poniedziałek, 17 sierpnia 2015

13.2 Clash

Kiedyś komuś obiecałyśmy w komentarzu, że dodamy rozdział dzień po dniu. Dotrzymujemy słowa. :)  


Mocny drink
Część 2. 

Nagle z domu wybiegła Lisa zaalarmowana krzykami, muzyka w domu też odrobinę przycichła. Eliot wstał, ale nic nie zrobił. Dakota podeszła do bramki i spojrzała na nich wyczekująco, a jej przyjaciółka wróciła się do środka po klucze, żeby wpuścić dziewczynę na posesję. Jak powiedział Richard, był w trakcie naprawiania jej i na razie otwierała się tylko na klucze.
– Co się stało? – zapytała Lisa z przerażeniem, obejmując lekko Dakotę.
– Nic, nie ważne – mruknęła ta, chociaż miała zaczerwienione oczy i trochę rozmazany makijaż. Zerknęła na werandę i dopiero wtedy zauważyła swojego chłopaka. Zaczerwieniła się, zła, że widział tą scenę.
– Co to było? – odezwał się w końcu O'Conner i podszedł do swojej dziewczyny, zostawiając Kennetha. Naprawdę się zdenerwował, ktoś nagabywał Dakotę? Bał się o nią, byli w końcu nie tylko parą, ale też przyjaciółmi. Kochał ją w pewien sposób... dziwny i z pewnością nie przeznaczony dla osób w związku, ale zależało mu na niej trochę tak jak na siostrze. – Znowu wychodzisz na imprezy z dziwnymi ludźmi? – zapytał z niezadowoleniem.
Dakota bez słowa przytuliła go mocno, zaciskając pięści na jego koszulce. O'Conner usłyszał, jak załkała cicho, więc pogłaskał ją po plecach uspokajająco.
– Przepraszam – rzuciła tylko i pociągnęła nosem. Cieszyła się, że Eliot tak zareagował i przede wszystkim, że pomyślał, że podwiózł ją znajomy. Chłopak przez chwilę nie wiedział, co robić, ale przytulił ją mocniej do siebie i westchnął ciężko.
– Już dobrze – powiedział uspokajająco. W takich chwilach wyglądali na naprawdę zgraną parę, nikt nie wiedział, że między nimi w ogóle nie było chemii. – Może wejdziesz do środka i się czegoś napijesz, hm? – zaproponował i zerknął kątem oka na Kennetha, który stał na werandzie.
– Zajebiście razem wyglądają – usłyszał Johnson słowa jakiejś dziewczyny, która razem z koleżankami wyszła na zewnątrz.
– No, pasują do siebie. Widać, że się kochają – usłyszał odpowiedź kogoś innego.
Kenneth zmarszczył brwi. Poznał Dakotę, wiedział, że to z nią Eliot kłócił się wtedy w kawiarni, kiedy pierwszy raz go zobaczył. I domyślił się już, że byli ze sobą. Sposób, w jaki O'Conner uspokajał dziewczynę wcale mu się nie spodobał. Skoro tak ich do siebie ciągnęło, dlaczego Eliot szukał pocieszenia w ramionach obcego faceta? Przez głowę przeszła mu wizja, w której zamiast dziewczyny O'Connera, zobaczyłby Dereka, wychodzącego z takiego samochodu. Skrzywił się. Wkurzyłby się, na pewno nie zacząłby mu dodawać otuchy, bo ewidentnie coś tutaj śmierdziało.
W pewnym momencie Eliot odsunął od siebie Dakotę i pocałował ją lekko w usta, starając się nie myśleć o Kennecie obok. Nie czuł się zbyt dobrze, kiedy niedaleko stał facet, z którym planował jeszcze tej nocy uprawiać seks, a on sam w tym momencie miał w ramionach swoją dziewczynę.
