Para kryminalistów
Eliot rozejrzał się po swoim wysprzątanym mieszkaniu i od razu
stwierdził, że dawno już nie było tu tak czysto. Nie wiedział
dlaczego, ale nie chciał wprowadzać Kennetha i jego siostry do
brudnej kawalerki, mimo że wcześniej nigdy specjalnie nie
przykładał się do porządków przed wizytą znajomych.
Uśmiechnął się, kiedy kilka minut po dziewiętnastej usłyszał
pukanie do drzwi, wygładził jeszcze T-shirt i zerknął szybko na
swoje obicie w lustrze. Wyglądał dobrze... nawet bardzo dobrze,
stwierdził z zadowoleniem.
Umówili się na imprezowy before w mieszkaniu Eliota, na co O'Conner
od razu przystał. W klubach zazwyczaj było zbyt głośno na
rozmowy, tutaj więc spokojnie posiedzą, popiją i pogadają, a
później wyjdą na miasto.
– Zachowuj się – warknął cicho Johnson, zerkając na bardzo
rozbawioną Emmę. Wypili już po drinku przed przyjściem tutaj, tak
dla rozluźnienia. Kenneth denerwował się, że jego siostra coś
palnie i przyniesie mu wstyd. Nie chodziło ogólnie o zachowanie,
ale jej żarty, które dotyczyłyby brata.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich uśmiechnięty
Eliot, spojrzenie chłopaka najpierw wylądowało na Kennecie, a
dopiero później przeniosło się na stojącą tuż obok, o wiele
niższą murzynkę. Od razu zauważył, że była podobna do jego
kochanka, mieli tak samo wykrojone, wydatne usta i podobny układ
oczu.
– Cześć – przywitała się dziewczyna, przyglądając się
uważnie Eliotowi. – No w końcu mogę cię poznać!
– Hej. – Johnson uśmiechnął się, zerkając na gospodarza z
zadowoleniem. Był niezwykle przystojny, coraz bardziej mu się
podobał. Miał ochotę przywitać go inaczej, ale musiał się
hamować przy siostrze.
Eliot przepuścił ich w drzwiach, zerkając co chwilę to na
Kennetha, to na Emmę.
– Kupiłem Martini, lubicie? – zapytał.
– Spoko, my wódkę smakową. – Emma była pewna siebie, nie
krępowały ją nowe znajomości, więc pewnie weszła do mieszkania
Eliota, rozglądając się jak matka, która oceniała, w jakim
stanie mieszkała sympatia jej dziecka. Podobała się jej ta
kawalerka. Od razu stwierdziła, że mężczyzna miał pieniądze –
była urządzona z gustem, prosto ale jednocześnie w tej prostocie
kryły się rzeczy, za które ich właściciel musiał trochę
zapłacić.
– Okej – powiedział Eliot, patrząc na nią. Po raz pierwszy nie
wiedział, jak się zachować w towarzystwie dziewczyny... Zresztą,
krępował go już sam fakt, że Emma na pewno miała świadomość,
co takiego wyrabiał z jej bratem. Można więc powiedzieć, że to
nie była zwykła dziewczyna, którą mógł zbajerować i zyskać
jej sympatię. – To co? Pijemy? – zapytał i skierował
spojrzenie na Kennetha. Uśmiechnął się do niego lekko,
najchętniej by go pocałował, tak po prostu, uwielbiał to robić.
– Pijemy! – rzuciła Emma i przeszła do środka mieszkania,
kiedy już się rozebrała. Nie zauważyła, że jej brat wyraźnie
się z tym ociągał, cały czas stojąc przy wieszaku na kurtki.
– Chcesz poderwać w tym klubie kogoś? – szepnął cicho
Johnson, ściągając z siebie katanę.
– Mhm – mruknął O'Conner i oparł się o ścianę, nie
przejmując się Emmą, która zaczęła krążyć po jego pokoju,
przyglądając się jego najmniejszym detalom. – Liczę na to, że
znajdę tam kogoś fajnego – mruknął, wpatrując się w Kennetha.
