Komunikacja miejska i Eliot
Przez
chwilę obserwował wyświetlacz, po czym w końcu wstał od stołu i
uśmiechnął się do Eliota przepraszająco.
–
Muszę odebrać, zaraz wracam, okej?
–
Jasne – odpowiedział Eliot, trochę zdziwiony i zły, czego jednak
nie pokazał. Kenneth ruszył do wyjścia z restauracji. Kurtkę
zostawił na krześle, kiedy więc stanął na zewnątrz, objął się
ramionami, w końcu był sam środek kwietnia, a wieczorami robiło
się jeszcze chłodniej. Odebrał telefon, czując dziwną gulę w
gardle, miał wrażenie, jakby siedząc tu, z Eliotem, robił coś
złego. Ale to przecież było zwykłe spotkanie, nie mieli w planach
iść po nim do łóżka.
–
Gdzie jesteś? Mogę do ciebie wpaść? – odezwał się Derek,
który chyba jeszcze nigdy wcześniej nie nagabywał go tak jak
teraz. Dzisiaj to już był jego drugi telefon.
–
Nie, nie ma mnie teraz w mieszkaniu – powiedział Kenneth powoli,
wpatrując się w ulicę. Ruch był umiarkowany, ale cały czas
przejeżdżały jakieś samochody. – Coś się stało?