sobota, 5 marca 2016

Lingerie: epilog

No i to jest już oficjalnie koniec "Lingerie". Przyznamy szczerze, że trochę nam przykro kończyć to opowiadanie, bo obie utożsamiłyśmy się z Samuelem i Dylanem. Ale kto wie, może jeszcze gdzieś się pojawią. :)
A teraz zapraszamy do czytania i bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Naprawdę czujemy się docenione (mimo że pojawiła się też krytyka - ona nikomu nie zaszkodzi).
D.&V. 

Epilog

Dwudziestego szóstego listopada Samuel musiał ubrać się w garnitur, który wybrał specjalnie z Dylanem na tę okazję. Roberts był zachwycony, on mniej. Przede wszystkim ze względu na powód przez który musiał założyć tak eleganckie ubranie.
Jechali na obiad do matki Dylana i Samuel był tym faktem po prostu przerażony. Próbował oponować, wymyślił nawet wymówkę, ale jego chłopak okazał się nieugięty. Nie chciał słyszeć o żadnych akcjach, gangach i chorobach Samuela.

– Rany – sapnął Dylan, oglądając swojego faceta w garniturze. – Częściej powinieneś tak się ubierać – powiedział, nie mogąc oderwać wzroku od eleganckiej odsłony Samuela. Cholera, gdyby mieli więcej czasu, na pewno jakoś by to wykorzystali! – Mega seksownie – dodał, podchodząc do niego, by poprawić mu cienki, czarny krawat.
Samuel uśmiechnął się na taką reakcję, bo już dawno Dylan nie reagował na niego w taki sposób. Objął go w pasie i – licząc na to, że odciągnie jakoś wizytę u rodziców kochanka – pocałował go mocno. Niestety zbyt mocno, przez co Dylan od razu się odsunął.
– Sam! Za chwilę mamy jechać, a nie się pieprzyć – sapnął i wygładził poły jego marynarki, jeszcze raz oglądając swojego kochanka z dumą. – Musisz mi pomóc wybrać buty. Wziąć te, które kupiliśmy w niedzielę, czy z frędzlami? – zapytał i wskazał na stojące nieopodal koturny i botki.
– Rodzice nie będą mieli nic przeciwko, kiedy przyjdziesz w takich butach? – zapytał z rezygnacją Sam i usiadł na łóżku. Potarł króciutkie włosy na głowie, wzdychając ciężko. – Dylan, ja... Cholera, nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie wiem, czy twoim rodzicom spodoba się wielki murzyn z tatuażami – dodał, czując się tak, jakby ugrzązł w jakimś wielkim, głębokim bagnie i nie potrafił znaleźć bezpiecznej drogi, żeby z niego wyjść.
– Spodoba się – sapnął Dylan i od razu do niego podszedł. Miał na sobie obcisłe białe rurki i zwiewną koszulę na ramiączkach sięgającą za tyłek. Przy szyi w materiale bluzki miał wszyty złoty, gruby łańcuch, który, o dziwo, pasował do Robertsa, mimo że to były kobiece ubrania. Całość chciał zwieńczyć jakimiś fajnymi butami i czarną ramoneską. – Mama już cię lubi, a nawet cię nie zna – mruknął, siadając obok. – No proszę, Sammy. – Popatrzył na niego błagalnie, dobrze wiedząc, że Samuelowi ciężko będzie odmówić. Wiedział już jak działać na Faulknera, co często też wykorzystywał, gdy przynosił do mieszkania kolejną parę butów czy torebek... Sam marudził przez chwilę, bo przecież nie mieli już gdzie tego trzymać, ale ostatecznie dawał za wygraną. Nie inaczej było i tym razem.
Samuel westchnął ciężko i wstał z łóżka, zdając sobie sprawę, że im szybciej wyjdą, tym będą mieli to za sobą.
Nie robił tego całkiem wbrew sobie. Chociaż się bał, chciał poznać mamę Dylana, o której ten cały czas mówił, a Sam udawał, że nie słuchał albo że go to drażniło. Wbrew pozorom pamiętał o niej prawie wszystko, co powiedział mu Dylan. Wiedział, że była przy pięćdziesiątce, udało jej się wygrać walkę z rakiem i teraz wprowadziła w domu rewolucję żywieniową. Zaczęła jeść tylko ekologiczne produkty, ćwiczyła jogę i biegała, a w końcu przestała się przemęczać, bo Dylan twierdził, że przed rozpoznaniem u niej raka, zdecydowanie za dużo pracowała, a co za tym idzie, również miała zbyt dużo stresu. Samuel pamiętał, że miała dwa psy, które bardzo kochała. Prawie tak jak swojego syna, jak Dylan często się śmiał.
Gdyby Samuel to wszystko powiedział swojemu chłopakowi, ten pewnie doznałby ciężkiego szoku. Raczej nie sądził, że Sam go słuchał, gdy coś mu opowiadał. A Faulkner nie przepuszczał mimo ucha prawie żadnego ze słów Dylana... no chyba, że ten akurat pieprzył coś trzy po trzy o ubraniach, wtedy naprawdę nie miał najmniejszej ochoty tego zapamiętywać.
– To jak? Mogą być koturny? – zapytał Dylan, kiedy założył już buty i ramoneskę w kowbojskim stylu, bo z frędzlami na plecach i rękawach.
– Mogą być. – Samuel uśmiechnął się lekko, zdając sobie sprawę, że pierwszy raz od dawna będzie spędzał święta dziękczynienia w towarzystwie czyjejś matki. To był dla niego prawie rodzina. Przynajmniej jakaś jej namiastka i może jego strach przed tym spotkaniem brał się głównie z obawy przed tego typu relacjami, które miał wrażenie, że już dawno zapomniał, jak powinny funkcjonować. Nigdy nie powiedziałby o tym Dylanowi, nie dzielił się z nim swoją przeszłością.
– Rzuciłeś to tak, jakbym ci się nie podobał! – prychnął Dylan urażony. Samuel nigdy nie wykazywał zbyt wielkiego entuzjazmu jeżeli chodziło o modę, czego Roberts czasem nie potrafił zrozumieć. – Powinienem się przebrać?
– Jest okej. I tak, jesteś wyższy. I tak, masz szczupłe nogi. Co jeszcze chcesz? – Samuel przewrócił oczami zniecierpliwiony. – Chodź już.
Dylan sapnął ciężko i wyszli z mieszkania w milczeniu. Co chwilę zerkał na Sama, dostrzegając, że ten denerwował się przed wizytą w domu rodzinnym partnera. Po raz pierwszy chyba widział go zestresowanego, zawsze Faulkner był pewny siebie i niewzruszony, nie to co teraz.
Po pół godzinie byli już na miejscu. Samuel zaparkował swój samochód pod dwupiętrowym domkiem z wypielęgnowanym ogródkiem i spojrzał na budynek z zastanowieniem.
– Będzie okej, mówię ci – pocieszył go Dylan. – Mama już nie mogła się doczekać, by cię w końcu poznać.
Słowa Dylana wcale go nie pocieszyły. Wywołały jeszcze większe wątpliwości, bo Sam wiedział, że na pewno nie sprosta wymaganiom jego mamy. Znał ją już wystarczająco dobrze ze wszystkich opowieści, żeby zdać sobie z tego sprawę.
Dzień był słoneczny, ale chłodny przez mroźny wiatr wiejący znad Pacyfiku. Sam zaczekał na Dylana i razem z nim skierował się w stronę wejścia do domu. Roberts od razu nacisnął na klamkę, otworzył przed nimi drzwi i wpuścił kochanka do środka. Znaleźli się w przedpokoju, naprzeciwko Samuel dostrzegł drewniane schody prowadzące na wyższe piętro, których stopnie wyłożone były miękkim, białym dywanem. Pomieszczenie utrzymywane było w jasnych barwach, a duże okna wpuszczały do niego masę promieni słonecznych. Rozejrzał się dookoła, zastanawiając się chwilę, co zrobić. Ściągnąć buty? Odebrać od Dylana jego kurtkę i odwiesić na wieszak? Poczekać, aż ktoś ich powita?
– Mamo! – krzyknął jego chłopak.
– Już idę, idę! – usłyszeli z wnętrza domu i po chwili z pomieszczenia obok wyszła niska, starsza kobieta, z idealnie ułożonymi włosami i świetnie dopasowaną błękitną sukienką. – Ty musisz być Samuel – powiedziała z szerokim uśmiechem, podchodząc do nich wyraźnie zadowolona. – Dylan mówił mi, że jesteś przystojny, ale nie myślałam, że aż tak! – zaszczebiotała.
– Miło mi poznać. – Samuel wyciągnął rękę, z trudem się odzywając przez zaciśnięte gardło. Nie sądził, że spotkanie ze starszą panią okaże się dla niego tak stresujące. Mama Dylana przypominała mu Marthę Stweart albo jakąś inną sławną gospodynię domową amerykańskiej telewizji. Samuel uśmiechnął się do niej lekko i zaraz rzucił szybkie spojrzenie Dylanowi, zdając sobie sprawę, że chłopak był do niej trochę podobny.
Roberts w odpowiedzi uśmiechnął się do kochanka szeroko i wsunął mu rękę pod ramię, przytulając się do niego bokiem. Chciał dodać partnerowi trochę otuchy, bo widział, jak mężczyzna się denerwował.
– Mnie również! – odpowiedziała zaraz kobieta. – A ty Dylan, kochanie, masz świetne buty! – zauważyła od razu. – Gdzie kupiłeś?
– W niedzielę byliśmy z Samem na zakupach, nie pamiętam już dokładnie jaki sklep – odpowiedział i wreszcie odsunął się od kochanka, by ściągnąć kurtkę. – A ty dobrze wyglądasz w tej sukience. Mówiłem ci, że będzie pasować!
Samuel uśmiechnął się, obserwując ich w milczeniu. Potrzebował chwili, żeby przyzwyczaić się do myśli, że Dylan traktował swoją mamę bardziej jak koleżankę, z którą mógł porozmawiać o ubraniach, niż rodzica, przed którym powinien okazać respekt. Zupełnie inaczej zachowywał się w stosunku do ojca, gdy ten zjawił się, żeby przywitać się z nimi.
Przed nim Samuel odczuwał mniejszy strach. Uścisnął mu rękę i uśmiechnął się krótko, w odpowiedzi dostał niemal dokładnie taką samą szybką odpowiedź. Mężczyzna, mimo lat, które odcisnęły swoje piętno na jego twarzy, wciąż wydawał się być przystojny. Był wyższy od Dylana, ale wciąż niższy niż Samuel.
– Dobrze w końcu cię poznać – powiedział surowym głosem, mierząc Faulknera uważnym spojrzeniem. Dopiero po chwili się uśmiechnął. – Caroline, zaproś ich do środka, nie będą sterczeć w przedpokoju jak takie kłody – zganił swoją żonę, na co ona tylko machnęła dłonią.
– Przecież nie stoją tu wieczności, dopiero się przywitaliśmy – prychnęła. – Do dobrze, rozbierajcie się i chodźcie do salonu. Napijecie się czegoś?
– Ja herbaty – odpowiedział Dylan i zerknął na kochanka, kiedy odwieszał swoją kurtkę. – A ty? Pewnie kawy, co? – zapytał, dobrze znając jego upodobania.
– Mhm, poproszę. – Samuel dziwnie się czuł, kiedy musiał być miły. Czuł się trochę jak słoń w składzie porcelany, gdy siedział w eleganckim salonie, urządzonym w nowoczesny sposób, ale z nutą starodawnej mody na zbędne bibeloty. Według niego było tu mnóstwo niepotrzebnych dekoracji, które w pewien sposób zaczęły go przytłaczać.
– Pójdę z mamą zrobić, a ty posiedź z tatą – powiedział i chciał pocałować Samuela w skroń dla otuchy, ale pomyślał, że to mogłoby przynieść zupełnie odwrotny efekt. Nic więc nie zrobił, tylko wyszedł razem z Caroline z pomieszczenia, zostawiając swojego faceta i ojca samych.
– Oglądasz futbol? – zapytał tata Dylana, przełączając kanał w telewizorze.
– Tak, dość często – stwierdził Samuel i spróbował się rozluźnić. – Raz zaciągnąłem nawet Dylana na mecz.
– Nie narzekał ci? – zdziwił się i zerknął na Samuela. – Kiedyś ciągle mi z Carol nad głową gadali, gdy tylko włączałem mecz. W końcu musiałem kupić drugi telewizor, bo bym z nimi nie wyrobił – zaśmiał się i nagle wstał. – Co tam będziemy kawy pić... – machnął ręką – chcesz może whisky?
Samuel żałował, że nie kazał Dylanowi prowadzić, bo bardzo chętnie by się napił i dzięki temu może udałoby mu się rozluźnić. Musiał odmówić ojcu kochanka.
– No daj spokój, widziałem, że jesteś samochodem, ale mój syn ma przecież prawo jazdy i nawet dobrze prowadzi – powiedział mężczyzna, wyciągając z barku butelkę Ballantine'sa. – On i tak nie będzie dzisiaj pić, więc ty możesz dotrzymać mi towarzystwa.
– No nie wiem – mruknął Sam, nie wiedząc, czy mężczyzna nie sprawdzał go w jakiś pokrętny sposób, którym chciał udowodnić, że Samuel wcale nie był odpowiedzialny. – Może Dylan będzie chciał się czegoś napić? – zapytał, mając nadzieję, że tym podwyższy swoją punktację, jeżeli rzeczywiście ojciec kochanka w coś z nim pogrywał.
– Można go zapytać – odpowiedział i mimo wszystko wyciągnął dwie szklanki do whisky, z bardzo grubym dnem.
– O co zapytać? – Do pomieszczenia wszedł Dylan z tacą pełną talerzyków i pustych szklanek, które zaczął rozstawiać na stole, do którego mieli zasiąść na obiad.
– Czy będziesz chciał prowadzić – odezwał się Samuel, obserwując kochanka z przyjemnością. Bez butów na koturnie nogi Dylana nie prezentowały się aż tak spektakularnie, ale kochanek nadal miał świetną figurę.
– Chcę poczęstować twojego chłopaka alkoholem – dodał ojciec, już nalewając im trunku.
– Pijcie – powiedział i popatrzył na nich. Widok jego taty i kochanka w jednym pomieszczeniu, przed telewizorem i ze szklankami whisky w dłoni był dość absurdalny, ale przy okazji też jakoś taki dziwnie... ciepły. W ogóle sam fakt, że Samuel był w jego rodzinnym domu napawał go przyjemnego rodzaju spokojem. Rozstawił wszystkie talerze, po czym podszedł do Sama i już się nie krępując, pocałował go szybko w usta. – Tylko nie spij mi taty. Ma słabą głowę – rzucił wesoło, za co w odpowiedzi otrzymał prychnięcie ojca.
– Chyba nie wiesz co mówisz, gówniarzu! – odwarknął mężczyzna, jednak w jego tonie głosu nie pobrzmiewały żadne groźne nuty. Dylan w odpowiedzi tylko się zaśmiał i zawrócił do mamy do kuchni.
Samuel uśmiechnął się wciąż niepewnie, bo dziwiły go takie relacje z rodzicami. Tata Dylana usiadł w fotelu obok i westchnął ciężko.
– Ostatnio Cleveland Brows mieli słabsze mecze. Mam nadzieję, że teraz pokażą, na co ich stać – zagadał go, a Samuel nie mógł się z nim nie zgodzić. On też kibicował Browsom. Odebrał od mężczyzny kieliszek, ciesząc się, że chociaż będą trzymać kciuki za tę samą drużynę. Jeszcze by tego brakowało, by pokłócili się o głupi futbol. – Dobrze, że jesteś. Przynajmniej nie będą mi zrzędzić nad uchem, że znowu mecz oglądam w święta – powiedział mężczyzna i zaśmiał się, biorąc łyk trunku. – Teraz przynajmniej jest nas dwóch. Na Dylana nigdy nie mogłem w tej kwestii liczyć. Więc... zabrałeś go na mecz i co? Nie nudził się? – Samuel od razu zrozumiał, po kim Dylan odziedziczył gadulstwo. Chociaż może ojciec jego partnera chciał być po prostu miły? Gdy się na niego patrzyło, raczej nie wyglądał na dość rozmownego człowieka.
– Trochę, ale jakoś wytrzymał. Wiedziałem, jak go przekupić – zaśmiał się, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak pan Roberts mógł to odebrać. I jak powinien odebrać, bo właśnie o seks mu chodziło. Obiecał Dylanowi, że mu obciągnie, więc kochankowi udało się wytrzymać.
– Pewnie powiedziałeś mu, że po meczu zabierzesz go na zakupy, co? – zapytał mężczyzna i zaśmiał się, nie zauważając dwuznaczności w tym, co mówił Samuel.
– Dokładnie – przyznał od razu Sam, nie mając zamiaru brnąć w ten temat. Szybko udało mu się zagadać o najpopularniejszych zawodnikach obecnie w trzech czołowych drużynach NFL, więc ojciec Dylana nie zaprzątał sobie więcej głowy tym, co Sam musiał zrobić, żeby zaciągnąć jego syna na mecz futbolu.
– A wy już siedzicie – usłyszeli kobiecy głos. Samuel obejrzał się na mamę Dylana wnoszącą do pokoju tacę z kawami i herbatami. – Jesteście już głodni? Indyk będzie dopiero za godzinę, coś długo się robi – powiedziała rozstawiając na stoliku do kawy szklanki z napojami. Jej syn wszedł do salonu dopiero po chwili. Niósł mały dzbanek z mlekiem i cukierniczkę. Aż uśmiechnął się, widząc swoją mamę, tatę i Samuela razem. Naprawdę będzie musiał przyzwyczaić się do tego widoku.
– Mówiłem ci, że pewnie będą oglądać razem – rzucił Dylan, stawiając wszystko na stole, by po chwili usiąść przy kochanku i ukradkiem złapać go za dłoń.
Samuel zdążył już ściągnąć marynarkę i siedział w samej koszuli. Chciał ją odpiąć i podwinąć rękawy, ale nawet na dłuższą sprawę nie zaczęli nawet jeść. Spojrzał na kochanka i uśmiechnął się do niego ukradkiem, a mama Dylana odchrząknęła.
– Podać wam kawy przed telewizor? – zapytała i, zanim odpowiedzieli, przeniosła tacę z kawą i filiżankami na niski stolik. – Mam nadzieję, że lubisz mleko kokosowe, bo innego niestety nie miałam w lodówce. Przygotowałam się, ale o mleku zupełnie zapomniałam!
Dylan obejrzał się na nią i uśmiechnął się, absolutnie szczęśliwy, co jego mama zauważyła od razu. Jej syn promieniował, co kiedyś zdarzało się rzadko, przeżywał wiele miłosnych zawodów i dopiero teraz sprawiał wrażenie kogoś, kto miał wreszcie wszystko.
– Przemęczymy się. Zresztą zacząłem u nas wprowadzać trochę kuchni wegańskiej. Samuel jest jej przeciwny, ale wierzę, że w końcu go przekonam – dodał wesoło i spojrzał na kochanka.
– Wcale mu się nie dziwię – odparł ojciec, nalewając im whisky. – Zielsko jest dla królików i bab.
– Nie bądź takim szowinistą, Georg – fuknęła na męża, kiedy usiadła na fotelu. Samuel jednak nie mógł się nie roześmiać. Dylan był bardzo kobiecy i zdążył się już przyzwyczaić, że kochanek w wielu aspektach swojego zachowania lub myślenia (bo o sposobie ubierania nie warto już wspominać) przypominał kobietę. Nie można było go jednak sprowadzić do roli typowego transseksualisty. Dylan czuł się mężczyzną, Sam wiedział, że był z mężczyzną.
– Miło się na was patrzy – odezwała się nagle pani Roberts i uśmiechnęła do nich z rozczuleniem.
– Mamo – jęknął Dylan. – Mówiłem ci, że bez takich.
– Ale co ja mogę?! – sapnęła. – Mieszkacie razem? – zmieniła nagle temat, a jej syn westchnął ciężko i splótł palce z Samuelem, czując się teraz trochę jak na przesłuchaniu.
– U mnie – wyjaśnił spokojnie Samuel, zaczynając gładzić kciukiem wierzch dłoni Dylana. Tylko przez moment pomyślał o Taylorze, jak on czułby się na jego miejscu – czy Dylan chciał go zabrać do swojego rodzinnego domu i przedstawić mamie i tacie jako swojego chłopaka? Szybko jednak wyrzucił ten pomysł z głowy. Wiedział, że Dylan go kochał. Od jego pierwszego wyznania, usłyszał to jeszcze dwa razy. Gdy Roberts upił się w jednym z klubów oraz chwilę przed orgazmem podczas jednego z [i]seksów na zgodę, po poważnej kłótni. – Mieszkam blisko centrum, wynajmuję apartament.
– Och – to wyznanie najwidoczniej jej się spodobało. – Dylan mówił że jesteś jakimś współwłaścicielem... przypomnij mi... agencji nieruchomości?
– Tak, tak, dokładnie – odpowiedział szybko jej syn, na co Caroline uśmiechnęła się tylko szeroko, ciesząc się, że jej syn tak dobrze trafił. Może i Samuel nie wyglądał wcale na kogoś porządnego z tymi wszystkimi tatuażami, ale skoro podobał się Dylanowi, to chyba powinna się cieszyć. – A co z twoim mieszkaniem? – zainteresowała się.
– Pomieszkuje w nim teraz Mike – odpowiedział jej i wychylił się po swoją herbatę, jednocześnie podciągając nogi na kanapę. – Wiesz, mówiłem ci, że krucho u niego z kasą, więc powiedziałem mu, żeby u mnie zamieszkał. Przynajmniej zajmie się mieszkaniem, nie będzie stało puste, a on nie będzie musiał płacić za wynajem.
– Mhm, skoro tak uważasz. W końcu to twoje mieszkanie. – Kobieta uśmiechnęła się i wychyliła się po ciasteczko owsiane, które już wcześniej stało na blacie.
Dylan uśmiechnął się i nagle wstał.
– Pokażę Samowi swój stary pokój, obiad za godzinę, tak? – zapytał i pociągnął za sobą Samuela.
– Już uciekacie do pokoju? – westchnęła Caroline, a Georg zaśmiał się nagle.
– Po twoim przesłuchaniu sam bym najchętniej uciekł – rzucił, nie mogąc się powstrzymać.
Dylan w odpowiedzi przewrócił oczami i sam się zaśmiał.
– Wrócimy za chwilę – odparł i pokierował Sama do wyjścia z salonu, by następnie wspiąć się po stopniach. – I jak? – zapytał, oglądając się na kochanka. Cały czas bał się, że mężczyzna czuł się nieswojo. – Nie zamęczyli cię?
– Trochę dziwnie jest, ale dam radę. Mili są – szepnął, rozglądając się po piętrze, gdy już na nie weszli. Na schodach mama Dylana rozwiesiła rodzinne fotografie, na który Sam rzucił okiem. Mały Dylan był właśnie taki, jak podejrzewał – trochę dziewczęcy i drobny. Od razu go objął, gdy już miał pewność, że zostali sami. – Dobrze pachniesz – zamruczał, przyciskając nos do jego szyi. – Zabrałeś mnie tutaj, żebyśmy coś zrobili? – zapytał od razu i zaśmiał się cicho, dotykając Dylana pod koszulką.
Jego chłopak w odpowiedzi aż się zaśmiał. Samuel znał go zbyt dobrze.
– Dokładnie. Na moim łóżku jeszcze z czasów podstawówki – powiedział wesoło i pociągnął go w stronę pomieszczenia, jakie znajdowało się naprzeciwko schodów. – Ta-dam, możesz zacząć się śmiać – rzucił, otwierając przed Samem drzwi i prezentując mu fioletowy, duży pokój utrzymywany w bardzo kobiecym stylu. Zupełnie, jakby nie mieszkał tu kiedyś chłopiec, a dziewczynka.
Samuel nic nie odpowiedział, tylko przeszedł się po pomieszczeniu, przyglądając się białym meblom i zdjęciom, jakimś pamiątką z wycieczek, które Dylan zostawił tutaj. Większość rzeczy musiał przenieść do swojego mieszkania. W końcu Samuel podszedł do okna i wyjrzał za nie, jakby chciał się upewnić, że naprzeciwko nie mieszkał żaden zboczony sąsiad, który mógłby podglądać jego kochanka.
Nauczyli się wielu rzeczy, ale Samuel nie mógł wyzbyć się chorobliwej zazdrości. Wciąż nie umarł w nim lęk przed tym, że Dylan go kiedyś zostawi. Chyba naprawdę nie wierzył w siebie, chociaż on wolał zasłaniać się przekonaniem, że nic w życiu nie było pewne. Z jednej strony miał rację, z drugiej nie warto było myśleć o przyszłości, skoro teraz, w tym momencie czuł się z Robertsem szczęśliwy.
Dylan zamknął za nimi drzwi i, dla pewności, przekręcił klucz w zamku. Podszedł do Samuela i objął go od tyłu, przyciskając policzek do jego pleców.
– Polubili cię – powiedział z lekkim uśmiechem. – Mama jest tobą zachwycona, a tata się nie rozczarował.
– I uwierzyli, że jestem właścicielem jakieś firmy? Agencji nieruchomości? – zapytał sceptycznie, odwracając się wolno do Dylana. – Członek Bloodsów na pewno lepiej by brzmiał – dodał i złapał kochanka za brodę. Spojrzał z zadowoleniem na jego pełne, miękkie usta. Dylan miał jasną, brzoskwiniowo-złotą karnację. – Co tutaj chcesz ze mną zrobić? – zapytał Samuel, naciskając kciukiem na wargi kochanka.
Dylan rozchylił je.
– Raczej nie uwierzyli, ale niezbyt ich to obchodzi. Chcą, żebym był szczęśliwy – powiedział wolno i z każdym ruchem warg ocierał się o palec partnera. Przysunął się do niego, objął jego szyję i spojrzał mu w oczy. – Do obiadu mamy godzinę. Jest trochę rzeczy, które możemy zrobić – powiedział i stanął na palcach, żeby pocałować kochanka w policzek, a następnie objąć jego szyję ciasno. – Cieszę się, że tu ze mną przyjechałeś – powiedział po chwili, zdając sobie sprawę, że to już nie było zwykłe [i]chodzenie ze sobą. Samuel wniknął w jego rodzinę, poznał mamę i tatę... Gdyby ktoś mu powiedział, jeszcze kilka miesięcy temu, że tak skończy z Faulknerem, pewnie by go wyśmiał.
– Jakoś daję radę – rzucił Samuel bez zastanowienia, ale zaraz dodał: – Nie jest tak źle. Myślałem, że jak mnie zobaczą, to każą ci znaleźć jakiegoś innego faceta – dodał, odwracając wzrok na okno. Nie lubił wyznawać takich rzeczy.
– Głupi – parsknął Dylan, nie puszczając go ani na chwilę. – Jesteś najprzystojniejszym facetem, jakiego mogłem tu przyprowadzić.
Samuel na tę uwagę uśmiechnął się zaskoczony. Dylan mówił mu takie rzeczy coraz częściej, a do niego powoli zaczynało docierać, że naprawdę byli w związku. I biorąc pod uwagę wszystkie plusy, w końcu przyjdzie też czas, że będzie musiał się poświęcić. Wiedział, że pewnego dnia Dylan postawi mu ultimatum – albo on, albo gang. Samuel powoli zaczął nastawiać się do tej myśli.
Godzina minęła śmiesznie szybko i w końcu musieli zejść na partner, żeby wspólnie z rodzicami Dylana zjeść oficjalny, dziękczynny obiad. Po wypiciu trzech kieliszków whisky, Sam zaczął się już rozluźniać, ale wciąż z tyłu głowy obawiał się, żeby nie palnąć czegoś głupiego.
Indyk mamy Dylana smakował naprawdę dobrze, mimo że sama pani domu nawet go nie ruszyła. Samuel jednak znał już jej kuchnię, nie raz w lodówce mieli jej dania, które jego chłopak przywoził ze spotkań z nią.
– Samuel, weź sobie jeszcze ziemniaków. Może trochę sosu? Albo sałatki? Weź sałatki! – z początku takie pytania i propozycje niezmiernie go irytowały, szybko jednak się do nich przyzwyczaił. Na początku popełnił błąd, bo poszedł za jej prośbą i skusił się na dokładkę, ale później już nie mógł dojeść swojej porcji. Przy kolejnych propozycjach po prostu dziękował.
Był zmęczony, gdy po obiedzie znowu usiedli przed telewizorem. Chciał wracać, ale Dylan wciągnął się właśnie w rozmowę ze swoją matką, a Sam nie chciał robić złego wrażenia naciskami. Zabawne, że po raz pierwszy od dawna tak się starał, żeby dobrze wypaść. Gdyby zobaczyli go przyjaciele z gangu, na pewno nie uwierzyliby, że to on.
Spojrzał na Dylana i uśmiechnął się lekko pod nosem. Nie mógłby teraz po prostu tak wstać i ruszyć do wyjścia. Zdążył już zauważyć, że jego partner miał bardzo dobry kontakt ze swoimi rodzicami i chociażby dlatego postanowił przemęczyć się jeszcze tę godzinę dłużej. Dotknął lekko pleców Dylana i zaczął je gładzić, gdy dostrzegł lekki uśmiech na jego twarzy. To wszystko było absurdalne. On, w tym zwykłym, amerykańskim domu był absurdalny. Jego związek z chłopakiem takim jak Dylan także był absurdalny. Ale chyba zdążył się już do tych myśli przyzwyczaić.
W końcu go zdobył tak, jak chciał od początku ich znajomości. Dylan był jego w taki sposób, w jaki nigdy nie miał go Taylor. Samuel nie miał zamiaru rezygnować z chłopaka, chociaż z drugiej strony bał się, że kiedy coś pójdzie nie tak, przekreśli dla niego całe swoje życie i zostanie później z niczym. Bez gangu i bez Dylana. Ale nie chciał teraz o tym myśleć, nie kiedy było tak dobrze. Kiedy układało im się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie miał zamiaru tego burzyć swoim niepokojem. Chciał wreszcie zacząć żyć chwilą. I bez względu na to, co będzie później, Samuel wiedział, że kochał Dylana.

22 komentarze:

  1. Przyjemnie zakończenie tego opowiadania, co prawda widać trochę niewykorzystanego potencjału bo nic nie wyjaśniło się z Mike'm, dziewczyna Taylora tez przepadła choć wątek się pojawił, brakowało mi sceny z konfrontacją z gangiem Sama, cała ta wojna też została pominięta.

    Ogólnie opowiadanie dobrze napisane, ale odniosłam wrażenie, że Wam się w trakcie znudziło i chciałyście je jak najszybciej zakończyć co po Waszym wstępie pokazuje, że moje odczucia nie pokrywają się z Waszymi.

    No nic, to Wasza wyobraźnia i opowiadanie. Powodzenia z następnymi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po wstępie WNIOSKUJE* :×

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zawiedziona, że nie było seksu. Wierzę jednak ,że kiedyś napiszecie jakiś dodatek z Dylanem i Samuelem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobre zakończenie, ale szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i super ale może kiedyś cdn:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnia część opowiadania przeczytana, mogę skomentować.

    Opowiadanie miało naprawdę spory potencjał, ale... chyba nie do końca został wykorzystany. Brakowało mi przede wszystkim więcej informacji o gangu – jak to się stało, że Samuel dołączył do Bloodsów? Jak wyglądały relacje członków gangu (nie licząc Taylora)?

    Kilka razy pojawiła się informacja, że Sam będzie musiał dla zachowania pozorów przespać się z kobietą. Ostatecznie nic z tym nie zrobiłyście, a szkoda, bo to byłby dobry pretekst do stworzenia konfliktu.

    Dalej – co z dziewczyną Taylora? Znowu: kilka wzmianek w tekście, aż chciało się zobaczyć jakąś konfrontację.

    O problemie Mike'a prawie zapomniałam, dopiero komentarz innej czytelniczki pod poprzednim rozdziałem przypomniał mi o istnieniu przyjaciela Dylana. Napiszę tak: rozpoczęłyście wiele ciekawych wątków, które potem za szybko ucięłyście. Opowiadanie zyskałoby, gdybyście zdecydowały się na rozwinięcie pewnych elementów fabuły. Słowem: czuję niedosyt.

    Mimo wszystko polubiłam to opowiadanie i szkoda, że tak szybko je zakończyłyście. Piszecie świetne dialogi, postaci są ciekawe (tylko no właśnie... byłoby o wiele lepiej, gdybyście zdecydowały się na rozwinięcie pewnych wątków). Na bloga zaglądam regularnie; macie we mnie stałą czytelniczkę. ;)

    Pozdrawiam

    RD



    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, ja również jak poprzednie osoby uważam, że niekture wątki były ucięte. Jeśli jednak to pominiemy było to naprawde fajne opowiadanie i szkoda mi, że się już skończyło. Wiem, że będe do niego wracać. Podobały mi się dialogi, opisy, pomysł i cała reszta, prócz tych niektórych niewyjaśnionych rzeczy.
    Opowiadanie polecam innym jeśli lubią te klimaty.
    Życzę, by was wena nie opuszczała i powstawało więcej takich opowiadań.
    Akira

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, koniec opowiadania, trzeba zapieczętować z mojej strony, należytym komentem!

    Też uważam, tak jak większość dziewczyn, że można by było to jeszcze pociągnąć.
    Wątki z Fatimą kompletnie zostały pominięte, liczyłam, że chociażby pokażecie nam rozmowę Samuela z nią.
    Wątek z Mikiem i jego HIV'ulcem (Boże, powinnam zginąć za napisanie czegoś tak poważnego, takim sposobem xDDD Aż mi się skojarzyło z bajką "Pociąg Tomek i jego przyjaciele", dobra to nie jest śmieszne, sorry xD) również nie został dokończony, bo z tego co pamiętam, jego przygody zakończyły się tym, że może mieć HIV'a, a dalej słuch o nim zaginął! W sumie w epilogu napisałyście, że Dylanek oddał mu mieszkanie, ale to za mało, według mnie.
    No i liczyłam, na konfrontację Samcia z gangiem, tak jak droga Pani Anonimowa (pierwszy komentarz). Gdzieś nasz seksiaczek mówił, że co jakiś czas powinien się pokazać z jakąś kobietą, żeby podejrzeń nie wzbudzać, liczyłam na to, że Dylan przyłapie go i będzie kłótnia (Boże, jak można komuś aż tak źle życzyć xDDD)! I na dodatek tyle się mówiło o konfliktach Bloodsów z MS-13 (Ha! Nawet poszukałam jak się nazywają, bo zapomniałam xD), a potem nagle to ucichło, ogólnie wszystkie sprawy gangu nagle ucichły. Pewnie chciałyście bardziej zająć się związkiem głównych bohaterów, ale jednak pracy Samuela, po pewnym czasie, zaczynało być za mało.
    Ogólnie mówiąc, zbyt wiele wątków, kompletnie niedokończonych. To opowiadanie mogłoby być o wiele lepsze, mimo to i tak będę z przyjemnością do niego wracać.

    Co do epilogu, to bardzo mi się podobał. Faktycznie, trochę zaokrąglił całość. I moim zdaniem, dobrze, że tym razem seksów nie było, wzbudziłoby to apetyt na kolejne notki! xD O! I oczywiście liczę, że jeszcze się spotkamy z głównymi bohaterami! Będę za nimi niezmiernie tęsknić <3

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę się rozczarowałam. Pierwsze rozdziały tego opowiadania są naprawdę cudowne, pochłonęłam je w chwilę i z utęsknieniem czekałam na kolejne, ale z każdym późniejszym rozdziałem poziom spadał coraz niżej. Sądzę, że za bardzo skupiłyście się na relacji głównych bohaterów. Powtórzę to, co już zostało powiedziane, ale sporo wątków zaczęłyście i nie dokończyłyście, a szkoda. To tak, jakbyście zaczęły pisać z jakimś pomysłem, ale niedopracowanym, zamieściłyście to w opowiadaniu, a potem już nie chciało wam się wymyślić rozwiązania tego wszystkiego, więc jedynie wspomniałyście to w tekście. Smutne.
    Ach, rzucił mi się w oczy jeden błąd. W zdaniu: ''Mężczyzna, mimo lat, które odcisnęły swoje piętno na jego twarzy, wciąż wydawał się być przystojny'' powinnyście usunąć słowo ''być''. Pozwolę sobie skopiować z pewnej strony: ''Konstrukcji z czasownikami zwrotnymi wydawać się, okazać się, zdawać się nie powinno się „wzmacniać” bezokolicznikiem być, gdyż nie wnosi on do wypowiedzi nic dodatkowego, nie wzbogaca jej o żadne informacje.''
    Liczę na to, że następne wasze opowiadania będą o wiele lepsze, bo macie naprawdę duży potencjał :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem trochę rozczarowana zakończeniem. Spodziewałam się czegoś bardziej ... wow. Aczkolwiek było całkiem uroczo i to rekompensuje. Szkoda, ze opowiadanie się już skończyło. Ja sama przez długo żyłam to historią. :)
    Świetna robota !

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochani, dziękujemy Wam za szczere opinie :) Rozumiemy, co się Wam nie podobało i pod tym względem jesteście bardzo zgodni, więc nasz błąd jest niezaprzeczalny. Będziemy zwracały większą uwagę na wątki poboczne, które w Lingerie rzeczywiście trochę pominęłyśmy na rzecz relacji między Samem i Dylanem. Nie chciałyśmy rozwijać wątku gangsterskiego i teraz trochę szkoda, że jednak tego nie zrobiłyśmy.
    Mamy nadzieję, że kolejne unikniemy tego typu błędów w kolejnych opowiadaniach.
    Super, że nie milczycie i piszecie szczerze, co sądzicie o naszych tekstach.

    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Może i niektóre wątki nie zostały rozwinięte ale na brak akcji nie można było narzekać :) To opowiadanie było takie...- ostre - może to dziwne słowo ale jakoś mi tu pasuje :) I cudownie było przeczytać o takim poskromionym, wygładzonym Samie na rodzinnym obiadku, tylko niech mu to nie zostanie, bo lubię tą jego mroczną stronę :) Niedokończone wątki możecie przemienić w następną historię w której przy okazji spotkalibyśmy Sama i Dylana - ale się rozpędziłam, co ? Dzięki dziewczyny i pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że już koniec. Dziękuję za wspaniałe opowiadanie. Może kiedyś powstanie druga część ?? Pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Priorytetem jest skończenie Clasha i Świadomości. Może w przyszłości podejmiemy się napisania kontynuacji :)

      Usuń
  14. Kiedy dodajecie rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  15. Opowiadanie zakończone czas się wypowiedzieć.
    Ogółem trafiłam na Waszego bloga jeszcze dawno dawno, ale jakoś tak nigdy nie podjęłam się czytania czegokolwiek. W końcu postanowiłam spróbować z Lingeriami i jak najbardziej, było warto. Może w przyszłości podejmę się czytania Clasha i Świadomości.
    Przejrzałam pobieżnie powyższe komentarze i wiem, że kilka osób zwróciło na to uwagę, ale ja też muszę. Urwany wątek Mike'a woła o pomstę! O ile inne wątki aż tak bardzo nie rzucały się w oczy i da się to przeboleć, o tyle ten wygląda w tej sytuacji jak zwykły zapychacz. Nie ma co dać w tym rozdziale? Ach, dajmy przyjaciela Dylanowi. Mamy inne ciekawe rzeczy do opisania? Wylane na innych bohaterów. Przepraszam, jeśli brzmi to dość ostro, ale właśnie w ten sposób to odebrałam. Gdyby nie wspomnienie Mike'a w epilogu, to chyba bym uznała, że po prostu zmarł na tego HIV'a. Innej opcji nie ma.
    Pomijając to niedociągnięcie, opowiadanie bardzo mi się podobało. Szkoda, że takie krótkie. Choć nie jestem fanką rozległych opisów seksu w ogromnych ilościach w każdym rozdziale, to właśnie za te opisy macie u mnie największy plus. Odważne podejście do tematu, konkretne i adekwatne do realnego życia sceny, wszystko bardzo dopracowane i dopięte. Nie pojawiały się tutaj żadne nieścisłości, widać, ze jesteście zaznajomione z tematem i wiecie, co piszecie, w przeciwieństwie do wielu innych autorów/autorek blogowych.
    Moją ulubioną postacią był Dylan. Chłopak mimo delikatnego wyglądu no i zachowania okazał się mieć jaja, szczególnie podczas oswajania Samuela XD Szkoda, że nie doczekaliśmy się sceny, w której to Dylan by dominował, no ale rozumiem, że to na pewno będzie wymagało sporo pracy z jego strony.
    Opowiadanie kończy się tak, że w sumie można by je nawet rozwinąć. Kto wie, może doczekamy się czegoś więcej xD Na razie się jednak tym nie przejmujcie i skupcie się na obecnych opowiadaniach. Mam nadzieję, że znajdę w sobie siłę i przeczytam. Szczególnie na Clashu chyba mi zależy, a jednak mam z tym jakiś problem. Uwielbiam swój mózg xD
    Życzę dużo dużo weny i czasu i czego jeszcze potrzebujecie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. będzie dzisiaj rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Oh :C Koniec :C Wielka szkoda.Bardzo polubiłam to opowiadanie i głównych bohaterów. Właściwie to nic nie wskazywało na to, że opko tak drastycznie szybko się zakończy. Mimo to zakończenie czytało się bardzo przyjemnie, z lekkim uśmiechem z ustach ;) Dziękuję za publikację tego opowiadania i życzę powodzenia w dalszym pisarstwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Urocze zakonczenie. Podpisuje sie pod poprzednikami, ze ma bardzo niewykorzystany potencjal, ale niewazne. Z przjemnoscia przeczytalam. Umililo mi wieczory ;). To co podoba mi sie w tym rozdziale, to Samuel - twardziel przestraszony spotkaniem z rodzicami chlopaka, taki nieporadny w "byciu w zwiazku", dopiero zaczyna sie tego tak naprawde uczyc. Lece czytac clasha

    😈 pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam ^w^
    Właśnie skończyłem czytać "Lingerie", które zacząłem właściwie tylko ze zmęczenia nudą i kaszleniem (ach, zapalenie oskrzeli). Właściwie nie miałem nawet zostawiać po sobie komentarza, bo historia, choć całkiem dobra, nie była wybitnie ciekawe. Owszem, znalazły się z niej momenty naprawdę miłe i fajne dla mnie jako czytelnika, brakowało mi jednak jakiejś głębi, uporządkowania (wiele rzeczy było naprawdę chaotycznych) i - jak wiele osób przede mną wspomniało - rozwiązania niektórych wątków. Zdarzały się Wam również niejednokrotnie błędy ortograficzne, interpunkcyjne czy stylistyczne.
    Jednak czytając epilog, w jednym momencie poczułem się nieco urażony. "Nie można było go jednak sprowadzić do roli typowego transseksualisty" - co ma oznaczać to zdanie? Sugeruje ono dość wyraźnie, że osoby transseksualne są w pewien sposób gorsze, umniejszone o bycie sobą, "sprowadzone" do bycia jedynie "rolą". Sam jestem transpłciowy i nieco zabolało mnie to, jak potraktowałyście osoby mi podobne. "Typowy transseksualista"? Naprawdę? Jeżeli już chcecie upodobania Dylana kontrastować z osobami transpłciowymi, mogłybyście chociaż napisać "transseksualna kobieta" czy mniej ładnie brzmiące "transseksualistka".
    Fajnie byłoby, gdybyście zmieniły ten fragment, ale jako autor rozumiem, że możecie nie chcieć edytować opublikowanego już tekstu. Po prostu pamiętajcie w przyszłości, że takich porównań należy używać, mając na uwadze trochę bardziej sedno zjawiska, które opisujecie.
    Pozdrawiam :)
    Racu

    OdpowiedzUsuń
  20. Pochłonęłam wszystko w dwa dni, będąc naprawdę zadowoloną. Wszystko podobało mi się. Moment w którym była opisywana śmierć Tylora.. Złapało mnie to za serce, a raczej za gardło. Wasze opisy sytuacji są naprawdę genialne! Szkoda, że już nie prowadzicie dalej bloga. Muszę dokończyć Clasha, którego kocham i żałuję, że nie jest dalej kontynuowany. A pisaśłycie, że miałyslście na niego tyle planów..

    OdpowiedzUsuń