Zapraszamy do śledzenia naszego fanpage na Facebooku, dodajemy tam sporo ciekawostek/inspiracji dotyczących opowiadań. A niedługo też pojawi się kolejna ważna dla Clasha postać. :)
Westfield Fox Valley
Dłoń Eliota uderzała lekko w kierownicę, w
rytm piosenki płynącej z odtwarzacza. Jechał autostradą za
Chicago, ciesząc się, że wreszcie mógł trochę przydepnąć na
pedał gazu. Rzadko wyjeżdżał poza tereny miasta, ale dzisiaj miał
spotkać się z mamą w jednym z centrum handlowych oddalonych od
miasta o kilka kilometrów. Nie narzekał na dłuższą jazdę, bo
lubił prowadzić, szczególnie swojego ukochanego chevroleta.
– See our world is slowly dying. I'm
not wasting no more time, don't think I could believe you –
zanucił pod nosem słowa piosenki i nacisnął jeszcze mocniej na
gaz. Cyfry na liczniku rosły, razem z jego uśmiechem, lubił szybką
jazdę.
Jutro zarezerwował sobie już wieczór z
Kennethem i miał nadzieję, że w końcu to zrobią. Najwyższa
pora, pomyślał z mieszanką zniecierpliwienia i rozbawienia.
Johnson ostatnio nie odzywał się tak często, ale Eliot tłumaczył
sobie to brakiem czasu. W końcu załatwianie spraw z nowym wozem
bywało uciążliwie, sam to przecież wiedział. No i jeszcze do
tego wszystkiego dochodziła praca – wyjaśniał sobie zachowanie
Johnsona. Ale mimo to Kenneth i tak chciał się spotkać, więc
Eliot nawet nie przeczuwał, o czym mężczyzna będzie chciał mu
powiedzieć i jakie miał zamiary.
Wreszcie dojechał do galerii handlowej, ale
szybko zorientował się, że był spóźniony dobre piętnaście
minut. Wyskoczył z samochodu jak oparzony, nie chciał denerwować
mamy, a wiedział, że ta we wtorki miała bardzo napięty
harmonogram dnia. Rano jakieś fryzjerki, kosmetyczki, a wieczorem
wizyta na siłowni i w saunie. Już przeczuwał, że nie uniknie od
niej reprymendy. Wbiegł do dużego budynku, zaczynając iść w
stronę miejsca, w którym zawsze się spotykali, czyli sklepu Marco
Polo.
Nie zdziwił się, kiedy mama na niego
nakrzyczała, musiał ją przeprosić i dopiero po dłuższej chwili
jej przeszło, kiedy podsunęła mu nową koszulę i spodnie, jakie
jej się spodobały dla syna. Lubił zakupy z nią, dzięki
pieniądzom od ojca mogli pozwolić sobie na to, na co mieli ochotę.
Wtedy najbardziej się do siebie zbliżali. Nie kłócili się, bo
znajdowali coś, co ich łączyło.
– Idź jeszcze do sportowego, bo widziałam,
że mają nową kolekcję. Ja już muszę lecieć, jeszcze spóźnię
się na siłownię. Uważaj na siebie – mruknęła i pocałowała
syna w policzek, zanim nie odeszła.
Eliot uśmiechnął się jeszcze, lubił w taki
sposób rozmawiać z mamą, był może trochę maminsynkiem, bo
naprawdę kochał spędzać z nią czas na rozmawianiu o modzie i
dobieraniu sobie nawzajem ciuchów. Ruszył za poradą Rose do sklepu
i faktycznie, mieli nową kolekcję, nawet dobrał sobie z niej jedną
koszulkę. Do wozu wrócił dopiero po godzinie, wstąpił jeszcze na
smoothie owocowe do jednej z kawiarni, bo nigdzie mu się nie
spieszyło.