Johnson zacisnął usta, patrząc na to z rosnącą złością. Rozumiał, że Eliot nie był mu nic winien, nie łączyło ich nic oprócz seksu, ale to już przesada całować tę dziewczynę przy nim. Cieszył się, że nie wypił jeszcze więcej, tylko te trzy drinki. Nie wiedział, jakby mógł się zachować i co zrobić po większej dawce alkoholu.
Nie chciał na to patrzeć, więc wyrzucił niedopałek i odwrócił się, chcąc wrócić do środka. Może naleje sobie kolejnego drinka i... poczeka.
Eliot rzucił mu szybkie spojrzenie, a następnie przeniósł je na Dakotę. Musiał wybrać.
– Weź ją do środka – powiedział głośno do Lisy, tak by i Johnson to usłyszał, kiedy odsunął się od swojej dziewczyny. Jej koleżanka od razu złapała ją pod ramię, podając jej chusteczkę. Eliot jednak się tym już nie przejmował.
– Idziemy po jeszcze jednego drinka? – zagadał Kennetha, jakby sytuacja sprzed chwili nie miała w ogóle znaczenia. Ignorował też szepty i śmiechy ludzi, ale odetchnął dopiero wtedy, gdy muzyka ponownie rozbrzmiała głośniej, a inni zaczęli wracać do zabawy.
– Jak chcesz, możesz do niej iść – rzucił Johnson, zdziwiony, że chłopak go zatrzymał. – Nie miało jej tu pewnie być, co? – zapytał domyślnie.
– No nie – odpowiedział. – Ale poradzi sobie – mruknął, wzruszając ramionami. Wiedział, że Dakota teraz nie powiedziałaby mu, co się stało. Oboje meli przed sobą całą masę sekretów. – Ona pewnie chce się teraz nawalić – zauważył. Znał już przecież swoją dziewczynę nie od dzisiaj, wiedział, jak reagowała na stres i nerwy, lubiła sobie popić.
– Na pewno? – Johnson aż nie wiedział, jak powinien się zachować. Podobało mu się, że O'Conner wybrał jego, a nie Dakotę, której teraz nie miał zamiaru żałować. Nie znał jej i już nie lubił. Nie było sensu namawiać O'Connera, żeby do niej wrócił. – To chodź po tego drinka – zawyrokował w końcu i oderwał się od barierki, o którą się opierał.
Eliot uśmiechnął się lekko, weszli do domu, a następnie do kuchni, w której siedziały trzy osoby, rozmawiając o czymś żwawo. O'Conner aż się skrzywił, kiedy spostrzegł, że teraz ciężko będzie znaleźć im puste miejsce, ludzi na imprezie przybywało. Zrobili swoje drinki i rozmawiając już o bzdurach, bo żaden z nich nie chciał poruszać tematu Dakoty, przeszli do salonu. Tam, na kanapach siedziała dziewczyna Eliota w otoczeniu Lisy i jeszcze jakichś dwóch innych swoich koleżanek. Mignął mu też gdzieś Teddy, ale na niego nie zwrócił żadnej uwagi.
– Sorry, ta domówka wydawała się, że będzie lepsza. – O'Conner spojrzał na Kennetha i popił drinka.
– No myślałem, że się jeszcze rozkręci – odparł mężczyzna, czując już szumienie w głowie. Narzucili sobie szybkie tempo, żeby zabić czymś nudę. Zdążyli wypić jedną butelkę, którą zostawili pustą na blacie.
Eliot zaśmiał się i popił drinka, w ogóle się nie stopując. Przysunął się bliżej Kennetha, wciąż jednak zachowując dystans, nie bał się już jednak o to, że ktoś mógłby ich usłyszeć, procenty we krwi całkowicie go rozluźniły.
– Jak wrócimy do mnie, będzie lepiej – powiedział.
– A kiedy wracamy do ciebie? – Kenneth uniósł brwi, zerkając na niego z wyczekiwaniem. On mógłby już iść.