Uśmiechnął się lekko, czekając na jego reakcję. I była właśnie
taka, na jaką liczył. Mężczyzna zmarszczył brwi, podając mu
kurtkę stanowczym gestem, przycisnął ją mocno do brzucha
O'Connera. – A ty czego będziesz szukać w klubie? – zapytał
neutralnym tonem i jakby nigdy nic odwiesił jego katanę na wieszak.
Przez myśli przebiegło mu, że Kenneth był słodki.
– Tańczył. Może ktoś się nawinie – rzucił i aż uniósł
brodę wyżej. Gdyby wiedział, jak myślał o nim Eliot, chyba by
się obraził.
– No chodźcie w końcu, ile można flirtować! – usłyszeli głos
Emmy, która już się rozsiadła na kanapie. – Mogę włączyć
jakąś muzykę?
– Włączaj co chcesz – powiedział do niej Eliot i przeszedł do
aneksu kuchennego. Z lodówki wyciągnął Martini. – To co?
Pijecie to ze mną? – zapytał, wyciągając jeszcze cytrynę i
dużą butelkę Sprite.
– Mhm, później możemy się napić naszej wódki. Też mamy
popitę więc spoko. Masz lód? – zapytał Johnson.
– Mam, weź wyciągnij z zamrażarki, ja pokroję cytrynę –
polecił mu tylko dlatego, żeby móc na Johnsona popatrzeć z
bliska. Co jak co, ale takiej przyjemności nie miał zamiaru sobie
odmawiać.
– Okej. A księżniczka nie będzie nic robiła? – zaśmiał się
i zerknął na siostrę, która była zbyt zaabsorbowana
wyszukiwaniem kanału muzycznego z najlepszą muzyką na imprezę.
– Jakieś preferencje? – rzuciła bardziej do O'Connera, bo
przecież znała już gust muzyczny Kennetha.
– Może zwykły pop, co? – zapytał, nie bardzo wiedząc, czego
Emma i jej brat słuchali na takich domówkach. – Nie wiem, zdamy
się chyba na ciebie – powiedział i zerknął na Kennetha, który
właśnie wyciągnął z zamrażarki worek z kupnym lodem. Gdy go
zobaczył nie mógł powstrzymać się od kpiącego uśmieszku. Eliot
był naprawdę wygodny.
– Jesteś pewny, że chcesz słuchać tego, co Emma lubi? –
zapytał, kiedy panna Johnson przełączyła w końcu na swoje
ukochane R&B. Ucieszył się jednak, że Eliot dał jej wolną
rękę, że chciał się do niej dostosować.
– Nie jest wcale takie złe! – zaśmiał się O'Conner, który
nigdy nie miał sprecyzowanego gustu muzycznego. Wrzucił do szklanek
po dwa plastry cytryny, dodał kilka kostek lodu, a to wszystko zalał
Martini i napojem. – Posmakuj, ostatnio mój ulubiony alkohol –
powiedział i podał Kennethowi drinka.
Johnson uśmiechnął się niepewnie i odebrał kieliszek. Podsunął
go pod nos, przyglądając się Eliotowi. Żaden z nich jednak nic
nie powiedział. Wypił ostrożnie drinka i od razu się uśmiechnął.
Taki alkohol pasował do O'Connera – lekko słodki, lekko kwaśny,
nienachalny smak.
– Dobre – zawyrokował w końcu i zabrał jedną szklankę dla
siostry. Emma podziękowała, kiedy ją dostała.
– No wiem – odpowiedział mu wesoło Eliot i zabrał swojego
drinka. – Ja gówien nie piję – rzucił i usiadł na kanapę.
Zerknął na Emmę, która odłożyła pilot na stolik i uśmiechnęła
się zadowolona, że mogła puścić swoją ukochaną Beyonce.
Włączyła radio tematyczne z kablówki, której Eliot prawie nie
oglądał, miał ją tylko ze względu na kilka kanałów.
– Lubisz Martini? – zagadała go.
– Mhm, lubię jak drink jest dość słodki – powiedział i
popatrzył na Kennetha. – Rumu mam dosyć na kilka kolejnych imprez
– dodał, zwracając się do niego z uśmiechem.
– Czemu? – zapytał Kenneth ze śmiechem i wcisnął się między
nich. Spojrzał na O'Connera z bliska. – Aż tak źle było? –
zdziwił się.
– A kac po? – parsknął i spojrzał mu rozbawiony w oczy. – I
twój wypadek – dodał, po czym popił trochę alkoholu. – Masz
rację, rum jest świetny. – Przewrócił oczami, drażniąc się z
nim.
– Jaki wypadek? – zaniepokoiła się Emma, marszcząc brwi. Nie
przypominała sobie, żeby brat jej opowiadał o czymś takim.
Kenneth wzruszył ramionami.
– Nie martw się, nic takiego – rzucił wymijająco. Pamiętał,
że byli naprawdę pijani.
Eliot zaśmiał się i popił drinka.
– Kenneth czasem ma problemy ze staniem – powiedział wesoło i
jakoś tak mimowolnie zsunął wzrok na jego krocze. O dziwo dość
komfortowo czuł się w towarzystwie Emmy, nie krępował się z
rzucaniem Johnsonowi dwuznacznych spojrzeń... Ale z drugiej strony,
ta dziewczyna była jedyną osobą, która wiedziała o jego romansie
z facetem. Zastanawiał się, jak miał się do tego odnieść.
– Kretyn! – warknął Johnson, czerwieniąc się, a Emma
wybuchnęła głośnym, dziewczęcym śmiechem, zerkając to na
brata, to na Eliota. Spodobał się jej, był zupełnie inny od
Dereka – pełen życia, zabawny i wyluzowany. Rozmawiał z
Kennethem tak, jakby znali się już od lat, stwierdziła z mieszanką
zdziwienia i zadowolenia.
– To poznaliście się na komisariacie, tak? – zagadała ich o
dobrze już jej znaną historię. Kenneth opowiadał ją chyba z
dziesięć razy.
– Mhm, Kenneth sam domagał się rozmowy ze mną – odpowiedział
Eliot rozbawiony, co chwilę zerkając na Johnsona. – No to jak
mogłem odmówić?
– Co? Chyba ty szukałeś kolesia, który by cię ochronił przez
tymi wszystkimi kryminalistami – mruknął i nachylił się
nieświadomie nad Eliotem. Zmrużył oczy.
– I co? Ochroniłbyś? – zapytał, całą swoją uwagę skupiając
na Kennecie, zupełnie jakby Emmy nie było obok.
– Może? – Uniósł brwi, uśmiechając się szeroko. Wyprostował
się i popił drinka, rzucając badawcze spojrzenie siostrze, kiedy
ta delikatnie nadepnęła na jego stopę. Wyszczerzyła zęby w
szerokim uśmiechu, a Kenneth przewrócił oczami.
– To, Emma, co robisz? Pracujesz czy się uczysz? – Eliot
postanowił w końcu zagadać do siostry Johnsona. W końcu nie mogli
cały czas ze sobą flirtować.
– Jestem fryzjerką, więc jakbyś chciał – poruszyła palcem
wskazującym i środkowym w geście imitującym cięcie nożyczek. –
Do usług. Ostatnio tego tu obcinałam. – Dotknęła króciutkich
włosów na czaszce brata.
Eliot spojrzał na głowę Kennetha i stwierdził, że to przecież
nie była skomplikowana fryzura, czego oczywiście nie powiedział na
głos.
– I co? Myślisz, że mi by takie włosy pasowały? – zapytał i
popił drinka, już go powoli kończył.
– Nie! – Kenneth od razu się wtrącił i zmarszczył brwi. –
Nie pasowałaby ci, wyglądałbyś jak kryminalista – dodał i
uśmiechnął się szeroko.
– No to będziemy idealną parą – palnął, nim zdążył
pomyśleć.
Rodzeństwo spojrzało na niego zaskoczone. Emma wydała się
zdziwiona tym wyznaniem, ale już po chwili uśmiechała się
szeroko, zaskoczona zachowaniem Eliota. Rzeczywiście był dużo
mniej męski od Dereka, ale za to bardziej otwarty i taki... sama nie
wiedziała, trochę zniewieściały?
Kenneth za to aż wstrzymał oddech, myśląc tylko o tym, czy Eliot
chciał z nim być? To znaczyło, że się zakochał? Wielu
zakochiwało się w końcu w swoim pierwszym i, nawet jeżeli z
początku chciało wiecznej miłości, zauroczenie szybko mijało, bo
pojawiał się kolejny mężczyzna, kolejna okazja do seksu, nowych
doznań i zdobywania doświadczeń.
O'Conner szybko zrozumiał swój błąd i po raz pierwszy tego
wieczora naprawdę zrobiło mu się głupio.
– Parą kryminalistów, oczywiście – sprostował, nie chcąc, by
pomyśleli sobie coś innego. Od bycia w związku miał Dakotę,
Kenneth był za to jego kumplem do łóżka. Dla niego wszystko było
proste albo czarne, albo białe. I nawet ani na chwilę głębiej nie
zastanowił się nad tym, co było między nim a Johnsonem, bo co
niby miało być? Zwykła przyjaźń i seks.
Kenneth od razu wchłonął odpowiedź Eliota, nie kwestionując jej,
w przeciwieństwie do Emmy, która od razu zauważyła skrępowanie
O'Connera. Jej brat zdawał się go nie zauważać, a nawet bardziej
ignorować. Jemu też wygodniej było myśleć o tym, jak o
znajomości bez komplikacji.
– Też byłbyś maszyną do zabijania? – zapytał, chcąc
zażartować. Wziął głęboki łyk drinka, już prawie go kończąc.
– To akurat twoja fucha – odpowiedział Eliot i wstał nagle. –
Dajcie, zrobię kolejne – powiedział, a gdy dopili już alkohol,
zabrał im szklanki, by po chwili wrócić z napełnionymi. Rozmowa
im się kleiła, Emma idealnie wpasowała się w humor mężczyzn,
rozumiała ich żarty, a nawet sama żartowała w podobnym kanonie.
Alkohol zaczął lać się coraz szybciej, nim się obejrzeli, już
otworzyli butelkę wódki Kennetha i dopili ją do połowy.
– Jezu, zaraz się posikam! – sapnęła w pewnym momencie Emma,
szybko wstała i od razu ruszyła do łazienki.
Kenneth nie dał nic po sobie poznać, gdy kątem oka obserwował
siostrę, ale kiedy drzwi zamknęły się za nią, niemal rzucił się
na Eliota. Chłopak rozlał drinka i w ostatniej chwili odstawił go
na stolik, w momencie, w którym Johnson zaczął go gorączkowo i
namiętnie całować, popychając go tak, żeby położył się na
kanapie. Przylgnął do niego, złapał za udo, podciągając je na
swoje biodra. Całowali się tak szybko i agresywnie, że nic
dziwnego, że w tak krótkim czasie zabrakło im oddechu.
Eliot przycisnął go do siebie, nie chcąc puszczać. Właśnie o
tym marzył przez cały wieczór, ale przecież nie mógł tak po
prostu zacząć lizać się z Kennethem, kiedy Emma była obok.
Bardzo szybko zaczął się przez to wszystko podniecać, jednak nie
miał zamiaru tego przerywać, zachowywał się tak, jakby zapomniał,
że siostra Johnsona poszła tylko do toalety, a nie do sklepu na
drugim końcu Chicago. Jego kochanek był już wstawiony, kiedy
zajęczał w jego usta i otarł się o niego, próbując wykorzystać
kolejne sekundy na oderwanie się od niego, bo wiedział, że jego
siostra zaraz wyjdzie z łazienki, ale kolejne przerwanie pocałunku
okazało się zbyt trudne. W końcu jednak uznał, że już nie mógł
dłużej czekać. Odsunął głowę, oddychając bardzo ciężko.
Serce waliło mu jak szalone. Spojrzał z góry na Eliota, ich
spojrzenia mówiły dokładnie to samo. Najchętniej zabarykadowali
drzwi do łazienki albo sami się do niej przenieśli i spróbowali
rozładować to nieznośne napięcie kumulujące się w kroczu.
– Ja pierdolę, Kenneth – sapnął Eliot i zaśmiał się cicho,
bez tchu. – Mam nadzieję, że twoja siostra tam sra i że jeszcze
długo nie wyjdzie.
– Sorry, ale jej o to nie zapytam – stwierdził z rozbawieniem i
odsunął się. Oparł łokcie na kolanach i schował twarz w
dłoniach, chcąc się uspokoić. Wziął kilka łyków drinka.
O'Conner także starał się doprowadzić do porządku, ale siedzący
obok Kenneth wcale tego nie ułatwiał. A co najgorsze – zaraz
pójdą do klubu. Zwykłego klubu, w którym nie będą mogli się
tak po prostu całować. Aż zaczął żałować, że nie
zaproponował czegoś przyjaznego mniejszościom. Nawet na chwilę
zapomniał o swoim strachu przed byciem przyłapanym w takim miejscu.
– Nocujesz u mnie? – zapytał jakby nigdy nic. Cholera, będzie
musiał dobrać się Johnsonowi do spodni, bo nie wytrzyma.
Kennetha przeszedł przyjemny dreszcz, który skumulował się w
podbrzuszu. Spodobała mu się ta propozycja.
– Mogę, jeżeli chcesz. Jeżeli nie znajdziesz nikogo ciekawego w
klubie – rzucił prowokująco i zerknął na niego z uniesionymi
brwiami. W tym momencie drzwi do łazienki otworzyły się i wyszła
z nich Emma.
– Byliście grzeczni?
Eliot zerknął na nią i tylko się zaśmiał, ich nabrzmiałe usta
raczej wszystko zdradzały. Popił drinka, zerkając na plamę na
tapicerce po rozlanym alkoholu.
– Kenneth nie, pić nie umie – powiedział i wskazał na mokry
kleks, a Johnson zerknął na kanapę i zaśmiał się.
– Twojego drinka, cwaniaku – mruknął i szturchnął go nogą. –
Chcesz wylizać? – zapytał prowokująco, nie chcąc oderwać od
O'Connera wzroku.
– Ja pieprze! – prychnęła Emma i poszła do kuchni, by nalać
sobie alkoholu. – I powiedzcie mi, z jakiej racji idziemy do kubu
hetero, hm? Wiecie, że tam nie będziecie mogli się pieprzyć na
parkiecie? – zapytała wulgarnie, bardzo już rozluźniona
procentami. Przy Eliocie czuła się swobodnie, więc nawet nie
krępowała się z zadawaniem takich pytań, zdążyła już
zauważyć, że chłopak miał do siebie dystans.
– On chciał! – rzucił Johnson i brakowało tylko, żeby wskazał
palcem na Eliota. – To są jego pomysły.
O'Conner w odpowiedzi prychnął, ale zaczął się poważnie
zastanawiać, czy nie zmienić planów. Był pijany i nie myślał
racjonalnie.
– A znacie jakieś na drugim końcu miasta? – zapytał, czując,
że źle robi.
– Kluby? – zdziwiła się Emma. – Najlepsze są w centrum, na
obrzeżach są beznadziejne. – Wróciła na kanapę.
– Dobra, idziemy do The Mind – uciął, nie chcąc już nawet
myśleć o gejowskich barach.
– Będziesz mógł się na mnie tylko gapić – przypomniał mu
Johnson, dopijając drinka. Mimo wszystko chciał mu pokazać, jak
tańczył.
– A ty na mnie – upomniał i zdał sobie sprawę, że to brzmiało
dość... dziwnie. Bo przecież łączyło ich tylko łóżko, nie
powinno ich obchodzić co druga osoba wyrabia poza nim, ale i tak
chciał mieć kontrolę nad Kennethem. To jasne, że ten facet ma być
zachwycony tylko nim, bo przecież O'Conner jest jedyny w swoim
rodzaju. – I tak nie znajdziesz nikogo lepszego – dodał ze swoją
niezachwianą pewnością siebie.
Emma roześmiała się i pokręciła głową, zbierając kieliszki,
żeby zanieść je do zlewu.
– Jesteście niemożliwy. Jeden gorszy od drugiego! – rzuciła z
rozbawieniem. – Będziecie się na siebie gapić jak dwa kocury na
sterydach, a ja poderwę najlepsze laski.
Eliot słysząc to, parsknął śmiechem i też wstał, obrzucając
jeszcze Kennetha powłóczystym spojrzeniem.
– Często chodzicie do gejowskich klubów? – zapytał.
– Ja tak, Kenneth rzadziej, ale też mu się zdarza –
odpowiedziała Emma i umyła ręce. – Dobra, no to co, zbieramy
się? Już chyba nie załapiemy się na darmowe wejście, no nie? –
zapytała i przeszła do łazienki. – Idę jeszcze poprawić
makijaż. ID już jest, więc luz. – Mrugnęła do nich, zanim nie
wyszła się przyszykować.
Eliot zaśmiał się i odprowadził ją wzrokiem, a następnie
spojrzał na Kennetha.
– Serio, nie masz co się łudzić, że znajdziesz lepszego ode
mnie – powiedział z bezczelną pewnością siebie i założył
ręce na piersi.
– A myślisz, że kogoś tam znajdę? – Kenneth roześmiał się
głośno. – Nie będę szukał seksu – powiedział wprost,
pochylając się, żeby wziąć chipsa. Zerknął na O'Connera. – A
ty?
– Będę szukał – powiedział i przybliżył się do niego. –
Rozejrzę się za jakimś dużym, umięśnionym murzynem – mruknął,
obejmując go w pasie, kiedy już znalazł się w odpowiedniej
odległości.
Kenneth prychnął i odwrócił wzrok. Nie panował nad swoją
zazdrością, ale nienawidził mężczyzn, którzy podrywali innych,
kiedy on z nimi był.
Eliot aż uniósł brwi, nie spodziewając się takiej reakcji.
Johnson był zazdrosny?
– Przecież mówię o tobie.
– Kretyn z ciebie! – prychnął Johnson i szturchnął go. Złapał
go nagle za podbródek i uśmiechnął się kącikiem ust. Spojrzał
na jego twarz z wyższością, która nie potrafiła zamaskować jego
podniecenia.
Eliot odetchnął, nie mogąc oderwać wzroku od jego ciemnych oczu,
wsunął mu dłoń pod koszulkę, wyczuwając pod palcami jego
ciepłą, gładką skórę.
– Ale ty na mnie działasz, Johnson – sapnął.
– Tak? – zapytał z szerszym uśmiechem i oblizał usta. Podobał
mu się ten flirt, był zobowiązujący, a jednocześnie przyjemnie
lekki.
O'Conner nie odpowiedział, jedynie pokiwał głową, był już
wstawiony, więc nie za bardzo panował nad wszystkimi swoimi
reakcjami. Przycisnął się bardziej do mężczyzny, nawet nie chcąc
myśleć, że zaraz będą musieli się od siebie oderwać. Pochylił
się i pocałował Kennetha lekko, aż za lekko jak na nich, zawsze
robili to agresywnie, mocno i męsko. Johnson w odpowiedzi pogłębił
pocałunek, nie odgadując chęci drugiego mężczyzny. Nie był
jednak brutalny, ale nie potrafił powstrzymać się przed
przyspieszeniem rytmu. Wypity alkohol sprawił, że ich zmysły
osłabły, nie zwracali uwagi na otoczenie, więc zupełnie
zapomnieli o Emmie.
Eliot zamruczał w jego usta, odpowiadając na pocałunek ochoczo,
gdy nagle usłyszeli chrząknięcie. Z niechęcią oderwali się od
siebie i spojrzeli na stojącą tuż obok dziewczynę.
– Naprawdę? – sapnęła i przewróciła oczami, na co
rozluźniony alkoholem O'Conner parsknął śmiechem i zamiast
odsunąć się od Kennetha, przytulił go do siebie, nie za bardzo
zastanawiając się, jak to mogło być odebrane przez osoby trzecie.
– Jeszcze nie musisz się malować? – zapytał ze śmiechem
Johnson, czując dziwne napięcie w okolicach mostka, kiedy Eliot
przycisnął go do swojego ciała. Nie spotkał się jeszcze z
mężczyzną, który zachowywałby się w taki sposób. Chyba odwykł
od wszystkich bardziej wylewnych gestów przez związek z Goldnerem.
– Już się pomalowałam! – prychnęła z oburzeniem Emma. – Że
co?! Niby wyglądam na niepomalowaną?!
Eliot parsknął śmiechem i z żalem, ale odsunął się od
Kennetha.
– Chodźmy – zarządził, zerkając jeszcze na kochanka.
Uśmiechnął się kątem ust, po czym poszedł po swoją kurtkę.
I o tym właśnie pisałam wcześniej, wróciły emocje i utożsamianie się z bohaterami...rewelacyjny rozdział.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pierwsze związki często nie są tymi najtrwalszymi. Ale jakieś wyjątki muszą być, nie może być przecież zbyt smutno na tym świecie ;)
OdpowiedzUsuńChciałam pisać ostatnio, że właściwie nie rozumiem wprowadzenia postaci Vincenta jak i "przedłużania" historii skoro wydarzyło się to co miało i na co każdy czekał xD jak i macie świetne furtki, by pozakańczać związki chłopców, (bez linczu) ale.. Ale jest ciekawie. Może trochę Emma namiesza swoimi spostrzeżeniami, bo na bank będą z Kennethem obgadywać Eliota. Oni mają ten plus, chyba że Emma będzie chciała pogadać z O'Connerem, bo chyba on bardziej zdradza się może nie tyle co słownie a zachowaniem ;) No i skoro chce Kennetha tylko dla siebie to może przy Vincencie bardziej będzie musiał "zawalczyć "
Miło, miło. Aż się chce poczytać o ich zachowaniu w hetero klubie ;) bo rączki trochę własne życie mają xD
O.
Wymiana zdań między tą parką plus Emma - brylantowa! Oby szybko rozwiała się jak dym Dakota, bo do Eliota jeszcze nie dociera, że co to za związek, w którym nie iskrzy. Po uświadomieniu sobie, że tylko Kenneth, może tam sobie przyjaźnić się z Dakotą. Dzięki za cudny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWłasnie o to chodzi! Super rozdział, wróciłyście :D Bardzo mi się podobał. Coś ich relacja schodzi na inny tor :D Mega, już nie mogę się doczekać co będzie się dziać w klubie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Nie mogłam się doczekać tego spotkania! Cieszę, że Elliot tak dobrze się dogaduje z Emmą! I te podteksty.... Iskrzy miedzy nimi jak nie wiem. Są zaborczy wobec siebie, a wciąż uważają, że to tylko seks. Już dawno przekroczyli granicę " only sex my dear - no feelings". Może właśnie Vincent pomoże im to jakoś bardziej uświadomić. Bo tak naprawdę to Kenneth dośc sporo ryzykuje... W końcu Derek to świetny facet, a Dakota jest dla mnie podejrzana - bardziej przyjaciółka, która ma coś za uszami. Jestem ciekawa wyprawy do klubu. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się częstotliwość dodawania rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńchcę już nowy rozdział *_* !!!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie wciąga jak serial... Czytaloby się i czytało!:D
OdpowiedzUsuń