Na zewnątrz już się ściemniło, ale
zawieszony na niebie księżyc rozjaśniał je białym blaskiem,
sprawiając, że noc nie była tak ciemna jak zazwyczaj. Eliot
zerknął na zegarek, zdając sobie sprawę, że spędził w galerii
dodatkową godzinę, odkąd pożegnał się z matką. Nawet nie
podejrzewał, że tak mu zeszło. Lubił to centrum handlowe nawet,
jeżeli musiał do niego dłużej dojeżdżać. Przede wszystkim
przez mniejszy tłum, drogie sklepy i mniej wybrane ubrania.
Objął się ramieniem, w drugiej ręce niosąc
zakupy, było zimno, jak na kwietniowy wieczór. Włożył worki do
bagażnika, a później od razu wsiadł do samochodu, żeby tego
nie przedłużać i tak już wymarzł, bo założył dzisiaj tylko
dżinsową kurtkę. Kiedy miał odpalić samochód, ten nie
zareagował. Aż zmarszczył brwi i spróbował jeszcze raz, z marnym
skutkiem. Zerknął na panel i aż jęknął, kiedy dostrzegł
zapaloną lampkę świadczącą o awarii akumulatora, a zaraz obok
niej palącą się inną, zieloną, informującą o niezgaszeniu
świateł.
Zaklął ze złością i uderzył dłońmi w
kierownicę, ale nawet po ponownych próbach nie udało mu się
odpalić samochodu. Nie chciał dzwonić po ojca, po matkę tym
bardziej, bo i od jednego, i od drugiego dostałby kolejną naganę.
Przygryzł wargę, myśląc intensywnie. W pobliżu nie było nikogo,
kto mógłby mu pomóc. Zresztą jak? Miałby do kogoś podejść i
poprosić, żeby podładował mu akumulator? To nie miało sensu.
Jego myśli od razu powędrowały w stronę Johnsona, sięgnął po
swój smartphone, ale jeszcze nie wykonał telefonu. Kenneth wydał
mu się najlepszą opcją, będzie przynajmniej mieć stosowną
wymówkę, żeby się z nim zobaczyć. Uśmiechnął się pod nosem i
dopiero wtedy nacisnął zieloną słuchawkę odetchnął. Wsłuchał
się w odgłos nawiązywanego połączenia, który się ciągnął,
ale odpowiedzi Kennetha jak nie było, tak nie było. Kiedy już
Eliot myślał, że mężczyzna nie odbierze, usłyszał jego głos w
słuchawce.
– Halo? – zapytał, a Eliot uznał, że mu
się tylko wydawało, że głos Johnsona był niepewny.
– No hej – przywitał się, czując, jak
się rozluźnia pod wpływem przyjemnego, męskiego głosu Kennetha.
– Słuchaj, bo nie za bardzo wiedziałem, do kogo zadzwonić,
jestem w Westfield Fox Valley, w Aurorze pod Chicago, padł mi
akumulator... – Westchnął ciężko, przesuwając dłonią po
twarzy.
– Akumulator? – Do Kennetha dopiero po
chwili dotarł sens jego słów. – Czekaj, jeszcze raz, gdzie
jesteś? – zapytał i ściągnął jajecznicę z palnika. – Zaraz
po ciebie przyjadę, daj mi pół godziny – rzucił, zostawiając
jajecznicę. Sam nie wiedział dlaczego zareagował tak nerwowo. To
był Eliot... No właśnie, facet panikujący, kiedy miał ubitego
palca, co tu dopiero mówić o tym, że zgasł mu samochód gdzieś
pod Chicago.
– Będę czekać – odpowiedział, nie
zauważając, że siedział i uśmiechał się do siebie jak głupi,
gdy uświadomił sobie, że na Kennetha naprawdę mógł liczyć.
Gdyby zadzwonił do Teddy'ego, nie miałby tej pewności, to po
pierwsze, a po drugie, jego kumpel na pewno później chciałby, żeby
Eliot mu się jakoś odwdzięczył. – Dzięki. Serio, nie miałem
pojęcia, do kogo dzwonić.
