poniedziałek, 31 sierpnia 2015

16. Clash

Zapraszamy do śledzenia naszego fanpage na Facebooku, dodajemy tam sporo ciekawostek/inspiracji dotyczących opowiadań. A niedługo też pojawi się kolejna ważna dla Clasha postać. :) 



Westfield Fox Valley

Dłoń Eliota uderzała lekko w kierownicę, w rytm piosenki płynącej z odtwarzacza. Jechał autostradą za Chicago, ciesząc się, że wreszcie mógł trochę przydepnąć na pedał gazu. Rzadko wyjeżdżał poza tereny miasta, ale dzisiaj miał spotkać się z mamą w jednym z centrum handlowych oddalonych od miasta o kilka kilometrów. Nie narzekał na dłuższą jazdę, bo lubił prowadzić, szczególnie swojego ukochanego chevroleta.
See our world is slowly dying. I'm not wasting no more time, don't think I could believe you – zanucił pod nosem słowa piosenki i nacisnął jeszcze mocniej na gaz. Cyfry na liczniku rosły, razem z jego uśmiechem, lubił szybką jazdę.
        Jutro zarezerwował sobie już wieczór z Kennethem i miał nadzieję, że w końcu to zrobią. Najwyższa pora, pomyślał z mieszanką zniecierpliwienia i rozbawienia. Johnson ostatnio nie odzywał się tak często, ale Eliot tłumaczył sobie to brakiem czasu. W końcu załatwianie spraw z nowym wozem bywało uciążliwie, sam to przecież wiedział. No i jeszcze do tego wszystkiego dochodziła praca – wyjaśniał sobie zachowanie Johnsona. Ale mimo to Kenneth i tak chciał się spotkać, więc Eliot nawet nie przeczuwał, o czym mężczyzna będzie chciał mu powiedzieć i jakie miał zamiary.
Wreszcie dojechał do galerii handlowej, ale szybko zorientował się, że był spóźniony dobre piętnaście minut. Wyskoczył z samochodu jak oparzony, nie chciał denerwować mamy, a wiedział, że ta we wtorki miała bardzo napięty harmonogram dnia. Rano jakieś fryzjerki, kosmetyczki, a wieczorem wizyta na siłowni i w saunie. Już przeczuwał, że nie uniknie od niej reprymendy. Wbiegł do dużego budynku, zaczynając iść w stronę miejsca, w którym zawsze się spotykali, czyli sklepu Marco Polo.
Nie zdziwił się, kiedy mama na niego nakrzyczała, musiał ją przeprosić i dopiero po dłuższej chwili jej przeszło, kiedy podsunęła mu nową koszulę i spodnie, jakie jej się spodobały dla syna. Lubił zakupy z nią, dzięki pieniądzom od ojca mogli pozwolić sobie na to, na co mieli ochotę. Wtedy najbardziej się do siebie zbliżali. Nie kłócili się, bo znajdowali coś, co ich łączyło.
– Idź jeszcze do sportowego, bo widziałam, że mają nową kolekcję. Ja już muszę lecieć, jeszcze spóźnię się na siłownię. Uważaj na siebie – mruknęła i pocałowała syna w policzek, zanim nie odeszła.
Eliot uśmiechnął się jeszcze, lubił w taki sposób rozmawiać z mamą, był może trochę maminsynkiem, bo naprawdę kochał spędzać z nią czas na rozmawianiu o modzie i dobieraniu sobie nawzajem ciuchów. Ruszył za poradą Rose do sklepu i faktycznie, mieli nową kolekcję, nawet dobrał sobie z niej jedną koszulkę. Do wozu wrócił dopiero po godzinie, wstąpił jeszcze na smoothie owocowe do jednej z kawiarni, bo nigdzie mu się nie spieszyło.
Na zewnątrz już się ściemniło, ale zawieszony na niebie księżyc rozjaśniał je białym blaskiem, sprawiając, że noc nie była tak ciemna jak zazwyczaj. Eliot zerknął na zegarek, zdając sobie sprawę, że spędził w galerii dodatkową godzinę, odkąd pożegnał się z matką. Nawet nie podejrzewał, że tak mu zeszło. Lubił to centrum handlowe nawet, jeżeli musiał do niego dłużej dojeżdżać. Przede wszystkim przez mniejszy tłum, drogie sklepy i mniej wybrane ubrania.
Objął się ramieniem, w drugiej ręce niosąc zakupy, było zimno, jak na kwietniowy wieczór. Włożył worki do bagażnika, a później od razu wsiadł do samochodu, żeby tego nie przedłużać i tak już wymarzł, bo założył dzisiaj tylko dżinsową kurtkę. Kiedy miał odpalić samochód, ten nie zareagował. Aż zmarszczył brwi i spróbował jeszcze raz, z marnym skutkiem. Zerknął na panel i aż jęknął, kiedy dostrzegł zapaloną lampkę świadczącą o awarii akumulatora, a zaraz obok niej palącą się inną, zieloną, informującą o niezgaszeniu świateł.
Zaklął ze złością i uderzył dłońmi w kierownicę, ale nawet po ponownych próbach nie udało mu się odpalić samochodu. Nie chciał dzwonić po ojca, po matkę tym bardziej, bo i od jednego, i od drugiego dostałby kolejną naganę. Przygryzł wargę, myśląc intensywnie. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc. Zresztą jak? Miałby do kogoś podejść i poprosić, żeby podładował mu akumulator? To nie miało sensu. Jego myśli od razu powędrowały w stronę Johnsona, sięgnął po swój smartphone, ale jeszcze nie wykonał telefonu. Kenneth wydał mu się najlepszą opcją, będzie przynajmniej mieć stosowną wymówkę, żeby się z nim zobaczyć. Uśmiechnął się pod nosem i dopiero wtedy nacisnął zieloną słuchawkę odetchnął. Wsłuchał się w odgłos nawiązywanego połączenia, który się ciągnął, ale odpowiedzi Kennetha jak nie było, tak nie było. Kiedy już Eliot myślał, że mężczyzna nie odbierze, usłyszał jego głos w słuchawce.
– Halo? – zapytał, a Eliot uznał, że mu się tylko wydawało, że głos Johnsona był niepewny.
– No hej – przywitał się, czując, jak się rozluźnia pod wpływem przyjemnego, męskiego głosu Kennetha. – Słuchaj, bo nie za bardzo wiedziałem, do kogo zadzwonić, jestem w Westfield Fox Valley, w Aurorze pod Chicago, padł mi akumulator... – Westchnął ciężko, przesuwając dłonią po twarzy.
– Akumulator? – Do Kennetha dopiero po chwili dotarł sens jego słów. – Czekaj, jeszcze raz, gdzie jesteś? – zapytał i ściągnął jajecznicę z palnika. – Zaraz po ciebie przyjadę, daj mi pół godziny – rzucił, zostawiając jajecznicę. Sam nie wiedział dlaczego zareagował tak nerwowo. To był Eliot... No właśnie, facet panikujący, kiedy miał ubitego palca, co tu dopiero mówić o tym, że zgasł mu samochód gdzieś pod Chicago.
– Będę czekać – odpowiedział, nie zauważając, że siedział i uśmiechał się do siebie jak głupi, gdy uświadomił sobie, że na Kennetha naprawdę mógł liczyć. Gdyby zadzwonił do Teddy'ego, nie miałby tej pewności, to po pierwsze, a po drugie, jego kumpel na pewno później chciałby, żeby Eliot mu się jakoś odwdzięczył. – Dzięki. Serio, nie miałem pojęcia, do kogo dzwonić.
– Jasne, nie ma problemu. Wezmę jeszcze kable – rzucił, ciesząc się, że miał już wóz, bez niego nie byłby w stanie jechać po Eliota, a jednak chciał mu pomóc. Bez względu na to, czy zaraz da mu kosza, czy nie. Nie mógł go tak po prostu zostawić samego gdzieś pod Chicago.
– Dobra, to czekam – powiedział Eliot i rozłączyli się. Rozsiadł się wygodniej w fotelu, żałując, że nie mógł włączyć ogrzewania. Objął się tylko ramionami, mając nadzieję, że Kenneth dojedzie do niego szybko. Minęła godzina, a na zewnątrz robiło się coraz ciemniej, mimo to jednak samochodów pod Westfield Fox Valley przybywało, ludzie przyjeżdżali na zakupy w ostatnich chwilach. Wszedł na chwilę do galerii, ale szybko wrócił, nie chcąc, żeby Johnson na niego czekał. Zabijał czas surfowaniem po internecie i słuchaniem muzyki z telefonu, w innym wypadku na pewno by się zanudził. Wreszcie jednak dostrzegł ciemny, duży samochód wjeżdżający na teren galerii, z początku nie rozpoznał, że za kierownicą siedział Kenneth, zrobił to dopiero w momencie, w którym wóz zaparkował tuż obok niego. Gdy z pojazdu wysiadł Johnson, Eliot już nie powstrzymywał uśmiechu, ten facet naprawdę jechał tu przez godzinę, tylko dlatego, by mu pomóc. To było w dziwny sposób bardzo miłe.
– Hej – przywitał się Eliot, kiedy sam opuścił swoje auto. – Jak miałeś coś ważnego do roboty, to sorry.
– Jajka? – rzucił Kenneth, trzaskając drzwiami wozu. Miał na sobie zwykły czarny dres, bo wrócił po treningu. – To znaczy robiłem sobie jajecznicę – wyjaśnił ze śmiechem.
– Już myślałem, że swoje pieściłeś – rzucił Eliot cicho, bo dalej stali jacyś ludzie, nie chciał, by to usłyszeli. – To co? Podłączamy? – zapytał i ruchem głowy wskazał na swój samochód.
– Jasne, co robiłeś, że ci się rozładował? – zapytał z rozbawieniem, znowu podchodząc do wozu. Musiał podjechać, żeby stanąć maską swojego auta naprzeciw maski wozu Eliota. W końcu kable nie były tak długie, by mógł odpalić go z miejsca, z którego chciał.
Eliot podrapał się z zakłopotaniem po karku, nie wiedząc, czy chciał mu się co do tego przyznawać.
– Przez przypadek zostawiłem go na światłach – mruknął dość cicho. W końcu nie było czym się chwalić.
Johnson uśmiechnął się do niego lekko i wzruszył ramionami. On sam miał wóz dopiero od wczoraj, więc jak mógł upominać Eliota? Jemu też pewnie nie raz może się to zdarzyć, przecież wystarczy się spieszyć i już zapomni się zgasić świateł.
– No dobra, to zaraz podładujemy – rzucił, otwierając maskę własnego wozu. Podłączył kabelki do akumulatora i obejrzał się na Eliota, który otworzył maskę własnego wozu.
– Nie myślałem, że przyjedziesz – powiedział O'Conner, kiedy akumulator się ładował. Zerknął na Kennetha, który, jego zdaniem, dzisiaj naprawdę dobrze wyglądał. Miał tylko trochę dłuższą brodę niż zawsze, ale to O'Connerowi w niczym nie przeszkadzało, zdążył już polubić zarost mężczyzny i to, w jaki sposób drapał podczas pocałunku. Aż żałował, że stali na parkingu, bo nabrał ochoty by przypomnieć sobie to uczucie.
– I cię tu zostawić? Eliot, za kogo ty mnie masz? – mruknął, zakładając ręce na ramionach. Oparł się o bok wozu i spojrzał groźnie na O'Connera. – Jak potrzebowałeś pomocy, to, kurwa, przyjechałem! – prychnął, sam nie wiedząc, dlaczego się tak zdenerwował. Może już traktował to tak, jakby Eliot zarzucał mu, że chciał urwać tą znajomość. Bo chciał – powtórzył sobie w myślach z uporem, patrząc na O'Connera.
Eliot uśmiechnął się i stanął przed Kennethem, miał ochotę się do niego pochylić, ale tego nie zrobił, bo właśnie obok nich przeszła jakaś kobieta z dzieckiem. Mógł się więc jedynie uśmiechnąć w swój kpiący, ale dziwnie pociągający sposób.
– Ale, rozumiem, że jutro wciąż aktualne? – zapytał wprost.
– Mhm, spoko – rzucił Johnson, zdając sobie sprawę, że mógłby teraz poruszyć to, co chciał Eliotowi powiedzieć. Miałby to już z głowy, jutro nie musiałby się z nim znowu spotykać i... No właśnie, to wcale nie było takie proste, kiedy miał przed sobą O'Connera, który uśmiechał się do niego lekko, mrużąc oczy w ten swój charakterystyczny, zaczepny sposób. Kenneth przełknął ciężko, odwracając wzrok na maskę. Eliot wciąż mu się podobał, nawet jeżeli chciał przerwać to, co się między nimi rozwijało.
– Idziemy jutro do mnie? – zapytał i podszedł bliżej niego. Też oparł się o maskę obok Kennetha, specjalnie przysunął się do mężczyzny tak, by stykali się ramionami i udami. – Czy masz jakiś inny pomysł?
Eliot nalegał na seks, nic dziwnego zresztą, skoro dopiero odkrywał wszystko, co znajdowało się za tematem gejowskiego życia erotycznego. Kenneth przygryzł wargę i zerknął na niego kątem oka.
– Zobaczysz, czy będziesz chciał – rzucił ostrożnie, chcąc wyglądać na odprężonego, ale trochę się spiął. Miał ochotę, żeby pójść do kawalerki Eliota i znowu się z nim kochać, ale wiedział, że nie mógł znowu zrobić tego Derekowi. O'Conner jednak go nie rozumiał, zmarszczył brwi, patrząc na niego z bliska.
– Ej, specjalnie dla ciebie kupiłem te pieprzone białe bokserki Kleina! – prychnął, wcale zresztą nie kłamiąc. Mama nagabywała go na czarne, ale on i tak sięgnął po białe, tylko dlatego, by zobaczyć minę Kennetha, kiedy go w nich zobaczy.
– Serio je kupiłeś? – zapytał, mimowolnie się uśmiechając, bo jego umysł już podpowiedział mu kilka przyjemnych obrazków z O'Connerem w roli głównej. – To znaczy, że już wybierasz się na mój pogrzeb, co? – zapytał ze śmiechem, odnosząc te słowa wyjątkowo trafnie do swojego życia.
– Najpierw cię wyrucham – odpowiedział, ciekawy jak Kenneth na to zareaguje, bo wcześniej mówili tylko o tym, że to Johnson będzie ruchać.
– Taki jesteś pewny? – zapytał drwiąco, starając się za kpiącym spojrzeniem ukryć uderzenie podniecenia. Jego twarz stężała, kiedy próbował nie myśleć o ich seksie. Zaczął zdawać sobie sprawę, że jeżeli będzie chciał ograniczyć ich stosunki tylko do tych czysto koleżeńskich, ta znajomość skończy się tak szybko, jak się zaczęła. Ciągnęło ich do siebie za bardzo, nie dadzą rady się hamować. Nawet jeżeli na trzeźwo starają się nad sobą zapanować, po wypiciu kilku drinków wszystkie bariery opadną.
Eliot popatrzył mu w oczy z bezczelną pewnością siebie, korzystając przy okazji z tego, że był wyższy, bo aż się trochę podniósł, by moc spojrzenia była jeszcze większa i bardziej oddziałująca.
– Tak myślę. Jak nic książę nie zrobi, to księżniczka weźmie się za jego tyły – dodał, idealnie modelując swój głos, by brzmiał jak najbardziej seksownie. Już zdążył zauważyć, w jaki sposób jego niski ton wpływał na Kennetha.
– Przestań – mruknął Johnson, reagując w sposób, w jaki Eliot podejrzewał. – Dobra, sprawdźmy ten akumulator – zmienił temat, obchodząc Eliota, żeby stanąć przed maską. Pochylił się i odpiął kable, najpierw od swojego akumulatora, a później od akumulatora O'Connera. – Spróbuj odpalić samochód – mruknął.
Eliot zerknął zdziwiony na Kennetha, takie wycofanie się nie było do niego w ogóle podobne, więc zamiast usiąść za kierownicę, zapytał:
– Coś się stało?
– Rozładował ci się akumulator? – zaśmiał się Kenneth sztucznie. Zaczął zwijać kable. – No dalej, musimy sprawdzić, czy już jest w porządku. Później przez dwadzieścia minut silnik musi cały czas chodzić, to akurat, jak będziesz wracał do domu, no nie?
Eliotowi nie spodobała się ta odpowiedź, Kenneth go ignorował? Udawał, że nic się nie działo? Bez słowa wsiadł do samochodu i odpalił silnik, zastanawiając się nad tym, co takiego się wydarzyło. Co stało się przez te kilka dni, gdy się nie widzieli?
Udało mu się odpalić silnik, więc Kenneth zamknął maski wozów i uśmiechnął się do niego lekko, zadowolony z tego, że samochód odpalił.
– No, to co? Gotowe – stwierdził, zarzucając kabel na ramię.
Eliot wychylił się do niego przez okno, patrząc przez chwilę na Kennetha z zastanowieniem, czuł, że nie mógł tego wszystkiego tak zostawić.
– Dzięki – rzucił, pozornie obojętnym tonem.
Johnson podszedł do niego i oparł się ramieniem o dach małego Chevroleta.
– Uważaj, księżniczko – rzucił, zanim zdążył ugryźć się w język.
– Na co? – zapytał z uniesionymi brwiami. – Jak książęta są obok, to księżniczki są bezpieczne – odparł, nie spuszczając z niego spojrzenia.
– Jedź, pojadę za tobą – zaśmiał się Kenneth i uderzył lekko dłonią w dach. Wrócił do swojego wozu i wsiadł do niego. Uśmiechnął się szeroko do O'Connera, kiedy zapinał pas. Jego wóz był wyższy i większy od samochodu Eliota, więc teraz to on mógł nad nim górować.
Ruszyli powoli do wyjazdu z parkingu Westfield Fox Valley i wyjechali na drogę, kierując się w stronę autostrady. Pierwszy jechał O'Conner, który co chwilę zerkał w lusterko, by upewnić się, że Kenneth na pewno jechał za nim. Na ulicy prawie w ogóle nie było ruchu, nie to co w Chicago, pomyślał, przynajmniej teraz się nie zgubią. Przyspieszył trochę, ciekawy, jak zareaguje na to Johnson, ale jego samochód zaraz go dogonił. Eliot aż się zaśmiał, czując, że nie chciał tracić tego dziwnego układu z mężczyzną, bo nie dość, że przy nim miał wreszcie szanse na spełnienie swoich fantazji erotycznych, to na dodatek łączyła ich bardzo silna chemia. O'Conner już wiedział, że tak łatwo Kennethowi tego nie odpuści.
Johnson westchnął ciężko, podgłaśniając radio. Musiał się uspokoić, Eliot za bardzo na niego działał, to było aż niebezpieczne. Derek zostawiłby go, gdyby dowiedział się, w co jego facet się wplątał. Gdyby dalej tkwił w tym dziwnym układzie z Eliotem, nie miałby szans na budowanie (albo odbudowywanie) relacji z Derekiem.
Jechał za Eliotem, wiedząc, że i tak będą musieli jechać tą samą drogą, dopiero już w Chicago rozjadą się w innych kierunkach.
Wreszcie zjechali na autostradę, na której obaj trochę depnęli na pedał gazu. Jechali tak przez chwilę, gdy nagle Eliot włączył kierunkowskaz i zmienił pas na ten, z którego się zjeżdżało z szosy. Zrobił to jednak o wiele za szybko, bo żeby dojechać do miasta, musieli jeszcze kilka mil pędzić przed siebie.
Kenneth od razu pomyślał, że z samochodem chłopaka coś się stało, więc od razu skręcił za nim. Sięgnął też po telefon i wybrał numer O'Connera, kiedy krętą drogą zjeżdżali z obwodnicy na wyludnioną, starą szosę, którą jeździli tylko mieszkańcy.
Rozległ się dźwięk oczekującego połączenia, a Kenneth odetchnął ciężko, uważnie obserwując samochód Eliota. Dzwonił i dzwonił, ale nie doczekał się odpowiedzi, auto chłopaka jechało dalej wąską, miejscami dziurawą drogą łączącą małe miasteczko z drogą szybkiego ruchu. W pewnym momencie kierunkowskaz w samochodzie przed Johnsonem znowu zaczął mrugać, O'Conner zjechał w jakąś leśną dróżkę. Kenneth znów wykręcił do niego numer, jednak, tak jak i za pierwszym razem, tak i teraz, Eliot nie odebrał. Jedyne więc co mógł zrobić, to śledzić chłopaka i wyciągnąć od niego jakieś informacje, kiedy się już zatrzymają.
Zaczął się denerwować. Przez chwilę – w jednej, idiotycznej myśli – zaczął podejrzewać, że Eliot chciał go zabić. Zaraz jednak parsknął śmiechem, starając sobie to wyobrazić. Bał się jednak też tego, że z kimś się tam umówił.
– Idioto, odezwij się w końcu! – rozzłościł się i zatrąbił.

9 komentarzy:

  1. O kurde, co ten Eliot kombinuje? O_o
    Czyżby chciał seksić się w lesie? Ja jestem jak najbardziej za xD
    Czekam następny rozdział,
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy postanowienia Kena nie poszły w las, o tak mi przykro ;) Chyba Eliot nie da mu się tak łatwo wymiksować z tego co mogą mieć razem. No tak teraz jeszcze czekamy na tą tajemniczą ważną postać... Weeeny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To że Eliot nie chciał pozwolić odejsc Kennethowi jest bardzo logiczne, zdziwiło mnie tylko to o czym pomyślał Kenneth xD

    Jestem podekscytowana bo mam juz swoje pomysły na dalszą częśc a jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniecie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupiłyście mnie tym rozdziałem. Go go Eliot!
    Chyba wszyscy wiemy co my czytelniczki chcemy by działo się w następnym rozdziale. Byłoby smutno gdyby Kenneth mu powiedział ,że to koniec, mimo tego, że to byłoby w porządku względem Dereka. No ale ostatecznie naszą parą ma być Kenneliot, soł...

    OdpowiedzUsuń
  5. Uu, Eliot coś kombinuje. Czyżby schadzka w lasku? Widzę, że nie tylko ja o tym pomyślałam. Nie wiem, czy chcę ich dalej oglądać/czytać razem, bo denerwują mnie niemiłosiernie, ale wszyscy wiemy, że jeszcze mnóstwo intymnych, może nawet romantycznych chwil przed nimi. Jestem zdecydowanie w obozie Dereka I chociaż czuje się magnetyzm między Eliotem a Kennethem, to jednak wolałabym, aby na horyzoncie pojawił się jakiś nowy facet, który zakręciłby temu pierwszemu trochę w głowie. Wierzę, że Kenneth i Derek się jeszcze ogarną, a tamten niekoniecznie ulubiony romans zostanie tylko przelotną i niewiele znaczącą błahostką... Chociaż gdyby Derek się dowiedział, to miałby ode mnie całkowite pozwolenie na przywalenie swojemu niewiernemu facetowi i porzucenie go na pastwę losu.
    Nie kibicuję głównej parze, ale tak naprawdę, jak chyba wszyscy, wypatruję trochę niecierpliwie tych bardziej emocjonujących momentów. Coś tak czuję, że tu się jeszcze dużo wydarzy. Znacznie więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

    A drugie opowiadanie też czytam. Jestem i wyczekuję równie niecierpliwie! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a jeszcze co do Waszego fanpejdża... Polubiłam, ale osobiście jestem trochę zniesmaczona niektórymi zdjęciami. Ja rozumiem, że to blog o tematyce gejowskiej i że być może specjalnie nie wiecie, co tam publikować oprócz powiadomień o nowym rozdziale, ale naprawdę czasami nieźle się zdziwiłam i wręcz miałam ochotę odlajkować. Czy naprawdę od razu trzeba wrzucać wypchane rozporki? Wiele już widziałam i "gorszych" rzeczy, które naprawdę nie robiły na mnie wrażenia, ale w przypadku Waszego opowiadania... jakoś tak mi to nie pasuje. I wybaczcie, że trochę pojechałam po tej treści, ale po prostu dzielę się własnymi odczuciami.

      Usuń
    2. Cieszymy się, że mówisz szczerze, co o tym myślisz :)
      Przyznamy, że nieco się zdziwiłyśmy Twoimi słowami i przejrzałyśmy profil. Publikujemy na fb to, co nas zainspirowało czy zaciekawiło. Chciałybyśmy, żeby na stronie nie pokazywały się tylko informacje o rozdziałach, żeby przez fb pokazać czytelnikom bohaterów, jakieś nasze inspiracje, których nie chcemy pakować na bloga. Tutaj jest miejsce tylko na teksty :)
      Z tego co zaobserwowałyśmy niewiele blogów z opowiadaniami LGBT ma fanpejdże, niewiele też się na nich dzieje oprócz dodawania informacji o aktualizacjach, więc może dlatego nasz fanpejdż może wydać się trochę dziwny ;). Śledzimy różne profile osób LGBT, na których pokazują się podobne zdjęcia.
      Zdjęcie z magiczną ósemką Kennetha mam na swoim avatarze na Gospodzie, nie wzbudził jakiejś wielkiej sensacji :)
      Na fanpejdżu chcemy wrzucać różne rzeczy - inspiracje, ciekawostki, rzeczy, które nas zaintrygowały czy jakieś interesujące artykuły. Powoli zbieramy "lajki", bo chcemy mieć kontakt z czytelnikami zarówno na blogu jak i na Facebooku :)
      Mimo wszystko dziękujemy za Twoją opinię :) Postaramy się nie dodawać takich zdjęć często, bo chcemy, żeby ten fanpejdż był przyjazny dla wszystkich.

      Pozdrawiamy :)

      PS. I cieszymy się, że czytasz również Świadomość :) Cały czas nad nią pracujemy, chociaż idzie to nam trochę wolniej niż w przypadku Clasha.

      Usuń
  6. Pewnie. Napisz do mnie na maila: Luana@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dream, ewentualnie napisz na gg: 25872869 Bo coś mi poczta nie działa, ale może później zadziała.

      Usuń