Dziękujemy za wszystkie komentarze :)
Zapraszamy na kolejny rozdział.
Przekonaj mnie
– Hej –
usłyszał w słuchawce znajomy głos swojego faceta, Dereka. Kenneth
wracał właśnie z siłowni. Czuł zmęczenie, mięśnie lekko go
piekły, bo dzisiaj naprawdę dał z siebie wszystko. Wyładował
negatywne emocje na sali treningowej. Już od dawna wiedział, że
sport był najlepszym sposobem na odreagowanie. Może dlatego
imponował opanowaniem? Skoro całą swoją frustrację zostawiał na
boisku lub siłowni, nic dziwnego, że reagował na wiele rzeczy
znacznie spokojniej niż niektórzy. Zawsze po ćwiczeniach napawał
się tym specyficznym rodzajem wyciszenia, satysfakcją z wysiłku.
– No cześć –
odezwał się. Wahał się, czy nie udać, że nie usłyszał
telefonu i odrzucić połączenie, ale z drugiej strony w końcu
musiałby się spotkać z Derekiem. Zjedz ciastko i miej
ciastko, powtórzył sobie w głowie słowa siostry, którymi
teraz miał zamiar się kierować.
– Wciąż
chciałbyś mi pomóc w odmalowywaniu tego przedpokoju? – zapytał
Goldner, a jego głos wcale nie brzmiał pewnie. Kenneth mimowolnie
uśmiechnął się pod nosem, ni to rozbawiony, ni to rozczulony. Taki duży facet...
– Kiedy chcesz
go malować? – zapytał rzeczowo. Lawirując między tłumem, bo
wszedł w bardziej ruchliwą ulicę. Znajdował się w centrum, więc
nic dziwnego, że panował tutaj tłok.
– Dzisiaj?
Dałbyś radę? – odpowiedział Derek. – Jak masz na dzisiaj do
pracy? – wypytywał, najwidoczniej bardzo potrzebując jego pomocy.
Nie miał zbyt wielu osób, do których mógłby się z tym zwrócić.
– Miałem na
rano, więc w sumie w porządku. Właśnie wracam z treningu. Pojadę
do domu się przebrać, a później wpadnę. – Kenneth uśmiechnął
się lekko, trochę sztucznie, czego na szczęście Derek nie
widział. Wciąż ze sobą walczył, to było trudne, a jednocześnie
kiedy próbował zapomnieć o Eliocie, szło całkiem gładko.
– Okej, fajnie
– odpowiedział Goldner, a w jego głosie usłyszał ulgę. –
Zrobię ci coś do żarcia, masz ochotę może na jakiegoś burgera?
– Jasne, nie
ma problemu. To umawiamy się za czterdzieści minut? Jakoś tak
powinienem być u ciebie, pasuje? – Nawet nie zdawał sobie sprawy,
że zaczął prowadzić rozmowy z Derekiem w dużo bardziej chłodny
sposób niż wcześniej. Jego kochanek chyba to wyczuł, ale, tak jak
miał to w swoim zwyczaju, w ogóle nie skomentował.
– Pasuje. To
cześć – rzucił tylko i rozłączył się.
Kenneth westchnął
ciężko i schował telefon do kieszeni bluzy, po czym przyspieszył
kroku. Doszedł do wniosku, że do mieszkania pojedzie autobusem,
żeby było szybciej. Wszystko toczyło się po jego myśli, bo gdy
dotarł na przystanek, jego środek transportu już podjeżdżał,
dzięki czemu znalazł się u Dereka nawet przed czasem. Zanim jednak
do niego doszedł, sięgnął po telefon i jeszcze wybrał numer
siostry.
– No to
powodzenia – pożyczyła mu Emma, kiedy dowiedziała się o
spotkaniu brata i Goldnera. – Jak zamierzasz się zachowywać?
Chcesz mu o tym w końcu powiedzieć, czy nie? – zapytała, nie
mając pojęcia, jaką decyzję podjął Kenneth, nie rozmawiali o
tym jeszcze. Miała tylko nadzieję, że później Kenneth będzie
szczęśliwy, obojętnie co by nie zrobił.
– No... nie
wiem, chyba nie – rzucił, sam nie wiedząc, jak się zachowa,
kiedy spotka się z Derekiem twarzą w twarz. Westchnął do
słuchawki i poprawił kaptur bluzy. Było trochę chłodno, ale
zaraz będzie na miejscu.
– Właśnie
wróciłam do domu – poinformowała go. – Kenneth, jak jeszcze
nie jesteś pewny, to chyba nie powinieneś na razie nic robić –
zauważyła trzeźwo. – Nie mów mu na razie, przemyśl dobrze tę
sprawę – poradziła.
– Mhm, jasne,
postaram się – przyznał i uśmiechnął się lekko. – Zobaczę,
jak to będzie. Okej, kończę, bo zaraz u niego będę. Uważaj na
siebie i trzymaj się.
Stanął pod
drzwiami do kamienicy i nacisnął odpowiedni guzik na domofonie, nie
musiał długo czekać na odpowiedź. Już po chwili wszedł na
klatkę schodową i ruszył do mieszkania swojego partnera. Czuł się
trochę dziwnie, to co było między nim, a Derekiem wydawało się
znów osłabnąć. Wciąż w jakimś stopniu wciąż zależało mu na
mężczyźnie, jednak tu chyba chodziło o zwykły strach. Kenneth
bardzo bał się samotności, związek z Derekiem był jaki był, ale
zawsze miał faceta. I mógł do kogoś wrócić. Nienawidził
ryzyka, a Eliot... On się tylko bawił, próbował, poznawał. Nie
chciał ryzykować dla niego swoim związkiem z Goldnerem.
– Hej –
przywitał się z nim Derek, odsuwając się, żeby wpuścić go do
środka. Podłoga w przedpokoju wyłożył już folią, by w razie
czego nie pobudzić płytek farbą. – Szybko jesteś.
– Miałem
autobus akurat, jak przyszedłem, więc nie musiałem czekać. –
Kenneth stanął w progu, nie wchodząc jeszcze. Spojrzał mężczyźnie
w oczy, jakby już chciał mu powiedzieć o zdradzie, ale szybko się
opamiętał. Przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi. – No
dobra, to od czego zaczynamy?
– Przebrania
się – zauważył Derek, który miał na sobie same gorsze ubrania
nadające się tylko do wyrzucenia. Zakładał je zawsze wtedy, gdy
istniała duża możliwość, że się bardzo ubrudzi.
– Jestem
przebrany! – zaprotestował Kenneth i zmarszczył brwi, łapiąc za
swoje luźne, znoszone spodnie dresowe, na które Goldner zerknął
nie kryjąc zdziwienia.
– Myślałem,
że je lubisz – mruknął, dłuższą chwilę stojąc przy swoim
partnerze. Wreszcie pochylił się i pocałował go, najpierw lekko,
dopiero później przyciągnął Johnsona bliżej, by pogłębić
pieszczotę.
Kenneth otworzył
oczy w zaskoczeniu, ale szybko się zreflektował. Dotyk jak zwykle
był przyjemny. Z jednej strony lubił nieporadnego, pełnego pasji
Eliota, z drugiej przyciągała go do Goldnera jego stanowczość i
samcza dominacja. Kochanek pchnął go na ścianę, zaczynając kąsać
jego usta z zaangażowaniem, przycisnął do niej swoim ciałem,
odbierając mu jakąkolwiek drogę ucieczki. Po chwili jednak oderwał
się od jego ust i spojrzał mu z uporem w oczy, łapiąc
jednocześnie Kennetha za szczękę.
– Najpierw
seks, czy malowanie? – zapytał bez ogródek.
Kenneth wciągnął
głośno powietrze, wcale nie czując wyrzutów sumienia przed tym,
że jeszcze kilka dni temu spał z kimś innym. Nie mógł odmówić
propozycji Dereka.
– Seks,
malowanie, seks – rzucił i złapał go mocno za kark. Goldner aż
zamruczał i sięgnął dłonią do krocza kochanka, patrząc mu przy
tym intensywnie w oczy.
– Teraz chyba
moja kolej – warknął, jasno dając Johnsonowi znać, kto w tym
razem będzie stroną aktywną.
– To mamy jakąś
kolejność pieprzenia? – zapytał Kenneth sarkastycznie
powtarzając dokładnie te same słowa, które Derek powiedział do
niego niedawno podczas ich rozmowy telefonicznej, kiedy Johnson
zarzucił mu, że do niego nie dzwonił. Sam nie wiedział, skąd
znalazł w sobie takie pokłady złośliwości, przecież na co dzień
potrafił się opanować.
Goldner
najwidoczniej nie był na to przygotowany, ale nie odpuścił, złapał
kochanka mocno za kark i pochylił się nad nim, dociskając go całym
sobą do ściany. Kenneth mógł poczuć wzwód partnera na swoim
udzie.
– Nie, ale to
sobie wywalczę.
– Taki jesteś
waleczny? – Kenneth zaśmiał się niskim, mrukliwym głosem i
złapał kochanka za biodra. Był teraz napalony, może nawet
bardziej niż przy ostatnim zbliżeniu z O'Connerem – zdał sobie
sprawę, uśmiechając się szeroko. Derek stawał się ostatnio
coraz lepszy.
– Odwracaj się
– warknął Derek, a Johnson już nawet nie miał ochoty mu się
sprzeciwiać. Podniecił się w przeciągu krótkiej chwili, chciał
poczuć przy sobie prawdziwego mężczyznę. Przy Eliocie to on
musiał o wszystko zadbać, co też było przyjemne, teraz jednak
mógł zostawić wszystko w rękach Goldnera.
Przygryzł wargę
i wypiął się bardziej, kiedy Derek szarpnął jego spodniami,
zsuwając je w dół. Wiedział, że to będzie szybki seks. Zacisnął
palce, drapiąc wyblakły tynk farby. Oddychał ciężko, zdając
sobie sprawę, że w takiej chwili wyrzuty sumienia odeszły. Może
przyjdą później, kiedy skończą seks i Johnson zda sobie sprawę,
że gra na dwa fronty stała się rzeczywistością, już nie była
tylko wizją w jego głowie. Teraz uważał to za świetne
rozwiązanie. Mógł mieć dwóch całkowicie innych mężczyzn.
Dereka, z którym mógł sobie pozwolić na mocny, ostry seks i
Eliota – prawiczka, którego mógł wszystkiego nauczyć.
Nigdy wcześniej
nie myślał w tak wyrachowany sposób, przestał poznawać samego
siebie, ale miał kłopoty w zebraniu myśli i refleksją nad własnym
zachowaniem, kiedy jego facet właśnie się w niego wsuwał. Derek
miał prezerwatywę w kieszeni, więc pewnie już wcześniej planował
się z nim kochać.
Goldner pieprzył
go mocno, czyli dokładnie tak, jak Kenneth lubił. Znali już swoje
ciała, sprawdzali się we wspólnych zbliżeniach, dlaczego więc
miałby zostawiać takiego faceta dla niedoświadczonego chłopaka,
który dopiero co odkrywał męski seks? Derek był bezpieczny,
Kenneth mógł zawsze do niego przyjść i dostać to, czego się
doskonale spodziewał, Goldner nie był chodzącą niespodzianką,
tak jak Eliot, którego nie znał na tyle, żeby przewidzieć jego
ruchy. Sam fakt, że ten przeklęty chłopak okazał się
prawiczkiem, już o czymś świadczył.
Skupił się tylko
na przyjemności płynącej z seksu. Jęknął głośniej, kiedy
Derek otarł się o jego prostatę. Penis mężczyzny był przyjemnie
gruby, mniejszy niż członek Kennetha, ale odpowiednio szeroki i
wystarczająco długi, żeby sprawić przyjemność. W pewnym
momencie poczuł usta kochanka na swojej szyi, Derek kąsał ją
żarliwie, a ruchy jego bioder stały się szybsze.
Wreszcie obaj
doszli, tak jak się spodziewali – seks był krótki, ale bardzo
intensywny. Goldner sapnął, kiedy wysuwał się z partnera.
Ściągnął z siebie prezerwatywę i zawiązał ją sprawnym ruchem.
Kenneth na razie nie odwracał się, łapiąc oddech. Doszedł na
ścianę, po której teraz smętnie spływała jego sperma. Czuł
specyficzne uczucie chłodu i rozciągnięcia dziurki, więc szybko
podciągnął spodnie i odwrócił się do Dereka. Uśmiechnął się
do niego krótko, ale zaraz się skrzywił, kiedy mężczyzna
odwrócił wzrok i odszedł, żeby wyrzucić zużytą gumę. Czasami
Goldner zachowywał się tak, jakby był z Kennethem tylko dla seksu.
Zero słowa pochwały, uznania za dobre zbliżenie. To irytowało –
ten brak rozmowy, dotyku, w którym chodziło o coś innego niż
podniecenie.
– To teraz
malowanie? – mruknął Kenneth, pocierając szyję. Nie wiedział
jeszcze, że miał malinkę, która odznaczała mu się na skórze
ciemniejszą, brązowawą barwą.
– Mhm, masz
siły? – zapytał Derek neutralnie, wnosząc do pomieszczenia pudła
z farbą. Zerknął jeszcze na zabrudzoną sokami Johnsona ścianę i
uśmiechnął się ledwo zauważalnie, po czym złapał za szmatę i
wszystko starł.
– No jeszcze
mam. Możemy zrobić połowę, później odpoczniemy i znowu
następną. Nie jest w końcu tego dużo, no nie? – zapytał
Johnson i poklepał Dereka po plecach. Goldner był jak jego
najlepszy kumpel.
– Okej, to
bierzmy się do pracy.
***
Kenneth przez
kilka kolejnych dni zastanawiał się nad całą sytuacją, w jaką
wpadł albo wplątał się na własne życzenie. Nie miał zamiaru
śledzić Dereka, jakoś go inwigilować, więc po prostu przestał o
tym wszystkim myśleć. Nie był do końca pewny, czy jego facet też
go nie zdradzał, więc sam postanowił mężczyznę przetrzymać i
na razie nic nie robić. Pewnego dnia, gdy miał poranną zmianę w
Cafe Break, dostał wiadomość od Eliota, odczytał ją od razu, bo
O'Conner trafił na odpowiednią porę w kawiarni, akurat mieli
chwilę na odsapnięcie.
„Kumpel robi w
sobotę imprezę. Nie znam tam zbyt wielu ludzi i tak pomyślałem o
tobie, chciałbyś iść? Później, zgodnie z planami, możemy wpaść
do mnie” – napisał mu.
„Pomyślałeś o
mnie, bo nie masz z kim iść?” – zapytał Kenneth z
rozbawieniem. Dojadł ciasto i zerknął na Ginger, rozmawiającą ze
swoim chłopakiem, Jackiem. Chyba znowu się pogodzili. Dziewczyna
świergotała, wydawała się naprawdę bardzo zakochana, tworzyli
dziwną parę, stwierdził Johnson, popatrując na nich ukradkiem.
Jack nie był atrakcyjnym mężczyzną, chudy, dość niski i ze
śmiesznie wyglądającym, dziewiczym wąsikiem pod sporym nosem.
„Taka wymówka,
Johnson” – dostał odpowiedź.
„Dobra wymówka.
Opiję cię i będziesz łatwiejszy” – napisał, znowu zerkając
na Ginger. Zdał sobie sprawę, że zasługiwała na
przystojniejszego faceta. Właśnie takiego, który teraz wszedł do
kawiarni. Bywał tutaj już od jakiegoś czasu – wysoki, szczupły
brunet z lekką brodą. Kenneth nie wiedział, czy był Latynosem, bo
nie miał aż tak śniadej skóry, ale czuło się, patrząc na
niego, latynoską krew.
Klient tylko
zerknął na niego ukradkiem i podszedł do lady, za którą stała
Ginger. Dziewczyna popatrzyła na niego, od razu przypominając
sobie, że kilka razy już u nich zamawiał.
– Co podać? –
zapytała, starając się zachowywać normalnie. Nie mogła
uśmiechnąć się przymilająco, zgarnąć sobie włosy za ucho,
lekko wydąć usta, tak jak to robiła zawsze, gdy chciała kogoś
oczarować. W końcu tuż obok stał Jack.
– Dużą kawę z
mlekiem – mruknął klient, sięgając do kieszeni po portfel.
Kenneth przyglądał się chwilę mężczyźnie, ale w końcu spuścił
wzrok na telefon, bo Eliot znowu odpisał.
„To co? Idziemy
tak? Rozumiem, że cię wystarczająco zachęciłem.”
„Mógłbyś
jakoś bardziej się postarać, szczerze powiedziawszy”. –
Kenneth zaśmiał się cicho, nie zwracając uwagę na klienta, który
zerknął na niego. – „Masz jakieś pomysły?”
„Pomysły?” –
odpisał Eliot, nie rozumiejąc, co mężczyzna miał na myśli.
„No na to,
jakbyś mógł mnie bardziej przekonać” – Johnson zmarszczył
brwi, dziwiąc się, że Eliot tego nie rozumiał.
„Nie wystarczy
alkohol i fakt, że będę pijany?” – Odpowiedź otrzymał
niemal od razu. W międzyczasie klient zabrał swoje zamówienie,
zapłacił, zostawiając Ginger napiwek, po czym wyszedł.
– Widziałem jak
patrzyłaś! – fuknął nagle Jack.
– Jak patrzyłam
niby?! – odwarknęła mu dziewczyna, a Kenneth odetchnął i
sięgnął po krzesło z pobliskiego stolika, przysunął je bliżej
lady, po czym usiadł, ignorując parę kłócących się kochanków.
„Może jakieś
zdjęcie? Bez koszulki?” – zapytał w końcu, nie mogąc już
wytrzymać. Zastanawiał się, czy Eliot wysłałby mu coś takiego,
w końcu nie prosił o nic złego.
– Świetnie! –
prychnęła Ginger, gdy Jack oznajmił jej obrażonym głosem, że
idzie. Kenneth tylko na chwilę podniósł wzrok, by na nich
popatrzeć, po czym znów przyssał się do telefonu.
„Mogę zrobić
wieczorem, skoro tamte rzeczy jeszcze cię nie przekonują.”
„Będę czekał”
– napisał szybko i zablokował telefon, po czym wstał. Odsunął
krzesło na swoje miejsce i podszedł do lady.
– Co jest? –
zapytał Ginger i zerknął na nią uważnie.
– Bo się
wścieka o byle gówno! – jęknęła jego przyjaciółka i sięgnęła
po ciastko z wystawy, którym zapchała sobie usta. – Zawsze ma
płoblemy – wybełkotała z pełną buzią – a ja nawet nie
patrzyłam na tego faceta! – dodała, gdy przełknęła.
– A on ciągle
jest zazdrosny. – Sam nie wiedział dlaczego to powiedział, jakby
namawiał ją do zerwania z Jackiem. Przecież wiedział, że Ginger
go kochała. – Zapomnij – rzucił szybko, widząc jej minę. –
Ten klient pewnie ma masę lasek – dodał, jakby to miało ją
pocieszyć. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami, nie chcąc nawet
tego rozpatrywać. Kenneth westchnął ciężko i powoli oboje
wrócili do pracy.
Do końca etatu
zostały im dwie godziny, które minęły całkiem szybko. Mięli na
poranną zmianę, więc na początku jak zwykle było ciężko,
zwłaszcza trzy pierwsze godziny, wtedy panował największy ruch,
ale później wszystko szło już z góry, aż do końca zmiany.
Wiał mocny wiatr,
kiedy w końcu wyszedł na ulicę, ale o dziwo czuł na skórze
łagodne promienie słoneczne. Jak zwykle mijał masę pracowników
korporacji, nawet w wagonie metra było ich pełno. Ludzie zmieniali
się w zależności od dzielnicy, na której znajdowały się stacje.
W tych bogatszych wsiadali sami biznesmeni, kobiety z idealnymi
fryzurami, mężczyźni w drogich, skórzanych butach, a w
biedniejszych ubrudzone, drące się na całe gardło dzieciaki z
osiedla; jakieś szemrane cwaniaczki, rozglądające się dookoła
tak, jakby zaraz mieli coś ukraść. Kenneth westchnął ciężko i
wyciągnął telefon, dobrze wiedział, że do niego raczej nikt by
nie podszedł, w końcu Johnson nie wyglądał zbyt łagodnie.
Jak zwykle
wlogował się na aplikację Facebooka, żeby sprawdzić wiadomości
od Eliota. Pisali bardzo często, więc automatycznie już patrzył,
czy O'Conner nic mu nie napisał. Przypomniał sobie o zdjęciu i aż
przygryzł wargę, ciekaw, czy chłopak je dla niego zrobił. Na
razie jednak nic nie dostał, odpisał Eliotowi na temat swojego
ulubionego horroru i poczekał jeszcze chwilę na odpowiedź, jednak
nie dostał jej, chłopak nie logował się od pół godziny. Wsunął
więc telefon do kieszeni i wstał, kiedy pociąg dojeżdżał do
jego stacji. Wreszcie koniec dnia w pracy, pomyślał, gdy wysiadał
z wagonu, ruszając powolnym krokiem w stronę swojego mieszkania.
Przez cały ten czas myślał o chłopaku i zbliżającej się
sobocie, wreszcie to zrobią, zakołatało mu w głowie, kiedy szedł
chodnikiem, mijany przez ludzi i samochody.
Nie zwracał już
uwagi na swoją okolicę; domy i kamienice, które mijał. Nie była
to najlepsza dzielnica, ale i tak miała swój urok, nawet jeżeli
niektóre budynki już dawno wymagały remontu. Mieszkał tutaj już
dwa lata, więc nic dziwnego, że przywykł do takich widoków. Lubił
swoje mieszkanie przede wszystkim za to, że dzięki niemu stał się
niezależny. To dużo dla niego znaczyło. Już za niedługo Emma też
wyprowadzi się z domu, wiedział, że właśnie wtedy zacznie
normalnie żyć.
Wszedł do
budynku, czując mocny, niezbyt przyjemny zapach obiadów, jakie
gotowali jego sąsiedzi. Wonie mieszały się ze sobą, tworząc dość
obrzydliwą mieszankę, ale szybko ruszył schodami na swoje piętro,
przypominając sobie, że sam powinien sobie coś przygotować do
jedzenia.
Gdy wszedł do
mieszkania od razu się skrzywił, widząc niechlujnie porozrzucane w
przedpokoju buty. Nic nie powiedział, jedynie ściągnął kurtkę,
by odwiesić ją na wieszak w towarzystwie innych okryć wierzchnich.
Zajrzał do dość małej kuchni, której meble miały na sobie spore
ślady użytkowania i zauważył Barbarę i Larę siedzące przy
małym, drewnianym stoliku. Obie były jego współlokatorkami, nie
darzyli się zbyt mocnym uczuciem, po prostu mieszkali razem –
tylko tyle ich łączyło.
– Hej, znowu
jebnęła uszczelka w łazience – odezwała się Barbara, grzebiąc
widelcem w swoim spaghetti, które jadła chyba non stop. Kenneth
ciągle widział, że wpieprzała to samo danie z paczki, zajadając
się nim, jakby co najmniej pochodziło z włoskiej restauracji. Ale
nie – kupowała je w Aldi za niecałe dwa dolary.
– No to trzeba
zadzwonić po Lombarta – stwierdził Kenneth, ściągając kurtkę
i buty. Mówił o właścicielu mieszkania, który jak zwykle nic w
nim nie robił. Trzeba było go mocno przycisnąć, żeby w końcu
się tutaj zjawił i naprawił rzeczy, jakie gromadziły się już od
jakiegoś czasu.
– Już
dzwoniłam, ma być dzisiaj – odezwała się Lara i popiła herbaty
ze swojego białego kubka. W przeciwieństwie do Barbary, była
bardzo szczupła, nawet ładna, jak stwierdziła kiedyś Emma. Miała
długie, czarne włosy, które często nosiła związane w koku, do
tego jasna cera i kilka pieprzyków na twarzy. Barb nie miała już
tyle szczęścia co ona, duży nos na pół twarzy, niezadbane,
niewyregulowane brwi i masa pryszczy skreślały ją jako
pretendentkę do bycia „ładną”. Za to jednak nadrabiała
uśmiechem, Kenneth lubił ją chyba najbardziej ze wszystkich ich
współlokatorów.
– No to spoko,
mam nadzieję, że w końcu to naprawi – mruknął tylko i, nie
kłopocząc się dalszą rozmową, poszedł do swojego pokoju. Męczył
się trochę z otworzeniem zamka, chociaż specjalnie przełożył
klucz od drzwi do pokoju z tym od wejścia głównego, żeby mu się
nie mylił. Cały czas jednak miał z tym problem. W końcu jednak
mógł zamknąć się we własnych czterech ścianach i odpocząć.
Przyjął to z ulgą.
Nie był głodny,
więc włączył komputer. Przebrał się w dres i usiadł na łóżku,
kiedy sprzęt w końcu pokazał mu panel startowy systemu. Od razu
włączył muzykę i aż westchnął, miał teraz chwilę na
odpoczynek. Kiedy tak leżał na posłaniu, z laptopem na kolanach i
włączonym na nim Facebookiem, usłyszał piknięcie zwiastujące
nadejście wiadomości. Od razu przełączył na odpowiednią kartę
i uśmiechnął się pod nosem.
„Gotowy na nagie
foteczki?” – napisał mu Eliot.
„No już
myślałem, że zapomniałeś” – odpisał szybko, uśmiechając
się do siebie głupio.
Czekał chwilę na
odpowiedź chłopaka, w oknie ich rozmowy pojawiły się trzy
kropeczki, które, jak na złość, przez dłuższy czas nie chciały
zniknąć. Wreszcie, wraz z piskliwym dźwiękiem nadchodzącej
wiadomości, pojawiło się zdjęcie. Kenneth aż wciągnął
powietrze, kiedy patrzył na smukły, umięśniony tors Eliota.
Dokładnie pamiętał go z ich ostatniego wspólnego wieczoru, a
teraz na zdjęciu wszystko wydawało się być jeszcze bardziej
apetyczne i seksowne.
„Podoba mi się,
chcę teraz dół” – odpisał błyskawicznie, nie bawiąc się w
jakiejś gierki, żeby wziąć go na przeczekanie. Poruszył się
nerwowo.
Eliot aż parsknął
śmiechem, kiedy to przeczytał. Leżał na swoim łóżku w samej bieliźnie, a chwilę temu odstawił niezłą sesję zdjęciową, z całej
masy fotek, jakie sobie zrobił, wybrał tylko jedną. Musiał
przecież wyjść idealnie.
„Nie ma tak
dobrze. Twoja kolej, książę. Zadowól księżniczkę” –
odpisał mu.
Johnson roześmiał
się i pokręcił głową, wciąż nie mogąc uwierzyć, że Eliot
naprawdę tak o sobie mówił. To było z jednej strony zabawne i
słodkie, z drugiej bardzo zniewieściałe.
„Też klaty?”
– zapytał, po czym odłożył laptopa na bok.
Eliot aż zwilżył
usta, już nie mogąc się doczekać. Niby widział Kennetha na żywo
bez ubrań, ale te zdjęcia były czymś nowym, seksownym, ale też
dziwnie zakazanym, jeszcze żadnemu facetowi nie przesyłał takich
fotografii.
„Pospiesz się”
– pogonił go.
Kenneth sam chciał
wyjść dobrze, ale nie robił setki fotek. Już po kilku uznał, że
jedno będzie dobre. Zrobił zdjęcie swojego torsu i krocza okrytego
spodniami. Zwiększył głębię koloru i wysłał, aż sam się nie
poznając. Zrobił to bez zastanowienia. Już widział minę Dereka,
gdyby to przez przypadek do niego wysłał tego typu fotografię.
Eliot, gdy tylko
dostał zdjęcie, aż wciągnął powietrze, wpatrując się w
obrazek przez długą, naprawdę długą chwilę. Dakota nigdy go tak
nie podniecała jak Kenneth i jego twarde, śniade ciało, aż
zapragnął je dotknąć, doskonale pamiętał, jak pachniało.
Zagryzł wargę i spojrzał w dół, na swojego penisa okrytego
materiałem czarnych slipek. Odchylił gumkę, wpatrując się w pół
twardego członka.
„To co chcesz?”
– napisał jedną ręką. Musiałby się bardziej podniecić, by
zaprezentować się Johnsonowi. Akurat w wysyłaniu takich zdjęć
nie widział nic złego, ważne, żeby były bez twarzy.
„Ciebie? Całkiem
nagiego” – odpisał Johnson z większym ociąganiem. Uśmiechnął
się lekko, czekając na odpowiedź.
Eliot przełknął
ślinę, poczuł dreszcz podniecenia, gdy wstawał, ściągał
bieliznę i podszedł do lustra. Spojrzał na swoje odbicie, a
następnie w dół, na swojego członka, który był już prawie w
pełnym wzwodzie. Stanął bokiem i złapał za penisa, doprowadzając
go szybko do erekcji. Zrobił dwa zdjęcia i najlepsze wysłał
Kennethowi. Widać było na nim zarówno jego męskość, jak i
zgrabne pośladki. Kiedy Johnson zobaczył, co wysłał mu Eliot, aż
wstrzymał oddech. Krew spłynęła mu do krocza, a penis zaczął
twardnieć. Męskość Eliota wcale nie była aż tak mała,
pomyślał, kiedy zobaczył zdjęcie. W końcu widział w Internecie
różne fotografie.
„Przekonałeś
mnie” – odpisał Johnson krótko, zapisując sobie zdjęcie. Już
wiedział, co będzie sobie wyobrażał podczas dzisiejszej kąpieli
pod prysznicem.
Bardzo dobry i ciekawy rozdział...nie mogę się doczekać tej imprezy i gdzies podświadomie mam nadzieje, że tym razem nie przetrzymacie nas cały tydzień i rozdział pojawi się za kilka dni :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobra, zmieniłam zdanie. Jednak lubię Dereka, a Kenneth to już nie słodziak. :(
OdpowiedzUsuńAle mają strasznie chłodne relacje jak na związek, więc coś mi tu po prostu nie pasuje.
No, ale jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy. :D
Uwielbiam Elliota, przez niego wręcz przemawia niewinnosc ale taka wewnętrzna. Jestem ciekawa jak to się potoczy bo to opowiadanie jest bardzo dobrze przemyślane.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mam racje als czuję się jakby te postacie były 3d a nie płaskie..ciężko opisać ale tak to czuje dlatego tak lubie to opowoadanie..bo ono jest żywe.
Pozdrawiam
Widzę ,że się Kenneth nieźle ustawił jak na razie tylko ciekawe jak to długo potrwa. W końcu muszą dopaść go wyrzuty sumienia , chyba ;p Co do Eliota nie wiem czego on w ogóle chce jak na razie wydaje mi się ,że po prostu chce się pobawić i wszystkiego spróbować. No nic czekam na tą imprezką obaczymy co tam się będzie działo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę;)
Czy to źle, że moja ulubioną postacią jak na tę chwile jest Derek (jeśli oczywiście nie zdradza z nikim Kennetha). TO co robi nasz ciemnoskóry główny bohater jest podłe złe i nikczemne jednocześnie. Niech spłonie w piekle. A Eliot wcale nie jest lepszy. Rozumiem, że nie chce się zdradzić z tym, że jest homo i dzięki Dakocie jako tako może utrzymać te pozory, ale po co? to, że z nią zerwie nie zrobi z niego od razu geja. A że już nie będzie miał laski na zawołanie jak mu z Kennethem nie wyjdzie tylko będzie musiał lecieć na ręcznym... to nie wytłumaczenie. Jest na tyle "urodziwy", że chyba nie będzie problemem znalezienie kogoś nowego.
OdpowiedzUsuńTo samo tyczy się Kennetha. Skoro mówi,z ę mu dobrze z Derekiem i, że go KOCHA, no to przepraszam bardzo, ale w takim razie co on robi z Eliotem? Gdyby nie dawał mu wyraźnych sygnałów, blondynek by zrezygnował i może nawet zostali by kumplami, kto wie…
Tak samo nasza kochana siostra dobra rada… Jak sobie z Alex nie potrafi poradzić, to jakim prawem w ogóle doradza Kennethowi. Neguje jego związek z Derekiem a sama nie potrafi krytycznym okiem spojrzeć na swój…
No nic. Czekam jak mi rozwiążecie te konflikty. Mam nadzieje, że bohaterów będzie bolało, ale i tak życzę im happy endu.
Jak pisałyśmy w opisie Clasha - zarówno Kenneth jak i Eliot są uwikłani w nieszczere relacje. Nie chcemy teraz za dużo zdradzać, wszystko stopniowo będzie się wyjaśniało. Każdy popełnia błędy, ma jakieś wady, robi coś, czego by się po sobie nie spodziewał. Cieszymy się, że dostrzegłaś te skrajności w bohaterach. :)
UsuńPozdrawiamy.
Jak już wcześniej komentowałam... najbardziej lubię to jak chłopcy się nakręcają na siebie :P. Po drugie, żaden nie przyzna się, że zaczyna czuć coś więcej i będą tak zapewne krążyć wokół siebie przez jakiś czas. Lubię wszystkie postacie, może oprócz siostry Kennetha i jej podejścia do Alex. Motyw z nagimi fotkami - cudowny :). Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńCzemu Derek musi być takim dupkiem? ;-; Miałam co do niego nadzieje... Na początku wydawał się typek, który dopiero potem pokaże, że mu zależy, a jak na razie prawie każdy jego gest w stosunku Kennetha jest taki odpychający ;/ boli też mnie brak poczucia sumienia Kennetha, co jak co ale jego oceniałam bardzo dobrze, a w tej sytuacji jak na razie wypadł strasznie chamsko.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na więcej~~
Jakoś nie mogę się przekonać do "Świadomości" zostawie sobie kilka rozdzialów i dopiero przeczytam jeszcze raz od początku bo to opowiadanie ma klimat do którego ciężko wrócić co kilka dni na kilkadziesiąt minut a więc z tym na razie pasuje.
OdpowiedzUsuńCo to Clasha, to mój totalny ulubienien...mam nadzieje, że nie bedzie zaniedbywany i wstawiany raz na tydzien[*]...cóż z tymi bohaterami łatwiej mi się zrzyć więc za nimi tęsknie...co skutkuje zaglądaniem tu 2 razy dziennie.
Pozdrawiam i blagam nie zaniedbujcie Clasha.
Nie martw się, nie zaniedbamy Clasha. Oba opowiadania będziemy regularnie publikować :)
Usuń