sobota, 25 lipca 2015

9.2 Clash

Dziękujemy za wszystkie komentarze. Bardzo miło czytało się Wasze opinie na temat Clasha :)


Streetball
Część 2

Kenneth podniósł się szybko, zaalarmowany krzykiem O'Connera. Spojrzał na dłoń, którą Eliot trzymał w górze.
Co? – sapnął, kucając przy nim.
Coś z palcem – wydusił chłopak, krzywiąc się tak, jakby co najmniej miał zmiażdżone żebra i nie mógł oddychać. Johnson jednak nie skupił się na jego reakcji, a na małym palcu u dłoni, który faktycznie wydawał się być nieco krzywy i zaczerwieniony.
Możesz ruszać? – zapytał, a kiedy Eliot niepewnie wykonał jego polecenie, kazał mu wstać i przeszli na ławkę. Posadził na niej O'Connera, po czym wyciągnął ze swojej torby wodę, by mu ją podać. – Napij się. Bardzo cię boli?
Eliot mimowolnie się skrzywił i pokiwał głową.
No boli – sapnął, patrząc z przerażeniem na palec. – Jest złamany – stwierdził od razu. – Na pewno jest złamany, ja pierdole – jęknął, zaczynając panikować.
Ej, spokojnie! – Kenneth złapał go za ramiona i potrząsnął lekko, chcąc, żeby trochę ochłonął i na niego spojrzał. – Posiedzimy chwilę i zobaczymy. Nie wygląda na złamany. Jakbyś nie mógł ruszać, pewnie byłby złamany – zauważył trzeźwo, a następnie przesunął torby i usiadł obok chłopaka. – Jest na razie tylko trochę opuchnięty. Mogę dotknąć?
Na twarzy O'Connera pojawił się grymas, ale ostatecznie kiwnął głową. Nienawidził bólu, czego oczywiście nie powinien przyznawać głośno, bo był w końcu facetem. Teraz jednak przestał już nad sobą panować, nie mógł złamać sobie palca! Nie wyobrażał sobie spędzenia kilku tygodni z gipsem. Kiedy Kenneth dotknął jego dłoni delikatnie, syknął, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, że bardziej sobie wyobrażał ból, niż faktycznie tak mocno to wszystko odczuwał.
Dziwnie piecze – stęknął.
Piecze? Chyba nie powinno piec przy złamaniu – zastanowił się Kenneth, obserwując uważnie jego palec. Zmarszczył brwi, pochylając się trochę, żeby go lepiej widzieć. W końcu delikatnie go dotknął.
No piecze i boli – sapnął, krzywiąc się mocno. – I dziwnie pulsuje. Nie mogę mieć gipsu – panikował dalej, po raz pierwszy pokazując się Kennethowi od takiej strony.
Chcesz iść na pogotowie? Szpital jest tu na kampusie. – Johnson mimo wszystko czuł się winny, wiedział, że musiał mu pomóc, nawet jeżeli Eliot wydawał się wszystko wyolbrzymiać. – W ogóle jak upadłeś na tą dłoń?
Nie wiem, jakoś ją przekręciłem – powiedział i wziął łyka wody, dopiero teraz zaczynając się uspokajać. Spojrzał na swój palec, który mimo wszystko nie wydawał się puchnąć aż tak mocno. – Miałeś już kiedyś coś złamanego?
Obojczyk. Bolało jak cholera – stwierdził Kenneth i uśmiechnął się do niego pocieszająco. – Ten palec nie wygląda aż tak źle, serio. Mogłeś go sobie tylko wybić. Jak będzie źle, musisz jechać do szpitala, ale może nie ma co panikować, hm? – zapytał łagodnie, nie chcąc go też urazić.
O'Conner zmarszczył brwi i kiwnął powoli głową. Palec wciąż go bolał, ale nie wydawało się to już tak groźne jak chwilę temu.
I ile wtedy miałeś lat? – zapytał, zmieniając temat.
Z dziesięć? Jako dzieciak co chwilę coś sobie łamałem – stwierdził z rozbawieniem, przypominając sobie to. – Mama miała ze mną ciężko.
Serio? – zapytał Eliot i już się uśmiechnął, na moment zapominając o swoim uszczerbku na zdrowiu. – Ja nigdy nic nie złamałem, kilka razy co najwyżej zbiłem, ale też nie aż tak poważnie – mruknął i wzruszył ramionami.
A teraz jak się czujesz? – zapytał Kenneth i uśmiechnął się lekko, obserwując twarz Eliota z bliska. Był zabawny, kiedy aż tak krzywił się z bólu. Patrzył, jak brwi O'Connera zbiegły się w wyrazie zastanowienia, chłopakowi zrobiło się trochę wstyd za swój wybuch, ale postanowił nie dać tego po sobie poznać.
Chyba lepiej – mruknął. – Ale wciąż boli – dodał.
Poczekamy jeszcze i zobaczymy. Jak nadal będzie cię bolało, idziemy do szpitala – zawyrokował Kenneth stanowczym głosem, nawet nie myśląc o tym, że mógłby zostawić kumpla w takim stanie i samemu kazać mu teraz iść na pogotowie. – Dobrze grasz – powiedział, żeby odciągnąć jego myśli na inne tory. To od razu poprawiło humor poszkodowanego, który kochał słuchać komplementów na swój temat.
Dzięki – rzucił z szerokim uśmiechem. – Podobają mi się te twoje triki. Nigdy jeszcze tak nie grałem – przyznał.
Nie? Ja to uwielbiam. Mogę cię nauczyć kilku – przyznał i odwrócił wzrok na boisko. Od czasu do czasu słyszeli jakichś ludzi, ale byli zbyt daleko ich zauważyć. W pobliżu boiska nikt się nie kręcił. Nic zresztą dziwnego, kiedy emocje opadły, Kenneth poczuł przypływ mroźnego powietrza. Od razu sięgnął po bluzę. Oddychał już spokojniej, ale wiedział, że się spocił. Koszulka kleiła mu się nieprzyjemnie do ciała.
Dobra – rzucił i objął się ramionami. Mu też zrobiło się chłodniej. – Wygrałeś – przyznał. – Czyli kupuję ci wódę. Jakieś specjalne życzenia? – zapytał i także sięgnął po swoją bluzę, jednak miał problem, by ją założyć, bo usilnie starał się nie naruszyć palca. Dopiero kiedy Kenneth mu przy tym pomógł, udało mu się ją ubrać. Johnson musiał wstać i ostrożnie przecisnąć jego rękę przez jeden z rękawków, w międzyczasie sam włożył zdrową rękę do drugiego i w końcu wspólnymi siłami przecisnęli ją przez głowę. Kenneth uśmiechnął się do niego, kiedy obciągał mu ubranie na ciało.
Obojętne, sam wybierz w sumie. – Murzyn wzruszył ramionami i usiadł obok O'Connera. – Zimno, co?
No, trochę – mruknął, zerkając na niego lekko zaczerwieniony na policzkach. To była zwykła czynność zakładania ubrania, a on podczas tego nie mógł zapanować nad szybko bijącym sercem. – To... chcesz wracać? – zapytał, mając nadzieję, że mężczyzna zaprzeczy.
A co, już cię nie boli? – Kenneth uniósł brwi. Zerknął na ten palec, który bynajmniej nie wyglądał na złamany. Eliot też popatrzył na rękę, jakby dopiero teraz sobie o niej przypomniał. Zmarszczył brwi i poruszał dłonią, wciąż odczuwając dziwne pulsowanie i ciepło, ale chyba nie było tak źle, jak myślał na początku.
Jest lepiej – przyznał. – Chyba faktycznie nie było co panikować.
Zaczekaj do jutra. Jak się pogorszy, możesz tu przyjść. A teraz... Co powiesz na maca? Wygrany stawia – rzucił od razu. – Gorąca czekolada i frytki, hm?
Eliot uśmiechnął się szeroko, nie mogąc się powstrzymać przed tym. Też nie chciał jeszcze wracać do domu, Kenneth był naprawdę fajnym gościem, od którego zresztą mógł się sporo nauczyć. Chciałby kiedyś móc go ograć w streetballa.
Dobra – powiedział i wstał. – Ale jak będę gruby, to twoja wina.
Dzisiaj i tak dużo spaliliśmy, więc nie masz się o co martwić. Nie zemdlejesz po drodze? – zapytał z rozbawieniem i zerknął na Eliota, jakby sprawdzając, w jakim był stanie. Nie poczekał na jego odpowiedź, tylko od razu poszedł po piłkę, która przez to całe zdarzenie leżała zapomniana na boisku. Wziął ją pod pachę, żeby zapakować ją do torby i wrócił do Eliota patrzącego na niego z lekką urazą.
No pewnie, że nie zemdleję – burknął, ale uśmiechnął się delikatnie. – No chyba, że będziesz mnie wtedy łapać, mój książę – dodał rozbawiony.
Skoro będę musiał, to złapię. – Podobał mu się poziom żartów, jakie miał z Eliotem. Dereka nigdy nie rozśmieszyłoby coś takiego, więc nawet nie mógł marzyć o tym, żeby go łapać, kiedy zasłabnie. O'Conner był już inny.
Wyszli z ogrodzonego terenu boisk i skierowali się pustym chodnikiem w kierunku McDonalda. Noc robiła się coraz chłodniejsza. Dopiero kiedy przestali się ruszać, zaczęli zdawać sobie sprawę, że chłodny wiatr odbierał całego uroku nocy. Kenneth poprawił kaptur bluzy. W oddali słyszeli jakieś gromkie napady śmiechu, ale kiedy rozejrzał się, w ich najbliższym otoczeniu nikogo nie zobaczyli.
Eliot przez chwilę milczał, co chwilę zerkając na niego z lekkim uśmiechem. Całkowicie już zapomniał o bolącym palcu. On też sprawdzał, czy aby na pewno byli sami, a kiedy już się upewnił, wpadł na nieświadomego Johnsona, udając omdlenie. Mężczyzna instynktownie go objął. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Eliot zrobił to specjalnie. Zaśmiał się, trochę mocniej oplatając go ramionami. Znowu zrobiło mu się gorąco, tym razem jednak gra nie była niczemu winna. Chłód nocy już przestał robić na nim wrażenie, kiedy przyciskał O'Connera do siebie. Wydawało mu się, jakby to działo się w zupełnie innym życiu. Nie myślał już o Dereku, w tamtej chwili jego facet kompletnie się nie liczył.
Eliot popatrzył mu z bliska w oczy i w tym momencie jego procesy myślowe po prostu się wyłączyły. Instynktownie przysunął się bliżej Kennetha, by pocałować go mocno, chciał poczuć mężczyznę jak najbliżej siebie. Johnson w odpowiedzi jęknął zaskoczony i otworzył szeroko oczy, aż nie wierząc, że naprawdę to zrobili. Odetchnął ciężko przez nos, czując, jak chłopak zaczyna go agresywnie całować, wywołując u niego dreszcze na plecach. Spiął się, jakby chciał go odepchnąć, ale zamiast tego zrzucił ich torby z ramion i przycisnął go jeszcze bliżej siebie, w końcu oddając pocałunek i przymykając oczy. Eliot miał je zamknięte, a na jego twarzy malowała się taka pasja, że Kenneth musiał ustąpić. Wychylił głowę, chcąc podnieść się na palcach, ale uznał, że to byłoby już uwłaczające. Przycisnął biodra chłopaka do swoich i odchylił głowę, żeby ułatwić im pieszczotę.
Nie spodziewał się, że Eliot będzie całował tak agresywnie, że aż zmusi go do cofnięcia się o kilka kroków. Derek, chociaż w ich seksie nie brakowało męskiej, surowej brutalności, nigdy nie dotykał go w taki sposób jak O'Conner. Jakby chciał zapamiętać każdą sekundę z tego pocałunku i wniknąć w całego Kennetha, który poczuł, jak uginają się pod nim kolana. W błyskawicznym tempie nabawił się problemu w spodniach, który – ze względu na rozmiar jego penisa i luźny dres, jaki ubrał – był aż nazbyt widoczny. Eliot znów przycisnął swoje biodra do bioder mężczyzny, nie dając mu się odsunąć i wtedy poczuł jego pokaźny wzwód. Aż jęknął, kiedy Kenneth przygryzł jego wargi, dziewczyny nigdy go tak nie całowały, teraz czuł, że jest w ramionach prawdziwego faceta, który wiedział, co zrobić, by było mu dobrze. Johnson był zajebisty, pomyślał, drażniąc jego kark swoją dłonią. Na tę chwilę nawet zapomniał, że stali na zewnątrz, w miejscu publicznym, gdzie każdy mógł ich zauważyć. To się teraz nie liczyło, ważniejsze były usta, które namiętnie całował i obejmujące go, męskie, silne ramiona. W końcu jednak zabrakło im obu tchu, Eliot musiał oderwać się od jego warg, bo przez to zbliżenie zapomniał, jak się oddychało. Popatrzył mężczyźnie w oczy i uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że wreszcie do tego doprowadzili.
Kenneth z trudem łapał powietrze do płuc. Był cały rozpalony i za wszelką cenę próbował nie puszczać O'Connera. Nie chciał, żeby ten się odsunął. Pożerał go wzrokiem, błądząc po całej jego twarzy. Od spoconego czoła, po proste brwi (które Eliot chyba trochę regulował), po błyszczące, piwne oczy, symetryczny nos, lekko wystające kości policzkowe, aż w końcu usta, opuchnięte od pocałunku. Pochylił się i polizał je, nie mogąc się powstrzymać, na co O'Conner jęknął i zamknął oczy. Mógłby tak stać jeszcze naprawdę długo, gdyby nie przypomniał sobie, że znajdowali się na widoku. Aż odskoczył od mężczyzny i rozejrzał się, spanikowany.
Nikt nie widział? – zapytał.
Kenneth spojrzał na niego zdezorientowany i sam zaczął się rozglądać. Nie obchodziło go, czy ktoś ich widział, ale zdał sobie sprawę, że Eliot tutaj studiował, miał tu grono znajomych i pewnie nie chciał, żeby ktoś go przyłapał, skoro jeszcze nie powiedział im o swojej orientacji seksualnej. W końcu nie każdy musiał ją znać. Kenneth też nie krzyczał na prawo i lewo: „ludzie, jestem pedałem!”.
Nikt, w porządku. Jest pusto – przyznał Johnson, którego spodnie odstawały tak mocno, że trudno było to przegapić. Westchnął poirytowany i spróbował je poprawić, ale to też nic nie dało. Założył luźne bokserki, żeby wygodniej mu się grało, więc teraz miał...
Eliot mimowolnie spojrzał na dół i na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Nic już jednak nie zrobił, mimo że właśnie wyobraził sobie bardzo apetyczną scenę, jak ściąga mężczyźnie spodnie.
Chyba duży, co? – zapytał bezpośrednio, zbyt ciekawy, by jakoś inaczej to sformułować.
Kenneth zaśmiał się, trochę skrępowany, ale mile ukontentowany tym komplementem. Podszedł do ławki i usiadł na niej, chcąc trochę odczekać, a przy tym się uspokoić. Cholera, Eliot był... naprawdę nieprzewidywalny.
No trochę. A... – Przygryzł wargę i spojrzał na krocze chłopaka, kiedy nic tam nie zobaczył, momentalnie zrobiło mu się głupio, że nie mógł go podniecić. Podczas pocałunku Johnson także nic nie wyczuł.
Eliot zsunął mimowolnie wzrok na swoje spodnie i aż się mocno zaczerwienił, nie miał tak wielkiego penisa, by było go widać. Przestąpił z nogi na nogę i chrząknął.
Ja też – mruknął cicho, mając wrażenie, że Kenneth zaraz go wyśmieje. Zaraz poczuł na sobie jego uważne spojrzenie, ze zdziwieniem odkrywając, że Johnson też był zawstydzony. Przełknął ciężko ślinę, czekając na jego reakcję.
Też? Mogę...
Eliot zmarszczył brwi, nie rozumiejąc go.
Co?
Nic – mruknął Kenneth i wbił spojrzenie w asfalt. Chciał dotknąć, sprawdzić, ale zdał sobie sprawę, że O'Conner może sobie tego nie życzyć. Przecież byli w miejscu publicznym. – Zaraz możemy iść, daj mi chwilę – poprosił.
Eliot stał jak głupi, nie mając pojęcia, co robić. Po raz pierwszy był przy kimś aż tak zakłopotany.
Wódka dalej aktualna? – zapytał po chwili.
A coś się zmieniło? – Kenneth zmarszczył brwi, rzucając mu zaalarmowane spojrzenie. – Żałujesz? – zapytał wprost, nie wiedząc, jak powinien odebrać zachowanie Eliota, który, widząc jego zdenerwowanie, aż się uśmiechnął i zagryzł wargę. Johnson był tak samo niepewny jak on.
Nie – odpowiedział. – Gdybyśmy nie byli tak na widoku, to zrobiłbym to znowu – przyznał.
Przecież i tak nikogo nie ma – rzucił Kenneth i uśmiechnął się lekko. Uniósł podbródek, chcąc Eliota sprowokować do kolejnego pocałunku. Znowu zrobiło im się gorąco. O'Conner spojrzał mu najpierw w oczy, a później przeniósł wzrok na usta, wahał się tylko przez chwilę, co raczej nie było do niego podobne. Normanie nigdy nie całowałby się z facetem w miejscu publicznym, a teraz po prostu stracił głowę. Pochylił się, złapał Kennetha za kark i przycisnął swoje wargi do jego, znów łącząc je w namiętnym pocałunku. Nawet nie wiedział kiedy Johnson przyciągnął go do siebie, a on wylądował na jego kolanach.
Nie – sapnął Eliot, odzyskując resztki zdrowego rozumu. – Nie tutaj – dodał, trochę już spanikowany. Szybko wstał i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu potencjalnych gapiów.
To gdzie? Ja pierdolę, Eliot, nie dam rady przez ciebie wyrobić – mruknął Kenneth ze złością i wstał. Czuł, jak cała twarz płonie mu od gorąca. Spojrzał na niego tak, jakby znowu chciał go pocałować. – Już mnie jaja przez ciebie bolą! – poskarżył się.
O'Conner spojrzał na niego zdziwiony i parsknął śmiechem, nie spodziewając się, że to wszystko tak się potoczy. Spojrzał na krocze mężczyzny, czując, że chciał dzisiaj iść z nim do łóżka. Był w końcu tak blisko od tego, czego zawsze pragnął.
Chodźmy do mnie – zaproponował, a Kenneth popatrzył na niego w taki sposób, przez który pomyślał, że jego propozycja zostanie odrzucona. Już miał coś dodać, kiedy Johnson uśmiechnął się nagle.
Chcesz tego? Ja... – Nie wiedział, co chciał (albo powinien) mu powiedzieć. Że miał faceta? To zdecydowanie odpadało. Nie chciał w tym momencie myśleć o Dereku. Wahał się, czy powiedzieć Eliotowi o tym, że dawno już nie spał z nikim tak szybko, ale nie wiedział, jak chłopak to odbierze. W końcu on mógł cały czas mieć takie przygody, wtedy Kenneth wyszedłby na idiotę. – Chodź.
Eliot zagryzł wargę, zastanawiając się, jak ich seks mógłby wyglądać. Zabrali szybko swoje torby z ziemi, by w milczeniu ruszyć do mieszkania O'Connera, przez chwilę każdy zatopił się w swoich myślach i wyobrażeniach tego, co zaraz się stanie.
Musimy kiedyś jeszcze zagrać – rzucił Eliot do mężczyzny, przerywając ciszę, jaka zapadła między nimi. Nie wiedział za bardzo, o czym mogliby w takiej chwili rozmawiać.
I znowu wylądujemy w łóżku – przyznał Kenneth z zadowoleniem, chociaż zaczął się zastanawiać, jak teraz będzie wyglądać jego życie. Powie o zdradzie Derekowi? W końcu jeśli wyjdzie mu zbliżenie z Eliotem, na pewno będzie chciał to powtórzyć, a po pocałunku czuł, że mogło być między nimi bardzo gorąco. Na samą myśl o tym aż poczuł drgnięcie w kroczu. Poprawił torbę na ramieniu i zerknął na chłopaka. – Ale tak na poważnie, to zajebiście się grało – przyznał otwarcie, uśmiechając się do niego lekko.
Eliot zaśmiał się i kiwnął głową.
No jasne. I całowało też – powiedział wesoło, nie mogąc się powstrzymać. Pierwszy raz czuł taką chemię z kimś. – A widzisz, warto ratować księżniczki – rzucił.
Warto. Dobrze że to ja byłem w pobliżu, jak mdleją – rzucił, zdając sobie sprawę, że coraz bardziej podobał mu się dystans O'Connera. Nie widział problemu, żeby nazywać siebie księżniczką. Owszem, nie był chodzącym zlepkiem testosteronu jak Derek, ale może przez to był jeszcze bardziej pociągający. Nie próbował na siłę wejść w jakąś rolę, którą narzucało mu społeczeństwo – był po prostu sobą.
Eliot zerknął na niego kątem oka i zaśmiał się. Już wcześniej wiedział, że złapał z Kennethem bardzo dobry kontakt, ale teraz czuł się przy mężczyźnie naprawdę bardzo swobodnie i dziwnie lekko, zupełnie jakby się czegoś nawdychał.
No to był twój obowiązek. A jakbym zapadł w sen, to musiałbyś mnie pocałować – powiedział z pozorną powagą. – Wtedy uratowałbyś całe królestwo. – Na te słowa Kenneth zapragnął znowu złapać Eliota i pocałować go tak, jak na pewno żaden disney'owski książę nie zrobił tego ze swoją księżniczką. Niestety nie mógł, bo weszli w mocno oświetloną uliczkę, na której ruch znacznie się wzmocnił. Przysunął się tylko do Eliota i szturchnął go ramieniem.
Jak palec?
O'Conner jak na zawołanie spojrzał na dłoń, dopiero teraz przypominając sobie o kontuzji. Już prawie nic nie czuł, do czego jednak nie chciał się przyznać, w końcu zasiał wielką panikę.
Boli – skłamał i wydął wargi. Szli dość szybko, bo obaj nie mogli się doczekać chwili sam na sam.
Nie chcesz iść na pogotowie? – zapytał Kenneth, łapiąc go za nadgarstek. Zmarszczył brwi. Palec nie puchnął, był trochę zaczerwieniony i lekko wykrzywiony, ale gdyby był złamany możliwe, że skóra stałaby się sina, a nie tylko zaróżowiona. – Nic ci nie będzie – zawyrokował w końcu i zerknął na Eliota z rozbawieniem. – Księżniczko, jakoś wytrzymasz.
Dobrze wiedzieć, książę – powiedział, trochę zły, że Kenneth tak jawnie się z niego nabijał. – A co, jak trzeba będzie go amputować? – zapytał, oczywiście nie mówiąc tego poważnie.
Amputować? – Johnson zmarszczył brwi, przyglądając mu się uważnie. Eliot już myślał, że coś powie, ale ten roześmiał się nagle głośno i udał, że łapie jego palec i ciągnie. – Zaraz ja ci go wyrwę i będzie po problemie!
Zostaw, bo jeszcze połamiesz mi inne palce! – prychnął z oburzeniem, ale po chwili, pod wpływem impulsu, przysunął się do Kennetha i spojrzał mu z bliska w oczy. – I zamiast w moim mieszkaniu, naprawdę wylądujemy w szpitalu. Byłaby strata, co? – zapytał, obniżając ton głosu. Gdy jednak minęła ich jakaś starsza pani, szybko odsunął się od Johnsona.
Przekonałeś mnie – stwierdził poważnym tonem Kenneth, od razu zmieniając postawę. Puścił rękę Eliota i przyspieszył kroku. Przeszli przez pasy i po dłuższej chwili doszli do ulicy Ellis Avenue, na której znajdowały się same domy jednorodzinne i bloki. Panował tu przyjemny spokój, od czasu do czasu słychać było jedynie szczekanie jakiegoś psa czy miauczenie marcujących kotów. Spotkali tutaj tylko jednego mężczyznę, który wystawiał śmieci przed bramę, ale nawet nie zwrócił na nich uwagi.
Tutaj – powiedział Eliot, wskazując na gmach nowego, trzypiętrowego bloku mieszkalnego.
Ładna okolica – przyznał Kenneth, uśmiechając się lekko. Zaczekał, aż Eliot wbije kod do bramki, a później otworzy kluczem wejście do klatki schodowej. Kenneth cierpliwie czekał, aż będzie w końcu mógł się znowu przybliżyć do chłopaka. Od razu weszli na schody, w bloku panowała idealna cisza. – Na którym piętrze mieszkasz? – zapytał, widząc, że budynek miał je tylko trzy.
Na drugim – odpowiedział O'Conner i zerknął na niego. – A co? Już się nie możesz doczekać? – zapytał, obniżając ton głosu. Johnson uśmiechnął się tylko drapieżnie i przyspieszył kroku. Eliot musiał go więc dogonić.
Który numer? – zapytał znowu, będąc już na korytarzu.
Osiem – odpowiedział i zaśmiał się, biegnąc za Kennethem. – Tak ci się spieszy? – rzucił za nim. – Jajka bolą?
Kenneth obejrzał się na niego i nagle zaśmiał się, nie mogąc się opanować.
Osiem? Mój fiut ma osiem cali* – rzucił i spojrzał wyzywająco na chłopaka, na co ten aż uniósł brwi, nie dowierzając.
Serio? Osiem? – zapytał i mimowolnie spojrzał na jego krocze, próbując sobie to wyobrazić.
Zaraz sprawdzisz. Możesz nawet zmierzyć – zaproponował Kenneth prowokacyjnie i złapał się za przód spodni. – Chyba widziałeś, jak mi stanął – przypomniał mu. Zawsze podobało mu się, że mógł pochwalić się swoim sprzętem.
Eliotowi automatycznie zrobiło się goręcej, ale też poczuł ukłucie zazdrości, on nie miał czego pokazywać, wielkość członka była chyba jego największym kompleksem. Wszystko inne w sobie lubił, tylko ten mały penis burzył całą koncepcję ideału. Podszedł do swoich drzwi i bez słowa wyciągnął klucz, myśląc jeszcze o tym, czy w takim razie chciał przed Kennethem pokazywać się bez bielizny, mężczyzna miał pewnie nieco większe standardy.
Johnson nie był świadomy jego myśli. Stanął za nim i przycisnął swojego krocze do jego pośladków. Chuchnął gorącym powietrzem we wrażliwą skórę na karku Eliota i od razu złapał się po obu stronach framugi drzwi, blokując tym samym możliwość ucieczki. Jedyne, co O'Conner mógł teraz zrobić, to wejść do mieszkania.
Włóż klucz do dziurki – mruknął Kenneth, ocierając nosem o jego ucho. Eliot obejrzał się na niego i zalała go fala gorąca, gdy poczuł wybrzuszenie w spodniach mężczyzny tuż przy swoich pośladkach. Otworzył drzwi do kawalerki i odwrócił się przodem do Johnsona, nie zapalając światła.

_______________________

* ok. 20-21 cm ― przyp. aut.


11 komentarzy:

  1. Uhuhuuu!
    Super rozdział,ale przerywać w takim mecie!? Toż to grzech !
    "Włóż klucz do dziurki -oficjalnie jeblam!
    GENIALNE!
    Czekam na następny rozdział! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś się dzieje! W końcu! Już się doczekać nie mogłam. Żeby im tylko teraz żadne Dereki, Dakoty czy inne typki nie przeszkodziły. Można się było spodziewać po księżniczce takiej paniki. A Kenneth ma się czym pochwalić w spodniach. I tak się zastanawiam, ale wydaje mi się, że Eliot na darmo się przejmuje swoim małym problemem. On nie wygląda na takiego co by się miał od razu śmiać. Ach, ta męska duma i ego.
    Dziewczyny, świetna robota! Czekam z niecierpliwością na następną część. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry rozdział :D i to trafne określenie "Włóż klucz do dziurki " bezcenne ;p
    Eliot to taka panikara trochę a już myślała ,że go Kenneth połamał wtedy dopiero by jęczał. Te ich zawstydzenia są słodkie :D Nie spodziewałam się ,że to się skończy w łóżku , myślałam ,że się trochę pomigdalą czy coś a tu widzę gruba impra się szykuje. 8 cali o mamo gdzie to się zmieści no ale jak Kenn popieści to się zmieści ;) Jestem ciekawa jak zareaguję Kenn na jego 12cm mam nadzieję ,że nie palnie coś głupiego bo przez to mogą być nici z upojnej nocy.
    Mam nadzieje ,ze jeszcze chłopaki pograją w kosza :)
    Pozdrawiam i weny życzę czkam na kolejny rozdział
    Katarina :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a tu hokus pokus :-) przyjęcie urodzinowe:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oficjalnie jedno z moich ulubionych opowiadań, miałam nie czytać i poczekać aż skończycie pisać ale z nudy przeczytałam pierwszy i drugi rozdział i tak przepadłam.

    Rozdział co 4 dni cud�� wielkie dzięki za to jak dodajecie rozdziały..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale gorącoooooooooooooooo *_* ja chcę wiedzieć co dalej! Świetne opowiadanie i Kenneth od tej strony? Bardzo mi sie to podoba :D Ciekawe jak potoczy się wieczór!? Czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! ja chcę kolejny rozdział! Nie wytrzymam :D super opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm ciekawe kiedy Elliot się przyzna, że nigdy nie spał z facetem i jak Kenneth na to zareaguje... Coś czuję, że między nimi dojdzie jeszcze do wielu nieporozumień. Super jest to opowiadanie i trzyma w napięciu. Oby tak dalej! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ciekaw jak Elliot podejdzie do tematu rozebrania sie przed Kennethem skoro ma taki kompleks...to może być ciekawe, mam nadzieje ze on mu pokaze ze nie ma sie czego wstydzic czy cos...z niecierpliwością czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ciągłą ochotę czytania tego od nowa xD

    OdpowiedzUsuń