) – zabrzmiały słowa refrenu, nad
którymi Kenneth nie chciał się zastanawiać, a Eliot nawet ich nie
usłyszał, zbyt zainteresowany Johnsonem i zdejmowaniem z niego
ubrań.
Kenneth zdał sobie sprawę, że nigdy nie
kochał się w taki sposób z Derekiem. Nic dziwnego, że tak
ciągnęło go do tego bogatego, niedoświadczonego chłopaka, który
zaskoczył go dzisiaj niezwykłą pewnością siebie, a jednocześnie
zaciętością – nie chciał z niego rezygnować. To nie była
deklaracja żadnej wielkiej miłości, ale mimo wszystko coś bardzo
miłego.
Odsunął jego głowę i wsunął palce w jego
włosy, rozczesując je. Oczy Eliota błyszczały z podniecenia, nie
widział jego piwnych tęczówek, źrenice rozszerzone, jakby
O'Conner był naćpany. Obaj oddychali szybko. Pocałunki były tylko
wstępem do tego, co miało nadejść.
Świat stanął w ogniu i nikt oprócz
ciebie nie może mnie uratować. Dziwne, do czego pożądanie może
zmusić głupich ludzi – cichy, melodyjny głos piosenkarki
dalej sączył się z radia, kiedy dotykali swoje ciała, jakby chcąc
je wybadać. Przesuwali palcami po torsie, ramionach i szyi
przyszłego kochanka, śledząc uważnie wzrokiem jego mimikę
twarzy. Eliot nie chciał myśleć, że nigdy w ten sposób nie
uprawiał seksu, nie był z kimś tak blisko. Utwór powoli się
kończył, aż wreszcie zmienił się na inny. Kenneth położył się
na Eliocie i nagle obaj zdali sobie sprawę, że mimo wszystko i tak
mieli tu bardzo mało przestrzeni. To nie było zbyt wygodne miejsce
na pierwsze zbliżenie.
– Chyba mogę złożyć fotele – mruknął
Johnson przy jego szyi, masując dłonią tors. Byli za wysocy nawet
do Blazara. Musieli coś z tym zrobić, bo seks skończą jak dwaj
jogini. – Spróbujemy? – zaproponował, ale nie zrobił nic, żeby
się od niego odsunąć. Za dobrze leżało mu się na Eliocie. Na
dodatek, żeby tego było mało O'Conner zarzucił mu nogę na
biodro, przytrzymując go przy sobie. Nie chciał go puszczać.
– Chyba tak – mruknął i uśmiechnął się
lekko, wbrew pozorom czując się swobodnie przy Kennecie. Wtedy, gdy
sobie obciągali, było zupełnie inaczej, teraz jednak znali już
się o wiele lepiej i Johnson dobrze wiedział, że Eliot nie miał
żadnego doświadczenia w seksie męskim. A skoro zdawał sobie z
tego sprawę i jeszcze nie uciekł, O'Conner był spokojny, że i
teraz tego nie zrobi.
– Dobra, rozkładamy to. W bagażniku nie mam
koca, następnym razem chyba wezmę – mruknął, w końcu siadając
na fotelu obok. Odetchnął ciężko i spojrzał na Eliota, który
wciąż jeszcze leżał z lekko rozłożonymi nogami. Jedną zgiął
w kolanie i opierał o siedzenia, drugą opuścił na podłogę. Był
bardzo wysoki, lekko umięśniony – typ mężczyzny, na którego
Kenneth zwracał uwagę tylko estetyczną.
– Ja mam koc w wozie – powiedział Eliot i
się podniósł. – Rozkładaj szybko, ja skoczę do siebie –
mruknął i poczekał, aż Kenneth wyjdzie. Sięgnął po swoje buty
i założył je byle jak, nie wciskając nawet pięty do środka. Nie
przejął się tym, że właśnie niszczy swoje ulubione Asicsy.
Pobiegł do wozu i otworzył bagażnik, zawsze miał w nim koc
plażowy, późną wiosną i latem przydawał się na wypady ze
znajomymi.
Kenneth w tym czasie zajął się rozkładaniem
foteli. Eliot wrócił szybciej niż on zdążył to przygotować,
więc pomógł mu i już po chwili rozłożyli szary pled na dnie
bagażnika i złożonych fotelach. Na szczęście odstawały tylko
trochę, więc leżenie nie będzie aż tak niewygodne. Kenneth wpadł
na pomysł, żeby złożyć ich ubrania i włożyć tak, żeby
złagodzić przejście. Włożył je pod koc i w końcu byli gotowi.
Okurde.
OdpowiedzUsuńOkurde.
Okurde.
OKURDE.
BĘDZIE GRUBO.
BOŻE, ALE BĘDZIE GRUBO. *gwizda z podziwu*
Rany, czemu koniec musi być iście polsatowski i na następny rozdział trzeba tyle czekać? ;___;
Oczywiście gadam tak tylko dlatego, że mam chwilową depresję. (Ja chcę już seksy, a Wy sobie kończycie w połowie gry wstępnej. No jak tak można) Rozdziały dodajecie bardzo szybko i regularnie, i w każdym coś się dzieje. I za to Wam dziękuję.
Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
Dobranoc ^^
Oh.. No fajnie, chemia jest. W końcu się dopatrzyłam ( wybaczcie- serce oddane jest NYR)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Dereka. Może jest jaki jest, ale nikt nie zasługuje na bycie oszukiwanym czy zdradzanym. Eliot chce wszystko dla siebie, takich to tylko uczy utrata tego wszystkiego. Niby to Kenneth zdradza (hello, Dakota to Dakota) ale tu niby wspomniane jest w narracji że Eliot chce mieć i innych facetów po Kennethcie, ale skąd ma pewność że skori ten zdradza swojego faceta z nim bo "nie układa sie", że go nie zdradzi gdy uzna ze im sie z kolei nie układa. No ale Kenneth może jednak sprawić -rozkochać lub dobrze przeruchać- że Eliot nikogo innego nie będzie chcieć.
Pozdrawiam
O.
To fakt, opowiadanie rozkręca się dość wolno, ale zapewniamy, że chemii później będzie tylko więcej. Mamy nadzieję, że jednak zdradzisz NYR dla Clasha ;)
Usuń" Kenneth może jednak sprawić -rozkochać lub dobrze przeruchać- że Eliot nikogo innego nie będzie chcieć."
świetna logika ;)
Dziękujemy za komentarz.
Dalej...O_O nie w takim momencie...ciąg dalszy ludzie ¥_¥
OdpowiedzUsuńWeeeeny i ciąg dalszy proszę...
Cudowny dobór piosenki "w radiu" :) wpadłam w romantyczny klimat z rana i jak tu teraz funkcjonować? Chyba idę pod zimny prysznic. Zapowiada się świetnie, Kenneth okazał się być tylko człowiekiem i nie może się oprzeć i bardzo dobrze ;):). Piszcie szybko dziewczyny! Ten następny rozdział jest przełomowy dla historii i najbardziej oczekiwany :P ... weny :)
OdpowiedzUsuńEliot mnie zaskoczył. I trochę nie podoba mi się to, jak łatwo Kenneth poddaje się Eliotowi, ale to własne odczucie.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu.
Ale z was wredoty, no żeby skończyc w takim momencie :p Co do piosenki w radiu, nie pasowałoby do tego bardziej wersja Chrisa Isaaka ? :)
OdpowiedzUsuń