Zakładając tego
bloga, przyznamy szczerze, że spodziewałyśmy się większego
odzewu z Waszej, czytelników, strony.
Na początku
sądziłyśmy, że trzeba bloga rozkręcić i wtedy pojawi się
więcej komentarzy, ale chociaż liczba wyświetleń rosła, wciąż
komentowały tylko nieliczne osoby.
Z czego to się
bierze? Jest w opowiadaniach coś takiego, że Wam się nie podoba?
Nikt nam o tym nie napisał. Nie mamy pomysłu, dlaczego pod
regularnie publikowanymi średniej wielkości rozdziałami pojawiają
się czasami 3-4 komentarze, mimo że wyświetlenia postu w bardzo
krótkim czasie (około tygodnia) osiągają liczbę tysiąca.
Jesteśmy już
zmęczone czekaniem na jakiś odzew z Waszej strony. Poświęcamy
dużo czasu na pisanie opowiadań, ciągle staramy się rozwijać i
właśnie dlatego stworzyłyśmy tę stronę. Żeby zaprezentować
Wam naszą twórczość i poznać Waszą opinię.
Na ponad 60
opublikowanych postów jesteśmy w stanie sobie przypomnieć tylko
kilka dłuższych opinii, mimo że liczba wyświetleń tego bloga
sięga prawie 200 tysięcy. Nie będziemy ukrywać, że ostatnie
miesiące są dla nas i naszej twórczości ciężkie, więc
liczyłyśmy na Wasze wsparcie słowem. Niestety, nasza wena i chęć
do wspólnego pisania się kończy, mamy nadzieję, że to chwilowy
kryzys, jednak mimo wszystko postanowiłyśmy, że od teraz rozdziały
pojawiać się będą raz w tygodniu. Z całego serca chciałybyśmy
dokończyć i „Clasha”, i „Świadomość”, jednak te dwa
opowiadania są dalekie od zakończenia, a nie wiemy czy z aktualnymi
chęciami uda nam się to zrobić. Teraz jednak musimy zwolnić tempo
publikowania rozdziałów, bo nasze „zaplecze” tekstów powoli
się kurczy.
D. & V.
Moja dziewczyna
– Wczoraj słyszałem
wszystko. Dlatego wiem, że miałeś wypadek – zaczął Johnson,
ciesząc się, że babcia Eliota zostawiła ich samych. –
Słyszałem, że wjechał w ciebie jakiś skurwysyn.
Chłopak w odpowiedzi
westchnął i kiwnął głową. Nie chciał się za bardzo ruszać,
bo wszystko go bolało.
– Wyjechałem na
zielonym, on miał czerwone. Jemu prawie nic się nie stało z tego,
co słyszałem – wyjaśnił i zagryzł wargę, zastanawiając się
chwilę. – Martwiłeś się? – palnął, a Kenneth od razu się
zawstydził, co oczywiście chciał ukryć. Wyprostował się na
krześle i zmarszczył brwi.
– Chciałbyś –
rzucił tylko żałośnie naiwny tekst, który miał go uchronić
przed rozpracowaniem.
Eliot zaśmiał się
cicho, ale wciąż utrzymał dobry humor. Jakoś cieszył go fakt, że
Kenneth tak się nim przejmował.
– To możesz mnie
pocałować, książę – dodał wesoło.
– Tutaj? A co jak
ktoś zobaczy? – Kenneth westchnął ciężko i zerknął w stronę
drzwi. – Taki ryzykowny chłopiec się z ciebie zrobił?
– No przecież
babcia wyszła – sapnął i spojrzał na Kennetha zdezorientowany.
Z jednej strony chciał go całować, przyciągnąć do siebie i nie
puszczać, a z drugiej strony to faktycznie nie było mądre.
Johnson zaklął
cicho i pochylił się, żeby pocałować go krótko. Musnął
językiem jego usta i zassał się na jednej wardze, ale szybko się
odsunął.
– Tak może być? –
zapytał i przysunął krzesło bliżej. – Lepiej mi powiedz, jak
się czujesz.
– Wczoraj nie było
fajnie – mruknął, patrząc na niego. – Dzisiaj już lepiej.
Podobno nie byłem ciężkim przypadkiem. Szybko zatamowali krwotok –
wyjaśnił, nie mając zamiaru mówić mu o tym, że wciąż jeszcze
wszystko go bolało i nie mógł się ruszać. To że musiał
korzystać z basenu było uwłaczające. Nienawidził, gdy
pielęgniarka do niego przychodziła, żeby go zmienić. Miał bliznę
na brzuchu, która wcale nie wyglądała dobrze i dostawał mocne
środki nasenne, więc sporo czasu przesypiał. O żadnej jednak z
tych rzeczy nie miał zamiaru mówić Kennethowi, żeby po pierwsze
go nie martwić, a po drugie nie wyjść na słabego. – A ty jak
się tu dostałeś? Na recepcji udzielili ci informacji co ze mną? –
zdziwił się.
– Powiedziałem, że
jestem twoim bratem – zaśmiał się, odprężając się. Cieszył
się, że z Eliotem wszystko było dobrze. Od razu mu ulżyło. – A
później przyjechała twoja rodzina. Poznałem babcię, mamę i
twojego ojca – wymienił.
Eliot uniósł brwi.
– Serio? –
zapytał zdziwiony. – Czyli możemy już brać ślub, skoro teściów
znasz – zażartował.
Kenneth też odebrał
to jako dowcip, więc także się zaśmiał, chociaż uznał, że na
pewno takie żarty nie pasowały do... ich neutralnej relacji. Byli
przyjaciółmi i kochankami, Eliot sam tak twierdził.
– Teściowa mnie
trochę przeraża – przyznał cicho i mrugnął do niego.
– Nie mów, że z
nią rozmawiałeś – sapnął i popatrzył na kochanka uważnie. –
Co ci mówiła?
– Opowiadała mi o
tobie. – Kenneth uśmiechnął się niebezpiecznie, trochę
naginając prawdę, ale uznał, że wkręcenie Eliota będzie
świetnym pomysłem.
O'Conner spojrzał na
niego z przerażeniem.
– Co? – burknął
i aż przełknął ślinę. Nie wiedział, co Kenneth miał na myśli.
– Różne ciekawe i
upokarzające rzeczy. – Johnson był bezwzględny w swojej powadze.
Jego powieka nawet nie drgnęła, kiedy nachylił się do Eliota i
powiedział: – Już chyba nigdy nie spojrzę na twój tyłek
inaczej, niż przez opowieść o małym, obesranym Eliocie.
– Niee! –
prychnął Eliot. – Rose by tego nie powiedziała! – dodał pewny
swego. – Już nie zmyślaj, moja mama mnie nigdy nie przewijała!
– To kto cię
przewijał? – zapytał Kenneth, trochę niezadowolony z tego, że
nie udało mu się go wkręcić.
– Opiekunka –
odparł i uśmiechnął się. – Daj mi te czekoladki – burknął
i zerknął na niego z wyrzutem. – Przyniosłeś mi i każesz na
nie czekać.
– Masz, królewiczu
– rzucił Kenneth i podał mu je ze śmiechem. – Zaraz będę
musiał spadać do pracy.
– Już? – wyrwało
mu się nim zdążył ugryźć się w język.
– Zaczynam w
południe – wytłumaczył i przekrzywił głowę, obserwując przez
chwilę O'Connera w milczeniu. – Podobno zostaniesz tutaj dwa
tygodnie – dodał z pewną dozą żalu.
– No – sapnął i
skrzywił się. – Zanudzę się. Zginę z nudów, a nie przez
jakieś krwotoki – burknął. Nie wyobrażał sobie leżenia w
szpitalu i to jeszcze sam. Bo coś mu się jednak wydawało, że
Kenneth nie będzie go odwiedzać codziennie.
Johnson uśmiechnął
się, zastanawiając się, czy powinien mu coś zaproponować. Nie
chciał się narzucać, ale z drugiej strony może Eliot myślał, że
jeżeli nie będzie seksu, Kenneth ograniczy kontakt. A przecież tak
nie było.
– W razie co dzwoń.
Jak będę miał czas, zawsze mogę wpaść – rzucił w końcu
cicho.
Eliot zerknął na
niego i uśmiechnął się. Kiwnął głową z zadowoleniem.
– Jak jutro
pracujesz? – zapytał.
– Jutro mam na
rano, a później wolne – przyznał, wstając z krzesła.
Eliot uśmiechnął
się do niego i kiwnął głową. Wizyta Kennetha poprawiła mu
humor, chociaż wcale nie chciał się zastanawiać, dlaczego tak się
działo. Przestał dzięki niemu myśleć o operacji, a szok związany
z wypadkiem mijał w towarzystwie Johnsona. Wszystko stawało się
takie jak dawniej. Coraz bardziej zaczynał zdawać sobie sprawę, że
jego kochanek stał się już pewną częścią jego życia. Dość
ważną częścią.
– Przyjedziesz? –
zapytał, nie opanowując głupiej nadziei, jaka wdarła mu się do
tego pytania.
– Jak ładnie
poprosisz – sprowokował go Kenneth, a na jego ustach pojawił się
bezczelny uśmiech. W końcu wstał.
Eliot prychnął i
zmarszczył brwi.
– Jak mam niby
poprosić? – burknął urażony. – Przecież nie wstanę i cię
nie przyprę do ściany – dodał, zły na swój obecny stan.
Johnson zaśmiał
się, słysząc to. Pochylił się nad Eliotem, żeby spojrzeć mu w
oczy, ale zachował odpowiednią odległość, żeby Eliot nie mógł
go pocałować.
– Wystarczy
powiedzieć i dodać jakiś komplement. Kiedy ty je mówisz, brzmią
najlepiej – mruknął cicho, ale usłyszeli otwieranie drzwi.
Johnson wyprostował się gwałtownie i spojrzał do tyłu. Do środka
weszła babcia razem z mamą Eliota. Rose uśmiechnęła się lekko
na jego widok.
– Dzień dobry –
rzuciła. – Eliot, zaraz przyjdzie lekarz cię zbadać, później
dostaniesz znowu leki, żebyś się przespał po południu.
O'Conner chrząknął,
a Kenneth mógł zauważyć, jak się czerwieni. Zaczął wyrzucać
sobie w myślach, że muszą być bardziej uważni, bo jeszcze ktoś
by coś zauważył.
– Jasne –
mruknął, zerkając na Johnsona. – To przyjdziesz jutro? –
zapytał neutralnym głosem, by po chwili dodać: – Proszę.
– Będę. Zadzwonię
później – rzucił Kenneth i pożegnał się szybko ze wszystkimi,
po czym wyszedł. Sam nie wiedział dlaczego tak się zestresował i
dopiero po chwili zorientował się, że to wyglądało, jakby
uciekł. Zaśmiał się do siebie, kiedy wychodził ze szpitala i
uderzyło w niego ciepłe, majowe powietrze.
*
Emma spojrzała na
swoją dziewczynę, która teraz leżała na łóżku, przeglądała
coś na telefonie, od czasu do czasu podjadając spaghetti, jakie
młoda Johnson zrobiła im na obiad. Emma uśmiechała się lekko do
Alex, która nawet tego nie zauważała. Wydawała się jej nie
widzieć, zbyt zapatrzona w ekran smartphona.
– Smakuje? –
zapytała w końcu, przerywając ciszę.
– Może być –
rzuciła Alex, która, Emma zdążyła już zauważyć, traktowała
ją jak jednego ze swoich braci. W pewien sposób jej się to
podobało. Oschłość ich relacji sprawiała, że Emma chciała się
jeszcze bardziej starać, ubiegać się o jej uwagę, bo wiedziała,
że Alex nie dawała jej każdemu.
– A na co masz
ochotę jutro? – zapytała, nie odpuszczając. Wciąż próbowała
podtrzymywać rozmowę. – Może wyjdziemy zjeść na miasto?
Alex zerknęła na
nią i zdobyła się na lekki uśmiech, który krył w sobie trochę
chłodu i rozbawienia. Jej policzki rozciągnęły się, a w jednym z
nich pojawił się dołeczek. Odkąd mieszkała u Emmy, przytyła
trochę, bo jej dziewczyna starała się regularnie gotować.
– Nie mam kasy,
mała. Ostatnio całą wypłatę musiałam zostawić w domu, bo
ojciec znowu przepił swoją kasę i dzieciaki nie miały co jeść.
Ty masz lepszą sytuację – mruknęła i znowu zaczęła jeść.
– Postawię nam –
zarzekła się od razu Emma, która i tak już ledwo wyrabiała. Gdy
wydawała pieniądze tylko na siebie, zawsze jej starczało. Trudniej
było jednak utrzymać dwie osoby, bo ostatnimi czasy Alex niemal u
niej zamieszkała. – Wyjdźmy gdzieś w końcu – poprosiła.
– Jak chcesz, mała
– rzuciła i uśmiechnęła się między kolejnymi kęsami. –
Dobre – pochwaliła nagle, najwyraźniej uznając, że skoro Emma
po raz kolejny postawi kolacje, może się poświęcić i rzucić
jakimś krótkim, niezbyt wylewnym komplementem, który i tak zrobi
na dziewczynie wrażenie. Podobało jej się, jak mogła się nią w
pewien sposób bawić. Emma była bardzo na nią podatna. Taka władza
podniecała ją chyba najbardziej.
Johnson uśmiechnęła
się do niej zachwycona i nagle wstała, zostawiając swoje jedzenie.
– Zapomniałam o
czymś do picia! – rzuciła. – Chcesz coli, tak? – zapytała,
wychodząc z pomieszczenia i zostawiając przy tym otwarte drzwi.
Złapała za dwie szklanki, po czym zaraz wróciła do swojej
sypialni. Przez cały czas tak skakała przy Alex, która całymi
dniami nic nie robiła, dosłownie. Nawet przy przygotowaniu posiłków
nie pomagała, ale Emma jakoś tego nie zauważała, zbyt
zaabsorbowana faktem, że Alex teraz była jej. Całkowicie. Były
parą, wreszcie. Tak długo do tego dążyła.
– Dzięki. Chciało
mi się już pić – mruknęła dziewczyna i wypiła prawie całą
colę na wdechu. Odetchnęła i wróciła do jedzenia.
Nosiła duże, męskie
koszulki i teraz Emma miała jedną na sobie. Czuła na niej
specyficzny, lekko drażniący zapach Alex. Dziewczyna pachniała
przyjemnie, mocno i charakterystycznie, ale z drugiej stronie wciąż
kobieco.
Emma wróciła do
jedzenia, a gdy skończyły, zabrała talerze i poszła je myć. Była
szczęśliwa. Już chyba dawno tak się nie czuła, miała wrażenie,
że z Alex naprawdę może stworzyć coś trwałego. Uśmiechnęła
się pod nosem, gdy usłyszała ze swojego pokoju dźwięki muzyki.
Nie przepadała za gustem swojej dziewczyny, bo ciężki metal
naprawdę czasem irytował, ale nic nie mówiła. Nagle jednak przez
odgłosy gitar i krzyk wokalisty przedarł się dźwięk dzwonka do
drzwi.
– Alex? Otworzysz?
– krzyknęła, bo na mieszkaniu były tylko one.
Dziewczyna jednak nie
zareagowała, zbyt wsłuchana w dźwięki muzyki. Siedziała na swoim
laptopie i przeglądała Internet.
Emma zakręciła wodę
i odwróciła się w stronę swojego pokoju, by było ją lepiej
słychać. W jednej ręce trzymała mokrą gąbkę, w drugiej talerz.
– Alex! –
krzyknęła głośniej. – Otworzysz?! Ktoś dzwoni!
– Ty otwórz, to na
pewno nie do mnie! – odkrzyknęła jej dziewczyna, nie mając
zamiaru się ruszyć. Miała otwierać drzwi w nie swoim mieszkaniu?
Emma jęknęła i
rozejrzała się po kuchni, szukając suchej szmatki, w którą
mogłaby wytrzeć ręce. Nic takiego jednak nie znalazła.
– Alex, proszę
cię! – sapnęła. – Możesz otworzyć? Ja myję naczynia! –
dodała z wyrzutem, tym razem wyraźnie słyszalnym w jej głosie.
W końcu jednak
zobaczyła Alex w progu drzwi do sypialni. Dziewczyna miała na sobie
krótkie spodenki, które odsłaniały jej blade, kwadratowe łydki.
Chociaż może nie była kobieca, ani nie wpisywała się w przyjęty
wzór piękna, Emma czuła się przy niej bezpiecznie. Czasami
sądziła, że przez to, że Alex była taka męska, tak się jej
podobała.
– To twoje
mieszkanie, dlaczego ja mam otwierać – usłyszała od niej, ale
dziewczyna podeszła do drzwi i spojrzała przez judasza. Westchnęła
zirytowana. – Twój brat, mam otwierać? – zapytała, jakby
liczyła, że Emma powie jej, żeby wróciła do sypialni.
– Otwórz –
powiedziała w końcu, bo przecież głupio było powiedzieć „nie”,
gdy starała się ją tyle razy zapewniać, że jej brat ją lubi.
Oczywiście Alex tylko to zbywała prychnięciem, po czym dodawała,
że gówno ją to obchodzi, ale Emma czuła, że było inaczej. I
niestety, to były tylko złudne, albo raczej wmawiane sobie,
przeczucia dziewczyny. Bo Alex faktycznie gówno to obchodziło.
Kenneth uśmiechnął
się, kiedy drzwi do mieszkania jego siostry w końcu się otworzyły,
ale zaraz wyraz jego twarzy się zmienił, kiedy w progu zobaczył
Alex.
– Jest Emma? –
zapytał oschłym tonem, mierząc dziewczynę nieprzychylnym
spojrzeniem. Była obrzydliwa, pomyślał, nie będąc w stanie
zrozumieć, jak Emma mogła się w niej zadurzyć... Tu już nawet
nie chodziło o kwestie estetyczne, z czego zdał sobie sprawę, gdy
Alex oparła się o framugę, zmierzyła go krytycznym wzrokiem i
warknęła:
– Czego chcesz?
– Przyszedłem do
Emmy – mruknął Johnson i wychylił się, chcąc zajrzeć do
mieszkania. Nie widział jednak kuchni, więc mógł się tylko
domyślać, że ktoś w niej był.
– Mhm i co? –
zapytała wrogim, ale dość cichym tonem, przez co młoda Johnson w
ogóle jej nie usłyszała. Nie lubiła Kennetha tak samo jak on jej,
spotkania z nim były dla niej smutną koniecznością, która jej
nie ominęła właśnie przez Emmę.
– Jest w
mieszkaniu? – zapytał Johnson, na kilka chwil tracąc rezon. Jego
siostra mogła w końcu gdzieś wyjść, do sklepu, do sąsiadki,
cokolwiek.
– Jest –
odpowiedziała w końcu Alex i, jakby niechętnie, odsunęła się do
drzwi. – Emma, twój brat – krzyknęła w głąb mieszkania, po
czym odeszła, by zniknąć w pokoju. Jej dziewczyna za to szybko
wyleciała z kuchni, by zobaczyć, czy Kenneth faktycznie ją
odwiedził.
– Co tu robisz? –
zapytała zdziwiona i jakby przestraszona.
Kenneth wydął wargi
i zmierzył Emmę uważnym spojrzeniem. Był już zirytowany
zachowaniem siostry.
– Tata do mnie
dzwonił. Brian ma problemy – mruknął i zerknął na uchylone
drzwi do sypialni siostry. Alex znowu włączyła swoją
psychodeliczną muzykę. – Ciągle, kiedy do ciebie przychodzę,
ona tutaj jest. Mieszka tu, kurwa czy jak? – zapytał ściszonym
głosem.
– Czasem śpi –
odpowiedziała i wzruszyła ramionami, także przyjmując bojową
pozę. – Co się stało z Brianem? – zapytała buńczucznym
tonem, jakby miała te parę lat mniej i stawiała się ojcu, który
nie chciał, by spotykała się z łobuzowatym chłopakiem.
– Wylądował w
szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu. Podobno stwierdzono u niego
padaczkę – mruknął cicho, przybliżając się o krok do Emmy. –
Nie wiem, wszyscy siedzą z nim w szpitalu. – Wzruszył ramionami.
On nie miał zamiaru do niego jechać, niemniej rozmawiał z ojcem
dość długo, bo czuł, że mężczyzna musiał się wyżalić.
– Co? Jezu –
sapnęła i pokręciła głową i podeszła do jednej z wysuniętych
szuflad kuchennych, by ją zamknąć. – Biedny tata – mruknęła
i założyła ręce na piersi. – Żeby tylko jemu z tych nerwów
nic się nie stało.
Kenneth nie
odpowiedział. Usiadł przy stole w kuchni, cały czas zerkając na
Emmę. Oceniał ją, bo czuł znaczącą zmianę w jej zachowaniu.
– Schudłaś –
stwierdził w końcu.
– Co? – zapytała
i spojrzała najpierw na niego, a później na siebie. – No może
trochę – mruknęła i uśmiechnęła się. Nic nie powiedziała,
że wcale nie kontrolowała swojej wagi, że po prostu sama jej
spadła w dół. – Ale przydało mi się. – Wzruszyła ramionami.
– Wcześniej lepiej
wyglądałaś. Zdrowiej – rzucił Kenneth i wydął wargi. –
Spotkamy się u mnie? Bo u ciebie widzę, że nie można gadać.
– Dlaczego? –
sapnęła i przewróciła oczami. – Mógłbyś przestać tak
traktować Alex? – zaatakowała go.
– Tylko stwierdzam
fakt – mruknął Kenneth i odetchnął ciężko. – Dobra, skoro
nie jesteś sama, będę spadał. Daj znać, kiedy będziesz.
Emma przewróciła
oczami, zirytowana. Dlaczego jej brat nie mógł dać sobie spokoju z
tą nienawiścią do Alex? Nie oczekiwała przecież od niego, że
zaraz zacznie ją wielbić, wystarczyłoby po prostu, aby ją
tolerował.
– Jasne –
mruknęła obrażonym tonem. – A jak zamieszkam z Alex to co? W
ogóle nie będziesz mnie odwiedzać? – nie mogła się
powstrzymać.
Kenneth uśmiechnął
się i pokręcił głową.
– Nie możesz tego
zrobić – mruknął kpiąco, ale w jego głosie Emma wyczuła
niepewność. W końcu on najlepiej wiedział, że jego siostra
czasami działała wbrew woli wszystkim.
– Dlaczego niby nie
mogę? – prychnęła i zmarszczyła brwi. – Dobra, wiesz co,
Kenneth? Idź już, nie chcę się z tobą kłócić – dodała.
Johnson wydął
wargi, niezadowolony ze słów siostry. Nie miał zamiaru rozmawiać
z Alex. Dziewczyna zadawała się z Andersenem i jego kumplami, to na
pewno nie było dobre towarzystwo dla jego siostry, a i on nie chciał
mieć z nimi nic wspólnego.
– Zadzwoń do mnie
później – mruknął i skierował się do drzwi. – Pozdrów Alex
– dodał, nie mogąc się powstrzymać.
Emma przewróciła
oczami, odprowadziła brata do drzwi i gdy ten już przekroczył
próg, zapytała nagle:
– A co u Eliota?
– Dobrze. –
Kenneth od razu uśmiechnął się lekko. – Wraca powoli do
zdrowia. Jutro znowu do niego jadę – westchnął ciężko.
Emma kiwnęła głową
i po chwili wykrzywiła delikatnie usta w uśmiechu. Ona do Eliota
nic nie miała, lubiła go, w przeciwieństwie do Kennetha, który
jej dziewczyny nie trawił.
– Pozdrów go –
powiedziała w zupełnie innym tonie, niż jej brat o Alex.
– Też na pewno
będzie cię pozdrawiał. Ja... – Kenneth zawahał się, ale w
końcu zrezygnował z tego, co chciał powiedzieć. – To na razie.
Podjadę w sumie teraz do Eliota, skoro umówimy się na inny termin
– rzucił ugodowo i uśmiechnął się niepewnie. Uznał to za swój
prywatny sukces, kiedy użył tak łagodnych słów w stosunku do
obecności Alex tutaj.
– Pożycz mu
zdrowia – dodała jeszcze, nim pożegnała się z Kennethem i
zamknęła drzwi. Westchnęła ciężko, zerkając w stronę wejścia
do swojego pokoju. Nie miała co się przejmować, pocieszyła się w
myślach. W końcu teraz wszystko układało się po jej myśli, Alex
na reszcie zaczęła zwracać na nią uwagę i teraz były w
prawdziwym związku.
*
Kenneth dojechał do
szpitala, znalazł wolne miejsce i zaparkował. Uwielbiał ten
samochód, traktował go jak swoje dziecko. Wydawał na niego całkiem
sporo i pilnował jak oka w głowie. Jego pierwszy samochód, kupiony
i utrzymywany za własnoręcznie zarobione pieniądze. Był dumny ze
swojej samodzielności. Teraz czuł się naprawdę dorosły.
Niezależny.
Uśmiechał się
lekko, kiedy wszedł przez szklane drzwi do głównej sali łączącej
w sobie rejestrację i poczekalnię. On już nie musiał nikogo
pytać, podszedł do windy i wsiadł do niej, po czym nacisnął
odpowiedni guzik na panelu.
Nie pisał Eliotowi
że przyjedzie, chciał mu zrobić niespodziankę. No i znowu kupił
czekoladki. Wiedział, że O'Conner lubi właśnie te droższe, bo
często je miał u siebie. Zerknął na opakowanie i uśmiechnął
się pod nosem, zdając sobie sprawę, że Eliot był jak francuski
piesek. Musiał mieć wszystko co najlepsze.
Czekał chwilę, aż
winda wjedzie na trzecie piętro, na którym znajdował się
O'Conner, po czym wysiadł i wymijając dwie rozmawiające
pielęgniarki, szybkim krokiem ruszył do sali chłopaka. Chciał go
już zobaczyć, nawet przed sobą nie ukrywał, że się za nim
stęsknił.
Minął dyżurkę
pielęgniarki po drodze jeszcze uprzedzając ją, że przyszedł w
odwiedziny do O'Connera. Kobieta kiwnęła tylko głową, zajęta
przeglądaniem jakichś papierów.
Już się zbliżał
do pokoju Eliota, kiedy zobaczył, jak drzwi do niego się otwierają.
Zwolnił kroku, myśląc, że od chłopaka wychodził właśnie ktoś
z jego rodziny. Zdziwił się jednak, gdy w progu zobaczył niską,
szczupłą dziewczynę, która rzuciła coś jeszcze do wnętrza
sali, po czym wyszła i już miała przejść obok Kennetha
obojętnie, gdy nagle jej wzrok zatrzymał się na nim.
– Ty jesteś
kumplem Eliota, prawda? – zapytała ze zmarszczonymi brwiami. –
Ten z domówki u Richarda?
Kenneth już
zapomniał, jak nazywał się znajomy Eliota, ale kiwnął głową,
bo wiedział, o czym mówiła.
– A ty jesteś jego
koleżanką? – zapytał, specjalnie nie chcąc jej nazwać
dziewczyną O'Connera. Spojrzał na nią z wyższością, zły, że w
ogóle przyszła do Eliota. Po co? I tak się przecież nie lubili.
Uniosła brew i
zmierzyła Kennetha krytycznym spojrzeniem. Nie pałała do niego
sympatią już od samego początku i sama za bardzo nie wiedziała
dlaczego.
– Dziewczyną –
poprawiła z dziwną wyższością słyszalną w głosie. – Nie
siedź u niego długo, jest zmęczony.
– Jest chyba
wystarczająco dorosły, żeby wiedzieć, kto ile powinien u niego
siedzieć – warknął Johnson, mając irracjonalną potrzebę
pokazania jej, że był lepszy, że to z nim Eliot spędzał
większość wolnego czasu.
Dakota nie
odpowiedziała, tylko jeszcze raz zmierzyła go wzrokiem, po czym
odeszła, już nawet się za nim nie oglądając.
Kenneth zaklął
cicho pod nosem i od razu wszedł do sali Eliota, który, kiedy go
zobaczył, o mało nie zrzucił z kolan laptopa. Johnson był jednak
zbyt rozzłoszczony, żeby uśmiechnąć się na widok zaskoczonej,
naprawdę zabawnej, miny O'Connera.
– Hej – przywitał
się nieco oschle.
Jestem z wami od samego początku mimo, że bardzo rzadko komentuję chociaż teraz tak sobie pomyślałam, że każda opinia jest wam potrzebna aby wzmocnić waszą wenę aby dla siebie i dla nas pisać. Cieszę się, że trafiłam na wasz blog i mogę czytać to co piszecie, bo opowiadania są naprawdę super i nic w nich bym nie zmieniła. Z racji tego, że jest taka późna godzina to lecą do łóżka i zabieram się za czytanie a wam życzę dużo weny i trzymam za was kciuki <3
OdpowiedzUsuńCześć. Ja też jestem z Wami od normal samego początku. Uwielbiam Wasze opowiadania i żałuję, że zmniejszacie częstotliwość ich publikacji.Trzymam kciuki za wenę, dziękuję za dotychczasowe posty i czekam na kolejne. Niech moc będzie z Wami.
OdpowiedzUsuńJa z kolei czytam Wasze opowiadania od niedawna. Bardzo mi się podobają. Nie komentuję, bo po co komentować to co jest dobre. Może to błąd. Pozdrawiam Was i proszę, piszcie dalej, bo my to czytamy. :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem tutaj od początku i czytam, ale macie rację na mały komentarz każdy powinien się zdobyć. A ja czytałam a o komentowaniu zapomniałam.
OdpowiedzUsuńBardzo za to przepraszam i od teraz pod każdym przeczytanym tekstem zostawię info o tym że jestem.
A teraz się do czytania zabieram.
Pozdrawiam nina
Ja za to nie jestem od początku, ale od pewnego czasu i podpisuje się pod wcześniejsze komentarze. Wiem także o tym, że rzadko komentuje i postaram się poprawić, bo wiadomo że jeśli chce czytać to mam obowiązek dawać motywacje.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział to był świetny, czekam na dalsze losy naszych bohaterów z utęsknieniem.
Życze weny
Akira
Jako osoba, która także pisze opowiadania, myślę, że na spokojnie mogę wyjaśnić w czym tkwi problem. Także i w Waszym podejściu.
OdpowiedzUsuńLudzie mają naturę prostą. Coś im się podoba - czytają, więc liczba 200tys wyświetleń jest doskonałym dowodem na to, że macie jakieś grono fanów, które systematycznie Was wspiera. Dlaczego nie komentują? Bo to głupie pod każdym rozdziałem pisać "och, jesteście cudowne", "kolejny rozdział jest fantastyczny". Ja osobiście nie lubię brzmieć jak zdarta płyta, więc pewnie podobnych istotek jest tutaj więcej. Powinnyście mieć świadomość tego, że ktoś tu jednak stale wchodzi i jest, bez względu na to czy daje o sobie znać, czy nie. Jeżeli chcecie, to każdy może wam pisać komentarze pod rozdziałami, ale jak z biegiem czasu będą one wyglądać? "Super opo", "czekam na next". Ciekawi mnie czy naprawdę uważacie taki rodzaj komentarzy za motywujący? Nie lepiej poczekać aż coś się wydarzy, wzbudzi emocje, a pojawiające się komentarze będą bardziej prawdziwe? Sama zauważyłam w swoich opowiadaniach, że przy rozdziałach wyjątkowo emocjonalnych, pojawia się więcej komentarzy - czytelnicy sami zaczynają to przeżywać, więc dzielą się swoimi refleksjami. I taki rodzaj komentarzy jest najbardziej motywujący, daje niezłego kopa, zwłaszcza, że o takie wpisy się nie prosi.
Druga sprawa, dotycząca Waszego podejścia. PISZCIE DLA SIEBIE. Oczywiście, że każdy chce, by publikowane opowiadanie było czytane. Ale jeżeli waszą przyjemność z pisania, napędza to kto ile komentarzy wstawi - Wasz blog szybko upadnie. Jeżeli historia WAM się podoba i WY chcecie ją dokończyć, nie patrzcie na innych. Publikujcie, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto to przeczyta i będzie mu się podobało, ale nie utożsamiajcie z czytelnikami swojej weny i frajdy, którą sprawia pisanie. To niszczy całe pisarstwo.
Pozdrawiam.
Namarie, piszemy nie od dzisiaj. Blogowaniem zajmujemy się od dobrych 8 lat, pisałyśmy w różnych gatunkach i na różne sposoby, prowadziłyśmy swoje blogi, publikowałyśmy na różnych forach i mamy porównanie.
UsuńCzy można wspierać kogoś tylko wchodząc na jego bloga? Być może tak, ale na pewno nie nazwałabym tego wsparciem aktywnym.
Jak już pisałam - blogujemy nie od dzisiaj i wcześniej zdarzały się sytuacje, że dostawałyśmy monotematyczne komentarze takiego typu jak napisałaś, ale mnóstwo osób pisało też swoje wrażenia po rozdziale. Nie masz żadnych? Więc może nasze teksty nie mają w sobie fabuły ani akcji, skoro nie chcesz się powtarzać i brzmieć jak zdarta płyta.
Pisałyśmy dla siebie przez 3 lata. W końcu postanowiłyśmy to opublikować, żeby inni też czerpali z naszych tekstów. Chcemy się rozwijać, dlatego zdecydowałyśmy się w końcu upublicznić to co piszemy i poznać opinię innych. Pisać dla siebie można, ale gdy chce się sprawdzić siebie samego. My już przerobiłyśmy ten etap i zobaczyłyśmy, że lubimy razem pisać.
Przychodzi taki moment, że chcesz ruszyć z miejsca i poznać opinię innych o tym, co piszesz. To że będziemy publicznie publikować dla siebie - poświęcać czas na pisanie i sprawdzanie (staramy się robić to najdokładniej jak umiemy, więc to też zabiera nam trochę czas), co nam da, jeżeli spotkamy się z nikłym odzewem?
Blogowanie polega na dialogu między autorem a czytelnikiem.
Jakoś trudno mi uwierzyć, że wszyscy nasi czytelnicy mają do powiedzenia tylko tyle że rozdział im się podobał i uwielbiają nasze opowiadania.
Jeżeli chcecie poznać opinię innych o tym co piszecie, która was gdzieś naprowadzi, coś wam wskaże i zasugeruje, nie szukajcie tego wśród blogowych czytelników. Zwracajcie sie bezpośrednio do osób, które piszą i znają się na rzeczy. Większość tutaj nie ma doświadczenia i może jedynie komentować akcję i wyrażać swoją ciekawość. To jest jedynie poklepaniem po główce i mówieniem "wszystko jest okej, wszystko jest super, dobrze, fenomenalnie". Czytając wasze opowiadania zawsze schodzę w komentarze, sprawdzając czy ktoś wyłapał wam jakieś błędy. Jak same zauważyłyście - są pustki, bo ludzie tego nie dostrzegają. Oni są tu dla waszej fabuły, nie dla waszego samokształcenia. Podoba im się fabuła, więc czytają.
UsuńTak samo jak o tym czy książka jest dobra świadczy sprzedaż i rozmowy fanów między sobą. Nie zawsze z autorem, bo niekiedy nie ma na to czasu.
Ale gdzie napisałam, że oczekujemy profesjonalnych opinii? Nawet czytelnik, który nie znam się zawodowo na pisaniu może nas na coś naprowadzić, wyrażając swoje uznanie bądź nie dla tekstu. A właśnie o komentowanie akcji mi chodziło, o tym pisałam.
UsuńNie oczekuję od czytelników profesjonalnej korekty. Czasami może się trafić jakaś literówka, gdzieś uciec przecinek, komuś może się to rzucić w oczy i może to napisać. Tylko że dla jasności - pustki są, bo jest niewiele komentarzy ogólnie, nie mówiłam o tych, w których ktoś wypisał nasze błędy.
Porównywanie zawodowego pisania do blogowania jest bezsensowne. Porównywanie blogera do pisarza również, bo z tym pierwszym czytelnicy mają dużo większy kontakt niż z prawdziwymi pisarzami, dlatego właśnie tworzą się koła fanowskie, w których ludzie dyskutują o twórczości danego autora.
Bloger niejako jest pisarzem, ma nawet szersze pole manewru by rozprowadzić swoją książkę dalej. Więc to porównanie nie jest bezsensowne. Zresztą byłam pewna, że z takim doświadczeniem jakie macie, aspirujecie nieco wyżej niż bycie zwykłym blogerem. (W końcu nawet sprzedajecie swojego ebooka). I jak już wspomniałaś o kołach fanowskich - na takich kołach autor nie wie co ludzie mówią o ich dziełach, tak samo i Wy nie macie pewności czy ludzie nie wolą dyskutować o tym co stworzyłyście między sobą. Opinię o dziele autorzy poznają z recenzji, Wy także możecie zgłosić swoje opowiadanie do recenzji i poznać co robicie dobrze, a co źle. Takie rozwiązania także są pozytywne w kształtowaniu umiejętności.
UsuńJeśli chodzi o komentowanie akcji, bardzo ciężko jest negatywnie wyrażać się o czymś co nie jest skończone. Można napisać, że gdy Sam znajdzie kobietę, by utrzymać swój status w gangu, to będzie nam się nie podobać, ale czytelnik nie może podważyć Waszego pomysłu, bo nie wiemy co dziać będzie się dalej, nie wiemy jak rozwiążecie taką sytuację. Nikt się nie odważy wyrazić źle, kiedy nie zna zakończenia. Jedyne komentarze o akcji, to będzie pisanie "w końcu są razem, nie mogłam się doczekać" - i to nawet nie jest naprowadzeniem na to, że piszecie zbyt długo i rozwlekle. Po prostu zwykłe stwierdzenie, że stało się coś czego ktoś wyczekiwał. Jeżeli chcecie komentarzy, które opiszą co jest dobre, a co nie w akcji - proponowałabym poczekać faktycznie, aż będzie więcej do komentowania (a najlepiej jak będzie zakończone opowiadanie) niż oczekiwać wpisów pod każdym rozdziałem. Bo niekiedy nic się nie dzieje, więc co mają pisać?
Wy w blogowaniu macie już spore doświadczenie, powinnyście wiedzieć, że proszenie o komentarze nie zawsze utrzymuje dobre efekty długotrwale. Ludziom się to nudzi, albo po jakimś czasie nie widzą sensu. To normalne. Powinnyście się cieszyć, że i tak są komentarze (i to nawet sporo) pod waszymi rozdziałami. Wielu autorów chciałoby mieć taką ilość komentarzy. Przywołam jako przykład Luanę. Nie wiem dlaczego, ale mówią o niej, że jest jedną z najpopularniejszych blogerek - ilość komentarzy? Około ośmiu. Lady Makbet - około 6 komentarzy, przy końcowym rozdziale - 15. Wśród popularnych blogerów niska liczba komentarzy jest czymś normalnym, więc doceniajcie to co macie, bo to naprawdę wiele.
Jeżeli chcecie utrzymać efekt wielu komentarzy dłużej, dam Wam jedną radę. Odpowiadajcie na wszystkie komentarze, chociażby zwykłym "Dziękuję za to, że jesteś z nami". Uderzcie do ludzkiej próżności. Bo same wiecie najlepiej, że bycie autorem blogowym to nie tylko umieszczanie kolejnych rozdziałów opowiadań, a także interakcja z czytelnikami :)
Pozdrawiam
Hej. Nie jestem z Wami od może samego początku, ale jestem na bieżąco odkąd wyszło Lingerie.
OdpowiedzUsuńI w tedy Was poznałam. Postanowiłam wziąć się w tedy za Clasha, a niedługo wezmę się za Świadomość.
Jest mi bardzo fajnie czytać wasze opowiadania. Nigdy nie komentowałam postów, ale teraz po tym co napisalyscie będę starała się to robić za każdym razem. Wasz blok jest świetny, codziennie czekam na nowy rozdział. Wszystkie opowiadania, które do tej pory napisalyscie były świetne. Pozdrawiam cieplutko i życzę weny!
Swoją drogą jestem bardzo za ciekawiona czy Kenneth zrobi mu jakaś awanturę i wreszcie wyzna, że Eliot jest dla niego ważny i chce mieć go dla siebie. :3
Czytam Was od początku, bo bardzo mi się podoba Wasz lekki, a jednocześnie dopracowany styl pisania. Czytam Clasha i Lingerie, Świadomość jakoś niezbyt mi podeszła, ale może się do niej przekonam.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.. Jeju, jestem ciekawa, jak zareaguje Kenneth i co będzie opowiadał Eliot, a już na pewno czy będzie musiał się tłumacz przez Dakotę, w końcu ich relacja jest.. nieistniejąca..
No nic! Muszę poczekać ^^
Życzę weny :3
Tak jak w większości powyżej napisanych komentarzy zacznę od tego, że czytam was od samego początku. Mogę was zapewnić, że kocham wasze opowiadania i zawsze czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Rozumiem doskonale, że potrzebujecie wsparcia od czytelników, dlatego też chciałam przeprosić was za to, że niezbyt często komentuje.. po prostu jakoś tak wychodzi :) mam zamiar się jednak poprawić i trzymam za was kciuki !
OdpowiedzUsuńTak jak w większości powyżej napisanych komentarzy zacznę od tego, że czytam was od samego początku. Mogę was zapewnić, że kocham wasze opowiadania i zawsze czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Rozumiem doskonale, że potrzebujecie wsparcia od czytelników, dlatego też chciałam przeprosić was za to, że niezbyt często komentuje.. po prostu jakoś tak wychodzi :) mam zamiar się jednak poprawić i trzymam za was kciuki !
OdpowiedzUsuńCzytam Clasha od bardzo dawna tylko nie widziałam wcześniej żadnego powodu aby komentować wasze opowiadanie.Zwykle zostawiam komentarze do opowiadań już zakończonych bo nie widzę sensu komentowania każdego rozdziału zwłaszcza że chwilowo nie znam jeszcze całej fabuły waszego opowiadania i mimo że chwilowo bardzo mi się podoba to w późniejszych rozdziałach może to się zmienić. Co do bohaterów podoba mi się w nich to że są oni tak różni, czytając Clasha mam czasem wrażenie że bohaterowie żyją w dwóch światach "bogaczy" oraz "biednych" które mimo wszystko przenikają się między sobą nie tworząc zamętu tylko robiąc to naturalnie. Jeśli tak bardzo zależy wam na ilości a nie jakości komentarzy to od siebie mogę dodawać jedynie coś w tym stylu : " przeczytałam -ocenie przy epilogu ". Mam nadzieje że zrozumiałyście o co mi chodzi w komentarzu bo chwile wcześniej napisałam dłuższego ale przypadkiem zamiast opublikować to się wylogowałam więc teraz odrobinę go zmniejszyłam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOh zapomniałam wspomnieć że jak na razie innych waszych opowiadań nie czytam.Będąc szczerym nie za bardzo mi odpowiadają - ale jeszcze się nie znicheciłam, po przeczytaniu tych 2 może 3 rozdziałów tych opowiadań nawet nie mam co oceniać. Postanowiłam że jak będziecie miały napisanych więcej rozdziałów to wtedy je przeczytam. Mam nadzieję że wtedy spodobają mi się tak bardzo jak Clash. Pozdrawiam
UsuńKamelio, każdy woli w jakiś inny sposób komentować oczywiście, niektórzy pisali nam, że wolą zostawić sobie więcej tekstu i komentować etapami. Clash ma już 30 rozdziałów i w zasadzie tylko jedna dziewczyna, Ome (którą chciałabym serdecznie pozdrowić, jeżeli to czyta, bo jest naszym najbardziej wylewnym i motywującym czytelnikiem), komentuje etapami. Reszta milczy albo pisze krótkie komentarze.
UsuńWłaśnie dlatego jesteśmy tak sfrustrowane. Opublikowałyśmy na blogu plus minus 50 rozdziałów różnych opowiadań i wcale nie miałyśmy pod nimi dużo komentarzy. Obie pamiętamy, jakie komentarze dostawałyśmy kiedyś.
Gdybyśmy dostawały mniej komentarzy, ale byłyby to opinie typowo forumowe (czyli długie, zawierające w sobie zarówno pochwały jak i wytknięcie wad) byłybyśmy przeszczęśliwe. Ja na swoim starym blogu pamiętam, jak prosiłam czytelników o bardziej wyczerpujące komentarze. Ale miałam, hm, bazę? Dostawałam 2, 3 razy więcej komentarzy. Dream miała ich pewnie jeszcze więcej. A tutaj... cisza. Dlatego zależy nam chociaż na jakimkolwiek pozostawieniu po sobie śladu przez tych, którzy nas czytają. I to wcale nie muszę być pochlebne opinie, byleby były konstruktywne i wyjaśniały opinię czytelnika.
Staramy się pisać w różnych gatunkach, więc nawet jeżeli Świadomość i Lingerie nie przypadną ci do gustu, może w przyszłości któreś nasze opowiadanie spodoba ci się bardziej.
Mam nadzieję, że dobrze odczytałam Twoje myśli :)
Pozdrawiam.
Rozumiem wasze rozżalenie dotyczące komentarzy. Ja nie czuję się winna, bo staram się jak najczęściej komentować XD
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle ciekawy i coś czuję,że wątek z dziewczyną Elliota będzie rozwinięty. Suka! Sorry XD
Z niecierpliwością czekam na next!
Czytam Clasha od bardzo dawna tylko nie widziałam wcześniej jak komentować wasze opowiadania, opowiadania bo czytam wszystko :) Super rozdział jest mało konstruktywne, ale informacja że czytałam i czytam to coś co powinno wam poprawić humory :) Dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńJa się zgadzam z Namarie, ale poza tym nie jestem pisarką, nie wiem gdzie postawiłyście źle przecinek czy nieskładnie ułożyłyście opis więc moje komentarze nie byłyby zbyt konstruktywne.
OdpowiedzUsuńLubię Wasze opowiadania i chętnie je czytam ale po pierwsze nie jest to najbardziej wyszukana historia mojego życia, a ładnie napisane, ciekawe opowiadanie obyczajowe które sprawia mi dużo radości, czasami bardziej trzyma w napięciu, a czasami mniej...jednak ogólnie byłoby mi przykro gdybyście przestały pisać bo Wasz blog jest w mojej ulubionej 3 którą odwiedzam regularnie.
Jaki jest Wasz problem...hmmm? Trochę się zgadzam, że Wasze podejście jest dosyć ekstremalnie, chcecie duży odzew, i wiele wręcz analitycznych wypowiedzi które wymagają pewnej wiedzy w temacie, albo conajmniej dłuższej refleksji której często ludzie się nie poddają po opowiadaniach które czytają dla rozrywki.
Czytałam co pisałyście wcześniej więc rzeczywiście po 8 latach macie porównanie ale ludzie się zmienili na przestrzeni tego czasu. Opowiadań jest coraz więcej, ludzie mają coraz mniej czasu..podejrzewam, iż nawet to, że część z Waszych czytelników czyta na telefonie (jak ja na przykład) ma na to wpływ...bo nie oszukujmy się nie jest to najprzyjemniejszy sposób na pisanie eseju za co to uwielbiamy jakieś opowiadanie.
Mam nadzieje, że nikogo nie uraziłam tym komentarzem...takie moje luźne przemyślenia na ten temat.
A Wasz blog jest warty uwagi, historie ciekawie napisane ale ciężej się w nich zanurzyć czytając po rozdziale...to nie wada, a jedynie róznica pomiędzy opowiadaniami a książkami.
Pozdrawiam
~M
Droga M,
Usuńwcale nie chcemy analitycznych komentarzy. Wystarczy nam krótka opinia zawierająca kilka zdań, chyba zbyt wiele nie wymagamy, prawda? Odzew od czytelników jest mały, czasem nie ma go w ogóle (3-4 komentarze to wcale nie jest nasz wymysł, wcześniej właśnie tyle było pod rozdziałem "Lingerie"). Jeżeli chodzi o to, że ludzie mają coraz mniej czasu to hm... my też mamy coraz mniej czasu? Coraz mniej chce nam się pisać i publikować? Prowadzenie bloga jest czasochłonne i z każdą chwilą sprawiała nam to coraz mniej przyjemności.
Czyli mamy rozumieć, że im mniej komentarzy tym mniej rozdziałów? To groźba? Dość dziecinna, obrazująca do tego, że wcale nie piszecie dla własnej przyjemności. Verry wyżej wspomniała, że wasza wena nie zależy od ilości komentarzy. Z tego co tutaj widzę - każdym napisanym słowem zaprzeczasz temu, Dream. Jeżeli będziecie sugerować czytelnikom, że skoro nie piszą komentarzy to wy nie dacie rozdziałów, może zaprzestańcie blogowania? Widać to nie na wasze nerwy.
UsuńNa tym etapie naszego pisania (czyli, jak wspomniane w notce - kryzysie) niestety komentarze są jedynym ratunkiem. W tym monecie ten blog wisi na włosku i nie mówię tu tego, by Was jakoś poszczuć. Piszemy we dwie, każda ma swoje życie, drogi ludzi czasem się rozchodzą. Pisanie nas łączyło, blogowanie jeszcze bardziej. To jasne, że skoro blogujemy, liczymy na odpowiedź czytelników.
UsuńWitam :) Ja także od pewnego czasu czytam waszego bloga i znajduje się on na liście moich ulubionych. Macie naprawdę ciekawy sposób pisania, co sprawia, że z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały. Rozumiem wasz żal, myślę, że każdy autor chciałby mieć jak najwięcej aktywnych czytelników, jednakże z tego co zaobserwowałam, to komentarzy pod rozdziałam wcale nie ma tak mało. Zazwyczaj od 6 do 10, a w przypadku emocjonującego nawet 19. :) Myślę, że to naprawdę dobry wynik, no i widać, że jest zainteresowanie notkami. Od dawna interesuję się czytaniem blogów i w sumie na tych dobrych i ciekawie napisanych jest podobna liczba komentujących( przynajmniej o podobnej tematyce). Co do małej liczby komentarzy w liczbie 3-4, wydaje mi się, że dotyczą one zazwyczaj Świadomości. Może wynika to po prostu z mniejszego zainteresowania tym właśnie opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńW każdym razie myślę, że naprawdę dobrze Wam idzie, a czytelnicy widmo zawsze będą, już tak po prostu jest. Na chyba każdym blogu jest duża większa liczba wyświetleń od liczby komentarzy .
To taka moja opinia na ten temat, życzę dużo weny !
Pozdrawiam
S
To 6-10 to raczej optymistyczna wersja. :) Rozdziałów, pod którymi znajdują się 3-4 komentarze czytelników (nie liczyć naszych odpowiedzi)jest naprawdę sporo. Wiemy, że "czytelnicy widmo zawsze będą" i to nas smuci, bo mamy ich tu naprawdę sporo. Powoli tracimy nadzieję, że cokolwiek się zmieni w tej kwestii.
UsuńJa tam czytam wszystko jak leci. Wszystko co napiszecie jest fajne. Macie ogromną zaletę z że publikujecie w miarę regularnie. Obserwuje ponad setkę blogów nie wiele jest takich. Bardzo was za to szanuję. Proszę nie zniechęcajcie się bo to co robicie jest naprawdę bardzo fajne.
OdpowiedzUsuńRozumiem, o co chodzi. Widzę też, że macie kryzys. Po tej stronie rzadko skomentuję, zwłaszcza, że wchodzę na tegp bloga od niedawna, ale kiedy umieszczałam gdzieś moje wypociny, to tak, priorytetem było zebranie jak największej liczby komentarzy. Logika mówi, że to przekłada się na zainteresowanie, a zainteresowanie to jest to, co tygryski lubią najbardziej (w końcu publikuje się teksty po coś, dla czytelników). Zgadzam się, jest tu niewiele komentów w stosunku do wyświetleń, mimo że wstawiacie rozdziały regularnie i odpowiadacie na te opinie, co też jest bardzo miłe i się chwali. Teraz czuję się trochę opieprzona, mimo że nie miałam intencji sprawić, żebyście popadły w twórczy dołek, jest mi przykro, ale mam nadzieję tu jeszcze zaglądać. Myślę, że wyraźne przypomnienie wrzucone na koniec rozdziału mogłoby obudzić leniuchy takie, jak ja i zmobilizować do walnięcia się w czółko i napisania tej opinii, bo przecież jak inaczej mielibyśmy ją przekazać... Przypominajka, cierpliwość i nieprzebrane miłosierdzie - to trzy główne punkty instrukcji obsługi masowego odbiorcy. Żal jest zrozumiały, ale niekoniecznie jest dobrym środkiem perswazji.
OdpowiedzUsuńCzytam was namiętnie choć nie komentuję... Z opowiadań uwielbiam Lingerie... Clash był bardziej ciekawy w pierwszej odsłonie... a Świadomość jest trochę mroczna... Piszecie cudownie i tworzycie razem coś niesamowitego... Nie poddawajcie się zniechęcone naszym (wielu czytelników lenistwem)... Publikujcie częściej, bo jesteście jedynym blogiem, który tak fajnie dodawał notki ( nie wliczam to przerwy na naukę).
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to opowiadanie i głównych bohaterów, choć teraz bardziej interesuje mnie Derek i mam nadzieję, że będzie go więcej w przyszłych rozdziałach. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńWpadłem na tego bloga dwa dni temu. Lingerie i Clash przeczytałem dosłownie jednym ciągiem. Za Świadomość jeszcze się nie zabieram, ponieważ horror stanowczo nie zalicza się do moich ulubionych gatunków. Aczkolwiek w najbliższym czasie na pewno zerknę i do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńClash jest zdecydowanie moim faworytem, choć szczerze przypuszczałem, że tak się nie stanie. Bohaterowie są wspaniale rozbudowani, każdy jest inny, dlatego podczas czytania nie da się nudzić. Mam słabość do Eliota, niesamowite jak bardzo męskim i słodkim można być jednocześnie. Ciekaw jestem czy w końcu dojrzeje do zaakceptowania swojej orientacji i jak długo to potrwa. Kennetha nie sposób nie lubić, choć na począku byłem przekonany, że będzie typowym dominującym samcem. Nie jest, a to mile mnie zaskoczyło. No i Derek, na razie jest go malutko ale liczę na to, że teraz trochę rozwinie się jego wątek. Sam się z nim utożsamiam jako typowy introwertyk. Jestem więc w stanie domyślać się co dzieje się w jego biednej głowie. O Vincencie na razie nie mam wyrobionego zdania. Wydaje się być miłym bogatym panem, szukającym... kogoś do czegoś. Ciekaw jestem jak rozwinie się jego relacja z Derekiem, nie muszę chyba pisać na co liczę ;).
Krótko jeszcze o Lingerie. Samo opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło, w końcu nie często wśród polskich opowiadań możemy znaleźć chłopaka w pończochach. A tego szczególnego chłopaka bardzo lubię, bo pomimo swoich "kobiecych dziwactw" potrafi zachować subtelną męskość. Oby tak dalej :).
Wasza twórczość jest świetna. Od czasu do czasu w tekstach pojawiają się drobne literówki jednak teraz nie o tym. Znajdzie się beta to i teksty będą idealne.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny :).
Sakue Seva
Wpadłem na tego bloga dwa dni temu. Lingerie i Clash przeczytałem dosłownie jednym ciągiem. Za Świadomość jeszcze się nie zabieram, ponieważ horror stanowczo nie zalicza się do moich ulubionych gatunków. Aczkolwiek w najbliższym czasie na pewno zerknę i do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńClash jest zdecydowanie moim faworytem, choć szczerze przypuszczałem, że tak się nie stanie. Bohaterowie są wspaniale rozbudowani, każdy jest inny, dlatego podczas czytania nie da się nudzić. Mam słabość do Eliota, niesamowite jak bardzo męskim i słodkim można być jednocześnie. Ciekaw jestem czy w końcu dojrzeje do zaakceptowania swojej orientacji i jak długo to potrwa. Kennetha nie sposób nie lubić, choć na począku byłem przekonany, że będzie typowym dominującym samcem. Nie jest, a to mile mnie zaskoczyło. No i Derek, na razie jest go malutko ale liczę na to, że teraz trochę rozwinie się jego wątek. Sam się z nim utożsamiam jako typowy introwertyk. Jestem więc w stanie domyślać się co dzieje się w jego biednej głowie. O Vincencie na razie nie mam wyrobionego zdania. Wydaje się być miłym bogatym panem, szukającym... kogoś do czegoś. Ciekaw jestem jak rozwinie się jego relacja z Derekiem, nie muszę chyba pisać na co liczę ;).
Krótko jeszcze o Lingerie. Samo opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło, w końcu nie często wśród polskich opowiadań możemy znaleźć chłopaka w pończochach. A tego szczególnego chłopaka bardzo lubię, bo pomimo swoich "kobiecych dziwactw" potrafi zachować subtelną męskość. Oby tak dalej :).
Wasza twórczość jest świetna. Od czasu do czasu w tekstach pojawiają się drobne literówki jednak teraz nie o tym. Znajdzie się beta to i teksty będą idealne.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny :).
Sakue Seva
Ja z wami jestem od niedawna. Podoba mi sie tu bardzo. Widac ze lubicie pisac. Wasze wpisy sa pelne waszych uczuc. Osoba czytajaca widzi czy jest to od niechcenia czy nie. Zycze wam duzo weny i czasu aby kontynuowac ten blog. Czekam z niecierpliwoscia na dalsze wpisy -Fuyusobi
OdpowiedzUsuńRzadko komentuje bo zwykle trochę mi się nie chce. Wasz blog jest jednym z najlepszych na jakie się natknęłam, nie przerywajcie pisania bo to bedzie wielka strata. Powodzenia:)
OdpowiedzUsuń