środa, 10 lutego 2016

30. Clash

Sesja nam się zakończyła, więc wracamy do blogowania. :) Tym razem już bez żadnych przerw, bo trochę się za Wami stęskniłyśmy i mamy nadzieję, że Wy za nami również. Wciąż szukamy bety, post odnośnie tego znajdziecie tutaj: http://kennliot.blogspot.com/2016/01/poszukujemy-bety.html
A teraz, już nie przedłużając, zapraszamy na długo wyczekiwany rozdział:

Dolores
 


– Eliot? – zapytał, czując dziwną gulę w gardle. Nic mu nie odpowiedziało. Cisza. – Eliot?! – nie wytrzymał i krzyknął.
Lara wybiegła z pokoju, nie wiedząc, co się dzieje, a kiedy zobaczyła Kennetha, zatrzymała się. Szybko wróciła się do swojego pokoju, podobnie jak Johnson, który nawet nie przejął się tym, że jego współlokatorzy mogli go słyszeć.
– Ja pierdolę, Eliot, odpowiedz! – rzucił do słuchawki, ale usłyszał jedynie pisk jakiegoś zepsutego urządzenia, a później ciszę. – Eliot, co się stało? Eliot!
Nic mu jednak nie odpowiedziało, ale mimo to, nie rozłączył się. W pewnym momencie usłyszał jakieś odgłosy.
– Po karetkę! Wezwijcie pogotowie! – Ktoś krzyczał, a Kenneth ledwo co go dosłyszał. Nie wiedział, czy powinien się rozłączyć, czy czekać. Bał się zakończyć połączenie, bo wtedy straciłby jakikolwiek kontakt z Eliotem. Już wiedział, że kochanek miał wypadek. Nie sądził, że uczucie strachu, jaki go zaleje, będzie tak mocne. Przez jego umysł przeszły nieprzyjemne wizje tego, co mogło się stać z O'Connerem i każda z nich wywołała w Kennecie ogromne uczucie niepokoju. Nie chciał, żeby Eliotowi coś się stało. To on spowodował ten wypadek? Dlatego, że rozmawiał z Johnsonem?
Spojrzał na telefon, nie wiedząc, co robić. Nie miał nawet z kim się skontaktować, by dowiedzieć się, co z O'Connerem. Nie wiedział nawet, gdzie chłopak był, jak to się stało. W innym wypadku już by się ubierał i tam jechał. Sam nie wiedział kiedy wybrał numer siostry.
– No hej, brat – usłyszał.
– Eliot chyba miał wypadek – wypalił, zdając sobie sprawę, jak podskoczyło mu ciśnienie. Czuł pulsowanie w uszach i trudno mu było zebrać myśli, ale na pewno najgorsza z tego wszystkiego okazała się kompletna bezsilność, do której nigdy nie był przyzwyczajony.
– Co? – zapytała, zbyt zdziwiona, by zrozumieć za pierwszym razem, o czym mówił Kenneth. Dopiero gdy jej powtórzył, zapytała: – Jaki wypadek? Poważny?
– Kurwa, nie mam pojęcia. Gadaliśmy przez telefon, on mówił, że wraca od rodziców i... w jednej chwili huk. Na pewno coś się stało, słyszałem, że ludzie chcieli wzywać karetkę – rzucił przez zaciśnięte gardło.
– Jezu, Kenneth – sapnęła, nie wiedząc co poradzić bratu. Słyszała po jego głosie, że się martwił, był zdenerwowany, więc chciała mu jakoś pomóc, ale w tamtej chwili na nic nie miała pomysłu. – Może... nie wiem... może przejedź się po szpitalach? – palnęła pierwsze, co jej przyszło na myśl.
– Myślisz, że udzielą mi jakichś informacji? – zapytał, nie wiedząc, co miałby powiedzieć lekarzom, żeby wyłudzić od niego coś. Że był przyjacielem? Chłopakiem? Co jeżeli rodzina Eliota by przyszła i się o tym dowiedziała?