– Jasne, nie ma problemu. Wezmę jeszcze
kable – rzucił, ciesząc się, że miał już wóz, bez niego nie
byłby w stanie jechać po Eliota, a jednak chciał mu pomóc. Bez
względu na to, czy zaraz da mu kosza, czy nie. Nie mógł go tak po
prostu zostawić samego gdzieś pod Chicago.
– Dobra, to czekam – powiedział Eliot i
rozłączyli się. Rozsiadł się wygodniej w fotelu, żałując, że
nie mógł włączyć ogrzewania. Objął się tylko ramionami, mając
nadzieję, że Kenneth dojedzie do niego szybko. Minęła godzina, a
na zewnątrz robiło się coraz ciemniej, mimo to jednak samochodów
pod Westfield Fox Valley przybywało, ludzie przyjeżdżali na zakupy
w ostatnich chwilach. Wszedł na chwilę do galerii, ale szybko
wrócił, nie chcąc, żeby Johnson na niego czekał. Zabijał czas
surfowaniem po internecie i słuchaniem muzyki z telefonu, w innym
wypadku na pewno by się zanudził. Wreszcie jednak dostrzegł
ciemny, duży samochód wjeżdżający na teren galerii, z początku
nie rozpoznał, że za kierownicą siedział Kenneth, zrobił to
dopiero w momencie, w którym wóz zaparkował tuż obok niego. Gdy z
pojazdu wysiadł Johnson, Eliot już nie powstrzymywał uśmiechu,
ten facet naprawdę jechał tu przez godzinę, tylko dlatego, by mu
pomóc. To było w dziwny sposób bardzo miłe.
– Hej – przywitał się Eliot, kiedy sam
opuścił swoje auto. – Jak miałeś coś ważnego do roboty, to
sorry.
– Jajka? – rzucił Kenneth, trzaskając
drzwiami wozu. Miał na sobie zwykły czarny dres, bo wrócił po
treningu. – To znaczy robiłem sobie jajecznicę – wyjaśnił ze
śmiechem.
– Już myślałem, że swoje pieściłeś –
rzucił Eliot cicho, bo dalej stali jacyś ludzie, nie chciał, by to
usłyszeli. – To co? Podłączamy? – zapytał i ruchem głowy
wskazał na swój samochód.
– Jasne, co robiłeś, że ci się
rozładował? – zapytał z rozbawieniem, znowu podchodząc do wozu.
Musiał podjechać, żeby stanąć maską swojego auta naprzeciw
maski wozu Eliota. W końcu kable nie były tak długie, by mógł
odpalić go z miejsca, z którego chciał.
Eliot podrapał się z zakłopotaniem po karku,
nie wiedząc, czy chciał mu się co do tego przyznawać.
– Przez przypadek zostawiłem go na światłach
– mruknął dość cicho. W końcu nie było czym się chwalić.
Johnson uśmiechnął się do niego lekko i
wzruszył ramionami. On sam miał wóz dopiero od wczoraj, więc jak
mógł upominać Eliota? Jemu też pewnie nie raz może się to
zdarzyć, przecież wystarczy się spieszyć i już zapomni się
zgasić świateł.
– No dobra, to zaraz podładujemy – rzucił,
otwierając maskę własnego wozu. Podłączył kabelki do
akumulatora i obejrzał się na Eliota, który otworzył maskę
własnego wozu.
– Nie myślałem, że przyjedziesz –
powiedział O'Conner, kiedy akumulator się ładował. Zerknął na
Kennetha, który, jego zdaniem, dzisiaj naprawdę dobrze wyglądał.
Miał tylko trochę dłuższą brodę niż zawsze, ale to O'Connerowi
w niczym nie przeszkadzało, zdążył już polubić zarost mężczyzny
i to, w jaki sposób drapał podczas pocałunku. Aż żałował, że
stali na parkingu, bo nabrał ochoty by przypomnieć sobie to
uczucie.