Eliot już miał mu odpowiedzieć, że właściwie to mogą iść zaraz, gdy nagle Dakota podniosła się z kanapy i zaczęła coś krzyczeć. Zmarszczył brwi, patrząc na dziewczynę z niezrozumieniem, naprawdę wypiła tak dużo, by teraz być w takim stanie?
– Hindusi są straszni! – dobiegł w końcu do niego sens jej słów.
– Ja pierdole – warknął Eliot, przyglądając się dziewczynie. Momentalnie zrobiło mu się wstyd. – Co ona odwala?
Kenneth obserwował ją, jak cała czerwona na twarzy zaczęła znowu opowiadać o tym, co sądziła o emigrantach z Indii. Milczał, kiedy zobaczył minę Eliota. Dakota znowu popiła piwa z butelki i wyszarpała się Lisie, próbującej ją uspokoić. Nic sobie z tego nie robiła, że wiele osób zerkało na nią, kiedy szła do O'Connera.
– Powiedz im coś, bronią tych pieprzonych brudasów, bo co? Bo Sheela pochodzi z Indii? – zapytała go ze złością wymachując butelką, z której wylało się trochę piwa. – Nienawidzę Hindusów!
– Może byś się tak uspokoiła? – Eliot patrzył na nią ze zblazowaniem, starał się nie okazywać tego, jak bardzo było mu za nią wstyd przed Kennethem. Zerknął na mężczyznę, mając nadzieję, że ten go teraz nie oceniał.
– Co, ty też ich bronisz? – warknęła i wydęła wargi. – Hindusi są chujowi, są brudasami i mają małe fiuty. Nawet nie umieją się pieprzyć – dodała, ale już ciszej. Tylko Eliot i Kenneth mogli ją usłyszeć.
Eliot prychnął i przewrócił oczami, naprawdę miał już dosyć.
– A co? Taka międzynarodowa jesteś, że Hindus już cię też wypieprzył? – Nie mógł się powstrzymać, procenty zrobiły swoje, a Dakota nieźle go zdenerwowała. Gdyby nie była dziewczyną, przyłożyłby jej.
– A co, masz jakieś korzenie Hinduskie? – warknęła Dakota i pchnęła go w ramię. Nigdy się tak nie zachowywała i O'Conner zaczął już podejrzewać, że dziewczyna nie tylko piła, ale też coś brała.
– Tak, kurwa, mam. Co ćpałaś? – zapytał, łapiąc ją nagle za ramiona. Miał ochotę ją zostawić i wrócić do picia. Ciśnienie momentalnie mu podskoczyło, a on miał ochotę coś rozwalić, zmarszczył groźnie brwi, patrząc na Dakotę, której wzrok wydawał się być rozmyty, a źrenice dziwnie rozszerzone. Na pewno coś wzięła, wiedział, że jego dziewczyna miała słabość do takich rzeczy.
– Nic nie brałam, puszczaj mnie! Chyba jeszcze nie trafiłam na faceta, który miałby dużego – syknęła, patrząc mu wojowniczo w oczy i próbując się wyrwać. Chciała zranić Eliota, już nie panowała nad swoimi słowami. Była zbyt wściekła, chciała tylko zapomnieć i wyżyć się na każdym, kto wszedł w jej drogę. Nie rozumiała, dlaczego jej życie musiało być takie popieprzone.
Eliot uniósł brwi i puścił ją, czując nagły przypływ złości potęgowany przez alkohol. Upokorzyła go! I to jeszcze przy Kennecie, który stał obok i wszystkiego słuchał! Aż się zaczerwienił i szybko sięgnął po swojego drinka, miał ochotę spalić się ze wstydu, ale jednocześnie najchętniej by coś rozniósł... Najlepiej to Dakotę.
– Chodź – warknął do Kennetha, gdy wypił wszystko. Aż mu się zakręciło w głowie, bo czym szybkim krokiem ruszył do wyjścia z salonu.
Johnson spojrzał na jego zaskoczoną dziewczynę, ale nic nie odpowiedział, tylko poszedł za Eliotem posłusznie. Nie miał pojęcia, gdzie chłopak chciał iść, podejrzewał, że na werandę, jednak ten nagle skręcił i zaczął wbiegać po schodach na piętro. Kenneth zrobił to samo. O'Conner szybko znalazł łazienkę, bo drzwi do niej były szeroko otwarte, złapał Johnsona za przód bluzy i pociągnął go za sobą do toalety, wolną ręką zapalając w niej światło, a następnie zamykając drzwi. Nie zapomniał też by przekręcić klucz, wolał, aby nikt im teraz nie przeszkodził. Od razu pchnął zdezorientowanego Kennetha na ścianę, zaczynając go mocno i agresywnie całować, wyżywając się przy okazji. Wstrętna kurwa, warczał w myślach, a jego ruchy stawały się coraz bardziej brutalne.
Jego partner jęknął zaskoczony, aż unosząc ręce i otwierając szeroko oczy, ale mina O'Connera była tak bardzo zacięta, że próba protestu na nic by się teraz nie zdała. Postanowił skorzystać z okazji, jaką podarował mu los i objął Eliota w pasie, przyciskając do siebie. Był niższy, więc musiał unieść głowę. Jeszcze chyba nigdy nikt nie całował go w taki sposób. Bolały go wargi, czuł w ustach krew, bo kochanek musiał rozciąć mu skórę. Nie podejrzewał, że to będzie aż tak szalone i całkowicie nieprzewidywalne, Eliot znowu go zaskoczył. Pchnął go tym razem na umywalkę i przechylił tak, żeby łatwiej mu było go całować. Nic dziwnego, że takie ruchy szybko podnieciły Johnsona. Nie miał pojęcia, jak daleko zajdą, ale był chyba gotowy na wszystko. Przez alkohol myśli stały się lekkie, a konsekwencje odległe.
Całowali się mocno, popychając po całej łazience, raz by nawet wpadli do wanny. Eliot przestał w tamtym momencie czymkolwiek się przejmować, najważniejszy był Kenneth i jego usta. Czuł satysfakcję, kiedy tak się obejmowali, już prawie pieprząc się przez ubrania, a tuż pod nimi siedziała Dakota. Jego oddech przyspieszył, w spodniach zabrakło miejsca – chciał Johnsona. Chciał go chyba tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Pożądanie przy ich ostatnim pocałunku po meczu wyglądało zupełnie inaczej, potrafili się zahamować, teraz jednak wszystko było bardziej zezwierzęcone i nastawione jedynie na instynkty. Nawet nie wiedział kiedy jego dłoń zawędrowała do spodni mężczyzny.
Kenneth sapał ciężko nad uchem Eliota, nie chciał robić mu malinek, ale lekko spocona, skropiona drogimi perfumami skóra naprawdę kusiła. Polizał ją i przygryzł lekko, poruszając biodrami, kiedy O'Conner niezgrabnie go masturbował. Całe jego ciało aż płonęło od pragnienia dotyku. Podciągnął koszulkę chłopaka i dotknął jego pleców, wsunął palce za pasek i wyczuł na skórze pośladków delikatne, miękkie włoski. Eliot nie był mocno owłosiony. Szarpnął biodrami, kiedy poczuł, jak pieszcząca go ręka zacisnęła się mocniej na jego prąciu. On w odwecie zacisnął palce na jego pośladkach i zaczął je ugniatać miarowo, przesuwając nosem i ustami po szyi kochanka.
O'Conner oddychał przy tym ciężko przez usta, ocierając się o Kennetha całym swoim ciałem. Temperatura między nimi była naprawdę wysoka. Dotąd wszystko odbywało się w ciszy, ale gdy wargi Johnsona dotarły do wrażliwych punktów przy jego szyi, nie wytrzymał i jęknął, mając wrażenie, że zaraz obaj tutaj dojdą.
– Cii – mruknął Kenneth i zjechał dłonią między jego pośladki. Odchylił głowę, żeby uważnie go obserwować, kiedy dotykał zaciśniętego pierścienia mięśni. Uwielbiał to, że jeszcze nikt przed nim nie miał Eliota. On będzie pierwszy. Nie sądził, że władza płynąca z pokazania komuś, czym był seks, mogła aż tak mu się spodobać. – Chcę już tam być – szepnął, pożerając O'Connera wzrokiem. Ich spojrzenia były trochę rozmyte przez alkohol i pożądanie. Nacisnął mocniej na dziurkę mężczyzny i wsunął palec do środka.
Eliot miał wrażenie że spłonie: ze wstydu, podniecenia i pożądania. Przełknął ślinę, patrząc jednak odważnie Kennethowi w oczy, chciał mu pokazać, że też był męski, bo gdzieś w głowie kołatała mu myśl, że będąc na dole trochę tego straci. Ale mimo wszystko i tak chciał seksu, chciał spróbować, jakie to uczucie oddać się mężczyźnie. Zaczął przesuwać palcami po jego penisie, czując jednocześnie palec w sobie. Nagle jednak rozległo się walenie do drzwi.
– Ej! Muszę siku, a na dole zajęte! Wyłazić! – krzyczała jakaś dziewczyna, szarpiąc klamką. Eliot momentalnie chciał się odsunąć od Kennetha, ale nie mógł, bo ciężko to było zrobić z czyimiś łapami w swoim tyłku.
Johnson wyciągnął z jego spodni dłonie, oddychając ciężko. Kiedy zobaczył minę Eliota, uśmiechnął się niepewnie. Chciał dotknąć jego twarzy, ale pomyślał, że chłopak nie przyjąłby tego z zadowoleniem.
– Spierdalaj! – odkrzyknął dziewczynie. – Zajęte to zajęte, spadaj w krzaki! – dodał i podszedł do umywalki, żeby umyć ręce i, żeby podniecenie szybciej z niego opadło, obmyć kark zimną wodą.
Eliot chwilę jeszcze patrzył na Kennetha, po czym sam pochylił się do wanny, by się schlapać i jakoś odetchnąć.
– Wracamy, pijemy jeszcze po drinku, zabieramy alkohol i lecimy do mnie? – zapytał, nie odwracając się do Johnsona.
– Jasne, po drodze możemy jeszcze wypić. Rozcieńczymy z colą, to nawet, jakby psy jechały, nie przyczepią się do nas, no nie? – usłyszał odpowiedź. Kenneth miał neutralny ton głosu. Oparł się o umywalkę i spojrzał na pochylającego się nad wanną Eliota. Nawet nie udawał, że nie przypatruje się jego biodrom. Jego wąskim, ciasnym biodrom, w które tego wieczora naprawdę miał zamiar mieć. Aż uśmiechnął się do swoich myśli.
Eliot obejrzał się na niego, przełykając ślinę. Był pijany, ale wiedział, że już nie powinien podchodzić do Kennetha i go obejmować, chociaż właśnie na to miał ochotę. W zamian skierował się do drzwi i przyłożył do nich ucho, ale jedyne co usłyszał to głośne basy muzyki.
– No chyba możemy wyjść – zauważył, zerknąwszy na Johnsona.
– To atakuj, mistrzu – rzucił z rozbawieniem, zakładając ramiona na piersi. Śmieszyła go ta scena. Eliot czaił się co najmniej tak, jakby ukrywali się przed rodzicami.
O'Conner posłał mu zirytowane spojrzenie znad ramienia, mimo nietrzeźwości wyczuwając, że Kenneth się z niego nabijał. Powoli przekręcił klucz w zamku, po czym uchylił drzwi, wpychając w powstałą szczelinę głowę, musiał mieć pewność, że nikt ich nie zauważy. Na szczęście korytarz był pusty. Odetchnął i spokojny wyszedł z łazienki, jeszcze oglądając się na Kennetha.
– Też ci tak powiem w łóżku, mistrzu – prychnął.
– No to będę czekał. – Zaśmiał się i zaczął ostrożnie schodzić. Musieli przejść do kuchni, żeby znowu napić się drinka. Na razie nikt nie dochodził, więc w domu Richarda było tylu samo ludzi.
Eliot sięgnął po ich ostatnią butelkę rumu, otworzył ją i zamiast nalać sobie do kubka, wziął dwa spore łyki. Aż się skrzywił, kiedy oderwał usta od szkła, zrobiło mu się goręcej, a w głowie trochę bardziej zaszumiało.
– Tak ostro, mistrzu? – zakpił Kenneth, nie zwracając uwagi na inne osoby przebywające w kuchni. Oni zresztą też nie zwracali na nich uwagi, bo w końcu każdy był już mocno wstawiany. Johnson też wziął dwa spore łyki i tym razem już się skrzywił. Kręciło mu się przyjemnie w głowie, osiągnął ten stan, kiedy mógł uznać, że był już przyjemnie pijany, na tyle żeby rozluźnić się i niczym nie przejmować, ale nie aż tak, żeby urwał mu się film, albo impreza skończyła się na okupywaniu toalety czy najbliższej płaskiej przestrzeni, na której mógłby się przespać.
– Wracamy? – zapytał Eliot, z każdą chwilą coraz bardziej kręciło mu się w głowie. Ruszył do wyjścia, oczywiście nie zapominając zabrać Kennethowi z rąk butelki. Wyszedł do przedpokoju, depcząc przy okazji czyjeś kurtki. Ich ubrania na szczęście bezpiecznie wisiały na wieszaku.
Kenneth westchnął ciężko i zabrał jeszcze colę z blatu, w końcu musieli jakoś zamaskować swój alkohol. Nie uśmiechało mu się dostać mandat. Poszedł za Eliotem, jakoś mimowolnie rozglądając się za Dakotą. I zobaczył ją tańczącą w kącie salonu. Musiała się naćpać, bo wyglądała jak zamknięta w swoim świecie. Westchnął ciężko, nawet jej chłopak niezbyt się nią przejmował, więc dlaczego Kenneth miałby? Zresztą jak już wcześniej sobie uświadomił... nie polubił jej. Nie wiedział, czy chodziło tu o zazdrość, czy coś innego, na razie nie miał głowy się nad tym zastanawiać.
Kiedy wszedł do przedpokoju, Eliot już się ubierał, chwiejąc się lekko. Kenneth zaśmiał się i już chciał objąć go od tyłu, ale zdał sobie sprawę, że nie mógł tego zrobić. Sam jednak fakt, że chciał, uświadomił mu, że z Derekiem było inaczej. Jego facet przecież nigdy nie opiłby się w taki sposób. Westchnął ciężko i odłożył colę na półkę, żeby samemu się ubrać
Eliot zaparł się o ścianę i zerknął na Kennetha, był już pijany, bo nie hamował się przed piciem alkoholu prosto z gwinta. Zaśmiał się, kiedy prawie upadł przez jakieś ubranie, które miał pod nogami.
– Dzisiaj ci nie odpuszczę – powiedział wesoło, już niczym się nie przejmując.
Johnson spojrzał na niego i powstrzymał się przed pokręceniem głową. Ten facet był niemożliwy. Ubrał szybko swoją ulubioną kurtkę i zabrał colę, po czym złapał jeszcze za klucze, żeby móc wyjść z posesji.
– Chodź szybko – mruknął, chcąc już być w jego mieszkaniu.
Pociągnął Eliota do furtki, a gdy otworzył ją, rzucił klucze na werandę i wyszedł z O'Connerem na ulicę. Będąc już za rogiem, Johnson poczuł, jak chłopak opiera się na jego ramieniu.   

13 komentarzy:

  1. Dotrzymałyście słowa, szanuję :D

    Co do rozdziału to trochę tak jak przewidywałam, trochę zazdrości ze strony Kennetha i małe zamieszanie z Dakotą.

    Niby wszystko fajnie a jednak czuję niedosyt...nie będę narzekać skoro same przyznałyście, że wiecie jak jest...rozważam odsunięcie Clasha na pewien czas aby powrócić do maratonu waszego opowiadania, piszę to żebyście nie czuły, że ludzie Was opuścili...część przeczyta ale po pewnym czasie albo nawet po zakończeniu więc weny życzę i powodzenia :)

    Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka częstotliwość rozdziałów jest super, ale ich długość...są za krótkie. Wiem, że nie można mieć wszystkiego - albo długie rozdziały, ale rzadko albo częste krótkie rozdziały. Dużo osób was czyta jestem tego pewna! Może też zrobię tak, że poczekam aż nazbiera się trochę więcej rozdziałów do poczytania, ale nie wiem czy wytrzymam :D Co do samego rozdziału to.....gorąco :D co mogę powiedzieć? Czekam na rozwój sytuacji i oby coś między nimi się stało :D Dopełniają się nawzajem :D ich dialogi przemyślane i ciekawe! Super, pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o ilość czytelników, to o to akurat jesteśmy spokojne, blog jest często odwiedzany, nasz fanpejdż, ilość fanów na nich też rośnie w siłę z dnia na dzień, niestety jednak komentatorów jest coraz mniej i nie mamy pojęcia dlaczego. Zaczynamy się zastanawiać nad rzadszym dodawaniem rozdziałów, bo nie ukrywamy, komentarze (jak chyba dla każdego autora) są dla nas ważne.

      Mimo wszystko bardzo dziękujemy za Twój komentarz. :)

      Usuń
    2. Moim zdaniem jednak nie powinnyście dodawać rozdziałów rzadziej bo ludzie się zniechęcą...pociągniejcie jeszcze to trochę zeby rozkręcić to opowiadanie a potem ludzie juz sami nie będą mogli doczekać się co dalej i będą bardziej aktywni. Przez zwolnienie publikacji jedynie przeciągnieciee czas postoju a nie zaintrygujecie ludzi bo jeszcze nie są tego tak głodni.


      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jak zwykle świetny rozdział. :)
    Życzę weny i czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko nie rzadsze rozdziały! Ja komentuję :P, nie róbcie mi tego.
    Po prostu ciężko mi idzie pisanie komentarzy po każdym rozdziale, bo wolę robić to całościowo, ale postaram się :P.

    No więc rozdział fajny, chociaż spodziewałam się jakiejś konfrontacji Dakoty z Kennethem, a ona w ogóle nie zwróciła uwagi... rozumiem, że wysiadła z samochodu jakiegoś kochanka i Elliot w ogóle jej w tamtym momencie nie interesował, ten ich związek to żenada, więc oby się jak najszybciej rozstali. Elliot zasmakuje fantastycznego seksu z Kennethem i już nie będzie potrafił zmusić się do robienia tego ze swoją nudną dziewczyną?:P Mam nadzieję!! No ale założę się, że wprowadzicie jakieś komplikacje.

    Uwielbiam tę parkę bohaterów, są uroczy :)

    Czekam na dalszą część. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo cieszymy się, że komentujesz, naprawdę! :) Związek Eliota z Dakotą jest o tyle dziwny, że nie mają ze sobą nic wspólnego i tak prowadzą osobne życia, więc Eliotowi bycie z dziewczyną w niczym nie przeszkadza, a tylko pomaga.

      Usuń
  5. Nie lubię ich. Nie lubię Eliota. Nie lubię Kennetha. I naprawdę nie wiem, którego bardziej. Obaj są po prostu okropni. Ich durnowate zachowanie wzbudza we mnie złość. Podoba mi się jednocześnie to, że ich nie lubię. Nie są tymi idealnymi gwiazdkami, których każdy nawet błąd wydaje się być umotywowany jakimiś dobrymi powodami. Oni są po prostu skretyniałymi dupkami.
    Eliota podnieca fakt, że uprawia gorącą grę wstępną z facetem, podczas gdy Dakota siedzi kilka ścian dalej? A Kenneth tak po prostu daje mu prawo do wykorzystywania swojego ciała do wyżycia się? Jakiś z niego hipokryta. Nie może znieść widoku całującego się Eliota, choć sam w pełni świadomie zdradza swojego faceta. Okropni są, no! Aż się zdenerwowałam. Powinni dostać od Was ostro po tyłkach. I wcale nie wiem, czy życzę im szczęśliwego zakończenia.
    To wszystko nie zmienia faktu, że opowiadanie jest naprawdę dobre. Lubię, jak budzi we mnie jakiś wyraźniejsze emocje i nie przesuwam obojętnie suwaka w dół. Nie pogniewam się, jak zirytujecie mnie jeszcze bardziej, choć... pewnie niedługo zacznie mi brakować na nich epitetów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A komentarzami się nie przejmujcie. Ludzie są na wakacjach, z internetem jest różnie i pewnie sporo osób czyta z telefonu.
      Nie myślałyście o jakiejś wzajemnej reklamie np. z FDTS? Myślę, że ich fanom spodobałyby się Wasze opowiadania.

      Usuń
    2. Dziękujemy za komentarz :) Cieszymy się, że dostrzegasz w tym opowiadaniu właśnie to co my widzimy :) Nie są idealni, chciałyśmy pokazać, że Kenneth i Eliot są ludźmi jak my wszyscy i nie zawsze kierują się szlachetnymi pobudkami jak wiele książkowych czy telewizyjnych postaci. Osobiście zawsze mnie to w nich drażniło.
      I musisz nam wybaczyć, jeżeli dalej będziemy cię irytować! ;)

      Odnośnie komentowania trochę męczy nas to, że dopiero kiedy odzywamy się w tej sprawie, jakieś się pojawiają. Zdajemy sobie sprawę, że wakacje na pewno nie sprzyjają stałemu komentowaniu. Nie wymagamy też od ludzi, żeby komentowali na siłę pod każdym rozdziałem. Ale nie każdy ma brak dostępu do Internetu. Oczywiście każdy autor lubi długie komentarze, w których czytelnik wypowiada się na temat tekstu i takie lubimy najbardziej, ale nawet te krótkie zapewniają nas, że ktoś tam jest, czyta i docenia, więc i one są dla nas ważne.

      Dziękujemy za komentarz i za rady.

      Usuń
    3. Komentujących może być mało z chyba jasnego powodu- Cash to nie Rebelsi. Może część czytelników potrzebuje się przestawić albo czyta bo czyta, by poznać zakończenke. No i chyba nie chcecie mieć znów takiej sytuacji z anonimkami jak wtedy, że musiałyście z emocji skasować bloga.
      Ciężko mi jest się wypowiadać w imieniu innych, bo nie wiem czy ktoś ma tak jak ja, że Rebelsi byli lepsi.. Lepiej tekst się pochłaniało, postacie były lepiej zbudowane.. Relacja też miała "to coś" a tu mam wrażenie że jest "płasko". (choć panowie nie zawsze mają tak w spodniach xD) Nie chce obrażać, bo Wy uważacie odwrotnie. Ale nie zawsze dostrzegamy to co inni. Dlatego ja sobie śledzę tę historię by poznać zakończenie, mimo że nie urywa mi ona głowy. Ale nie robię tego na siłę bądź dla słów czyiś bym tego nie robiła skoro mi się nie podoba i by powstała tu burza. Więc może nad tym warto się zastanowić, że brak odezwu niekoniecznie dotyczy częstotliwości dodawania rozdziałów a opowiadania samego w sobie? Może zrobcie ankietę ile osób czytało starego bloga a ile jest świeżynek, którym czytanie lepiej idzie bo nie mają myśli "tamten Eliot był taki" itp itd.
      Także Dziewczyny dużo weny i cierpliwości!
      O.

      Usuń
    4. Szczerze powiedziawszy "Rebelsi" mnie mega fascynują...nie czytałam ale z kilku komentarzu juz się dowiedziałam że to była klasa...żałuję, że nie znalazłam ich jak jeszcze byli :c

      Usuń
  6. Cześć ;) Chciałabym się zapytać co z opowiadaniem K111 ? Oczywiście to opowiadanie czytam regularnie i podoba mi się ;) nie mogę się doczekać kiedy wkońcu uda dobrnąć im się do łóżka. Życze dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń