Przychodzimy do Was z kolejnym rozdziałem, który może nie jest najlepszy, ale już następny sprawdzi beta, więc mamy nadzieję, że będzie lepiej. Zerknijcie na Facebooka, gdzie pojawiła się pierwsza zapowiedź nowego opowiadania. Macie może jakieś domysły z czym będzie związane? :)
Jak rozpoznać geja
Eliot
przez całe dnie się nudził. Oprócz laptopa i notatek z wykładów,
których i tak nie rozumiał, nie miał co robić. Nic więc
dziwnego, że od samego rana już wyczekiwał Kennetha, przez całe
dwadzieścia cztery godziny pojawienie się Johnsona w sali było dla
niego najważniejszym wydarzeniem.
Kiedy
mężczyzna zajrzał do niego w sobotę po południu, od razu powitał
go szerokim uśmiechem. Czuł się coraz lepiej, nawet lekarz
przyznał, że bardzo szybko wszystko się goiło.
– No jesteś! – powiedział jakby obrażony. – Miałeś być o
piętnastej, jest piętnasta trzydzieści – wytknął mu
spóźnienie.
Kenneth
zaśmiał się i zamknął dokładnie drzwi. Przenieśli Eliota na
inne piętro, siedział w szpitalu już ponad tydzień, więc za
kilka dni powinni go wypisać. Johnson cieszył się z tego tak samo
jak sam pacjent.
– Mi też miło cię widzieć – rzucił i podszedł do łóżka
Eliota. Jego ojciec zadbał o to, żeby syn dostał pojedynczy pokój.
– Ale oschle – prychnął Eliot, podnosząc się powoli i
czekając, aż Kenneth do niego podejdzie.
– Oschle? Co ty taki drażliwy dzisiaj jesteś? – zdziwił się
Johnson i podszedł w końcu do niego. Pochylił się i pocałował
lekko w usta, od razu się uśmiechając. Z Eliotem takie gesty
czułości były oczywiste, zupełnie naturalne, jakby byli ze sobą
już od kilku lat, a jednocześnie wciąż wiele rzeczy było całkiem
nowych.
– Też byś był drażliwy, jakbyś cały czas siedział na dupie –
powiedział, ale uśmiechnął się lekko do Kennetha, kiedy
mężczyzna przysiadł obok niego na łóżku. Był cholernie
seksowny, pomyślał, kiedy Johnson ściągnął lekką kurtkę.
Robiło się coraz cieplej, dni stały się słoneczne, czasami nawet
parne, a noce idealne do długiego siedzenia na zewnątrz. Pogoda
świetnie nadawała się nie tylko na imprezy w plenerze, ale przede
wszystkim na grę w koszykówkę. Kenneth żałował, że Eliot
został uziemiony na dwa miesiące, bo chętnie by sobie z nim
pograł. Znowu się o niego poocierał i pokazał mu, jaki był dobry
w sporcie. Z przyjemnością by go znokautował. Zapewniał go nie
tylko o tym, bo obiecywał, że w połowie lipca, kiedy O'Conner
będzie mógł znowu stanąć na nogi, na pewno wybiorą się na
jakieś boisko.
– Już za niedługo wrócisz do domu. Tam będzie bardziej
kameralnie – rzucił Kenneth i uśmiechnął się szeroko,
obserwując Eliota. Strach minął, teraz mężczyzna zaczynał
wracać już do siebie. Skóra odzyskiwała dawny kolor, a spojrzenie
nabierało mocy. Po zachowaniu Eliota można łatwo poznać, że czuł
się już dobrze – stał się pyskaty i humorzasty. Francuski
piesek, jak powtarzał Kenneth. – Dzisiaj mam wolne, to nie
przyniosłem ci niczego z kawiarni. Ale wiesz, że tutaj też jest
jedna?
– No wiem, babcia mi czasem coś przynosi z niej – odpowiedział
i zerknął na Kennetha. – Ale ty nie idź, bo i tak jesteś u mnie
za krótko – oburzył się.
– Posiedzę dzisiaj dłużej, obiecałem ci – odparł łagodnie i
wstał. – Pójdę do pielęgniarek po wózek i wyjdziesz z tej
sali.
Eliot
zerknął na niego i po chwili uśmiechnął się szeroko, wyraźnie
zadowolony. Nie spodziewał się tego, ale też nie myślał, że
Kenneth będzie go odwiedzać dzień w dzień, a jednak to robił.
Johnson czasem potrafił zaskakiwać i to w ten miły sposób.
Odprowadził mężczyznę wzrokiem do drzwi, ale nie musiał na niego
długo czekać. Już po kilku minutach Kenneth wrócił do sali z
wózkiem.
– Wybawca – rzucił wesoło Eliot i podniósł się do siadu.
– No widzisz, a czasami mnie nie doceniasz – mruknął Johnson i
podszedł do jego łóżka. Eliot już wcześniej odgarnął kołdrę,
więc mógł mu się przyjrzeć. Chłopak miał na sobą krótkie,
sportowe spodenki i firmową koszulkę. Na jednej nodze założono
Eliotowi gips, który wyglądał jak część potężnej zbroi.
Upadły rycerz, pomyślał z rozbawieniem Johnson, kiedy chciał go
przenieść na wózek. Od razu w drzwiach pojawiła się
pielęgniarka.
Eliot
nie przejmując się nią (a raczej jej nie zauważając), objął
ciasno Kennetha ramionami dookoła szyi, ignorując mocny ból w
żebrach, gdy się podnosił. Johnson go przytrzymał w pasie, a
Eliot, mimo dyskomfortu, czerpał z tej chwili tyle przyjemności,
ile tylko mógł. W końcu ostatnio miał mało okazji do tak
bliskiego dotyku z kochankiem.
– Proszę uważać! – krzyknęła kobieta, burząc intymność
momentu, w jakim się znaleźli.
Johnson
spojrzał na nią czujnie i tylko kiwnął głową, nie mając
zamiaru się kłócić. Posadził go ostrożnie na wózku i zapytał:
– W porządku?
Eliot
kiwnął głową i zerknął na kobietę, zły, że w ogóle tu
weszła.
– W porządku – odpowiedział, czekając, aż ta wreszcie
przestanie ich mierzyć podejrzliwym wzrokiem i wyjdzie z sali. –
Ostatni tydzień – sapnął. – Nie wiem, jak tu wytrzymam.
– Jakoś dasz radę, zobaczysz, jak szybko minie – rzucił
Kenneth i uśmiechnął się lekko. – To co, gotowy na przygodę
życia? – zapytał z rozbawieniem i obszedł wózek, żeby móc go
pchać, kiedy będą jechać. Eliot ułożył sobie nogę w gipsie na
specjalnej podpórce, żeby było mu wygodniej.
– Przygodę tygodnia – zaśmiał się rozbawiony, kiedy wyjechali
na korytarz, na którym kręciło się trochę ludzi; personelu
szpitala i pacjentów. – Będę ją wspominać przez kolejny
tydzień – żartował, gdy zatrzymali się przy windzie. Kenneth
wcisnął guzik, a Eliot się na mężczyznę obejrzał. – Jutro
też wpadniesz?
– Jutro nie wiem, czy dam radę, bo będę większość dnia w
pracy, a później obiecałem Emmie, że do niej przyjdę. Ostatnio
nie robi nic innego oprócz przebywania z tą swoją dziewczyną –
mruknął i zmarszczył brwi na samo wspomnienie Alex. Już kiedyś
wspominał o niej Eliotowi.
Eliot
wydął usta, niezadowolony. Naprawdę czekał na te spotkania z
Kennethem.
–
Z tym babochłopem? – zapytał zdziwiony, kiedy Kenneth wjechał z
nim do windy. Niestety, nie mieli tej przyjemności jechać samemu,
już po chwili do nich dołączył jakiś starszy mężczyzna, a na
drugim piętrze jeszcze dwie kobiety. Dopiero gdy znaleźli się na
parterze, mogli kontynuować rozmowę. – Dlaczego sobie jej nie
odpuści?
–
Nie wiem, zakochała się i świata poza nią nie widzi – przyznał
pochmurnym głosem, nie ukrywając niezadowolenia. – To nie jest
laska dla niej, jeszcze będzie z tego dym. – Naprawdę się o nią
martwił. Alex była równie niebezpieczna i nieprzewidywalna jak
Anderson. W końcu się z nim zadawała. A doświadczenie nauczyło
go, że nie można ufać ani jednemu, ani drugiemu.
– Aż tak? – zapytał zdziwiony i zacmokał, a Kenneth popchał
go w kierunku kawiarni, w której było trochę tłoczno. Nie na tyle
jednak, by nie znaleźli wolnego stolika, przy którym Johnson
zostawił wózek z Eliotem. – Jezu, jak ja dawno nie piłem gorącej
czekolady – powiedział O'Conner, oglądając się na tablicę z
menu.
– Chcesz jakieś ciasto? Nie wiem, jakie tutaj mają, więc nic nie
polecę – rzucił już z przyzwyczajenia, bo klienci często go
pytali o to, co mógł im zaproponować.
– Jakieś śmietankowe – odpowiedział po chwili zastanowienia. –
No i czekoladę – dodał z szerokim uśmiechem. – Ale pewnie i
tak nie będzie tak dobre jak od ciebie – rzucił, zerkając na
Kennetha kątem oka, na co Johnson tylko się zaśmiał i odszedł do
kasy. Wrócił po dziesięciu minutach, bo była kolejka, z ich
zamówieniami. Dla siebie wziął jabłecznik, a dla Eliota, tak jak
chłopak chciał, ciasto z dużą porcją bitej śmietany. No i
oczywiście czekoladę. – Będę musiał się zabrać ostro za
ćwiczenia – mruknął Eliot, gdy spojrzał na tacę pełną ciast.
– Teraz musisz jeść, żeby wrócić do formy, O'Conner –
mruknął Kenneth i usiadł przy stoliku. – Co ze studiami? –
zapytał nagle, kiedy rozłożył już talerzyki i kawę.
W
kawiarni było gwarno. Nic dziwnego, bo w weekend zwykle przychodziło
tutaj więcej ludzi. Wolne w pracy pozwalało im odwiedzić bliskich
pacjentów. Obok nich siedziała jakaś starsza pani, do której
przyszła wnuczka, trochę dalej zeszła się cała rodzina Latynosów
i to chyba oni zachowywali się najgłośniej. Kenneth obserwował
wszystkich bez zbytniego zaangażowania.
– Nie wiem – mruknął i westchnął ciężko. – Mam spore
zaległości. Miałem już przed wypadkiem – dodał Eliot i wydął
wargi. – Boję się, że się nie wygrzebię, a za dwa tygodnie już
mam egzaminy – dodał i skrzywił się, bo wizja niezdania wydawała
mu się całkiem realna.
Kenneth
pokiwał głową, nie za bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. Sięgnął
po kawę.
– Z czego konkretnie masz te zaległości? – zapytał w końcu,
chcąc podtrzymać rozmowę.
– Najwięcej ze statystyki – mruknął Eliot i wydął wargi. –
Ale też trochę z mikroekonomii... ogólnie z wszystkiego – dodał,
wzdychając ciężko. – Chyba wezmę jakieś korki.
– Wierzę w ciebie, studenciaku. Dasz radę – powiedział od razu
Kenneth, nie mając większego pojęcia o tym, czego te przedmioty
dotyczyły. – Ogarnij sobie notatki od jakiegoś kujona. –
Uśmiechnął się arogancko, w sposób który zupełnie do niego nie
pasował. Bezczelność Eliota mu się udzieliła.
– Myślisz że już tego nie zrobiłem? – jęknął i zapchał
sobie usta ciastem. – Ale i tak nic nie rozumiem z tych notatek –
dodał, ubrudzony na ustach od bitej śmietany.
Kenneth
milczał przez chwilę, obserwując Eliota uważnie.
– Liczę na jakiegoś niezbyt atrakcyjnego korepetytora.
Eliot
zaśmiał się i popatrzył na niego rozbawiony, ale też dziwnie
zachwycony. Uwielbiał zazdrosnego Kennetha.
– Tak? – zapytał i pochylił się nad stołem. – A jak będzie
bardzo przystojny? I chętny na zostawanie po godzinach?
Kenneth
skwitował jego słowa groźnym spojrzeniem i zmarszczeniem brwi.
Wiedział, że pokazywał zazdrość, chociaż przecież nie
powinien, bo nie miał względem O'Connera żadnych praw.
– To będziesz miał dla mnie mniej czasu – mruknął i wydął
wargi, postanawiając wziąć go pod włos.
Eliot
uśmiechnął się i zlizał śmietanę z ust.
– Trafnie, Johnson – powiedział, wymierzając w Kennetha
łyżeczką. – Będę musiał to chyba jednak przemyśleć.
Kenneth
nie odwrócił wzroku, utrzymując z Eliotem kontakt wzrokowy. Nie
wiedział, co chłopak miał dokładnie na myśli, więc postanowił
na razie milczeć i po prostu przybrać swoją groźną minę. Zdążył
się już przyzwyczaić do świadomości, że krył się za nią
całkiem często.
–
Jedz, Johnson, jedz – pogonił go w pewnym momencie Eliot i zdrową
nogą kopnął go lekko pod stołem. Kenneth oczywiście nie mógł
na to odpowiedzieć, więc zabrał się za jedzenie i szybko zmienili
temat rozmowy. Spędzili całkiem miłe popołudnie. Po powrocie z
kawiarni, obejrzeli jakiś film, a później jeszcze porozmawiali.
Kenneth lubił te chwile, gdy mogli wymienić się poglądami. Eliot
nie we wszystkim się z nim zgadzał, ale sprzeczki na niektóre
tematy były całkiem zabawne.
***
Emma
popatrzyła to na brata, to na Alex siedzącą na łóżku. Atmosfera
w pokoju była tak gęsta, że prawie dało się ją kroić nożem.
– To... może zamówimy pizzę? – zaproponowała Emma, chcąc w
końcu przerwać milczenie.
– Mhm, możemy – zgodziła się Alex, która grzebała w swoim
smartphonie. Kenneth podjechał do Emmy po pracy, bo dziewczyna
bardzo go o to prosiła. W weekend spotkali się na osobności w
galerii handlowej. Wyszli na kawę, Emma opowiedziała mu na
spokojnie o Alex, a on starał się w jakimś stopniu chociaż
zrozumieć siostrę. W końcu za jej namową obiecał, że da Alex
drugą szansę. Bolało go, że siostra tak kochała dziewczynę i
dopiero patrząc na nią, uświadomił sobie, jak przypomina mu jego
samego, gdy był z Derekiem. Chociaż uważał mężczyznę za
godniejszego uwagi niż Alex.
Ostatecznie
stanęło na tym, że Emma zorganizowała w tygodniu ich wspólne
spotkanie, więc Kenneth wylądował w czwartkowy wieczór u siostry.
– Wybierzcie, jaką chcecie, ja się dostosuję – stwierdził
ugodowo, gdy Emma przyniosła ulotkę. Ostatnio znalazła ją w
skrzynce pocztowej, jak im powiedziała. Otwarto nową pizzerię w
okolicy, która teraz reklamowała się jak tylko mogła.
– Alex lubi pikantne – powiedziała za swoją dziewczynę i
spojrzała na brata. – Meksykańska? – zaproponowała,
przesuwając wzrokiem po menu, jakie umieszczono na ulotce.
– Z dwoma ostrymi sosami – dodała burknięciem Alex.
– Okej, w porządku – zgodził się Kenneth, który sam lubił
tego typu smaki. Emma zadzwoniła pod wskazany na ulotce adres i
złożyła zamówienie. W tym samym czasie Johnson obserwował Alex
uważnie. Dziewczyna skrzywiła się, odczytując coś w komórce.
Zaczerwieniła się lekko, a jej wąskie usta zacisnęły się
jeszcze bardziej.
– Gdzie pracujesz? Nadal w warsztacie u Gollowerów? – zapytał,
odwracając jej uwagę od telefonu.
– Co? – Dziewczyna dopiero po chwili spojrzała na Kennetha, a
kiedy ten powtórzył pytanie, pokręciła głową. – Zwolniłam
się. Teraz pracuję na stacji benzynowej. – Wzruszyła ramionami i
znowu wróciła do swojej komórki. Emma skończyła w końcu
rozmawiać, a wtedy znowu się odezwała: – Anderson będzie miał
proces.
Emma
uniosła brew, ale nie wyglądała na zaskoczoną. W końcu to akurat
Andersenowi się należało. Do więzienia powinien już trafić
wtedy, gdy zaatakował Kennetha w parku, tego człowieka powinno się
odizolowywać od ludzi.
– Mhm – skomentowała tylko i zerknęła na brata.
Kenneth
obserwował Alex, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, ale
dziewczyna jak na złość milczała. Znowu zajęła się swoim
telefonem, a Johnson zastanawiał się, co tym razem Anderson zrobił.
Kolejne pobicie? Może gwałt albo nawet morderstwo? Z kimś jego
pokroju wszystko było możliwe.
– Powinnaś trzymać się od niego z daleka – odezwała się
cicho Emma, jakby bojąc się powiedzieć to głośniej.
– Anderson jest w porządku – mruknęła i spojrzała uważnie na
Kennetha, jakby uważała, że to brat Emmy był tym, kto powinien
trafić przed wymiar sprawiedliwości.
Młoda
Johnson już nic na to nie odpowiedziała. Nie wiedziała co. W
pokoju panowała dość nieprzyjemna atmosfera, więc wpadła na
pomysł, by włączyć muzykę i chociaż zagłuszyć jakoś to
milczenie jej brata i dziewczyny. Co chwilę starała się coś
mówić, angażując w rozmowę dwie nienawidzące siebie osoby.
Naprawdę odetchnęła z ulgą dopiero wtedy, gdy usłyszała dzwonek
do drzwi. Aż poderwała się z miejsca.
– Pizza!
Kenneth
poszedł razem z siostrą, żeby odebrać zamówienie. Nie
wytrzymałby sam na sam z jej dziewczyną. Rzucił ostatnie,
nieprzyjemne spojrzenie Alex, ale ta zdawała się go ignorować.
Zamknął więc drzwi do sypialni i odezwał się do Emmy.
– Naprawdę próbuję, ale ona jest jakaś popieprzona – sapnął
i wyciągnął portfel. Podał Emmie dziesięć dolarów. – Jeszcze
broni Andersona, słyszałaś sama.
– Równe dwadzieścia dziewięć pięćdziesiąt – powiedział,
wyciągając ze specjalnego pokrowca ich zamówienie. Emma podała
dostawcy trzydzieści dolarów, a Kenneth odebrał wielki karton
pizzy i cztery sosy, które zamówili dodatkowo.
– Cieszę się, że się starasz – kontynuowała przerwany wątek,
gdy pożegnała dostawcę i zamknęła za nim drzwi.
– Przynajmniej się staram. Nie lubię jej tak samo, jak ty nie
lubiłaś Dereka – przyznał i uważnie obserwował, jak Emma
zamyka portfel. – Odda ci kasę, no nie? – zapytał, nie mogąc
się powstrzymać. Wiedział, że siostra wyłożyła za swoją
dziewczynę.
Emma
prychnęła, jakby zła, że Kenneth w ogóle zapytał.
– To moja sprawa, czy odda, czy nie.
– Sponsorujesz ją? – Zatrzymał się, nie chcąc wejść do
pokoju. – Raczej powinno być na odwrót.
– Dlaczego niby na odwrót? – syknęła cicho, nie chcąc, by
Alex to usłyszała. – Pracuję, zarabiam, mogę jej od czasu do
czasu coś postawić!
– Od czasu do czasu? Odkąd się przeprowadziłaś, ta krowa siedzi
u ciebie non stop! Co do ciebie nie przyjdę, muszę oglądać jej
tłuste dupsko! – warknął. Nie mógł uwierzyć, że Emma była
aż tak ślepa. – Derek był jaki był, ale przynajmniej mnie na
nic nie naciągał. Co ona ostatnio kupiła? No co ci ostatnio
kupiła?
–
Nie drąż! – warknęła, już nie wytrzymując. – Przyszedłeś
po to, żeby się kłócić? – odbiła piłeczkę.
– Nie kłóciłbym się, gdybym wiedział, że twoja dziewczyna
jest względem ciebie w porządku. Po prostu się martwię. Jesteś w
niej beznadziejnie zakochana – mruknął, wymachując pudełkiem
pizzy, które trzymał.
– Może i jestem, ale to nie twoja sprawa. – Naprawdę już ją
denerwowała ta rozmowa, nie zaprosiła Kennetha po to, by teraz
wysłuchiwać żali! – Cicho już bądź i nie poruszaj tego tematu
przy Alex.
– Zajebiście, że doczekałem się siostry sponsorki – prychnął,
ale w końcu wszedł do środka. Spojrzał na Alex ostro, ale
powstrzymał się od komentarza. Przynajmniej na razie.
***
Nie
miał wyboru, do egzaminów pozostały mu zaledwie dwa tygodnie i, co
najgorsze, naprawdę do niczego nie był ani w połowie przygotowany.
Musiał załatwić sobie korepetycje, jeżeli chciał zdać na
kolejny rok.
Lucasa
poleciła mu Dakota, która zresztą sama zadzwoniła do niego i
umówiła go na wizytę w szpitalu u Eliota. Dziewczyna naprawdę
przejmowała się ocenami swojego chłopaka (mimo że już chyba sama
nie wierzyła w to, że byli ze sobą) i nawet nie chciała słyszeć
odmowy z ust O'Connera.
Skutkiem
tego Eliot odbył swoje pierwsze korepetycje w szpitalnej sali.
Czekał na Lukasa po południu. Kenneth pracował do wieczora, a on
mimo wszystko nie chciał przegapić z nim spotkania. Odkąd tutaj
siedział, z niecierpliwością czekał na kolejne... „randki”,
jak ostatnio w żartach zauważył Johnson.
Siedział
na łóżku, z wyciągniętą przed siebie zagipsowaną nogą i
przeglądał notatki, gdy nagle usłyszał pukanie do drzwi. Oderwał
wzrok od kartek papierów i już po chwili do sali wszedł wysoki,
przystojny mężczyzna. Spojrzał w kierunku łóżka i jego twarz
rozjaśnił uśmiech, na widok którego Eliot aż zamarł.
– Hej, jestem Lucas – powiedział i podszedł do O'Connera z
wyciągniętą dłonią, na którą chłopak popatrzył jakby
zdziwiony. Dopiero po chwili zreflektował i uścisnął ją w geście
powitania. Nie spodziewał się, że jego korepetytorem będzie taki facet. Dakota mówiła mu, że jest po studiach doktoranckich,
więc wyobrażał sobie grubszego, łysawego mężczyznę przed
czterdziestką.
Ale
Lucas... cholera, Lucas wyglądał zajebiście. I może miał
trzydzieści lat albo był trochę po trzydziestce, ale w niczym mu
to nie ujmowało.
– Hej, Eliot – odpowiedział i chrząknął, bo zrozumiał, że
zabrzmiało głupio. Dakota już pewnie mu powiedziała, jak jego
przyszły uczeń miał na imię.
– Miło cię poznać. – Mężczyzna powiedział grzecznościową
formułkę. – To co? Szkoda chyba tracić czas, bo Dakota mówiła,
że możemy mieć sporo do nadrobienia. Pokażesz mi co i jak, a ja
postaram się jakoś rozjaśnić tę straszną mikroekonomię i
statystykę. – Uśmiechnął się lekko, a jego oczy zmrużyły
się.
Eliot
od razu kiwnął głową i poczuł, że wstąpiła w niego jakaś
nowa energia. Nie wiadomo skąd nagle znalazł siły (i, co
ważniejsze, chęci!) na naukę.
– No, mam nadzieję – zaśmiał się, a Lucas przyciągnął
sobie taboret i usiadł na nim, po czym wyciągnął z torby swoje
materiały do zajęć. Nie było łatwo, stwierdził Eliot po
dziesięciu minutach, kiedy to już Lucas zdążył wybadać, gdzie
O'Conner ma braki i przystąpili do nauki. Było nudno, ale
wystarczyło, że od czasu do czasu spojrzał na mężczyznę i
powracał mu humor. W pewnym jednak momencie Lucas przysiadł do
niego na łóżko, bo naprawdę niewygodnie było się uczyć, kiedy
Eliot co chwilę musiał się do niego nachylać, by coś rozczytać.
Nawet
nie wiedział kiedy minęły dwie godziny. Mężczyzna był obeznany
w temacie i całkiem dobrze tłumaczył, jak zdążył zauważyć
przez ten czas Eliot. Już umówili się na niedzielę, na kolejne
korepetycje, tym razem w mieszkaniu O'Connera.
– Zobaczysz, wszystko zdasz. Szybko to łapiesz – rzucił Lukas,
zbierając się do wyjścia. Spojrzał na Eliota dłuższą chwilę,
aż w końcu odwrócił wzrok i zaczął się pakować.
– No, mam nadzieję – zaśmiał się Eliot, cały czas obserwując
ruchy Lucasa. Jego wzrok zsunął się na pośladki mężczyzny, gdy
ten trochę pochylił się nad swoją torbą. Ten jednak nic nie
zauważył. Eliot zapłacił mu za korepetycje i w końcu się
pożegnali. Patrzył jeszcze jak mężczyzna wychodzi, aż wreszcie
został sam. Westchnął ciężko i położył się na łóżku.
Zerknął na zegarek w telefonie, żeby sprawdzić godzinę, aż
wreszcie sięgnął po laptopa. Kenneth miał przyjść dopiero za
dwie godziny, po pracy, więc zaczął przeglądać różne strony
dla zabicia nudy, aż wreszcie wpisał w wyszukiwarkę „jak rozpoznać geja”. Wszedł w pierwszy link, który okazał się być artykułem
o zachowaniach gejów. Zaczął czytać, gdy w pewnym momencie drzwi
do sali się otworzyły. Od razu powiódł wzrokiem w ich stronę i
uśmiechnął się szeroko.
– Kenneth!
Dziękuje za kolejny rozdział, życze weny.
OdpowiedzUsuńAkira
"Lucasa poleciła mu Dakota,..."
OdpowiedzUsuń"Nie spodziewał się, że jego korepetytorem będzie taki facet. Emma mówiła mu, że jest po studiach doktoranckich,"
Dakota czy Emma? :)
Dakota, dzięki za napisanie ;) Już poprawiamy!
UsuńPodobało mi się, że w tym rozdziale nie było Dereka i Vincenta, ja w przeciwieństwie do większości tak średnio lubię ten wątek, wolę gdy więcej czasu jest poświęcane głównej parze. Mam nadziję,że Eliot wyjdzie już z tego szpitala, trochę za długo tam siedzi.
OdpowiedzUsuńMam pomysł odnośnie nowego opowiadania : Gej organizator wesel i pan młody kryptogej ? xd
Adggamma
Nie do końca, ale pomysł z gejem organizatorem wesel ciekawy ;)
UsuńKiedy "Świadomość"?
OdpowiedzUsuńŚwiadomość to ciężka sprawa, bo nie mamy rozdziałów "na zapas". Może wkrótce zbierzemy się do napisania kolejnej części, jak znajdziemy chwilę wolnego na pisanie :)
UsuńPo co wam wywiader skoro nie odpowiadacie?
OdpowiedzUsuńJa rzadko się loguję na wywiader, to nie moja bajka :)
Usuń