czwartek, 17 września 2015

21. Clash

Para kryminalistów

Eliot rozejrzał się po swoim wysprzątanym mieszkaniu i od razu stwierdził, że dawno już nie było tu tak czysto. Nie wiedział dlaczego, ale nie chciał wprowadzać Kennetha i jego siostry do brudnej kawalerki, mimo że wcześniej nigdy specjalnie nie przykładał się do porządków przed wizytą znajomych.
Uśmiechnął się, kiedy kilka minut po dziewiętnastej usłyszał pukanie do drzwi, wygładził jeszcze T-shirt i zerknął szybko na swoje obicie w lustrze. Wyglądał dobrze... nawet bardzo dobrze, stwierdził z zadowoleniem.
Umówili się na imprezowy before w mieszkaniu Eliota, na co O'Conner od razu przystał. W klubach zazwyczaj było zbyt głośno na rozmowy, tutaj więc spokojnie posiedzą, popiją i pogadają, a później wyjdą na miasto.
            – Zachowuj się – warknął cicho Johnson, zerkając na bardzo rozbawioną Emmę. Wypili już po drinku przed przyjściem tutaj, tak dla rozluźnienia. Kenneth denerwował się, że jego siostra coś palnie i przyniesie mu wstyd. Nie chodziło ogólnie o zachowanie, ale jej żarty, które dotyczyłyby brata.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich uśmiechnięty Eliot, spojrzenie chłopaka najpierw wylądowało na Kennecie, a dopiero później przeniosło się na stojącą tuż obok, o wiele niższą murzynkę. Od razu zauważył, że była podobna do jego kochanka, mieli tak samo wykrojone, wydatne usta i podobny układ oczu.
– Cześć – przywitała się dziewczyna, przyglądając się uważnie Eliotowi. – No w końcu mogę cię poznać!
– Hej. – Johnson uśmiechnął się, zerkając na gospodarza z zadowoleniem. Był niezwykle przystojny, coraz bardziej mu się podobał. Miał ochotę przywitać go inaczej, ale musiał się hamować przy siostrze.
Eliot przepuścił ich w drzwiach, zerkając co chwilę to na Kennetha, to na Emmę.
– Kupiłem Martini, lubicie? – zapytał.
– Spoko, my wódkę smakową. – Emma była pewna siebie, nie krępowały ją nowe znajomości, więc pewnie weszła do mieszkania Eliota, rozglądając się jak matka, która oceniała, w jakim stanie mieszkała sympatia jej dziecka. Podobała się jej ta kawalerka. Od razu stwierdziła, że mężczyzna miał pieniądze – była urządzona z gustem, prosto ale jednocześnie w tej prostocie kryły się rzeczy, za które ich właściciel musiał trochę zapłacić.
– Okej – powiedział Eliot, patrząc na nią. Po raz pierwszy nie wiedział, jak się zachować w towarzystwie dziewczyny... Zresztą, krępował go już sam fakt, że Emma na pewno miała świadomość, co takiego wyrabiał z jej bratem. Można więc powiedzieć, że to nie była zwykła dziewczyna, którą mógł zbajerować i zyskać jej sympatię. – To co? Pijemy? – zapytał i skierował spojrzenie na Kennetha. Uśmiechnął się do niego lekko, najchętniej by go pocałował, tak po prostu, uwielbiał to robić.
– Pijemy! – rzuciła Emma i przeszła do środka mieszkania, kiedy już się rozebrała. Nie zauważyła, że jej brat wyraźnie się z tym ociągał, cały czas stojąc przy wieszaku na kurtki.
– Chcesz poderwać w tym klubie kogoś? – szepnął cicho Johnson, ściągając z siebie katanę.
– Mhm – mruknął O'Conner i oparł się o ścianę, nie przejmując się Emmą, która zaczęła krążyć po jego pokoju, przyglądając się jego najmniejszym detalom. – Liczę na to, że znajdę tam kogoś fajnego – mruknął, wpatrując się w Kennetha. Uśmiechnął się lekko, czekając na jego reakcję. I była właśnie taka, na jaką liczył. Mężczyzna zmarszczył brwi, podając mu kurtkę stanowczym gestem, przycisnął ją mocno do brzucha O'Connera. – A ty czego będziesz szukać w klubie? – zapytał neutralnym tonem i jakby nigdy nic odwiesił jego katanę na wieszak. Przez myśli przebiegło mu, że Kenneth był słodki.
– Tańczył. Może ktoś się nawinie – rzucił i aż uniósł brodę wyżej. Gdyby wiedział, jak myślał o nim Eliot, chyba by się obraził.
– No chodźcie w końcu, ile można flirtować! – usłyszeli głos Emmy, która już się rozsiadła na kanapie. – Mogę włączyć jakąś muzykę?
– Włączaj co chcesz – powiedział do niej Eliot i przeszedł do aneksu kuchennego. Z lodówki wyciągnął Martini. – To co? Pijecie to ze mną? – zapytał, wyciągając jeszcze cytrynę i dużą butelkę Sprite.
– Mhm, później możemy się napić naszej wódki. Też mamy popitę więc spoko. Masz lód? – zapytał Johnson.
– Mam, weź wyciągnij z zamrażarki, ja pokroję cytrynę – polecił mu tylko dlatego, żeby móc na Johnsona popatrzeć z bliska. Co jak co, ale takiej przyjemności nie miał zamiaru sobie odmawiać.
– Okej. A księżniczka nie będzie nic robiła? – zaśmiał się i zerknął na siostrę, która była zbyt zaabsorbowana wyszukiwaniem kanału muzycznego z najlepszą muzyką na imprezę.
– Jakieś preferencje? – rzuciła bardziej do O'Connera, bo przecież znała już gust muzyczny Kennetha.
– Może zwykły pop, co? – zapytał, nie bardzo wiedząc, czego Emma i jej brat słuchali na takich domówkach. – Nie wiem, zdamy się chyba na ciebie – powiedział i zerknął na Kennetha, który właśnie wyciągnął z zamrażarki worek z kupnym lodem. Gdy go zobaczył nie mógł powstrzymać się od kpiącego uśmieszku. Eliot był naprawdę wygodny.
– Jesteś pewny, że chcesz słuchać tego, co Emma lubi? – zapytał, kiedy panna Johnson przełączyła w końcu na swoje ukochane R&B. Ucieszył się jednak, że Eliot dał jej wolną rękę, że chciał się do niej dostosować.
– Nie jest wcale takie złe! – zaśmiał się O'Conner, który nigdy nie miał sprecyzowanego gustu muzycznego. Wrzucił do szklanek po dwa plastry cytryny, dodał kilka kostek lodu, a to wszystko zalał Martini i napojem. – Posmakuj, ostatnio mój ulubiony alkohol – powiedział i podał Kennethowi drinka.
Johnson uśmiechnął się niepewnie i odebrał kieliszek. Podsunął go pod nos, przyglądając się Eliotowi. Żaden z nich jednak nic nie powiedział. Wypił ostrożnie drinka i od razu się uśmiechnął. Taki alkohol pasował do O'Connera – lekko słodki, lekko kwaśny, nienachalny smak.
– Dobre – zawyrokował w końcu i zabrał jedną szklankę dla siostry. Emma podziękowała, kiedy ją dostała.
– No wiem – odpowiedział mu wesoło Eliot i zabrał swojego drinka. – Ja gówien nie piję – rzucił i usiadł na kanapę. Zerknął na Emmę, która odłożyła pilot na stolik i uśmiechnęła się zadowolona, że mogła puścić swoją ukochaną Beyonce. Włączyła radio tematyczne z kablówki, której Eliot prawie nie oglądał, miał ją tylko ze względu na kilka kanałów.
– Lubisz Martini? – zagadała go.
– Mhm, lubię jak drink jest dość słodki – powiedział i popatrzył na Kennetha. – Rumu mam dosyć na kilka kolejnych imprez – dodał, zwracając się do niego z uśmiechem.
– Czemu? – zapytał Kenneth ze śmiechem i wcisnął się między nich. Spojrzał na O'Connera z bliska. – Aż tak źle było? – zdziwił się.
– A kac po? – parsknął i spojrzał mu rozbawiony w oczy. – I twój wypadek – dodał, po czym popił trochę alkoholu. – Masz rację, rum jest świetny. – Przewrócił oczami, drażniąc się z nim.
– Jaki wypadek? – zaniepokoiła się Emma, marszcząc brwi. Nie przypominała sobie, żeby brat jej opowiadał o czymś takim. Kenneth wzruszył ramionami.
– Nie martw się, nic takiego – rzucił wymijająco. Pamiętał, że byli naprawdę pijani.
Eliot zaśmiał się i popił drinka.
– Kenneth czasem ma problemy ze staniem – powiedział wesoło i jakoś tak mimowolnie zsunął wzrok na jego krocze. O dziwo dość komfortowo czuł się w towarzystwie Emmy, nie krępował się z rzucaniem Johnsonowi dwuznacznych spojrzeń... Ale z drugiej strony, ta dziewczyna była jedyną osobą, która wiedziała o jego romansie z facetem. Zastanawiał się, jak miał się do tego odnieść.
– Kretyn! – warknął Johnson, czerwieniąc się, a Emma wybuchnęła głośnym, dziewczęcym śmiechem, zerkając to na brata, to na Eliota. Spodobał się jej, był zupełnie inny od Dereka – pełen życia, zabawny i wyluzowany. Rozmawiał z Kennethem tak, jakby znali się już od lat, stwierdziła z mieszanką zdziwienia i zadowolenia.
– To poznaliście się na komisariacie, tak? – zagadała ich o dobrze już jej znaną historię. Kenneth opowiadał ją chyba z dziesięć razy.
– Mhm, Kenneth sam domagał się rozmowy ze mną – odpowiedział Eliot rozbawiony, co chwilę zerkając na Johnsona. – No to jak mogłem odmówić?
– Co? Chyba ty szukałeś kolesia, który by cię ochronił przez tymi wszystkimi kryminalistami – mruknął i nachylił się nieświadomie nad Eliotem. Zmrużył oczy.
– I co? Ochroniłbyś? – zapytał, całą swoją uwagę skupiając na Kennecie, zupełnie jakby Emmy nie było obok.
– Może? – Uniósł brwi, uśmiechając się szeroko. Wyprostował się i popił drinka, rzucając badawcze spojrzenie siostrze, kiedy ta delikatnie nadepnęła na jego stopę. Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, a Kenneth przewrócił oczami.
– To, Emma, co robisz? Pracujesz czy się uczysz? – Eliot postanowił w końcu zagadać do siostry Johnsona. W końcu nie mogli cały czas ze sobą flirtować.
– Jestem fryzjerką, więc jakbyś chciał – poruszyła palcem wskazującym i środkowym w geście imitującym cięcie nożyczek. – Do usług. Ostatnio tego tu obcinałam. – Dotknęła króciutkich włosów na czaszce brata.
Eliot spojrzał na głowę Kennetha i stwierdził, że to przecież nie była skomplikowana fryzura, czego oczywiście nie powiedział na głos.
– I co? Myślisz, że mi by takie włosy pasowały? – zapytał i popił drinka, już go powoli kończył.
– Nie! – Kenneth od razu się wtrącił i zmarszczył brwi. – Nie pasowałaby ci, wyglądałbyś jak kryminalista – dodał i uśmiechnął się szeroko.
– No to będziemy idealną parą – palnął, nim zdążył pomyśleć.
Rodzeństwo spojrzało na niego zaskoczone. Emma wydała się zdziwiona tym wyznaniem, ale już po chwili uśmiechała się szeroko, zaskoczona zachowaniem Eliota. Rzeczywiście był dużo mniej męski od Dereka, ale za to bardziej otwarty i taki... sama nie wiedziała, trochę zniewieściały?
Kenneth za to aż wstrzymał oddech, myśląc tylko o tym, czy Eliot chciał z nim być? To znaczyło, że się zakochał? Wielu zakochiwało się w końcu w swoim pierwszym i, nawet jeżeli z początku chciało wiecznej miłości, zauroczenie szybko mijało, bo pojawiał się kolejny mężczyzna, kolejna okazja do seksu, nowych doznań i zdobywania doświadczeń.
O'Conner szybko zrozumiał swój błąd i po raz pierwszy tego wieczora naprawdę zrobiło mu się głupio.
– Parą kryminalistów, oczywiście – sprostował, nie chcąc, by pomyśleli sobie coś innego. Od bycia w związku miał Dakotę, Kenneth był za to jego kumplem do łóżka. Dla niego wszystko było proste albo czarne, albo białe. I nawet ani na chwilę głębiej nie zastanowił się nad tym, co było między nim a Johnsonem, bo co niby miało być? Zwykła przyjaźń i seks.
Kenneth od razu wchłonął odpowiedź Eliota, nie kwestionując jej, w przeciwieństwie do Emmy, która od razu zauważyła skrępowanie O'Connera. Jej brat zdawał się go nie zauważać, a nawet bardziej ignorować. Jemu też wygodniej było myśleć o tym, jak o znajomości bez komplikacji.
– Też byłbyś maszyną do zabijania? – zapytał, chcąc zażartować. Wziął głęboki łyk drinka, już prawie go kończąc.
– To akurat twoja fucha – odpowiedział Eliot i wstał nagle. – Dajcie, zrobię kolejne – powiedział, a gdy dopili już alkohol, zabrał im szklanki, by po chwili wrócić z napełnionymi. Rozmowa im się kleiła, Emma idealnie wpasowała się w humor mężczyzn, rozumiała ich żarty, a nawet sama żartowała w podobnym kanonie. Alkohol zaczął lać się coraz szybciej, nim się obejrzeli, już otworzyli butelkę wódki Kennetha i dopili ją do połowy.
– Jezu, zaraz się posikam! – sapnęła w pewnym momencie Emma, szybko wstała i od razu ruszyła do łazienki.
Kenneth nie dał nic po sobie poznać, gdy kątem oka obserwował siostrę, ale kiedy drzwi zamknęły się za nią, niemal rzucił się na Eliota. Chłopak rozlał drinka i w ostatniej chwili odstawił go na stolik, w momencie, w którym Johnson zaczął go gorączkowo i namiętnie całować, popychając go tak, żeby położył się na kanapie. Przylgnął do niego, złapał za udo, podciągając je na swoje biodra. Całowali się tak szybko i agresywnie, że nic dziwnego, że w tak krótkim czasie zabrakło im oddechu.
Eliot przycisnął go do siebie, nie chcąc puszczać. Właśnie o tym marzył przez cały wieczór, ale przecież nie mógł tak po prostu zacząć lizać się z Kennethem, kiedy Emma była obok. Bardzo szybko zaczął się przez to wszystko podniecać, jednak nie miał zamiaru tego przerywać, zachowywał się tak, jakby zapomniał, że siostra Johnsona poszła tylko do toalety, a nie do sklepu na drugim końcu Chicago. Jego kochanek był już wstawiony, kiedy zajęczał w jego usta i otarł się o niego, próbując wykorzystać kolejne sekundy na oderwanie się od niego, bo wiedział, że jego siostra zaraz wyjdzie z łazienki, ale kolejne przerwanie pocałunku okazało się zbyt trudne. W końcu jednak uznał, że już nie mógł dłużej czekać. Odsunął głowę, oddychając bardzo ciężko. Serce waliło mu jak szalone. Spojrzał z góry na Eliota, ich spojrzenia mówiły dokładnie to samo. Najchętniej zabarykadowali drzwi do łazienki albo sami się do niej przenieśli i spróbowali rozładować to nieznośne napięcie kumulujące się w kroczu.
– Ja pierdolę, Kenneth – sapnął Eliot i zaśmiał się cicho, bez tchu. – Mam nadzieję, że twoja siostra tam sra i że jeszcze długo nie wyjdzie.
– Sorry, ale jej o to nie zapytam – stwierdził z rozbawieniem i odsunął się. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach, chcąc się uspokoić. Wziął kilka łyków drinka.
O'Conner także starał się doprowadzić do porządku, ale siedzący obok Kenneth wcale tego nie ułatwiał. A co najgorsze – zaraz pójdą do klubu. Zwykłego klubu, w którym nie będą mogli się tak po prostu całować. Aż zaczął żałować, że nie zaproponował czegoś przyjaznego mniejszościom. Nawet na chwilę zapomniał o swoim strachu przed byciem przyłapanym w takim miejscu.
– Nocujesz u mnie? – zapytał jakby nigdy nic. Cholera, będzie musiał dobrać się Johnsonowi do spodni, bo nie wytrzyma.
Kennetha przeszedł przyjemny dreszcz, który skumulował się w podbrzuszu. Spodobała mu się ta propozycja.
– Mogę, jeżeli chcesz. Jeżeli nie znajdziesz nikogo ciekawego w klubie – rzucił prowokująco i zerknął na niego z uniesionymi brwiami. W tym momencie drzwi do łazienki otworzyły się i wyszła z nich Emma.
– Byliście grzeczni?
Eliot zerknął na nią i tylko się zaśmiał, ich nabrzmiałe usta raczej wszystko zdradzały. Popił drinka, zerkając na plamę na tapicerce po rozlanym alkoholu.
– Kenneth nie, pić nie umie – powiedział i wskazał na mokry kleks, a Johnson zerknął na kanapę i zaśmiał się.
– Twojego drinka, cwaniaku – mruknął i szturchnął go nogą. – Chcesz wylizać? – zapytał prowokująco, nie chcąc oderwać od O'Connera wzroku.
– Ja pieprze! – prychnęła Emma i poszła do kuchni, by nalać sobie alkoholu. – I powiedzcie mi, z jakiej racji idziemy do kubu hetero, hm? Wiecie, że tam nie będziecie mogli się pieprzyć na parkiecie? – zapytała wulgarnie, bardzo już rozluźniona procentami. Przy Eliocie czuła się swobodnie, więc nawet nie krępowała się z zadawaniem takich pytań, zdążyła już zauważyć, że chłopak miał do siebie dystans.
– On chciał! – rzucił Johnson i brakowało tylko, żeby wskazał palcem na Eliota. – To są jego pomysły.
O'Conner w odpowiedzi prychnął, ale zaczął się poważnie zastanawiać, czy nie zmienić planów. Był pijany i nie myślał racjonalnie.
– A znacie jakieś na drugim końcu miasta? – zapytał, czując, że źle robi.
– Kluby? – zdziwiła się Emma. – Najlepsze są w centrum, na obrzeżach są beznadziejne. – Wróciła na kanapę.
– Dobra, idziemy do The Mind – uciął, nie chcąc już nawet myśleć o gejowskich barach.
– Będziesz mógł się na mnie tylko gapić – przypomniał mu Johnson, dopijając drinka. Mimo wszystko chciał mu pokazać, jak tańczył.
– A ty na mnie – upomniał i zdał sobie sprawę, że to brzmiało dość... dziwnie. Bo przecież łączyło ich tylko łóżko, nie powinno ich obchodzić co druga osoba wyrabia poza nim, ale i tak chciał mieć kontrolę nad Kennethem. To jasne, że ten facet ma być zachwycony tylko nim, bo przecież O'Conner jest jedyny w swoim rodzaju. – I tak nie znajdziesz nikogo lepszego – dodał ze swoją niezachwianą pewnością siebie.
Emma roześmiała się i pokręciła głową, zbierając kieliszki, żeby zanieść je do zlewu.
– Jesteście niemożliwy. Jeden gorszy od drugiego! – rzuciła z rozbawieniem. – Będziecie się na siebie gapić jak dwa kocury na sterydach, a ja poderwę najlepsze laski.
Eliot słysząc to, parsknął śmiechem i też wstał, obrzucając jeszcze Kennetha powłóczystym spojrzeniem.
– Często chodzicie do gejowskich klubów? – zapytał.
– Ja tak, Kenneth rzadziej, ale też mu się zdarza – odpowiedziała Emma i umyła ręce. – Dobra, no to co, zbieramy się? Już chyba nie załapiemy się na darmowe wejście, no nie? – zapytała i przeszła do łazienki. – Idę jeszcze poprawić makijaż. ID już jest, więc luz. – Mrugnęła do nich, zanim nie wyszła się przyszykować.
Eliot zaśmiał się i odprowadził ją wzrokiem, a następnie spojrzał na Kennetha.
– Serio, nie masz co się łudzić, że znajdziesz lepszego ode mnie – powiedział z bezczelną pewnością siebie i założył ręce na piersi.
– A myślisz, że kogoś tam znajdę? – Kenneth roześmiał się głośno. – Nie będę szukał seksu – powiedział wprost, pochylając się, żeby wziąć chipsa. Zerknął na O'Connera. – A ty?
– Będę szukał – powiedział i przybliżył się do niego. – Rozejrzę się za jakimś dużym, umięśnionym murzynem – mruknął, obejmując go w pasie, kiedy już znalazł się w odpowiedniej odległości.
Kenneth prychnął i odwrócił wzrok. Nie panował nad swoją zazdrością, ale nienawidził mężczyzn, którzy podrywali innych, kiedy on z nimi był.
Eliot aż uniósł brwi, nie spodziewając się takiej reakcji. Johnson był zazdrosny?
– Przecież mówię o tobie.
– Kretyn z ciebie! – prychnął Johnson i szturchnął go. Złapał go nagle za podbródek i uśmiechnął się kącikiem ust. Spojrzał na jego twarz z wyższością, która nie potrafiła zamaskować jego podniecenia.
Eliot odetchnął, nie mogąc oderwać wzroku od jego ciemnych oczu, wsunął mu dłoń pod koszulkę, wyczuwając pod palcami jego ciepłą, gładką skórę.
– Ale ty na mnie działasz, Johnson – sapnął.
– Tak? – zapytał z szerszym uśmiechem i oblizał usta. Podobał mu się ten flirt, był zobowiązujący, a jednocześnie przyjemnie lekki.
O'Conner nie odpowiedział, jedynie pokiwał głową, był już wstawiony, więc nie za bardzo panował nad wszystkimi swoimi reakcjami. Przycisnął się bardziej do mężczyzny, nawet nie chcąc myśleć, że zaraz będą musieli się od siebie oderwać. Pochylił się i pocałował Kennetha lekko, aż za lekko jak na nich, zawsze robili to agresywnie, mocno i męsko. Johnson w odpowiedzi pogłębił pocałunek, nie odgadując chęci drugiego mężczyzny. Nie był jednak brutalny, ale nie potrafił powstrzymać się przed przyspieszeniem rytmu. Wypity alkohol sprawił, że ich zmysły osłabły, nie zwracali uwagi na otoczenie, więc zupełnie zapomnieli o Emmie.
Eliot zamruczał w jego usta, odpowiadając na pocałunek ochoczo, gdy nagle usłyszeli chrząknięcie. Z niechęcią oderwali się od siebie i spojrzeli na stojącą tuż obok dziewczynę.
– Naprawdę? – sapnęła i przewróciła oczami, na co rozluźniony alkoholem O'Conner parsknął śmiechem i zamiast odsunąć się od Kennetha, przytulił go do siebie, nie za bardzo zastanawiając się, jak to mogło być odebrane przez osoby trzecie.
– Jeszcze nie musisz się malować? – zapytał ze śmiechem Johnson, czując dziwne napięcie w okolicach mostka, kiedy Eliot przycisnął go do swojego ciała. Nie spotkał się jeszcze z mężczyzną, który zachowywałby się w taki sposób. Chyba odwykł od wszystkich bardziej wylewnych gestów przez związek z Goldnerem.
– Już się pomalowałam! – prychnęła z oburzeniem Emma. – Że co?! Niby wyglądam na niepomalowaną?!
Eliot parsknął śmiechem i z żalem, ale odsunął się od Kennetha.
– Chodźmy – zarządził, zerkając jeszcze na kochanka. Uśmiechnął się kątem ust, po czym poszedł po swoją kurtkę.

8 komentarzy:

  1. I o tym właśnie pisałam wcześniej, wróciły emocje i utożsamianie się z bohaterami...rewelacyjny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, pierwsze związki często nie są tymi najtrwalszymi. Ale jakieś wyjątki muszą być, nie może być przecież zbyt smutno na tym świecie ;)
    Chciałam pisać ostatnio, że właściwie nie rozumiem wprowadzenia postaci Vincenta jak i "przedłużania" historii skoro wydarzyło się to co miało i na co każdy czekał xD jak i macie świetne furtki, by pozakańczać związki chłopców, (bez linczu) ale.. Ale jest ciekawie. Może trochę Emma namiesza swoimi spostrzeżeniami, bo na bank będą z Kennethem obgadywać Eliota. Oni mają ten plus, chyba że Emma będzie chciała pogadać z O'Connerem, bo chyba on bardziej zdradza się może nie tyle co słownie a zachowaniem ;) No i skoro chce Kennetha tylko dla siebie to może przy Vincencie bardziej będzie musiał "zawalczyć "
    Miło, miło. Aż się chce poczytać o ich zachowaniu w hetero klubie ;) bo rączki trochę własne życie mają xD
    O.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wymiana zdań między tą parką plus Emma - brylantowa! Oby szybko rozwiała się jak dym Dakota, bo do Eliota jeszcze nie dociera, że co to za związek, w którym nie iskrzy. Po uświadomieniu sobie, że tylko Kenneth, może tam sobie przyjaźnić się z Dakotą. Dzięki za cudny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Własnie o to chodzi! Super rozdział, wróciłyście :D Bardzo mi się podobał. Coś ich relacja schodzi na inny tor :D Mega, już nie mogę się doczekać co będzie się dziać w klubie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Nie mogłam się doczekać tego spotkania! Cieszę, że Elliot tak dobrze się dogaduje z Emmą! I te podteksty.... Iskrzy miedzy nimi jak nie wiem. Są zaborczy wobec siebie, a wciąż uważają, że to tylko seks. Już dawno przekroczyli granicę " only sex my dear - no feelings". Może właśnie Vincent pomoże im to jakoś bardziej uświadomić. Bo tak naprawdę to Kenneth dośc sporo ryzykuje... W końcu Derek to świetny facet, a Dakota jest dla mnie podejrzana - bardziej przyjaciółka, która ma coś za uszami. Jestem ciekawa wyprawy do klubu. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się częstotliwość dodawania rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. chcę już nowy rozdział *_* !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. To opowiadanie wciąga jak serial... Czytaloby się i czytało!:D

    OdpowiedzUsuń