sobota, 8 sierpnia 2015

11. Clash

Dziękujemy za wszystkie komentarze :) 
Zapraszamy na kolejny rozdział. 

Przekonaj mnie



– Hej – usłyszał w słuchawce znajomy głos swojego faceta, Dereka. Kenneth wracał właśnie z siłowni. Czuł zmęczenie, mięśnie lekko go piekły, bo dzisiaj naprawdę dał z siebie wszystko. Wyładował negatywne emocje na sali treningowej. Już od dawna wiedział, że sport był najlepszym sposobem na odreagowanie. Może dlatego imponował opanowaniem? Skoro całą swoją frustrację zostawiał na boisku lub siłowni, nic dziwnego, że reagował na wiele rzeczy znacznie spokojniej niż niektórzy. Zawsze po ćwiczeniach napawał się tym specyficznym rodzajem wyciszenia, satysfakcją z wysiłku.
– No cześć – odezwał się. Wahał się, czy nie udać, że nie usłyszał telefonu i odrzucić połączenie, ale z drugiej strony w końcu musiałby się spotkać z Derekiem. Zjedz ciastko i miej ciastko, powtórzył sobie w głowie słowa siostry, którymi teraz miał zamiar się kierować.
– Wciąż chciałbyś mi pomóc w odmalowywaniu tego przedpokoju? – zapytał Goldner, a jego głos wcale nie brzmiał pewnie. Kenneth mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, ni to rozbawiony, ni to rozczulony. Taki duży facet...
– Kiedy chcesz go malować? – zapytał rzeczowo. Lawirując między tłumem, bo wszedł w bardziej ruchliwą ulicę. Znajdował się w centrum, więc nic dziwnego, że panował tutaj tłok.
– Dzisiaj? Dałbyś radę? – odpowiedział Derek. – Jak masz na dzisiaj do pracy? – wypytywał, najwidoczniej bardzo potrzebując jego pomocy. Nie miał zbyt wielu osób, do których mógłby się z tym zwrócić.
– Miałem na rano, więc w sumie w porządku. Właśnie wracam z treningu. Pojadę do domu się przebrać, a później wpadnę. – Kenneth uśmiechnął się lekko, trochę sztucznie, czego na szczęście Derek nie widział. Wciąż ze sobą walczył, to było trudne, a jednocześnie kiedy próbował zapomnieć o Eliocie, szło całkiem gładko.
– Okej, fajnie – odpowiedział Goldner, a w jego głosie usłyszał ulgę. – Zrobię ci coś do żarcia, masz ochotę może na jakiegoś burgera?
– Jasne, nie ma problemu. To umawiamy się za czterdzieści minut? Jakoś tak powinienem być u ciebie, pasuje? – Nawet nie zdawał sobie sprawy, że zaczął prowadzić rozmowy z Derekiem w dużo bardziej chłodny sposób niż wcześniej. Jego kochanek chyba to wyczuł, ale, tak jak miał to w swoim zwyczaju, w ogóle nie skomentował.
– Pasuje. To cześć – rzucił tylko i rozłączył się.
Kenneth westchnął ciężko i schował telefon do kieszeni bluzy, po czym przyspieszył kroku. Doszedł do wniosku, że do mieszkania pojedzie autobusem, żeby było szybciej. Wszystko toczyło się po jego myśli, bo gdy dotarł na przystanek, jego środek transportu już podjeżdżał, dzięki czemu znalazł się u Dereka nawet przed czasem. Zanim jednak do niego doszedł, sięgnął po telefon i jeszcze wybrał numer siostry.
– No to powodzenia – pożyczyła mu Emma, kiedy dowiedziała się o spotkaniu brata i Goldnera. – Jak zamierzasz się zachowywać? Chcesz mu o tym w końcu powiedzieć, czy nie? – zapytała, nie mając pojęcia, jaką decyzję podjął Kenneth, nie rozmawiali o tym jeszcze. Miała tylko nadzieję, że później Kenneth będzie szczęśliwy, obojętnie co by nie zrobił.
– No... nie wiem, chyba nie – rzucił, sam nie wiedząc, jak się zachowa, kiedy spotka się z Derekiem twarzą w twarz. Westchnął do słuchawki i poprawił kaptur bluzy. Było trochę chłodno, ale zaraz będzie na miejscu.
– Właśnie wróciłam do domu – poinformowała go. – Kenneth, jak jeszcze nie jesteś pewny, to chyba nie powinieneś na razie nic robić – zauważyła trzeźwo. – Nie mów mu na razie, przemyśl dobrze tę sprawę – poradziła.
– Mhm, jasne, postaram się – przyznał i uśmiechnął się lekko. – Zobaczę, jak to będzie. Okej, kończę, bo zaraz u niego będę. Uważaj na siebie i trzymaj się.
Stanął pod drzwiami do kamienicy i nacisnął odpowiedni guzik na domofonie, nie musiał długo czekać na odpowiedź. Już po chwili wszedł na klatkę schodową i ruszył do mieszkania swojego partnera. Czuł się trochę dziwnie, to co było między nim, a Derekiem wydawało się znów osłabnąć. Wciąż w jakimś stopniu wciąż zależało mu na mężczyźnie, jednak tu chyba chodziło o zwykły strach. Kenneth bardzo bał się samotności, związek z Derekiem był jaki był, ale zawsze miał faceta. I mógł do kogoś wrócić. Nienawidził ryzyka, a Eliot... On się tylko bawił, próbował, poznawał. Nie chciał ryzykować dla niego swoim związkiem z Goldnerem.
– Hej – przywitał się z nim Derek, odsuwając się, żeby wpuścić go do środka. Podłoga w przedpokoju wyłożył już folią, by w razie czego nie pobudzić płytek farbą. – Szybko jesteś.
– Miałem autobus akurat, jak przyszedłem, więc nie musiałem czekać. – Kenneth stanął w progu, nie wchodząc jeszcze. Spojrzał mężczyźnie w oczy, jakby już chciał mu powiedzieć o zdradzie, ale szybko się opamiętał. Przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi. – No dobra, to od czego zaczynamy?
– Przebrania się – zauważył Derek, który miał na sobie same gorsze ubrania nadające się tylko do wyrzucenia. Zakładał je zawsze wtedy, gdy istniała duża możliwość, że się bardzo ubrudzi.
– Jestem przebrany! – zaprotestował Kenneth i zmarszczył brwi, łapiąc za swoje luźne, znoszone spodnie dresowe, na które Goldner zerknął nie kryjąc zdziwienia.
– Myślałem, że je lubisz – mruknął, dłuższą chwilę stojąc przy swoim partnerze. Wreszcie pochylił się i pocałował go, najpierw lekko, dopiero później przyciągnął Johnsona bliżej, by pogłębić pieszczotę.
Kenneth otworzył oczy w zaskoczeniu, ale szybko się zreflektował. Dotyk jak zwykle był przyjemny. Z jednej strony lubił nieporadnego, pełnego pasji Eliota, z drugiej przyciągała go do Goldnera jego stanowczość i samcza dominacja. Kochanek pchnął go na ścianę, zaczynając kąsać jego usta z zaangażowaniem, przycisnął do niej swoim ciałem, odbierając mu jakąkolwiek drogę ucieczki. Po chwili jednak oderwał się od jego ust i spojrzał mu z uporem w oczy, łapiąc jednocześnie Kennetha za szczękę.
– Najpierw seks, czy malowanie? – zapytał bez ogródek.
Kenneth wciągnął głośno powietrze, wcale nie czując wyrzutów sumienia przed tym, że jeszcze kilka dni temu spał z kimś innym. Nie mógł odmówić propozycji Dereka.
– Seks, malowanie, seks – rzucił i złapał go mocno za kark. Goldner aż zamruczał i sięgnął dłonią do krocza kochanka, patrząc mu przy tym intensywnie w oczy.
– Teraz chyba moja kolej – warknął, jasno dając Johnsonowi znać, kto w tym razem będzie stroną aktywną.
– To mamy jakąś kolejność pieprzenia? – zapytał Kenneth sarkastycznie powtarzając dokładnie te same słowa, które Derek powiedział do niego niedawno podczas ich rozmowy telefonicznej, kiedy Johnson zarzucił mu, że do niego nie dzwonił. Sam nie wiedział, skąd znalazł w sobie takie pokłady złośliwości, przecież na co dzień potrafił się opanować.
Goldner najwidoczniej nie był na to przygotowany, ale nie odpuścił, złapał kochanka mocno za kark i pochylił się nad nim, dociskając go całym sobą do ściany. Kenneth mógł poczuć wzwód partnera na swoim udzie.
– Nie, ale to sobie wywalczę.
– Taki jesteś waleczny? – Kenneth zaśmiał się niskim, mrukliwym głosem i złapał kochanka za biodra. Był teraz napalony, może nawet bardziej niż przy ostatnim zbliżeniu z O'Connerem – zdał sobie sprawę, uśmiechając się szeroko. Derek stawał się ostatnio coraz lepszy.