Emma skrzywiła się. Milczała przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Raczej jasne, że lekarze nie byliby chętni do dzielenia się informacjami obcym.
– Nie wiem, będziesz musiał coś wymyślić – westchnęła.
– Spróbuję jeszcze raz zadzwonić, ale jak nie odbierze, to pojadę do jakiegoś szpitala – przyznał cicho i w końcu się rozłączył. Nie sądził, że tak skończy się ten wieczór.
Spojrzał na telefon zupełnie, jakby zaraz miało pojawić się coś na ekranie. Westchnął ciężko, starając się uspokoić, po czym ponownie wybrał numer Eliota. Przerywany dźwięk, jaki rozbrzmiał w słuchawce, nigdy wcześniej go tak nie denerwował jak w tamtym momencie, a jednocześnie wciąż dawał nadzieję, że za chwilę usłyszy głos O'Connera. Nic takiego jednak się nie działo, zamiast Eliota, włączyła się sekretarka, informująca, że może zostawić wiadomość. Zrobił to. Rzucił coś nieskładnie, że jeżeli wszystko w porządku, to czeka na jego telefon, po czym się rozłączył.
Już wiedział, że będzie go czekała wyprawa po szpitalach w Chicago. Był ubrany i miał wychodzić, kiedy zdał sobie sprawę, że najlepiej będzie, kiedy zerknie na mapę. Nie będzie jeździł po całym Chicago w poszukiwaniu Eliota. Znajdzie szpitale, do których O'Conner mógł trafić.
Najpierw pojechał do szpitala akademickiego, miał jednak silne przeczucie, że nie znajdzie tam Eliota. Przedstawił się recepcjonistce jako brat, w końcu to był najbardziej prawdopodobny scenariusz, nawet jeżeli trochę różnił się od Eliota, chociażby przez inny kolor skóry.
Żadnej jednak ofiary wypadku w ciągu ostatnich dwóch godzin nie przywieźli, więc Kenneth nie czekając dłużej wybrał się do innego szpitala, oddalonego od akademickiego tylko o kilka mil.
Próbował jeszcze dodzwonić się do Eliota, ale nic z tego, telefon milczał, zadowalając go tylko możliwością nagrania się na skrzynkę pocztową. Johnson po tym wiedział już, że coś poszło nie tak. Kiedy jechał do kolejnego szpitala, starał się nie denerwować, chociaż było to naprawdę trudne. Bał się o Eliota, nie chciał, żeby coś mu się stało, może tylko zderzył się z kimś i teraz czeka na policję? – zastanawiał się w jednym momencie, a w drugim już obwiniał się za to, że to przez niego Eliot mógł kogoś nie zauważyć na drodze. Chyba nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się mu stało.
W końcu, po wizycie w kolejnym szpitalu, udało mu się czegoś dowiedzieć. Okazało się, że godzinę temu przywieziono tutaj Eliota, jak powiedziała mu pielęgniarka, uległ wypadkowi i teraz był operowany. Nic więcej nie chciała mu jednak powiedzieć, oznajmiła tylko, że musi czekać.
Kenneth mimo że już wiedział, co działo się z jego kochankiem, zaczął denerwować się jeszcze bardziej. Usiadł na krześle, nawet nie rozglądając się dookoła. Nie interesowała go płacząca, starsza pani siedząca tuż obok, ani mężczyzna z opatrunkiem na głowie, który przechodził korytarzem, prowadzony przez pielęgniarza. Bezsilność, która powoli zaczęła zżerać go od środka, była najgorsza. Reszta ludzi siedzących w poczekalni wydała mu się bezkształtna. Nie potrafił zapamiętać ich twarzy, ubrań ani szczegółów.
W pewnym momencie jednak na recepcję wbiegła znajomo wyglądająca kobieta, a za nią starsza, ale bardzo elegancka pani. Kenneth zerknął na nie i w pierwszej, która dopadła do recepcji, niemal od razu rozpoznał mamę Eliota.
Kobieta dopiero po chwili zwróciła na niego uwagę. Nie miał do niej pretensji, bo próbowała cokolwiek wyciągnąć od pielęgniarki. Ta musiała zadzwonić na oddział, żeby czegokolwiek się dowiedzieć. Dopiero wtedy mogła nakierować rodzinę na odpowiednie piętro.
– Jestem przyjacielem Eliota – powiedział Kenneth, zwracając na siebie jej uwagę.
– Byłeś tam z nim? – zapytała zdenerwowana, patrząc na niego uważnie.
– Nie, rozmawialiśmy przez telefon, kiedy miał wypadek – rzucił, wiedząc, że musiał to powiedzieć, przyznać się do tego, że najprawdopodobniej przyczynił się do wypadku. Spojrzał z napięciem w oczy kobiecie. Eliot był do niej podobny, miał taki sam układ twarzy i kolor oczu, Johnson jednak nie wiedział, czy chłopak też zaciskał szczękę, a jego oczy stawały się węższe, gdy czuł strach, czy tak jak jego mama, marszczył lekko brwi?
– Kiedy będzie można go zobaczyć? – odezwała się starsza pani, która dotychczas milczała. Rose spojrzała na nią i westchnęła ciężko.
– Operują, mamo. Podobno miał krwotok wewnętrzny i otwarte złamanie kości piszczelowej – wyjaśniła, na co, jak już Kenneth wywnioskował, babcia Eliota aż jęknęła i wyraźnie pobladła.
– Matko Boska! Biedne dziecko!
– Wyjdzie z tego? – zapytał Kenneth naiwnie, nie mogąc mimo wszystko nie zadać tego pytania.
Dolores spojrzała na Kennetha uważnie.
– Cieszę się, że Eliot ma takich przyjaciół – powiedziała, a Rose nawet tego nie skomentowała, tylko podeszła do przechodzącego lekarza i zaczęła go wypytywać. Ten przekierował ją z powrotem do recepcji, bo sam nic nie wiedział.
– Rozmawiałem z nim przez telefon, kiedy jechał samochodem – mruknął cicho do babci Eliota. – Dlatego wiem, że miał wypadek. Usłyszałem trzask i pisk.
Na twarzy Dolores pojawiło się przerażenie, zmarszczki wokół jej ust pogłębiły się, a żyła na szyi wyeksponowała. Kenneth przez chwilę bał się, że coś jej się stanie. Może nie powinien tego mówić, żeby bardziej jej nie denerwować? Była w końcu starszą panią, która miała dużo słabsze nerwy niż kiedyś.
– A niech to – sapnęła i potarła policzek. – Dobry z ciebie kolega – powiedziała i poklepała go po ramieniu, po czym obejrzała się na Rose.
– Chodźmy pod salę. – Matka Eliota zwróciła się do Dolores, a ta od razu zapytała Johnsona:
– Poczekasz z nami?
– Jeżeli mogę – rzucił Kenneth i wsunął dłonie w kieszenie spodni, żeby nie było widać, jak się denerwuje. Uśmiechnął się nerwowo. – Pani jest babcią Eliota? – zapytał domyślnie.
