Grube paluchy
– Co robisz? – zapytał Kenneth, stając obok siostry. – Ładnie
pachnie – przyznał, już czując aromat przypraw. Byli w kuchni
sami, bo jego współlokatorzy nie wychodzili ze swoich pokojów, nie
miał z nimi zbyt zażyłych stosunków. Rozmawiali sporadycznie,
bardzo szanując swoją prywatność, co objawiało się tym, że nie
mieli ze sobą prawie nic wspólnego, oprócz oczywiście tego
mieszkania.
– Nic szczególnego – odpowiedziała od razu Emma i wzruszyła
ramionami. – Mojego kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, pamiętasz
go jeszcze? – zapytała, dolewając sosu sojowego do warzyw.
Wszystko skwierczało na patelni, a dookoła unosił się mocny,
aromatyczny zapach. Kenneth zawsze lubił potrawy o wyrazistym smaku,
wtedy czuł, że jadł, a nie tylko przeżuwał coś, co równie
dobrze mógłby zastąpić papierem.
– Dawno go nie robiłaś – przyznał z uśmiechem i podszedł
do lodówki, żeby wyciągnąć z niej smakową wódkę. – Co
powiesz na drinki? Nie pomyślałem – przyznał się – i kupiłem
ją, zamiast jakiegoś wina. Wino lepiej by do tego pasowało, co?
– Możesz zrobić drinki, nie szkodzi – powiedziała i
obejrzała się na brata. Zabrała patelnię z palnika i zaczęła im
nakładać. – Nie skończyłeś mi opowiadać o tym komisariacie –
szepnęła, nie chcąc, by współlokatorzy Kennetha wszystko
słyszeli. – Mówiłeś coś, że śmiesznie było i że mi później
powiesz dlaczego.
– Dosiadł się do mnie jeden koleś. Taki wiesz, bogaty
paniczyk... – Zawiesił znacząco głos, żeby Emma mogła sobie
wyobrazić Eliota. – Ale nawet nie był do mnie uprzedzony. Od razu
zaczęliśmy żartować i... no, teraz piszemy. Spoko jest –
przyznał się jej, zaczynając już przygotowywać drinki.
Emma zerknęła na brata zdziwiona i uniosła brwi. Przez chwilę
trawiła jego słowa, sama nie wiedząc, czy powinna się cieszyć.
– Gej? – zapytała bardzo cicho.
– Ciężko powiedzieć w sumie – mruknął z zastanowieniem,
podając jej gotowy trunek. – Flirtujemy – na te słowa jego
siostra aż zamarła, ściskając w dłoni rączkę patelni. Nie
myślała, że coś takiego usłyszy od Kennetha, który jeszcze
niedawno tak się jej zarzekał, że nie może iść do głupiego
klubu gejowskiego, bo był w związku z Derekiem.
– A... twój facet? – zapytała, sama nie wiedząc, jak podejść
do tej sytuacji. Jej brat nie był tak wpatrzony w swojego faceta jak
wcześniej zakładała? Może źle go oceniła? W końcu zdawała
sobie sprawę z gejowskiej rozwiązłości. Chociaż Kenneth na
takiego nie wyglądał, nie znaczyło to, że nigdy nie popełnił
jakiegoś grzeszku na boku.
– Dzwonił dzisiaj. Chyba się stęsknił i sobie przypomniał,
że ma chuja – rzucił i zaczął wyciągać talerze i sztućce. –
Ale no... co złego jest w zwykłej rozmowie?
– Nie, nic – odpowiedziała od razu, nie chcąc brata
zniechęcać, w końcu w jej interesie leżało, by Kenneth znalazł
sobie kogoś innego. Niekoniecznie tego gościa z komisariatu, o
którym opowiadał – kogokolwiek, byleby tylko lepszego od Dereka.
– Masz rację, tylko rozmowa – skwitowała. – Ja też gadam z
innymi, chociaż zależy mi na Alex. – Złapała za talerze.
– Tak? – zapytał Kenneth, który wyraźnie ucieszył się na
takie wiadomości, jednak nie nawiązał już do Dereka, kiedy
przeszli w końcu do pokoju i zaczęli jeść. – Jak było w pracy?
– zmienił temat.
– A wiesz, że było nawet fajnie? – zapytała z pełnymi
ustami. Usiedli na łóżku Kennetha, w którego pokoju znajdowało
się tylko ono, malutka szafa na ubrania i biurko. – Byłam dzisiaj
z Elizabeth, kojarzysz ją, no nie?
– Chyba tak. Jest całkiem ładna – przyznał Kenneth z
głupim, zupełnie męskim uśmiechem i gdyby dziewczyna nie
wiedziała o jego preferencjach seksualnych, na pewno wzięłaby go
za stuprocentowego heteryka.
Johnson uruchomił laptopa i od razu puścił raperskie kawałki,
oboje lubili taką muzykę, chociaż kiedy Emma była sama, zwykle
wybierała R&B, co z kolei niezbyt podobało się Kennethowi.
Dość miał tej całej Rihanny i jej podobnych po spędzeniu całego
dnia w kawiarni, w której taka muzyka cicho im pogrywała, gdy
akurat nie było klientów, a to wszystko oczywiście zawdzięczał
Ginger.
– No jest – przyznała z pełnymi ustami. Prawdopodobnie gdyby
zamiast Kennetha siedziała obok niej wcześniej wspomniana
Elizabeth, zachowałaby się inaczej. Przy bracie raczej się nie
krępowała, czasem nawet dłubała przy nim w nosie albo puszczała
naprawdę głośne bąki, czyli po prostu robiła rzeczy, które
powinna robić tylko będąc sama. – Ale nie jest lesbą, przykro
mi, braciszku.
– No to właśnie tobie powinno być przykro. – Kenneth
zaśmiał się i bezkarnie zabrał z jej talerza kawałek kurczaka. –
Ale ty wolisz laski w stylu Alex – rzucił zgryźliwie, na co jego
siostra prychnęła i skierowała swój widelec ku talerzowi brata.
Nabiła na niego kawałek fasolki, którą Kenneth uwielbiał, po
czym zjadła ją, patrząc mu w oczy ze złośliwym błyskiem.
– A ty lubisz zimnych drani, którzy nawet nie mają czasu na
pieprzenie się z tobą – odgryzła się. Starszy Johnson słysząc
ten przytyk, tylko prychnął i wrócił do jedzenia. Lubił takich
kolesi – to fakt. Ciągnęło go to Dereka, chociaż czasami nie
miał w ogóle powodu, żeby nadal z nim być.
– A ty pieprzyłaś się już z tą swoją Alex? – zapytał
już bardziej neutralnym głosem.
Emma przewróciła tylko oczami, chociaż nie mogła przytaknąć.
Kilka razy się tylko całowały, do niczego większego między nimi
nie doszło, niestety.
– Interesuj się jedzeniem – prychnęła, w tamtym momencie
brzmiąc jak ich mama, była bardzo do niej podobna, co Kenneth
zauważał coraz częściej.
– Jaka cnotliwa – zaśmiał się i mrugnął do niej, kończąc
już prawie posiłek. – Szkoda, że nie gotujesz mi częściej –
przyznał z zadowoleniem, w końcu odkładając talerz. Sięgnął po
drinki i podał jeden siostrze.
– Ta i jeszcze czego – mruknęła, będąc dopiero w połowie
kolacji. Dobrze wiedziała, że jej brat pochłaniał wszystko w
zawrotnym tempie. – No, a jak tam twój kolega z celi? – zapytała
tylko dlatego, by zmienić temat, nie lubiła rozmawiać o Alex, a
już w szczególności, gdy miała to robić z Kennethem.
– Też się tak nazywał – stwierdził ten z rozbawieniem i
sięgnął po telefon, żeby sprawdzić, co Eliot odpisał. –
Zabawnie się z nim pisze, spoko – powiedział elokwentnie, logując
się na stronę. – Ale jest zupełnie inny niż Derek, od razu to
widać.
Emma podpatrywała go ukradkiem, zapychając usta jedzeniem, by
nie uśmiechnąć się szeroko. Czasem jej brat był słodki,
pomyślała, nic dziwnego, że miał takie powodzenie u facetów.
Gdyby jednak dowiedział się, że nazwała go słodkim, pewnie by
się obraził. Aż się zakrztusiła, gdy wyobraziła sobie minę
Kennetha, w momencie, w którym by mu to powiedziała. Stwierdziła,
że nie mogła sobie odpuścić takich widoków, więc, kiedy
przeżuła wszystko, co miała w buzi, odezwała się:
– Słodziak z ciebie.
Kenneth oderwał wzrok od komórki i spojrzał na nią zdziwiony.
– Co? Spieprzaj – prychnął i przewrócił oczami, czując
się dziwnie z tym, że ktoś mógłby go tak nazwać. – Nie jestem
słodki! – próbował się bronić.
Emma zaśmiała się wrednie, odłożyła talerz na podłogę i
niczym się nie przejmując, wyrwała bratu telefon z dłoni. Na jej
szczęście, miał otwartą rozmowę z Eliotem, chyba rozmawiali o
sosach do pizzy, stwierdziła zdziwiona, ale tylko tyle zdążyła
przeczytać. O'Conner nie lubił pikantnych rzeczy – wywnioskowała,
nim brat rzucił się, by zabrać jej komórkę.
– No ej! Czekaj! – krzyknęła, śmiejąc się głośno.
Wyciągnęła rękę, żeby Kenneth nie zabrał jej telefonu.
– Zabieraj łapy, wścibska babo! – żachnął się jej brat,
krępując się tym, że siostra mogła zobaczyć jego rozmowę z
Eliotem. Chociaż powiedział jej o nim, mimo wszystko wolał
zachować szczegóły dla siebie.
Emma zaśmiała się, czytając kolejną wiadomość, którą
właśnie wysłał O'Conner, niestety, chwilę po tym straciła
telefon.
– A ogólnie masz jakieś zainteresowania, kumplu z celi? –
zacytowała, pochylając się do brata, który posłał jej urażone
spojrzenie. – Odpisz, że lubisz kolekcjonować zużyte kondomy.
Kenneth mimowolnie zaśmiał się na to, nie mogąc się
powstrzymać.
– Brakuje ci ruchania chyba – rzucił i spojrzał z uśmiechem
na ekran. „Całe mnóstwo, od czego mam zacząć?”– odpisał,
ale zaraz skasował. – „Lubię koszykówkę, często gram”.
Emma nie mogła odmówić sobie zaglądania Kennethowi przez
ramię, ale szybko ją to znudziło. Położyła się na jego łóżku
i wpatrzyła się w sufit.
– Przydałoby ci się podciąć włosy, masz już długie –
zagadała, ale brat jej nie odpowiedział, zbyt zainteresowany tym,
co działo się na ekranie telefonu. Eliot właśnie wysłał mu
zdjęcie swojej gry w kosza, jak robił wsad z wyskoku.
„Całkiem nieźle” – przyznał, uśmiechając się do
telefonu głupio. O'Conner coraz bardziej zaczął mu się podobać,
to było niepokojące, ale zignorował żółte światło, które
zapaliło się w jego głowie. – „Tylko że jedna akcja o niczym
jeszcze nie świadczy, wiesz o tym?” – zapytał z rozbawieniem.
– Mogę cię przejechać maszynką, jak chcesz. – Emma
spróbowała jeszcze raz, ale powoli zaczynała tracić cierpliwość.
Poczuła się bardzo zignorowana.
„No to chyba musimy zagrać. Rozłożę cię na łopatki.
Będziesz leżeć na boisku i prosić mnie o litość” – napisał
mu Eliot, a Kenneth znowu nie usłyszał tego, co mówiła do niego
siostra, za bardzo skupił się na rozmowie z chłopakiem.
„Taki jesteś pewny? Uważaj, bo to ja cię rozłożę, w końcu
mam spore doświadczenie, skoro mam już trzydzieści siedem lat na
karku” – odpisał rozbawiony. Zajęło mu to trochę więcej
czasu niż normalnie, bo nie chciał zrobić błędu.
Emma szturchnęła nagle brata stopą w rękę, przez co wypadł
mu telefon i spadł na podłogę.
– Mówię do ciebie! – warknęła już naprawdę zła,
podnosząc się do siadu. Kenneth spojrzał na nią dopiero wtedy,
kiedy zabrakło mu smartphona w dłoniach.
– Hm? Co się stało?
– No mówię do ciebie, a ty mnie nie słuchasz! Musisz z nim
pisać, jak jesteś ze mną?! Ja nie wyciągam przy tobie komórki! –
warknęła.
– Ale Alex do ciebie nie pisze – rzucił Kenneth bezmyślnie –
przecież ma takie grube paluchy, że nie może trafić w klawisze –
zaśmiał się, sięgając po telefon. – Pijesz tego drinka?
Emma nagle wstała, nie wytrzymując. Ta uwaga już naprawdę ją
zabolała, Kenneth rzadko bywał aż tak bezczelny. Zabrała swoją
kurtkę i chciała wyjść z pokoju.
– No, na pewno wzbudzisz zazdrość w Dereku pisząc z tym
chłopczykiem. Derek ma cię głęboko w dupie, nawet go to nie ruszy
– powiedziała pierwsze, co wpadło jej do głowy.
Starszy Johnson dopiero wtedy zrozumiał, co zrobił. Wstał
szybko, nie chcąc kłócić się z siostrą. Dotknął jej
nadgarstka.
– Sorry, nie chciałem tego mówić. – Jej wcześniejsze słowa
jeszcze do niego nie docierały.
– Chciałeś. – Wyrwała mu rękę i popatrzyła na niego ze
złością. Słowa brata naprawdę bardzo ją uraziły, charakter to
jedno, wygląd był już zupełnie inną sprawą, każdy miał
przecież odmienny gust. Emmie akurat podobały się kobiety, przy
których mogła czuć się bezpieczna. Może były trochę męskie,
ale podświadomie wiedziała, że chciała kogoś, kto chociaż
trochę był podobny do Kennetha.
– Nie, ja... No chciałem – skapitulował w końcu, puszczając
ją. – Nie lubię jej, wiesz, co o niej mówię.
– To nie mów tak, bo właśnie krytykujesz mój gust. Ja ci nie
wytykam, że śpisz z czarnymi dryblasami – prychnęła i założyła
ręce na piersi. – Tak w ogóle, ten twój Eliot jest biały,
kompletnie nie twój typ. Wiesz, że nic z tego nie będzie, nie? –
Chciała powiedzieć jak najwięcej nieprzyjemnych rzeczy. –
Zresztą, na profilowym wyglądał jak chłopczyk. Serio? Szukasz
dzieciaka do opieki?
Kenneth przełknął ciężko ślinę, to już nie było takie
miłe. Teraz żałował, że mówił o Alex, bo sam nie chciał
usłyszeć od siostry takich rzeczy... w zasadzie nie takich rzeczy,
a po prostu prawdy.
– Tylko piszemy – mruknął Kenneth, starając się ukryć
emocje.
Emma przewróciła oczami, już tego nie komentując. Miała dość,
nienawidziła takich kłótni, zupełnie się do nich nie nadawała,
więc nic dziwnego, że – kiedy emocje opadły – poczuła się
zmęczona.
– Nie ignoruj mnie więcej – dodała cicho i odwróciła
wzrok.
– Nie będę, nie obrażaj się już, no. – Kenneth uśmiechnął
się lekko i pocałował siostrę w czubek głowy. – To co,
oglądamy jakiś film?
– No, w sumie – westchnęła i wróciła na łóżko. –
Ostrzegam, że w połowie mogę zasnąć. W ogóle się nie wyspałam
przez te twoje komisariaty – dodała, opadając na materac.
– No to pomyśl, co ja czuję. Jeszcze ta pieprzona praca –
westchnął ciężko i zaczął sobie szykować posłanie na
podłodze.
Emma westchnęła i przekręciła się na bok. Popatrzyła na
brata z zaciekawieniem, nic jednak nie mówiła przez długą chwilę,
dopiero gdy Kenneth skończył rozkładać koc i podniósł się na
równe nogi, odezwała się:
– Pokaż mi no tego Eliota.
Kenneth spojrzał na nią uważnie, już nie będąc taki pewny
tego, czy chciał to robić. Jego zdaniem ten chłopak był całkiem
przystojny, ale wiedział, że Emma go wyśmieje i tak już przecież
to zrobiła. Jakie jednak znaczenie miało to, jak Eliot wyglądał,
skoro nic poważnego go z nim nie łączyło?
Stał więc jak ostatni idiota, wahając się, co zrobić.
– No dalej, pokaż mi go. Nic nie powiem – dodała, widząc
wahanie brata. – Obiecuję, że słowem go nie skomentuję!
– No dobra, umowa to umowa, pamiętaj – mruknął jeszcze i
wlogował się na Facebooka na komputerze, bo na większym ekranie
lepiej było widać zdjęcia, na których był Eliot. Wyszukał jego
profil, pochylając się lekko nad laptopem, który leżał na łóżku.
– No dobra, masz go – rzucił w końcu, wchodząc na najlepsze
jego zdaniem zdjęcie, jakie O'Conner miał na tablicy.
Emma przekręciła się tak, by móc spojrzeć na ekran, milczała
chwilę, oceniając okiem fachowca chłopaka na zdjęciu –
niestety, chciała czy nie, musiała przyznać, że było w nim coś
pociągającego. Miał bardzo ładną twarz, wydawała się
symetryczna, do tego pełne usta, prosty nos i wydatne kości
policzkowe.
– Przystojniaczek – skomentowała, mimo wszystko nie mogąc
się przed tym powstrzymać.
– Oj, spadaj, wiem, że ci się nie podoba – rzucił Kenneth i
szybko zamknął stronę. – Zresztą co w tym istotnego, czy jest
przystojny, czy nie? Tylko z nim piszę!
– Nie – powiedziała Emma nagle i wzruszyła ramionami. –
Serio mówię, bardzo przystojny. Ale nie twój typ, tyle – dodała
i sięgnęła do touchpada, by znowu włączyć Facebooka, w czym
jednak przeszkodził jej Kenneth, zabierając laptopa. Nauczył się
już przez zabranie komórki, że Emma była przecież wścibską
małpą, musiał na nią uważać. – No ej, tylko chciałam
zobaczyć i ci podpowiedzieć, czy jest gejem, czy nie.
– Może jest, może nie. – Kenneth zbagatelizował sprawę.
Czuł, że Eliot wolał mężczyzn, ale na razie nie chciał o tym
myśleć. – Oglądamy jakiś film, czy nadal chcesz go szpiegować?
– No dobra, dobra – skapitulowała. – Oglądajmy. Horror
jakiś najlepiej.
***
Przekręcił się na bok i spojrzał na lekko zaczerwienioną po
seksie twarz Dakoty, jak zwykle ich zbliżenie nie było niczym
spektakularnym, raczej oboje udawali zadowolenie. Ich łóżkowe
zabawy wyglądały tak, że przez większość czasu pieścili się,
by razem się nakręcić. Chociaż, o ile Dakota miała nawet ochotę,
by się kochać, o tyle Eliotowi ciężko było się podniecić.
Odkąd pamiętał, miał z tym problem, do czego oczywiście się nie
przyznawał. Wśród przyjaciół uchodził za niezłego Casanovę,
dziennie zużywającego pudełko kondomów.
– A widziałaś, jakie Adeline dzisiaj założyła buty? –
parsknął Eliot, nawet nie przybliżając się do dziewczyny na
dawkę czułości po seksie. Raczej czegoś takiego nie praktykował.
– Wyglądała jak dziwka w kościele! Kto zakłada takie buty na
uczelnię?
Dakota zaśmiała się i sięgnęła po ciastko, które Eliot miał
przy łóżku. Zawsze po seksie chciało jej się jeść.
– Mówiła, że kupiła je od Louboutina – zdradziła. –
Mnie to wyglądało na jakąś chińską podróbę.
– Na bank nią było – prychnął i przewrócił oczami. –
Przecież ona nawet miała jakieś tam swoje adidasy podrabiane. –
Uwielbiał plotkować i obgadywać, a Dakota była do tego najlepszą
kompanką. – Podrabiane adidasy, no proszę cię...
– Opowiadała, że jej ojciec jeździ na delegacje do Azji i
Europy. Wątpię, pewnie pracuje w jakiś fabryce i ledwo im starcza
na chleb. Nienawidzę takich ludzi, którzy udają, że mają kasę.
Przecież ja bym jej nie oceniała, gdyby nam przyznała, że nie ma!
– prychnęła Dakota i spojrzała na swojego chłopaka, szukając u
niego poparcia.
– No dokładnie. – Pokiwał głową, zgadzając się ze swoją
dziewczyną w stu procentach, w takich kwestiach zawsze się
dogadywali. – W ogóle, no proszę cię, jest strasznie
zakłamana... a widziałaś, jak się do mnie lepi? – zapytał,
chichocząc pod nosem wrednie.
– Widziałam! A nie ma odwagi, żeby cokolwiek do ciebie
zagadać. – Dakota odwróciła się na brzuch i zgięła nogi w
kolanach. Zabrała swój telefon i weszła na Facebooka. – Pokażę
ci kolesia, który ostatnio do mnie uderzał – powiedziała. Eliot
rzadko był o nią zazdrosny, można powiedzieć, że sobie ufali,
jednak ich związek opierał się na dziwnych, przyjacielskich
fundamentach.
– Co? Dobra dupa? – zapytał i zaśmiał się, zerkając
dziewczynie przez ramię, na ekran telefonu. Po chwili pojawiło się
na nim zdjęcie w miarę przystojnego chłopaka. O'Conner przyjrzał
mu się z zastanowieniem, o dziwo zawsze potrafił ocenić męską
urodę, nie miał problemu, żeby przyznać przed sobą, że faceci
mu się podobali. Marzył mu się nawet seks z nimi, ale mimo swojej
otwartości, bał się tego. – Ej, nawet spoko. Ma tylko krzywy nos
i śmieszne, krzaczaste brwi.
– Krzywy nos u mężczyzn jest całkiem seksowny – mruknęła
Dakota ze zbytnią jak na nią powagą. Zaraz jednak zrozumiała swój
ton i zaśmiała się. – Przestań, ma beznadziejny podryw. Cześć
piękna, olśniłaś mnie, jak ostatni raz cię ujrzałem –
przeczytała jego wiadomość.
Eliot roześmiał się na głos, słysząc to. Nie mógł się
uspokoić przez długą chwilę, kto jeszcze rzucał takimi tekstami
w tym wieku?
– Ale masz branie! – rzucił wesoło i klepnął ją w nagie
pośladki. – Bolało, jak spadłaś z nieba? – żartował dalej.
Dakota zawtórowała mu. Czuli się przy sobie dobrze, trochę jak
rodzeństwo, trochę jak para najlepszych przyjaciół, którzy przy
okazji się pieprzyli.
– No bardzo, upadłam na cycki, temu teraz są takie małe –
pożaliła się i spojrzała na swoje piersi. Zawsze powtarzała, że
chciałaby je powiększyć.
– Ej, no co ty, a chciałabyś mieć wielkie, obwisłe balony? –
zapytał, zerkając na jej dekolt. Nigdy nie lubił wielkich biustów,
przerażały go trochę. W ogóle nie za bardzo podobało mu się
kobiece ciało, doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie było
normalne, ale jakoś z tym żył. Może i miał w sobie coś z geja,
ale nie mógłby być z facetem, w końcu jakby to wyglądało? –
Przecież na starość zamiatałabyś nimi podłogę!
– Oj, nie przesadzaj. Sztuczne tak nie obwisną. Fajne są takie
duże, nie chciałbyś na Hiszpana? – zapytała i szturchnęła go
palcem między żebra.
– Nie – odpowiedział Eliot niemal z obrzydzeniem. – Wiesz,
że lubię cycki, które mieszczą mi się w dłoni – mruknął i
podniósł się do siadu. – Zamawiamy chińską? – zapytał z
nadzieją, chociaż wiedział, że to się nie uda. Dakota ciągle
żyła na diecie, rzadko kiedy miał okazję zjeść z nią coś
mocno kalorycznego.
– Jak chcesz, to zamów, ja może wezmę tylko trochę –
mruknęła z nosem już w komórce. Eliot wiedział, że teraz żyła
w innym świecie.
super ale ciągle czuje niedosyt chyba oczekuję czegoś więcej niż SMS-y, albo rozdział był za krótki:-) weny życzę.
OdpowiedzUsuńChcę meczyk! :D
OdpowiedzUsuńNo to mamy już dwa spotkania prawie, najpierw zakłady, teraz kosz, może coś jeszcze...
Eliot, Eliot, ty głupku niedomyślny... Koniec rozdziału jakoś skojarzył mi się z modelkami i projektantami. W sensie, że specjalnie są takie wychudzone, żeby postura jak najbardziej przypomniały facetów. Kruchych, ale jednak. Więc Eliot byłby świetnym projektantem! :D
Przykra ta kłótnia, między Kenethem a Emma, ale dobrze, że byli w stanie się pogodzić, co niewielu potrafi.
No, cóż, czekam na ciąg dalszy! :D
PS Teraz nurtuje mnie ten wiek Kennetha...
PS2 Kenneth to słodziak jednak :D
Czyli Eliota można nazwać prawiczkiem jeśli idzie o relacje z facetami? No to Kenneth z jednego "trudnego" związku pakuje się w trudną relacje ;) ciekawe jak sobie z tym wolnym zachowaniem Eliota poradzi.
OdpowiedzUsuńO.
Wow. Ten ich esemesowy flirt jest taki słodki *w*
OdpowiedzUsuńW ogóle, czytałam poprzedni rozdział na telefonie jak znajomi sobie kawę robili i przy odpowiedzi Kennetha ile ma lat krzyknęłam na cały głos "że ile?!" i tak, część o tłumaczeniu się co tak właściwie czytam mam za sobą, ale wątpię by którekolwiek nawet po zapewnieniu, że też chcą to zobaczyć weszło na stronę, ale kto wie, może akurat :P
Eliot gra takiego odważnego, że ciekawi mnie co zrobi jeśli to co kiełkuje między nim a Kennethem wyszłoby na jaw.
Tak samo te "trochę" toksyczne związki naszego rodzeństwa! Ludzie małej wiary, na pewno jest ktoś lepszy wam przeznaczony! Zaprawdę powiadam wam to ja!
Życzę wam weny i czekam na dalsze przygody chłopców/mężczyzn? :D
Czytam, czytam i coraz bardziej mi się podoba :) Super, że powoli znajomość między Eliotem i Kennetha się rozwija. Świetne opowiadanie się zapowiada !! Lena
OdpowiedzUsuń