– I cię tu zostawić? Eliot, za kogo ty mnie
masz? – mruknął, zakładając ręce na ramionach. Oparł się o
bok wozu i spojrzał groźnie na O'Connera. – Jak potrzebowałeś
pomocy, to, kurwa, przyjechałem! – prychnął, sam nie wiedząc,
dlaczego się tak zdenerwował. Może już traktował to tak, jakby
Eliot zarzucał mu, że chciał urwać tą znajomość. Bo chciał –
powtórzył sobie w myślach z uporem, patrząc na O'Connera.
Eliot uśmiechnął się i stanął przed
Kennethem, miał ochotę się do niego pochylić, ale tego nie
zrobił, bo właśnie obok nich przeszła jakaś kobieta z dzieckiem.
Mógł się więc jedynie uśmiechnąć w swój kpiący, ale dziwnie
pociągający sposób.
– Ale, rozumiem, że jutro wciąż aktualne?
– zapytał wprost.
– Mhm, spoko – rzucił Johnson, zdając
sobie sprawę, że mógłby teraz poruszyć to, co chciał Eliotowi
powiedzieć. Miałby to już z głowy, jutro nie musiałby się z nim
znowu spotykać i... No właśnie, to wcale nie było takie proste,
kiedy miał przed sobą O'Connera, który uśmiechał się do niego
lekko, mrużąc oczy w ten swój charakterystyczny, zaczepny sposób.
Kenneth przełknął ciężko, odwracając wzrok na maskę. Eliot
wciąż mu się podobał, nawet jeżeli chciał przerwać to, co się
między nimi rozwijało.
– Idziemy jutro do mnie? – zapytał i
podszedł bliżej niego. Też oparł się o maskę obok Kennetha,
specjalnie przysunął się do mężczyzny tak, by stykali się
ramionami i udami. – Czy masz jakiś inny pomysł?
Eliot nalegał na seks, nic dziwnego zresztą,
skoro dopiero odkrywał wszystko, co znajdowało się za tematem
gejowskiego życia erotycznego. Kenneth przygryzł wargę i zerknął
na niego kątem oka.
– Zobaczysz, czy będziesz chciał – rzucił
ostrożnie, chcąc wyglądać na odprężonego, ale trochę się
spiął. Miał ochotę, żeby pójść do kawalerki Eliota i znowu
się z nim kochać, ale wiedział, że nie mógł znowu zrobić tego
Derekowi. O'Conner jednak go nie rozumiał, zmarszczył brwi, patrząc
na niego z bliska.
– Ej, specjalnie dla ciebie kupiłem te
pieprzone białe bokserki Kleina! – prychnął, wcale zresztą nie
kłamiąc. Mama nagabywała go na czarne, ale on i tak sięgnął po
białe, tylko dlatego, by zobaczyć minę Kennetha, kiedy go w nich
zobaczy.
– Serio je kupiłeś? – zapytał,
mimowolnie się uśmiechając, bo jego umysł już podpowiedział mu
kilka przyjemnych obrazków z O'Connerem w roli głównej. – To
znaczy, że już wybierasz się na mój pogrzeb, co? – zapytał ze
śmiechem, odnosząc te słowa wyjątkowo trafnie do swojego życia.
– Najpierw cię wyrucham – odpowiedział,
ciekawy jak Kenneth na to zareaguje, bo wcześniej mówili tylko o
tym, że to Johnson będzie ruchać.
– Taki jesteś pewny? – zapytał drwiąco,
starając się za kpiącym spojrzeniem ukryć uderzenie podniecenia.
Jego twarz stężała, kiedy próbował nie myśleć o ich seksie.
Zaczął zdawać sobie sprawę, że jeżeli będzie chciał
ograniczyć ich stosunki tylko do tych czysto koleżeńskich, ta
znajomość skończy się tak szybko, jak się zaczęła. Ciągnęło
ich do siebie za bardzo, nie dadzą rady się hamować. Nawet jeżeli
na trzeźwo starają się nad sobą zapanować, po wypiciu kilku
drinków wszystkie bariery opadną.
Eliot popatrzył mu w oczy z bezczelną
pewnością siebie, korzystając przy okazji z tego, że był wyższy,
bo aż się trochę podniósł, by moc spojrzenia była jeszcze
większa i bardziej oddziałująca.
– Tak myślę. Jak nic książę nie zrobi,
to księżniczka weźmie się za jego tyły – dodał, idealnie
modelując swój głos, by brzmiał jak najbardziej seksownie. Już
zdążył zauważyć, w jaki sposób jego niski ton wpływał na
Kennetha.
– Przestań – mruknął Johnson, reagując
w sposób, w jaki Eliot podejrzewał. – Dobra, sprawdźmy ten
akumulator – zmienił temat, obchodząc Eliota, żeby stanąć
przed maską. Pochylił się i odpiął kable, najpierw od swojego
akumulatora, a później od akumulatora O'Connera. – Spróbuj
odpalić samochód – mruknął.
Eliot zerknął zdziwiony na Kennetha, takie
wycofanie się nie było do niego w ogóle podobne, więc zamiast
usiąść za kierownicę, zapytał:
– Coś się stało?
– Rozładował ci się akumulator? –
zaśmiał się Kenneth sztucznie. Zaczął zwijać kable. – No
dalej, musimy sprawdzić, czy już jest w porządku. Później przez
dwadzieścia minut silnik musi cały czas chodzić, to akurat, jak
będziesz wracał do domu, no nie?
Eliotowi nie spodobała się ta odpowiedź,
Kenneth go ignorował? Udawał, że nic się nie działo? Bez słowa
wsiadł do samochodu i odpalił silnik, zastanawiając się nad tym,
co takiego się wydarzyło. Co stało się przez te kilka dni, gdy
się nie widzieli?
Udało mu się odpalić silnik, więc Kenneth
zamknął maski wozów i uśmiechnął się do niego lekko,
zadowolony z tego, że samochód odpalił.
– No, to co? Gotowe – stwierdził,
zarzucając kabel na ramię.
Eliot wychylił się do niego przez okno,
patrząc przez chwilę na Kennetha z zastanowieniem, czuł, że nie
mógł tego wszystkiego tak zostawić.
– Dzięki – rzucił, pozornie obojętnym
tonem.
Johnson podszedł do niego i oparł się
ramieniem o dach małego Chevroleta.
– Uważaj, księżniczko – rzucił, zanim
zdążył ugryźć się w język.
– Na co? – zapytał z uniesionymi brwiami.
– Jak książęta są obok, to księżniczki są bezpieczne –
odparł, nie spuszczając z niego spojrzenia.
– Jedź, pojadę za tobą – zaśmiał się
Kenneth i uderzył lekko dłonią w dach. Wrócił do swojego wozu i
wsiadł do niego. Uśmiechnął się szeroko do O'Connera, kiedy
zapinał pas. Jego wóz był wyższy i większy od samochodu Eliota,
więc teraz to on mógł nad nim górować.
Ruszyli powoli do wyjazdu z parkingu Westfield
Fox Valley i wyjechali na drogę, kierując się w stronę
autostrady. Pierwszy jechał O'Conner, który co chwilę zerkał w
lusterko, by upewnić się, że Kenneth na pewno jechał za nim. Na
ulicy prawie w ogóle nie było ruchu, nie to co w Chicago, pomyślał,
przynajmniej teraz się nie zgubią. Przyspieszył trochę, ciekawy,
jak zareaguje na to Johnson, ale jego samochód zaraz go dogonił.
Eliot aż się zaśmiał, czując, że nie chciał tracić tego
dziwnego układu z mężczyzną, bo nie dość, że przy nim miał
wreszcie szanse na spełnienie swoich fantazji erotycznych, to na
dodatek łączyła ich bardzo silna chemia. O'Conner już wiedział,
że tak łatwo Kennethowi tego nie odpuści.
Johnson westchnął ciężko, podgłaśniając
radio. Musiał się uspokoić, Eliot za bardzo na niego działał, to
było aż niebezpieczne. Derek zostawiłby go, gdyby dowiedział się,
w co jego facet się wplątał. Gdyby dalej tkwił w tym dziwnym
układzie z Eliotem, nie miałby szans na budowanie (albo
odbudowywanie) relacji z Derekiem.
Jechał za Eliotem, wiedząc, że i tak będą
musieli jechać tą samą drogą, dopiero już w Chicago rozjadą się
w innych kierunkach.
Wreszcie zjechali na autostradę, na której
obaj trochę depnęli na pedał gazu. Jechali tak przez chwilę, gdy
nagle Eliot włączył kierunkowskaz i zmienił pas na ten, z którego
się zjeżdżało z szosy. Zrobił to jednak o wiele za szybko, bo
żeby dojechać do miasta, musieli jeszcze kilka mil pędzić przed
siebie.
Kenneth od razu pomyślał, że z samochodem
chłopaka coś się stało, więc od razu skręcił za nim. Sięgnął
też po telefon i wybrał numer O'Connera, kiedy krętą drogą
zjeżdżali z obwodnicy na wyludnioną, starą szosę, którą
jeździli tylko mieszkańcy.
Rozległ się dźwięk oczekującego
połączenia, a Kenneth odetchnął ciężko, uważnie obserwując
samochód Eliota. Dzwonił i dzwonił, ale nie doczekał się
odpowiedzi, auto chłopaka jechało dalej wąską, miejscami dziurawą
drogą łączącą małe miasteczko z drogą szybkiego ruchu. W
pewnym momencie kierunkowskaz w samochodzie przed Johnsonem znowu
zaczął mrugać, O'Conner zjechał w jakąś leśną dróżkę.
Kenneth znów wykręcił do niego numer, jednak, tak jak i za
pierwszym razem, tak i teraz, Eliot nie odebrał. Jedyne więc co
mógł zrobić, to śledzić chłopaka i wyciągnąć od niego jakieś
informacje, kiedy się już zatrzymają.
Zaczął się denerwować. Przez chwilę – w
jednej, idiotycznej myśli – zaczął podejrzewać, że Eliot
chciał go zabić. Zaraz jednak parsknął śmiechem, starając sobie
to wyobrazić. Bał się jednak też tego, że z kimś się tam
umówił.
– Idioto, odezwij się w końcu! –
rozzłościł się i zatrąbił.
O kurde, co ten Eliot kombinuje? O_o
OdpowiedzUsuńCzyżby chciał seksić się w lesie? Ja jestem jak najbardziej za xD
Czekam następny rozdział,
Pozdrawiam ^^
Czy postanowienia Kena nie poszły w las, o tak mi przykro ;) Chyba Eliot nie da mu się tak łatwo wymiksować z tego co mogą mieć razem. No tak teraz jeszcze czekamy na tą tajemniczą ważną postać... Weeeny życzę :)
OdpowiedzUsuńTo że Eliot nie chciał pozwolić odejsc Kennethowi jest bardzo logiczne, zdziwiło mnie tylko to o czym pomyślał Kenneth xD
OdpowiedzUsuńJestem podekscytowana bo mam juz swoje pomysły na dalszą częśc a jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniecie :D
Kupiłyście mnie tym rozdziałem. Go go Eliot!
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy wiemy co my czytelniczki chcemy by działo się w następnym rozdziale. Byłoby smutno gdyby Kenneth mu powiedział ,że to koniec, mimo tego, że to byłoby w porządku względem Dereka. No ale ostatecznie naszą parą ma być Kenneliot, soł...
Uu, Eliot coś kombinuje. Czyżby schadzka w lasku? Widzę, że nie tylko ja o tym pomyślałam. Nie wiem, czy chcę ich dalej oglądać/czytać razem, bo denerwują mnie niemiłosiernie, ale wszyscy wiemy, że jeszcze mnóstwo intymnych, może nawet romantycznych chwil przed nimi. Jestem zdecydowanie w obozie Dereka I chociaż czuje się magnetyzm między Eliotem a Kennethem, to jednak wolałabym, aby na horyzoncie pojawił się jakiś nowy facet, który zakręciłby temu pierwszemu trochę w głowie. Wierzę, że Kenneth i Derek się jeszcze ogarną, a tamten niekoniecznie ulubiony romans zostanie tylko przelotną i niewiele znaczącą błahostką... Chociaż gdyby Derek się dowiedział, to miałby ode mnie całkowite pozwolenie na przywalenie swojemu niewiernemu facetowi i porzucenie go na pastwę losu.
OdpowiedzUsuńNie kibicuję głównej parze, ale tak naprawdę, jak chyba wszyscy, wypatruję trochę niecierpliwie tych bardziej emocjonujących momentów. Coś tak czuję, że tu się jeszcze dużo wydarzy. Znacznie więcej, niż możemy sobie wyobrazić.
A drugie opowiadanie też czytam. Jestem i wyczekuję równie niecierpliwie! c:
O, a jeszcze co do Waszego fanpejdża... Polubiłam, ale osobiście jestem trochę zniesmaczona niektórymi zdjęciami. Ja rozumiem, że to blog o tematyce gejowskiej i że być może specjalnie nie wiecie, co tam publikować oprócz powiadomień o nowym rozdziale, ale naprawdę czasami nieźle się zdziwiłam i wręcz miałam ochotę odlajkować. Czy naprawdę od razu trzeba wrzucać wypchane rozporki? Wiele już widziałam i "gorszych" rzeczy, które naprawdę nie robiły na mnie wrażenia, ale w przypadku Waszego opowiadania... jakoś tak mi to nie pasuje. I wybaczcie, że trochę pojechałam po tej treści, ale po prostu dzielę się własnymi odczuciami.
UsuńCieszymy się, że mówisz szczerze, co o tym myślisz :)
UsuńPrzyznamy, że nieco się zdziwiłyśmy Twoimi słowami i przejrzałyśmy profil. Publikujemy na fb to, co nas zainspirowało czy zaciekawiło. Chciałybyśmy, żeby na stronie nie pokazywały się tylko informacje o rozdziałach, żeby przez fb pokazać czytelnikom bohaterów, jakieś nasze inspiracje, których nie chcemy pakować na bloga. Tutaj jest miejsce tylko na teksty :)
Z tego co zaobserwowałyśmy niewiele blogów z opowiadaniami LGBT ma fanpejdże, niewiele też się na nich dzieje oprócz dodawania informacji o aktualizacjach, więc może dlatego nasz fanpejdż może wydać się trochę dziwny ;). Śledzimy różne profile osób LGBT, na których pokazują się podobne zdjęcia.
Zdjęcie z magiczną ósemką Kennetha mam na swoim avatarze na Gospodzie, nie wzbudził jakiejś wielkiej sensacji :)
Na fanpejdżu chcemy wrzucać różne rzeczy - inspiracje, ciekawostki, rzeczy, które nas zaintrygowały czy jakieś interesujące artykuły. Powoli zbieramy "lajki", bo chcemy mieć kontakt z czytelnikami zarówno na blogu jak i na Facebooku :)
Mimo wszystko dziękujemy za Twoją opinię :) Postaramy się nie dodawać takich zdjęć często, bo chcemy, żeby ten fanpejdż był przyjazny dla wszystkich.
Pozdrawiamy :)
PS. I cieszymy się, że czytasz również Świadomość :) Cały czas nad nią pracujemy, chociaż idzie to nam trochę wolniej niż w przypadku Clasha.
Pewnie. Napisz do mnie na maila: Luana@onet.pl
OdpowiedzUsuńDream, ewentualnie napisz na gg: 25872869 Bo coś mi poczta nie działa, ale może później zadziała.
Usuń