– Odwracaj się – warknął Derek, a Johnson już nawet nie miał ochoty mu się sprzeciwiać. Podniecił się w przeciągu krótkiej chwili, chciał poczuć przy sobie prawdziwego mężczyznę. Przy Eliocie to on musiał o wszystko zadbać, co też było przyjemne, teraz jednak mógł zostawić wszystko w rękach Goldnera.
Przygryzł wargę i wypiął się bardziej, kiedy Derek szarpnął jego spodniami, zsuwając je w dół. Wiedział, że to będzie szybki seks. Zacisnął palce, drapiąc wyblakły tynk farby. Oddychał ciężko, zdając sobie sprawę, że w takiej chwili wyrzuty sumienia odeszły. Może przyjdą później, kiedy skończą seks i Johnson zda sobie sprawę, że gra na dwa fronty stała się rzeczywistością, już nie była tylko wizją w jego głowie. Teraz uważał to za świetne rozwiązanie. Mógł mieć dwóch całkowicie innych mężczyzn. Dereka, z którym mógł sobie pozwolić na mocny, ostry seks i Eliota – prawiczka, którego mógł wszystkiego nauczyć.
Nigdy wcześniej nie myślał w tak wyrachowany sposób, przestał poznawać samego siebie, ale miał kłopoty w zebraniu myśli i refleksją nad własnym zachowaniem, kiedy jego facet właśnie się w niego wsuwał. Derek miał prezerwatywę w kieszeni, więc pewnie już wcześniej planował się z nim kochać.
Goldner pieprzył go mocno, czyli dokładnie tak, jak Kenneth lubił. Znali już swoje ciała, sprawdzali się we wspólnych zbliżeniach, dlaczego więc miałby zostawiać takiego faceta dla niedoświadczonego chłopaka, który dopiero co odkrywał męski seks? Derek był bezpieczny, Kenneth mógł zawsze do niego przyjść i dostać to, czego się doskonale spodziewał, Goldner nie był chodzącą niespodzianką, tak jak Eliot, którego nie znał na tyle, żeby przewidzieć jego ruchy. Sam fakt, że ten przeklęty chłopak okazał się prawiczkiem, już o czymś świadczył.
Skupił się tylko na przyjemności płynącej z seksu. Jęknął głośniej, kiedy Derek otarł się o jego prostatę. Penis mężczyzny był przyjemnie gruby, mniejszy niż członek Kennetha, ale odpowiednio szeroki i wystarczająco długi, żeby sprawić przyjemność. W pewnym momencie poczuł usta kochanka na swojej szyi, Derek kąsał ją żarliwie, a ruchy jego bioder stały się szybsze.
Wreszcie obaj doszli, tak jak się spodziewali – seks był krótki, ale bardzo intensywny. Goldner sapnął, kiedy wysuwał się z partnera. Ściągnął z siebie prezerwatywę i zawiązał ją sprawnym ruchem. Kenneth na razie nie odwracał się, łapiąc oddech. Doszedł na ścianę, po której teraz smętnie spływała jego sperma. Czuł specyficzne uczucie chłodu i rozciągnięcia dziurki, więc szybko podciągnął spodnie i odwrócił się do Dereka. Uśmiechnął się do niego krótko, ale zaraz się skrzywił, kiedy mężczyzna odwrócił wzrok i odszedł, żeby wyrzucić zużytą gumę. Czasami Goldner zachowywał się tak, jakby był z Kennethem tylko dla seksu. Zero słowa pochwały, uznania za dobre zbliżenie. To irytowało – ten brak rozmowy, dotyku, w którym chodziło o coś innego niż podniecenie.
– To teraz malowanie? – mruknął Kenneth, pocierając szyję. Nie wiedział jeszcze, że miał malinkę, która odznaczała mu się na skórze ciemniejszą, brązowawą barwą.
– Mhm, masz siły? – zapytał Derek neutralnie, wnosząc do pomieszczenia pudła z farbą. Zerknął jeszcze na zabrudzoną sokami Johnsona ścianę i uśmiechnął się ledwo zauważalnie, po czym złapał za szmatę i wszystko starł.
– No jeszcze mam. Możemy zrobić połowę, później odpoczniemy i znowu następną. Nie jest w końcu tego dużo, no nie? – zapytał Johnson i poklepał Dereka po plecach. Goldner był jak jego najlepszy kumpel.
– Okej, to bierzmy się do pracy.

***

Kenneth przez kilka kolejnych dni zastanawiał się nad całą sytuacją, w jaką wpadł albo wplątał się na własne życzenie. Nie miał zamiaru śledzić Dereka, jakoś go inwigilować, więc po prostu przestał o tym wszystkim myśleć. Nie był do końca pewny, czy jego facet też go nie zdradzał, więc sam postanowił mężczyznę przetrzymać i na razie nic nie robić. Pewnego dnia, gdy miał poranną zmianę w Cafe Break, dostał wiadomość od Eliota, odczytał ją od razu, bo O'Conner trafił na odpowiednią porę w kawiarni, akurat mieli chwilę na odsapnięcie.
„Kumpel robi w sobotę imprezę. Nie znam tam zbyt wielu ludzi i tak pomyślałem o tobie, chciałbyś iść? Później, zgodnie z planami, możemy wpaść do mnie” – napisał mu.
„Pomyślałeś o mnie, bo nie masz z kim iść?” – zapytał Kenneth z rozbawieniem. Dojadł ciasto i zerknął na Ginger, rozmawiającą ze swoim chłopakiem, Jackiem. Chyba znowu się pogodzili. Dziewczyna świergotała, wydawała się naprawdę bardzo zakochana, tworzyli dziwną parę, stwierdził Johnson, popatrując na nich ukradkiem. Jack nie był atrakcyjnym mężczyzną, chudy, dość niski i ze śmiesznie wyglądającym, dziewiczym wąsikiem pod sporym nosem.
„Taka wymówka, Johnson” – dostał odpowiedź.
„Dobra wymówka. Opiję cię i będziesz łatwiejszy” – napisał, znowu zerkając na Ginger. Zdał sobie sprawę, że zasługiwała na przystojniejszego faceta. Właśnie takiego, który teraz wszedł do kawiarni. Bywał tutaj już od jakiegoś czasu – wysoki, szczupły brunet z lekką brodą. Kenneth nie wiedział, czy był Latynosem, bo nie miał aż tak śniadej skóry, ale czuło się, patrząc na niego, latynoską krew.
Klient tylko zerknął na niego ukradkiem i podszedł do lady, za którą stała Ginger. Dziewczyna popatrzyła na niego, od razu przypominając sobie, że kilka razy już u nich zamawiał.
– Co podać? – zapytała, starając się zachowywać normalnie. Nie mogła uśmiechnąć się przymilająco, zgarnąć sobie włosy za ucho, lekko wydąć usta, tak jak to robiła zawsze, gdy chciała kogoś oczarować. W końcu tuż obok stał Jack.
– Dużą kawę z mlekiem – mruknął klient, sięgając do kieszeni po portfel. Kenneth przyglądał się chwilę mężczyźnie, ale w końcu spuścił wzrok na telefon, bo Eliot znowu odpisał.
„To co? Idziemy tak? Rozumiem, że cię wystarczająco zachęciłem.”
„Mógłbyś jakoś bardziej się postarać, szczerze powiedziawszy”. – Kenneth zaśmiał się cicho, nie zwracając uwagę na klienta, który zerknął na niego. – „Masz jakieś pomysły?”
„Pomysły?” – odpisał Eliot, nie rozumiejąc, co mężczyzna miał na myśli.
„No na to, jakbyś mógł mnie bardziej przekonać” – Johnson zmarszczył brwi, dziwiąc się, że Eliot tego nie rozumiał.
„Nie wystarczy alkohol i fakt, że będę pijany?” – Odpowiedź otrzymał niemal od razu. W międzyczasie klient zabrał swoje zamówienie, zapłacił, zostawiając Ginger napiwek, po czym wyszedł.
– Widziałem jak patrzyłaś! – fuknął nagle Jack.
– Jak patrzyłam niby?! – odwarknęła mu dziewczyna, a Kenneth odetchnął i sięgnął po krzesło z pobliskiego stolika, przysunął je bliżej lady, po czym usiadł, ignorując parę kłócących się kochanków.
„Może jakieś zdjęcie? Bez koszulki?” – zapytał w końcu, nie mogąc już wytrzymać. Zastanawiał się, czy Eliot wysłałby mu coś takiego, w końcu nie prosił o nic złego.
– Świetnie! – prychnęła Ginger, gdy Jack oznajmił jej obrażonym głosem, że idzie. Kenneth tylko na chwilę podniósł wzrok, by na nich popatrzeć, po czym znów przyssał się do telefonu.
„Mogę zrobić wieczorem, skoro tamte rzeczy jeszcze cię nie przekonują.”
„Będę czekał” – napisał szybko i zablokował telefon, po czym wstał. Odsunął krzesło na swoje miejsce i podszedł do lady.
– Co jest? – zapytał Ginger i zerknął na nią uważnie.
– Bo się wścieka o byle gówno! – jęknęła jego przyjaciółka i sięgnęła po ciastko z wystawy, którym zapchała sobie usta. – Zawsze ma płoblemy – wybełkotała z pełną buzią – a ja nawet nie patrzyłam na tego faceta! – dodała, gdy przełknęła.
– A on ciągle jest zazdrosny. – Sam nie wiedział dlaczego to powiedział, jakby namawiał ją do zerwania z Jackiem. Przecież wiedział, że Ginger go kochała. – Zapomnij – rzucił szybko, widząc jej minę. – Ten klient pewnie ma masę lasek – dodał, jakby to miało ją pocieszyć. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami, nie chcąc nawet tego rozpatrywać. Kenneth westchnął ciężko i powoli oboje wrócili do pracy.
Do końca etatu zostały im dwie godziny, które minęły całkiem szybko. Mięli na poranną zmianę, więc na początku jak zwykle było ciężko, zwłaszcza trzy pierwsze godziny, wtedy panował największy ruch, ale później wszystko szło już z góry, aż do końca zmiany.
Wiał mocny wiatr, kiedy w końcu wyszedł na ulicę, ale o dziwo czuł na skórze łagodne promienie słoneczne. Jak zwykle mijał masę pracowników korporacji, nawet w wagonie metra było ich pełno. Ludzie zmieniali się w zależności od dzielnicy, na której znajdowały się stacje. W tych bogatszych wsiadali sami biznesmeni, kobiety z idealnymi fryzurami, mężczyźni w drogich, skórzanych butach, a w biedniejszych ubrudzone, drące się na całe gardło dzieciaki z osiedla; jakieś szemrane cwaniaczki, rozglądające się dookoła tak, jakby zaraz mieli coś ukraść. Kenneth westchnął ciężko i wyciągnął telefon, dobrze wiedział, że do niego raczej nikt by nie podszedł, w końcu Johnson nie wyglądał zbyt łagodnie.
Jak zwykle wlogował się na aplikację Facebooka, żeby sprawdzić wiadomości od Eliota. Pisali bardzo często, więc automatycznie już patrzył, czy O'Conner nic mu nie napisał. Przypomniał sobie o zdjęciu i aż przygryzł wargę, ciekaw, czy chłopak je dla niego zrobił. Na razie jednak nic nie dostał, odpisał Eliotowi na temat swojego ulubionego horroru i poczekał jeszcze chwilę na odpowiedź, jednak nie dostał jej, chłopak nie logował się od pół godziny. Wsunął więc telefon do kieszeni i wstał, kiedy pociąg dojeżdżał do jego stacji. Wreszcie koniec dnia w pracy, pomyślał, gdy wysiadał z wagonu, ruszając powolnym krokiem w stronę swojego mieszkania. Przez cały ten czas myślał o chłopaku i zbliżającej się sobocie, wreszcie to zrobią, zakołatało mu w głowie, kiedy szedł chodnikiem, mijany przez ludzi i samochody.
Nie zwracał już uwagi na swoją okolicę; domy i kamienice, które mijał. Nie była to najlepsza dzielnica, ale i tak miała swój urok, nawet jeżeli niektóre budynki już dawno wymagały remontu. Mieszkał tutaj już dwa lata, więc nic dziwnego, że przywykł do takich widoków. Lubił swoje mieszkanie przede wszystkim za to, że dzięki niemu stał się niezależny. To dużo dla niego znaczyło. Już za niedługo Emma też wyprowadzi się z domu, wiedział, że właśnie wtedy zacznie normalnie żyć.
Wszedł do budynku, czując mocny, niezbyt przyjemny zapach obiadów, jakie gotowali jego sąsiedzi. Wonie mieszały się ze sobą, tworząc dość obrzydliwą mieszankę, ale szybko ruszył schodami na swoje piętro, przypominając sobie, że sam powinien sobie coś przygotować do jedzenia.
Gdy wszedł do mieszkania od razu się skrzywił, widząc niechlujnie porozrzucane w przedpokoju buty. Nic nie powiedział, jedynie ściągnął kurtkę, by odwiesić ją na wieszak w towarzystwie innych okryć wierzchnich. Zajrzał do dość małej kuchni, której meble miały na sobie spore ślady użytkowania i zauważył Barbarę i Larę siedzące przy małym, drewnianym stoliku. Obie były jego współlokatorkami, nie darzyli się zbyt mocnym uczuciem, po prostu mieszkali razem – tylko tyle ich łączyło.
– Hej, znowu jebnęła uszczelka w łazience – odezwała się Barbara, grzebiąc widelcem w swoim spaghetti, które jadła chyba non stop. Kenneth ciągle widział, że wpieprzała to samo danie z paczki, zajadając się nim, jakby co najmniej pochodziło z włoskiej restauracji. Ale nie – kupowała je w Aldi za niecałe dwa dolary.
– No to trzeba zadzwonić po Lombarta – stwierdził Kenneth, ściągając kurtkę i buty. Mówił o właścicielu mieszkania, który jak zwykle nic w nim nie robił. Trzeba było go mocno przycisnąć, żeby w końcu się tutaj zjawił i naprawił rzeczy, jakie gromadziły się już od jakiegoś czasu.
– Już dzwoniłam, ma być dzisiaj – odezwała się Lara i popiła herbaty ze swojego białego kubka. W przeciwieństwie do Barbary, była bardzo szczupła, nawet ładna, jak stwierdziła kiedyś Emma. Miała długie, czarne włosy, które często nosiła związane w koku, do tego jasna cera i kilka pieprzyków na twarzy. Barb nie miała już tyle szczęścia co ona, duży nos na pół twarzy, niezadbane, niewyregulowane brwi i masa pryszczy skreślały ją jako pretendentkę do bycia „ładną”. Za to jednak nadrabiała uśmiechem, Kenneth lubił ją chyba najbardziej ze wszystkich ich współlokatorów.
– No to spoko, mam nadzieję, że w końcu to naprawi – mruknął tylko i, nie kłopocząc się dalszą rozmową, poszedł do swojego pokoju. Męczył się trochę z otworzeniem zamka, chociaż specjalnie przełożył klucz od drzwi do pokoju z tym od wejścia głównego, żeby mu się nie mylił. Cały czas jednak miał z tym problem. W końcu jednak mógł zamknąć się we własnych czterech ścianach i odpocząć. Przyjął to z ulgą.
Nie był głodny, więc włączył komputer. Przebrał się w dres i usiadł na łóżku, kiedy sprzęt w końcu pokazał mu panel startowy systemu. Od razu włączył muzykę i aż westchnął, miał teraz chwilę na odpoczynek. Kiedy tak leżał na posłaniu, z laptopem na kolanach i włączonym na nim Facebookiem, usłyszał piknięcie zwiastujące nadejście wiadomości. Od razu przełączył na odpowiednią kartę i uśmiechnął się pod nosem.
„Gotowy na nagie foteczki?” – napisał mu Eliot.
„No już myślałem, że zapomniałeś” – odpisał szybko, uśmiechając się do siebie głupio.
Czekał chwilę na odpowiedź chłopaka, w oknie ich rozmowy pojawiły się trzy kropeczki, które, jak na złość, przez dłuższy czas nie chciały zniknąć. Wreszcie, wraz z piskliwym dźwiękiem nadchodzącej wiadomości, pojawiło się zdjęcie. Kenneth aż wciągnął powietrze, kiedy patrzył na smukły, umięśniony tors Eliota. Dokładnie pamiętał go z ich ostatniego wspólnego wieczoru, a teraz na zdjęciu wszystko wydawało się być jeszcze bardziej apetyczne i seksowne.
„Podoba mi się, chcę teraz dół” – odpisał błyskawicznie, nie bawiąc się w jakiejś gierki, żeby wziąć go na przeczekanie. Poruszył się nerwowo.
Eliot aż parsknął śmiechem, kiedy to przeczytał. Leżał na swoim łóżku w samej bieliźnie, a chwilę temu odstawił niezłą sesję zdjęciową, z całej masy fotek, jakie sobie zrobił, wybrał tylko jedną. Musiał przecież wyjść idealnie.
„Nie ma tak dobrze. Twoja kolej, książę. Zadowól księżniczkę” – odpisał mu.
Johnson roześmiał się i pokręcił głową, wciąż nie mogąc uwierzyć, że Eliot naprawdę tak o sobie mówił. To było z jednej strony zabawne i słodkie, z drugiej bardzo zniewieściałe.
„Też klaty?” – zapytał, po czym odłożył laptopa na bok.
Eliot aż zwilżył usta, już nie mogąc się doczekać. Niby widział Kennetha na żywo bez ubrań, ale te zdjęcia były czymś nowym, seksownym, ale też dziwnie zakazanym, jeszcze żadnemu facetowi nie przesyłał takich fotografii.
„Pospiesz się” – pogonił go.
Kenneth sam chciał wyjść dobrze, ale nie robił setki fotek. Już po kilku uznał, że jedno będzie dobre. Zrobił zdjęcie swojego torsu i krocza okrytego spodniami. Zwiększył głębię koloru i wysłał, aż sam się nie poznając. Zrobił to bez zastanowienia. Już widział minę Dereka, gdyby to przez przypadek do niego wysłał tego typu fotografię.
Eliot, gdy tylko dostał zdjęcie, aż wciągnął powietrze, wpatrując się w obrazek przez długą, naprawdę długą chwilę. Dakota nigdy go tak nie podniecała jak Kenneth i jego twarde, śniade ciało, aż zapragnął je dotknąć, doskonale pamiętał, jak pachniało. Zagryzł wargę i spojrzał w dół, na swojego penisa okrytego materiałem czarnych slipek. Odchylił gumkę, wpatrując się w pół twardego członka.
„To co chcesz?” – napisał jedną ręką. Musiałby się bardziej podniecić, by zaprezentować się Johnsonowi. Akurat w wysyłaniu takich zdjęć nie widział nic złego, ważne, żeby były bez twarzy.
„Ciebie? Całkiem nagiego” – odpisał Johnson z większym ociąganiem. Uśmiechnął się lekko, czekając na odpowiedź.
Eliot przełknął ślinę, poczuł dreszcz podniecenia, gdy wstawał, ściągał bieliznę i podszedł do lustra. Spojrzał na swoje odbicie, a następnie w dół, na swojego członka, który był już prawie w pełnym wzwodzie. Stanął bokiem i złapał za penisa, doprowadzając go szybko do erekcji. Zrobił dwa zdjęcia i najlepsze wysłał Kennethowi. Widać było na nim zarówno jego męskość, jak i zgrabne pośladki. Kiedy Johnson zobaczył, co wysłał mu Eliot, aż wstrzymał oddech. Krew spłynęła mu do krocza, a penis zaczął twardnieć. Męskość Eliota wcale nie była aż tak mała, pomyślał, kiedy zobaczył zdjęcie. W końcu widział w Internecie różne fotografie.
„Przekonałeś mnie” – odpisał Johnson krótko, zapisując sobie zdjęcie. Już wiedział, co będzie sobie wyobrażał podczas dzisiejszej kąpieli pod prysznicem.  

10 komentarzy:

  1. Bardzo dobry i ciekawy rozdział...nie mogę się doczekać tej imprezy i gdzies podświadomie mam nadzieje, że tym razem nie przetrzymacie nas cały tydzień i rozdział pojawi się za kilka dni :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, zmieniłam zdanie. Jednak lubię Dereka, a Kenneth to już nie słodziak. :(
    Ale mają strasznie chłodne relacje jak na związek, więc coś mi tu po prostu nie pasuje.
    No, ale jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Elliota, przez niego wręcz przemawia niewinnosc ale taka wewnętrzna. Jestem ciekawa jak to się potoczy bo to opowiadanie jest bardzo dobrze przemyślane.

    Nie wiem czy mam racje als czuję się jakby te postacie były 3d a nie płaskie..ciężko opisać ale tak to czuje dlatego tak lubie to opowoadanie..bo ono jest żywe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę ,że się Kenneth nieźle ustawił jak na razie tylko ciekawe jak to długo potrwa. W końcu muszą dopaść go wyrzuty sumienia , chyba ;p Co do Eliota nie wiem czego on w ogóle chce jak na razie wydaje mi się ,że po prostu chce się pobawić i wszystkiego spróbować. No nic czekam na tą imprezką obaczymy co tam się będzie działo :)
    Pozdrawiam i weny życzę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy to źle, że moja ulubioną postacią jak na tę chwile jest Derek (jeśli oczywiście nie zdradza z nikim Kennetha). TO co robi nasz ciemnoskóry główny bohater jest podłe złe i nikczemne jednocześnie. Niech spłonie w piekle. A Eliot wcale nie jest lepszy. Rozumiem, że nie chce się zdradzić z tym, że jest homo i dzięki Dakocie jako tako może utrzymać te pozory, ale po co? to, że z nią zerwie nie zrobi z niego od razu geja. A że już nie będzie miał laski na zawołanie jak mu z Kennethem nie wyjdzie tylko będzie musiał lecieć na ręcznym... to nie wytłumaczenie. Jest na tyle "urodziwy", że chyba nie będzie problemem znalezienie kogoś nowego.
    To samo tyczy się Kennetha. Skoro mówi,z ę mu dobrze z Derekiem i, że go KOCHA, no to przepraszam bardzo, ale w takim razie co on robi z Eliotem? Gdyby nie dawał mu wyraźnych sygnałów, blondynek by zrezygnował i może nawet zostali by kumplami, kto wie…
    Tak samo nasza kochana siostra dobra rada… Jak sobie z Alex nie potrafi poradzić, to jakim prawem w ogóle doradza Kennethowi. Neguje jego związek z Derekiem a sama nie potrafi krytycznym okiem spojrzeć na swój…

    No nic. Czekam jak mi rozwiążecie te konflikty. Mam nadzieje, że bohaterów będzie bolało, ale i tak życzę im happy endu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałyśmy w opisie Clasha - zarówno Kenneth jak i Eliot są uwikłani w nieszczere relacje. Nie chcemy teraz za dużo zdradzać, wszystko stopniowo będzie się wyjaśniało. Każdy popełnia błędy, ma jakieś wady, robi coś, czego by się po sobie nie spodziewał. Cieszymy się, że dostrzegłaś te skrajności w bohaterach. :)
      Pozdrawiamy.

      Usuń
  6. Jak już wcześniej komentowałam... najbardziej lubię to jak chłopcy się nakręcają na siebie :P. Po drugie, żaden nie przyzna się, że zaczyna czuć coś więcej i będą tak zapewne krążyć wokół siebie przez jakiś czas. Lubię wszystkie postacie, może oprócz siostry Kennetha i jej podejścia do Alex. Motyw z nagimi fotkami - cudowny :). Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu Derek musi być takim dupkiem? ;-; Miałam co do niego nadzieje... Na początku wydawał się typek, który dopiero potem pokaże, że mu zależy, a jak na razie prawie każdy jego gest w stosunku Kennetha jest taki odpychający ;/ boli też mnie brak poczucia sumienia Kennetha, co jak co ale jego oceniałam bardzo dobrze, a w tej sytuacji jak na razie wypadł strasznie chamsko.
    Życzę weny i czekam na więcej~~

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie mogę się przekonać do "Świadomości" zostawie sobie kilka rozdzialów i dopiero przeczytam jeszcze raz od początku bo to opowiadanie ma klimat do którego ciężko wrócić co kilka dni na kilkadziesiąt minut a więc z tym na razie pasuje.

    Co to Clasha, to mój totalny ulubienien...mam nadzieje, że nie bedzie zaniedbywany i wstawiany raz na tydzien[*]...cóż z tymi bohaterami łatwiej mi się zrzyć więc za nimi tęsknie...co skutkuje zaglądaniem tu 2 razy dziennie.

    Pozdrawiam i blagam nie zaniedbujcie Clasha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, nie zaniedbamy Clasha. Oba opowiadania będziemy regularnie publikować :)

      Usuń