– Tak – odpowiedziała i uśmiechnęła się smutno, kiedy szli za Rose, która wprowadziła ich w szpitalny korytarz. – Dzisiaj specjalnie jechał do domu, żeby się ze mną przywitać – powiedziała i pokręciła zmartwiona głową. – Gdybym wiedziała, nie puściłabym go z powrotem!
– Gdybym wiedział, że to tak się skończy, na pewno bym się rozłączył – rzucił Kenneth cicho, już wiedząc, że zostanie tutaj najdłużej jak mu pozwolą. Miał nadzieję, że operacja się powiedzie i Eliot się obudzi. Zerknął na kobietę idącą tuż obok niego, a następnie na mamę swojego kochanka. To przykre, że poznaje je w takich warunkach, pomyślał z lekkim skrzywieniem.
Znaleźli się przy wejściu na blok operacyjny. Dalej już iść nie mogli, Rose w ogóle już do nich nie podchodziła, krążyła obok, zdenerwowana, wypisując coś na swoim smartphonie. Dolores zajęła się więc rozmową z Kennethem, mimo wszystko, gdy pierwszy szok zniknął, wydawała się dość opanowana, o wiele bardziej niż jej córka.
– Jak długo już znasz Eliota? – zapytała, chcąc rozmową zająć sobie czas. Podobała jej się postawa Kennetha. Wiedziała, że nie każdy przyjechałby do szpitala. Szukałby tego szpitala, bo przecież nie mógł wiedzieć, do której placówki zabiorą jej wnuka.
– Dwa miesiące – rzucił po chwili zastanowienia. Aż się lekko uśmiechnął, kiedy przypomniał sobie ich początki. Babcia pewnie nie chciała znać genezy ich znajomości. Spotkanie w komisariacie na pewno nie należało do dobrych historii, którą można by opowiedzieć starszej pani.
Przeszli do mniejszej poczekalni, przy której obok nich było jeszcze kilkoro innych ludzi. Kenneth zastanawiał się, czy wśród nich znajdują się członkowie rodziny innych ofiar wypadku. Nie przyglądał się im za bardzo, nie chciał patrzeć na wykrzywione w strachu twarze, bo wiedział, że sam zacząłby na to reagować podobnie. Atmosfery, jaka tam panowała, nie można było nazwać przyjemną. Zdenerwowanie i strach aż wisiało w powietrzu.
Nie wiedział ile tak siedział i rozmawiał z babcią Eliota o swojej pracy, o Chicago, nawet o rodzinie. Ona opowiadała mu o sobie i dowiedział się, że przeprowadziła się tutaj wraz z dziadkiem Eliota. Byli na etapie szukania mieszkania. Rozmowa tak ich zajęła, że Kenneth nie zwrócił uwagi na niepozornego, zmęczonego mężczyznę, który wszedł do sali. Był przerażony i od razu podszedł do Rose, którą przytulił.
– Co z Eliotem? – zapytał drżącym głosem. Johnson przyglądał się to jemu, to Rose, to Dolores. Szybko doszedł do wniosku, że wszyscy kochali Eliota. Zapewne na swój odmienny sposób, ale każdy się nim teraz denerwował. Wszyscy przejmowali się jego stanem, łącznie z Kennethem, który w pewnym momencie miał ochotę wstać, złapać za zegar wiszący na ścianie i tak po prostu wyrzucić go przez okno.
Minuty mijały, a Johnson obserwował ojca Eliota rozmawiającego ze swoją żoną. Dziwnie się czuł, siedząc obok babci swojego kochanka, kiedy nawet nie przywitał się z jego tatą, ale wiedział, że nie było na to czasu. W pewnym momencie Rose się do nich dosiadła, najwidoczniej zmęczona bezcelowym krążeniem po szarym korytarzu. Zaczął z nią dość automatyczną, dla zabicia czasu, rozmowę. Szybko zauważył, że była dokładnie taka, jak Eliot ją przedstawił, ale musiał przyznać, że mimo wszystko nastawił się na bardziej nieprzystępną kobietę.
– Kolega Eliota rozmawiał z nim przed wypadkiem – rzuciła Dolores i wskazała na Kennetha, który podniósł się i wreszcie uścisnął rękę z jego ojcem. Wiedział, że teraz to przywitanie nie ma najmniejszego znaczenia, bo i tak najważniejszy był Eliot.
Wreszcie zza drzwi wyszła starsza lekarka.
– Rodzina O'Conner? – zawołała, na co i babcia, i Rose niemal od razu się poderwały. Zrobił to nawet Kenneth, zupełnie jakby sam miał na nazwisko O'Conner.
– Co z nim? – zapytała Dolores, a Kenneth kątem oka zauważył, jak ręce kobiety drżą. Była starszą, elegancką panią, której czas nie oszczędził. Chociaż na twarzy piętno wieku nie odbiło się aż tak, to ręce babci Eliota były tym elementem, który zdradzał jej wiek. Pomarszczona, przebarwiona skóra sprawiała, że wydawało się, że kobieta przepracowała znacznie więcej niż w rzeczywistości.
– Stan pacjenta jest dobry i stabilny – powiedziała lekarka, patrząc po wszystkich, jej wzrok zatrzymał się dłużej nawet na Kennecie, zupełnie jakby zaliczała go do rodziny Eliota. – Zagrożenie jego życia już minęło, krwotok wewnętrzny został szybko zatamowany, a kość piszczelowa złożona. Wyzdrowieje – dodała z łagodnym uśmiechem.
– Kiedy mogę go zobaczyć? – zapytała Rose, ale wyraźnie odetchnęła z ulgą. Najgorsze już minęło – z tego zdali sobie sprawę wszyscy.
– Teraz wybudzamy go ze śpiączki farmakologicznej – powiedziała i spojrzała na duży, czarny zegar, zawieszony tuż nad dwuskrzydłowymi drzwiami do bloku operacyjnego. – Myślę, że dopiero późnym wieczorem, ale najlepiej by było, jakbyście państwo dzisiaj mu odpuścili. Musi odpoczywać.
– Mimo wszystko mogę go zobaczyć? – naciskała Rose, a Kenneth wiedział, że on będzie musiał się wycofać. Dolores, chociaż tak samo martwiła się o wnuka, także zdawała sobie sprawę, że nie była tam potrzebna. Na oddział weszli tylko rodzice Eliota, a oni zostali w poczekalni.
– Dobrze, że nic mu nie jest – rzucił i uśmiechnął się do babci kochanka. – Eliot jest za bardzo uparty, żeby odpuścić tak łatwo – rzucił miękkim tonem. Policja już zaczęła wyjaśniać przyczyny wypadku i najprawdopodobniej to nie Eliot go spowodował. Mama Eliota cały czas była, w kontakcie z policjantami, którzy dzwonili do niej godzinę temu.
– Jest – odpowiedziała i kiwnęła głową. – Cholernie – dodała i uśmiechnęła się do niego. – Jeżeli chcesz, odwiedź go jutro. Na pewno się ucieszy.
– Przyjadę jeszcze przed pracą – obiecał, uśmiechając się lekko do babci. Zabawnie było słyszeć w ustach starszej pani takie słowa. Ale zdążył już zauważyć, że babcia Eliota była specyficzna. – Będę już się zbierał, do widzenia.
Dolores uśmiechnęła się tylko i kiwnęła głową, odprowadzając sylwetkę Kennetha uważnym spojrzeniem do wyjścia z poczekalni.

***

Kenneth wstał wcześniej, żeby zdążyć jeszcze podjechać do szpitala. Dzisiaj wyjątkowo miał jechać samochodem, chciał jeszcze odwiedzić Eliota. Po drodze miał zamiar wstąpić do sklepu i kupić mu jakieś czekoladki, żeby kochanek szybko wrócił do sił. Ani przez chwilę nie pomyślał, jak to wygląda. Albo inaczej... nie chciał myśleć, tak było zwyczajnie prościej. Wmawiał sobie, że przecież tak się robi: kupuje się czekoladki, czy inne słodycze choremu, by prędzej wrócił do zdrowia. Wcale nie traktował Eliota jak specjalny ewenement, przecież nie miał zamiaru przynosić mu kwiatów, tylko głupie pudełko Ferrero Rocher.
Musiał poprosić o możliwość spotkania się z Eliotem, bo przeniesiono go na oddział pourazowy, na który nie każdy mógł wejść. Na szczęście pielęgniarka, której najwyraźniej się spodobał, zdradziła mu, że poranna wizyta lekarza, okazała się całkiem pomyślna. Jeśli wszystko pójdzie dobrze chłopak wyjdzie za dwa tygodnie.
– Och, Kenneth, tak? – usłyszał za plecami znajomy głos. Obrócił się i spojrzał na babcię Eliota, trzymającą w dłoniach papierowy kubek z kawą. – Proszę pani, on jest z nami. Najlepszy przyjaciel mojego syna – zwróciła się do pielęgniarki. – Wnuk chciałby, żeby go odwiedził, więc wezmę go ze sobą, dobrze?
Kenneth był zaskoczony, ale nie skomentował. Nie tego się spodziewał. Liczył bardziej na możliwość zostania z O'Connerem sam na sam. Uśmiechnął się jednak do babci i poszedł za nią, od razu zaczynając rozmowę o stanie zdrowia Eliota. Był jego najlepszym przyjacielem, to brzmiało całkiem sensownie, zdał sobie sprawę z zadowoleniem.
– Jest zmęczony – odpowiedziała mu. – Ale ma apetyt i lekarze mówili, że miał dużo szczęścia – dodała, oglądając się na Kennetha. – To naprawdę mała gnida, nie da się tak łatwo – dodała i zaśmiała się ochrypłym głosem. – Ma to po mnie – zaznaczyła, jakby bała się, że Kenneth może pomyśleć inaczej.
– Nie wątpię – przyznał Johnson, uśmiechając się do siebie. Babcia Eliota była naprawdę zabawną kobietą.
Kiedy w końcu doszli do sali, w której leżał O'Conner, humor Kennetha od razu się poprawił.
– I co narobiłeś? – zapytał od razu. Eliot był poobijany, miał siniaki na twarzy i założony plaster na łuku brwiowym. Wpatrzył się w niego z początku zdziwiony, nie spodziewał się go tutaj, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Kenneth! – powiedział wyraźnie zadowolony, nawet nie zauważając uważnego spojrzenia babci.
– Chyba ktoś cię musi nauczyć jeździć – rzucił Johnson jeszcze i podszedł do łóżka Eliota. Powstrzymał się przed tym, żeby go nie pocałować, chociaż miał taką ochotę. Podał mu papierową torbę, w której znajdowały się czekoladki. – Żebyś szybko wrócił do zdrowia – rzucił i już miał usiąść na łóżku, kiedy usłyszał chrząknięcie. W drzwiach stanęła pielęgniarka. – Proszę uważać i nie nachylać się za bardzo. Pacjent jest jeszcze słaby. Musi odpoczywać.
Eliot popatrzył na kobietę i skrzywił się.
– Bez przesady! – prychnął z taką werwą, jakiej nie wykazywał jeszcze pięć minut temu, co babcia niemal od razu zauważyła. Nic nie powiedziała, tylko usiadła na fotel.
– Proszę ze mną nie dyskutować! – żachnęła się pielęgniarka, aż czerwieniąc się ze złości. – Bo zawołam lekarza! Zaraz przyjdę was skontrolować – dodała i zamknęła za sobą drzwi, a Kenneth zaśmiał się.
– Pyskaty nawet, jak leży w szpitalu ciężko chory – mruknął, ale nie usiadł na łóżku. Rozejrzał się i zauważył krzesło przy stoliku.
Eliot uśmiechnął się. Żałował, że Kenneth nie mógł go pocałować. Nie spodziewał się, że mężczyzna go odwiedzi, to wszystko było... miłe. Nie potrafił tego jednoznacznie nazwać, nie zastanawiał się nawet, co to znaczyło, najważniejsze, że Johnson tu był. Że się nim interesował i przyjechał. Nawet palące bólem ciało nie miało już takiego znaczenia.
– Pójdę jeszcze po coś słodkiego – odezwała się nagle babcia, wstała i ruszyła do wyjścia, odprowadzana spojrzeniem Kennetha i Eliota.

19 komentarzy:

  1. Przeczytane! Komentarz dodam później, żeby nie było, że nie jestem aktywna. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. :):):):) Nie wiem co napisać... po prostu chcę zostawić swój ślad, i okazać radochę, że wróciłyście. W sumie to dziękuję, że wznawiacie pisanie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się :) Zostawianie śladów też jest fajne, bo wiemy, że jesteście i czytacie :)

      Usuń
  3. Nie wiem dlaczego ale ilość przecinków w tym rozdziale rani moje oczy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz podać przykładowe zdania, w których jest błąd :)

      Usuń
    2. Nie ma błędów...po prostu jest ich wyjątkow dużo bo akurat tak się ułożyły zdania. To nie był hejt a luźne spostrzerzenie :)

      Usuń
    3. Gdybyście zobaczyły jakieś błędy, piszcie śmiało. Nie jesteśmy nieomylne, a w razie jakichś wątpliwości, zawsze możemy wspólnie się zastanowić i razem czegoś nauczyć :)

      Usuń
    4. Wiadomo...po to jest beta, że sprawił ponownie.
      A właśnie jak idą poszukiwania?

      Usuń
    5. Anonimie, Twoje komentarze mają w sobie odrobinę za dużo sarkazmu, którego się wypierasz. Najpierw uwaga z przecinkami, później komentarz o becie, coś tu nie gra.
      Jeżeli żywisz do nas jakąś urazę, napisz wprost. Mnie nigdy, nawet w najbardziej złożonych zdaniach, przecinki nie raziły. Jeżeli jest postawiony w dobrym miejscu, okej, tylko się cieszyć. Jeżeli nie - jesteśmy otwarte na wszystkie sugestie. Jak pisałam, wspólnie się uczymy. Kiedyś jakaś czytelniczka zapytała się, czy aby na pewno dobrze piszemy jakąś nazwę. Specjalnie posiłkowałyśmy się słownikami, żeby odpowiedzieć na jej pytanie i obie strony coś z tego wyniosły. Pod postami można dyskutować nie tylko na tematy związane z fabułą, ale i poprawnością językową. Każdy na tym korzysta. Twoje spostrzeżenia dla mnie są trochę dziwne - sarkazm, z którego później starasz się wybrnąć. "Razi moje oczy" ma zabarwienie pejoratywne, Twoja kolejna uwaga również. Wiedziałaś, że rozdział nie jest zbetowany, a mimo to wspomniałaś, że "wiadomo... po to jest beta, żeby sprawdziła to ponownie".
      To że beta sprawdzi rozdział nie znaczy, że - jak już pisałam - zrobi to bezbłędnie, nawet ona się może mylić albo czegoś nie zauważyć, bo jest tylko człowiekiem, a nikt nie płaci jej za bezbłędne sprawdzenie tekstu. Więc po prostu dyskutujmy. Bez ukrytej ironii i szczerze. Wszyscy jesteśmy tutaj po to, żeby się uczyć, prawda? :)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    6. Pewnie...ale jak mam być szczera to nawet nie przyszło mi do głowy, że tak to może zostać zinterpretowane.
      Dopytałam o bete po tym jak zobaczyłam komentarz jednej z dziewczyn która przypomniała, że jej poszukujecie.
      Pozdrawiam

      Ps. jestem na anonimie ponieważ nie ma mnie w domu a nie posiadam konta na gmail które automatycznie loguje się na blogach.

      Usuń
    7. Edit: nie w komentarzu dziewczyny a Waszym...pisałam to wczoraj i nie pamiętałam dokładnie jak to było po prostu czytałam rozdzial dwa razy i wasze intro rzucilo sie w oczy.

      Jak tak teraz mysle to moźe rzeczywiscie jakims dziwnym zbiegiem okolicznosci wyszlo podejrzanie ale nie miałam tego na myśli.

      Teraz będzie, że winny się tłumaczy i juz po mnie.

      Usuń
  4. Jakie te babcie są cwane, kto by pomyślał i takie nowoczesne gdzie takie rozdają:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Woooooo! W końcu! Jezu miałam dzisiaj taki okropny dzień, znaczy nadal mam patrząc na godzinę, a wy mi go tak umiliłyście!

    Babcia szpieg, pewnie zauważyła, że nasze słodziaki to nie tylko przyjaciele, ale babcie tak mają! XD Ogólnie bardzo fajny rozdział, czekam z niecierpliwością, aż Kenneth za osobistą pielęgniarkę Eliota będzie robił <3

    No i przede wszystkim weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAA! w końcu ;) super, czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witajcie,
    Nie mam zielonego pojęcia jak do Was dotrzeć. Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która czeka na odpowiedź od Was. A mianowicie - chodzi mi o bycie betą. Kilka osób z pewnością wysłało poprawione teksty i... Właśnie. Co dalej?
    Byłabym wdzięczna za JAKĄKOLWIEK wiadomość. Naprawdę, wykażcie się choć odrobiną szacunku dla czyjejś pracy i poświęconego czasu. Rozumiem, że jest sesja, a raczej była. Jednak skoro umieściłyście kolejny rozdział i wznawiacie informację o poszukiwaniach, warto wyjaśnić co się dzieje tym, którzy teksty już wysłali.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mogę się z Tobą zgodzić, dla mnie dziewczyny pod tym względem są już skreślone i nawet nie chciałabym im już pomagać. Wykazały się ogromnym brakiem szacunku.
    Przez pewien czas myślałam, że to tylko ja, a jednak nie.
    K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłosiło się kilka osób, ale dostałyśmy na razie zgłoszenia od Was dwóch. Z powodu błędu w naszej wzajemnej komunikacji nie wysłałyśmy do Was wiadomości, a przez ostatnie dni nie miałyśmy dużo czasu, żeby usiąść i zalogować się na osobnego maila, którego stworzyłyśmy do celów związanych z betowaniem.
      Ostatni miesiąc był dla nas trudny z pewnych względów, więc musicie nam wybaczyć milczenie.
      Przepraszamy za brak odpowiedzi. Wysłałyśmy fragmenty testowe, zaznaczając, że nikt nie musi się spieszyć podczas sprawdzania. Z tej racji do nikogo nie mamy pretensji, że jeszcze tego nie sprawdził. Te fragmenty miały pokazać Wasze umiejętności, a nie być gotowym materiałem do wrzucenia na bloga. Zauważcie, że chciałyśmy, żebyście zaznaczyły w nawiasach każdą waszą sugestię odnośnie ingerencji w tekst, nawet to gdzie postawiłybyście przecinki. Chciałyśmy napisać wcześniej, bo liczyłyśmy, że jeszcze ktoś sprawdzi, ale gdy przyszła sesja nie miałyśmy na nic czasu, więc o tym zapomniałyśmy.
      Namarie, dotarłaś do nas najszybciej przez bloga, bo jego staramy się regularnie sprawdzać.
      Czasu już nie da się cofnąć, jeszcze raz przepraszamy za tak długi brak odpowiedzi.

      Pozdrawiamy.

      Usuń
  9. Achhh! Jestem zadowolona! I cholera, myślałam,że pocałują się ;.;
    Że jeszcze będzie ten wątek w tym rozdziale. Nie wiem czemu,ale ten part jakiś krótki mi się wydaje.
    Z ogromną niecierpliwością czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się z Waszego powrotu. Ufff Eliot jest prawie w jednym kawałku. Kenneth mógłby już sobie przestać wmawiać, że są tylko kumplami, którzy z sobą sypiają. Może babcia się wtrąci i wbije im obu trochę rozumu do głowy :) pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń