piątek, 9 października 2015

23. Clash

Kochani, chciałybyśmy przypomnieć, że niedawno rozpoczął się rok akademicki, a co za tym idzie, mamy o wiele mniej czasu niż wcześniej. Postaramy się utrzymać dotychczasowy rytm publikacji, ale możemy mieć pewien poślizg. Jeżeli chodzi o "Clasha", to chciałyśmy zrobić sobie od niego krótką przerwę, dlatego ostatnio pojawiały się rozdziały "Lingerie" i "Świadomości". 
A teraz już zapraszamy do czytania i komentowania, bo to najlepiej napędza nas do działania. 


Oficer Eliot O'Conner

– Tu kiedyś mieszkałeś? – zapytał ciekawsko Eliot, odprowadzając Emmę wzrokiem.
– Mhm, nie przelewało się nam – powiedział zawstydzony Kenneth. Jakoś musiał przełknąć to, że chłopak zobaczył jego rodzinny dom.
– Ellis Avenue – rzucił jeszcze do kierowcy, by po chwili znów popatrzeć na Johnsona. Zdał sobie sprawę, że w ogóle nic o nim nie wiedział. Nie miał pojęcia, jakie ten facet, którego teraz uważał już nawet za swojego bardzo dobrego kumpla, a nie tylko znajomego od seksu, miał życie.
– Lubiłeś ten dom? – zadał kolejne pytanie.

Kenneth odetchnął ciężko i spojrzał na mijaną ulicę. Należała do tych gorszych w Chicago, okolicę, w której mieszkał Eliot, nijak można było do niej porównać.
– Nie za bardzo. W dzieciństwie jeszcze tak – powiedział, mając na myśli okres, kiedy jeszcze żyła ich matka. Nic jednak nie wspomniał o niej O'Connerowi. – Teraz już nie. Byłem zajebiście szczęśliwy, że się wyprowadziłem.
– No... zawsze lepiej na swoim – odparł chłopak, nie bardzo wiedząc, jak inaczej mógłby to skomentować. Uśmiechnął się lekko do niego. – Musisz mnie do siebie zaprosić – zauważył.
– Spoko, wpadaj, kiedy chcesz – zaśmiał się. – Ale też nie spodziewaj się luksusów – ostrzegł od razu, jakby Eliot oceniał ludzi przez standard mieszkania. Cóż, widział jego kawalerkę, więc miał porównanie. Bał się, że O'Conner źle go oceni. Eliot jednak zaśmiał się i pokiwał głową, bo nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby nabijać się z Kennetha.
– Spoko.

***

Do mieszkania Eliota dojechali po pół godzinie, chłopak, tak jak obiecał Johnsonom, zapłacił za taryfę i ruszyli do kawalerki. Obaj byli trochę pijani, jednak żaden z nich nie zwracał na to uwagi.
– Twój tyłek należy dzisiaj do mnie – powiedział O'Conner z szerokim uśmiechem, kiedy szukał kluczy do mieszkania. Johnson opierał się o ścianę z rękami założonymi na piersi.
– Chcesz topować? – zapytał z rozbawieniem. Nie widział w tym problemu, chociaż z tyłu głowy miał pewne wątpliwości co do tego, czy taki penis mu wystarczy. Teraz musi, pomyślał i uśmiechnął się lekko. Stanął za Eliotem właśnie tak jak wtedy, kiedy był w jego mieszkaniu pierwszy raz. – A dasz radę mnie zdominować? – zapytał, wyciągając głowę. Eliot był w końcu wyższy.
O'Conner zagryzł wargę, by nie uśmiechnąć się zbyt szeroko, otworzył drzwi i wszedł do środka jakby nigdy nic.
– Zamknij drzwi – rzucił dość obojętnie, gdy weszli do kawalerki. Najpierw ściągnął buty, później kurtkę, aż wreszcie odwrócił się do Kennetha przodem i popatrzył na niego z zastanowieniem. – Rozbieraj się.
Johnson uniósł brwi. Jak na razie pozbył się tylko butów i nic nie zapowiadało, że miał ściągnąć coś jeszcze.
– To może gospodarz pierwszy? – zapytał z przekornym uśmiechem.
– Goście mają pierwszeństwo – odpowiedział Eliot od razu i podszedł do niego. – No chyba... – złapał go za przód koszulki i spojrzał mu z drapieżnym błyskiem w oczy – że gość oczekuje od gospodarza małej pomocy – to mówiąc, zsunął mu z ramion jego zieloną, wojskową katanę.
Johnson przełknął ciężko, czując pierwszy błysk podniecenia, kumulujący mu się w podbrzuszu. Miał siły, nie był aż tak pijany, żeby nie pozwolić sobie na tę zabawę.
– Gospodarz powinien się zająć gościem – rzucił cicho, lekko zmienionym głosem. Sam fakt, że Eliot stał tak blisko, że czuł jego zapach, łagodny, drażliwy dotyk, sprawiał, że krew w jego żyłach aż buzowała. Podniecał się stopniowo, ale wiedział, że kiedy już się rozbiorą, zrobią to mocno. Tak, jakby obaj chcieli wycisnąć na swoich ciałach znak drugiej osoby.
– Mam strasznie upierdliwego tego gościa – stwierdził, odrzucając jego kurtkę na podłogę za siebie. – Nie wiem czy go jeszcze kiedykolwiek – to mówiąc przycisnął go sobą do drzwi – zaproszę.
Kennethowi zrobiło się niesamowicie gorąco. Podobał mu się taki właśnie Eliot, po którym nie mógł się niczego spodziewać. Zaskoczył go stanowczością, chęcią dominacji, przejawianą w męski, naturalny sposób. Johnson już wiedział, że nie będzie miał żadnych problemów, żeby wylądować na dole. Seks to seks, lubił go w każdej postaci.
Eliot wychylił się i pocałował go nagle mocno, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Po plecach przebiegł mu przyjemny dreszcz, kiedy dotknął gorącej skóry Kennetha, wyczuwając pod palcami jego twarde mięśnie. Już wiedział, że każdy kolejny facet, z jakim przyjdzie mu spać, będzie miał właśnie takie ciało... Podniecała go sama myśl, że mógłby zdominować kogoś takiego, przyprzeć go do ściany i tak po prostu wziąć.
– Chyba go jednak zaprosisz – przyznał Johnson z uśmiechem i spojrzał na niego z rozbawieniem. – Czuję, że tego chcesz.
– Lepiej wiesz, czego chcę? – zapytał Eliot, ale nie mógł się od niego odsunąć. Kenneth przyciągał go i podniecał jak nikt inny. Złapał go nagle za pośladki i zacisnął na nich palce, patrząc mu przy tym głęboko w oczy. – Nie przeceniaj się, Johnson – warknął.
– Twój fiut wie, czego chcesz lepiej od ciebie – zaśmiał się mężczyzna i otarł się o jego krocze.
Eliot na tę uwagę nie wytrzymał i zmiażdżył usta Kennetha swoimi, całkowicie dominując mocny, agresywny pocałunek, nawet nie dał Johnsonowi pola do popisu. Nie chciał dać. Chciał mu za to pokazać, że on też umie pieprzyć i że pomimo małego sprzętu, wiedział co i jak z nim zrobić. Kenneth starał się nadążyć za tempem Eliota, chociaż nie było to takie łatwe. Chłopak był całkowicie pochłonięty tym zbliżeniem. Jęknął w jego usta i z radością przyjął udo kochanka, które ten wsunął między jego nogi i potarł krocze. Eliot zaśmiał się zachrypłym od podniecenia głosem i wreszcie podwinął Kennethowi T-shirt, chcąc go ściągnąć.
– Rączki do góry, Johnson – powiedział, patrząc mu prosto w oczy.
Kenneth parsknął śmiechem na akurat taki dobór słów. Posłusznie uniósł ręce, pozwalając się Eliotowi pozbawić górnej części jego garderoby.
– Wiesz, że musisz mnie jeszcze przeszukać. Pamiętaj, że jestem niebezpieczny – rzucił, chcąc, żeby Eliot go dotykał. Podobała mu się ta gra. Była idiotyczna, ale na ich stan umysłu idealna.
O'Conner uśmiechnął się szeroko i zsunął dłońmi po jego półnagim ciele, aż wreszcie dotarł do spodni. Opadł na kolana, patrząc w górę, w oczy Kennetha.
– Przemycasz coś, Johnson? – zapytał, starając się brzmieć jak policjant. Niestety żaden stróż prawa nie zabrałby się za rozpinanie i ściąganie z zatrzymanego dolnej części garderoby.
– Broń? Musisz sprawdzić, oficerze O'Conner – mruknął, nie mogąc się powstrzymać. Położył dłoń na głowie Eliota i wsunął palce w jego włosy.
– Broń? – odpowiedział, wpatrując się w sporą wypukłość w bokserkach mężczyzny. – Chyba już wiem, gdzie ją chowasz – dodał i złapał za penisa przez materiał bielizny. – Duża. I naładowana.
Kenneth przełknął ciężko. Jego penis drgnął pod tym dotykiem. Chciał, żeby Eliot wziął go do ust. Teraz fakt, że ten drań robił tylko jemu loda zaczął go jeszcze bardziej podniecać.
– A wiesz co, jako policjant przy rewizji osobistej, powinienem ci jeszcze kazać zrobić? – zapytał Eliot, zsuwając z niego bokserki.
– Co? – Kenneth wstrzymał oddech, starając się jakoś radzić sobie z podnieceniem. Chciał jeszcze więcej dotyku, chciał już tego cholernego O'Connera na sobie!
– Odwrócić się... – zniżył ton głosu do szeptu, wciąż jednak pozostając na klęczkach. – Złapać za pośladki – spojrzał mu z napięciem w oczy, odnajdując w nich podniecenie. Kenneth czekał, aż powie, co dalej. – Schylić i kaszlnąć – dodał, z trudem opanowując parsknięcie śmiechem.
– Nie! – zaprotestował Kenneth, czując, że podniecenie ustępowało miejsce zawstydzeniu. Jednak wciąż z tyłu głowy ta wizja robiła na nim wrażenie. Zwilżył wargi, patrząc na mężczyznę nerwowo. Z Derekiem seks był mocny i namiętny, ale nie żartowali podczas niego, nie eksperymentowali, nie prowokowali siebie wzajemnie. Coraz bardziej zaczął dostrzegać te zmiany.
– Nie? – zapytał Eliot rozbawiony i złapał trzon jego penisa. – To jak sprawdzę, czy czegoś nie przemycasz?
– Jakoś musisz sobie z tym poradzić – rzucił szybko. – Pomysłowi policjanci dostają największe premie. – Poruszył biodrami i otarł się penisem o usta Eliota, który wysunął język i okrążył nim czubek męskości, zbierając z niego preejakulat. Zsunął z główki napletek i przyjrzał się członkowi, by po chwili wziąć go do ust. Nie za bardzo wiedział jeszcze, co z tym fantem robić, mimo że już naprawdę wiele czytał o miłości francuskiej. – Dobrze – zamruczał Kenneth i przymknął oczy. Niesamowicie podniecało go to, że Eliot był w tym wszystkim taki nieporadny. Odetchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że wszystko robili przy drzwiach. Jeszcze skończy się na tym, że Eliot go przy nich weźmie i każdy, kto będzie na korytarzu, usłyszy ich.
O'Conner wziął jego penisa głębiej do ust, starając się go ssać, a przy okazji nie zahaczyć zębami, doskonale wiedział, jak to bolało. Popatrzył Johnsonowi w oczy, przeklinając przy tym duży rozmiar męskości kochanka, nigdy nie da rady wziąć go całego.
– Masz gumki, no nie? – zapytał Kenneth cicho, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Język i usta Eliota były wilgotne i ciepłe. To wystarczyło, żeby mu się podobało. Przynajmniej teraz.
– Mam – odpowiedział O'Conner, odsuwając się od niego. Podniósł się z podłogi. Był już podniecony, czego jednak przez spodnie nie było za bardzo widać. – Gdzie chcesz? – zapytał.
– Jako gość mogę sobie wybrać? – zapytał Kenneth, śmiejąc się cicho. – Gospodarz co zaproponuje? Może to on powinien wybrać? – dodał i złapał Eliota za kark. Przyciągnął go do siebie, chcąc powiedzieć mu coś na ucho. – W końcu to będzie twój pierwszy raz, Eliot, kiedy weźmiesz faceta – wyszeptał i pocałował go w ucho. Chciał jeszcze bardziej na niego wpłynąć.
Eliot poczuł przeszywające go dreszcze, które najpierw przebiegły mu po plecach, by później skumulować się w jego członku. Poczuł, że chce to zrobić. Wziąć Kennetha mocno i agresywnie, bo przeczuwał, że takie mizianie nie przyniesie Johnsonowi zbyt wiele satysfakcji. Pod wpływem impulsu, odwrócił mężczyznę przodem do drzwi, przez co Kenneth prawie się przewrócił; spodnie i bielizna wciąż krępowały jego kostki. Przycisnął kochanka do drewna i ugryzł jego nieco spoconą, słoną szyję.
– To zrobimy to tutaj, Johnson – zamruczał.
Kenneth przełknął z trudem i jego biodra mimowolnie powędrowały odrobinę do tyłu. Cholera, nie sądził, że facet typu Eliota sprawi, że będzie się do niego wypinał. Oparł czoło o blat drzwi, z rozbawieniem zdając sobie sprawę, że naprawdę to przy nich zrobią.
– Weź mnie od razu – poprosił, czując mrowienie w krzyżu. Chciał już przejść do rzeczy.
– Ale niecierpliwy – zaśmiał się, nie mając jednak zamiaru teraz przechodzić do sedna sprawy. W końcu pierwszy raz miał pod sobą faceta, musi najpierw rozeznać się w terenie. Dlatego też zsunął dłonie niżej i zacisnął je na pośladkach mężczyzny, aż odetchnął, zdając sobie sprawę jakie były twarde. Rozchylił je, powstrzymując się, by nie uklęknąć i nie zacząć przyglądać się temu co ukrywały. Potarł palcem mięśnie odbytu, które od razu zareagowały na dotyk rozluźnieniem się. – Wow – sapnął, wsuwając w niego opuszek.
– Co wow? – zapytał Kenneth, ale uśmiechnął się lekko, bo podejrzewał, że chodziło o coś miłego.
– Zajebiście seksowne – wyjaśnił i wsunął w niego palec głębiej. Aż odetchnął, czując, jak oplatają go mięśnie. Poczuł, że chciał jak najszybciej wcisnąć tam swojego penisa. – Nawilżona guma wystarczy? – zapytał.
– Tak – mruknął Kenneth i odchylił głowę, żeby pocałować Eliota. Do cholery, jego kochanek sam był seksowny. Podniecało go, że nie stchórzył i nie zaprowadził go do łóżka, żeby było wygodniej i „po bożemu”. Zaśmiał się do swoich myśli. Lubił, kiedy seks był właśnie taki - trochę brudny, szybki i mocny. To przede wszystkim, kiedy lądował na dole. Kochał uczucie bycia zdominowanym.
Eliot drżącą ręką sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni, skąd wyciągnął zapakowanego kondoma. Otworzył go nerwowymi ruchami i szybko nasunął na swojego wyprężonego penisa.
– A teraz, Johnson... pochyl się i kaszlnij – warknął mu do ucha, kiedy złapał go obiema dłońmi za biodra w żelaznym uścisku.
– Zapomnij! – Kenneth zaśmiał się. Kaszlenie wydawało mu się bardziej zabawne niż seksowne.
Eliot liznął jego ucho i rozchylił mu pośladek jedną ręką, a drugą przytrzymał swojego penisa przy nasadzie. Przysunął członka do odbytu, by powoli wprowadzić go w mężczyznę. Aż jęknął, czując przyjemną ciasnotę i ciepło, przez chwilę w jego głowie pojawiła się myśl, że jeszcze przyjemniej byłoby bez gumki. Szybko jednak ją zignorował, kondom był bardzo ważny, nie ufał jeszcze na tyle Johnsonowi, by z niego zrezygnować.
Kenneth spiął się, czuł go mimo wszystko. Musiał się rozluźnić, ale na to potrzebował czasu. Przełknął ciężko i sięgnął za siebie, żeby złapać jego głowę. Pomasował jego włosy.
– I co?
Eliot odetchnął i pocałował jego szyję.
– Ciasno – sapnął, przylegając do niego całym swoim ciałem. Było mu trochę za gorąco w koszulce, więc po chwili ściągnął ją w kilku szybkich ruchach, wciąż jednak nie wysuwając z Kennetha swojego członka. – A tobie?
– Dobrze, już możesz mnie pieprzyć. – Kenneth sam poruszył biodrami. Uwielbiał to uczucie tarcia, wtedy czuł, że chłonął go całym ciałem. – Lepiej niż z babą? – Nie mógł się powstrzymać, żeby o to nie zapytać.
– Lepiej – odpowiedział mu od razu, nawet nie zastanawiając się nad swoimi słowami. Przylgnął swoją nagą piersią do pleców Kennetha i zaczął się w nim poruszać. Jęknął mu do ucha, kiedy mężczyzna specjalnie zacisnął bardziej mięśnie odbytu na jego penisie.
Kenneth starał się ułatwić Eliotowi pieprzenie. Chłopak traktował go trochę za łagodnie, więc odwrócił do niego głowę i spojrzał mu w oczy.
– Mocniej, panie oficerze – rzucił, nie chcąc go zawstydzić.
Eliot zaśmiał się ochryple i złapał go stanowczo za biodra.
– Siedź cicho, Johnson, chyba że chcesz do izolatki – warknął groźnym tonem i przyspieszył ruchy, wchodząc w niego do samego końca i wychodząc prawie też cały. Zrozumiał, że musi dać więcej z siebie, dlatego w pewnym momencie, gdy Kenneth jęknął, złapał go za kark i zacisnął na nim palce.
Mężczyzna zupełnie się tego nie spodziewał. Myślał, kiedy Eliot zaczął już go pieprzyć, że będzie musiał mu wszystko mówić, więc zdziwiła go ta inicjatywa. Uśmiechnął się i mocniej wypiął do O'Connera.
– Sąsiedzi usłyszą. – Johnson zaśmiał się cicho, ale wiedział, że miał zmieniony głos przez podniecenie.
– I to będzie twoja wina – warknął mu do ucha, w tamtej chwili w ogóle się tym jednak tak bardzo nie przejmując. Liczyło się podniecenie, lekkie szumienie w głowie od alkoholu i gorące ciało Kennetha tuż pod nim. – Ale to normalne, że jęczysz. W końcu pieprzy cię O'Conner – dodał dumnie zdyszanym głosem i sięgnął ręką między jego nogi po grubego, twardego i gorącego penisa.
– Idiota – zaśmiał się Kenneth, ale przymknął oczy i wypiął biodra mocniej. Podobał mu się ten seks. Eliot był wyższy więc lepiej czuł jego dominację. Ruchy chłopaka stały się jeszcze mocniejsze i jakby dokładniejsze, jego penis drażnił czułe ścianki odbytu Johnsona, doprowadzając go na skraj podniecenia, aż wreszcie poczuł to, na co czekał: członek podrażnił jego prostatę. Jęknął głośniej, nie mogąc się powstrzymać, a po plecach Eliota aż przebiegły dreszcze, kiedy usłyszał ten odgłos.
– Dobrze ci? – zapytał, chcąc usłyszeć potwierdzenie. Kennethowi było tak samo przyjemnie, jak jemu ostatnio?
Johnson zaśmiał się słabo. Zdał sobie sprawę, że Eliot potrzebował słów zachęty.
– Dobrze, pompuj dalej, kotku! – zaśmiał się i wychylił głowę, żeby go pocałować.
Eliot zamruczał w jego usta, zdając sobie sprawę, że uwielbiał się z Kennethem całować. Pieprzył go więc dalej, starając się nie zwalniać tempa, mimo że od tego wszystkiego zaczęły go już pobolewać uda i plecy. Musiał jednak stanąć na wysokości zadania. Wreszcie jednak nadszedł ten moment, kiedy pomyślał, że zaraz dojdzie.
– Szkoda, że nie mogę ci się zlać w tyłku – szepnął mu do ucha.
Kenneth aż wstrzymał oddech, słysząc to. O tak, on też żałował, bo wiedział, jakie to uczucie spuścić się w kimś. Byli już blisko, nic dziwnego, że O'Conner doszedł pierwszy. Kenneth musiał sobie strzepać, ale spodobało mu się, kiedy Eliot go odwrócił i znowu opadł na kolana. Złapał go za pośladki, gdy brał jego fiuta do ust i wsunął palec do rozluźnionej po seksie dziurki. To wystarczyło, żeby Johnson doszedł.
Eliot grzecznie wszystko przełknął i spojrzał w górę.
– Spać? – zapytał, czując jak ogarnia go zmęczenie. Podniósł się powoli i zamiast odwrócić się, tak jak zrobiłby to Derek, on przytulił się do Kennetha.
Johnson aż zamarł, w pierwszej chwili nie wiedząc, jak powinien na to odpowiedzieć.
– Spać – rzucił niepewnie, przytulając go tak nieporadnie jak jeszcze nigdy. A Eliot, zupełnie jakby tego nie wyczuł, pochylił się i zaczął go powoli, ale namiętnie całować, bez żadnej agresji i pośpiechu, bo nie kierowało nim już palące podniecenie.
Kenneth już nie zawahał się, kiedy odpowiedział na pocałunek. Poczuł przyjemne ciepło kumulujące mu się w żołądku i – chociaż do tego nie chciał się przyznać – kolana mu zmiękły, kiedy Eliot zachował się w sposób, w jaki zawsze oczekiwał od mężczyzny.
– Łóżko? – zapytał chłopak, gdy oderwał się od przyjemnie miękkich ust Johnsona. Pocałował je jeszcze raz, nie mogąc sobie tego odmówić.
– Mhm, chodź. – Kenneth odetchnął ciężko, naprawdę zmęczony. Ściągnął z siebie spodnie, a na biodra podciągnął bokserki i spojrzał na Eliota. Kochanek miał tylko opuszczone do kolan spodnie. Nie czekając na niego przeszedł do kanapy, którą musiał rozłożyć. Odsunął stolik i zajął się przygotowaniem łóżka, jakby robił to od dawna.
Eliot zerknął na Kennetha, kiedy ściągał z siebie spodnie. Uśmiechnął się mimowolnie pod nosem, patrząc jak Johnson zajmuje się przygotowywaniem posłania. Ten widok wydał mu się dziwnie naturalny... uspokajający? Kiedy mężczyzna się wyprostował, O'Conner podszedł do niego i objął go od tyłu, by pocałować go w kark, nie zastanawiał się nad tym, co robił, po prostu działał. Chciał takich gestów, sam seks wydawałby się nudny. I pusty. Nie chciał jednak tego roztrząsać, bo doszedłby do wniosku, że był sentymentalną cipą, która po dobrym spuszczeniu się wymagała też przytulanek.
– Chcesz jeszcze czegoś do jedzenia? – zapytał. – Mogę nam coś na szybko zrobić.
– Jajecznicę? Żebyśmy nie mieli jutro kaca. Masz jajka? – Odwrócił się do niego, mając dziwne wrażenie, że ten seks sporo zmienił w ich relacji. Nie spodziewał się, że taki dotyk okaże się tak przyjemny po seksie.
– Mam – odpowiedział i uśmiechnął się. – Z czym? Bekon i cebula? – zapytał, idąc w stronę aneksu kuchennego. Zerknął na Kennetha, który rzucił na łóżko poduszki, by po chwili podejść do niego. – Wesołe wspólne gotowanie? – zapytał wesoło, ale czuł się dziwnie szczęśliwy.
– Wesołe wspólne przypalanie – poprawił go Johnson i oparł się o blat. – Ty jesteś głodny?
– Bardzo! – sapnął i obejrzał się na Kennetha, kiedy wyciągnął karton z jajkami. – Przez ciebie spaliłem całą masę kalorii – dodał i uśmiechnął się do niego szeroko, niby przez przypadkiem ocierając się o niego, kiedy sięgał po miskę. – Ile jajek, Johnson? – zapytał zniżonym głosem, przybliżając się do Kennetha.
– Pięć – zaśmiał się mężczyzna i wstawił wodę na herbatę. Zawsze, kiedy przed snem zjadł, miał mniejsze kace. Cieszył się, że niedzielę załatwił sobie wolną. Przynajmniej nie powtórzy się akcja z ich poprzedniej imprezy u Richarda.
Mieszkania udało im się nie spalić, ale za to Eliot przy krojeniu cebuli ukroiłby sobie też palec, cudem do tego nie doszło. Ciężko operowało się nożem, kiedy było się pijanym i lekko śpiącym po seksie, w ostatecznym rozrachunku jajecznica im nawet wyszła, nie jej nie przesolili, ani nie przypalili.
– Dobre – stwierdził Eliot, kiedy siedzieli w łóżku i jedli. – Zostaniemy kucharzami, mówię ci.
– Bez palców? – zapytał Kenneth z pełnymi ustami, uśmiechając się lekko. Przełknął wszystko i sięgnął po herbatę, którą ostrożnie popił. – Będziesz miał kaca? – zapytał ciekawsko.
– Nie, chyba nie – odpowiedział i zerknął na kochanka, którego po chwili trącił ramieniem. – A ty?
– Nie zapowiada się, ale będę to musiał odespać – przyznał. Jadł bardzo szybko, więc jak zwykle pierwszy skończył posiłek. Odłożył talerz na podłogę i wyciągnął się na łóżku. Już zdążył zauważyć, że było robione na wymiar, żeby O'Conner mógł się na nim pomieścić. Zwykle przecież nie robiono rozkładanych wersalek na kogoś o takim wzroście.
– Możesz u mnie. I tak nic na jutro nie planuję – odpowiedział, powoli dojadając swoją jajecznicę. Gdy skończył, wypił jeszcze herbatę i odstawił wszystko na stolik nocny. Wychylił się do Kennetha, by go pocałować w usta.
– Co? – wypalił Johnson i potarł usta, myśląc, że coś na nich miał. Chyba nikt nie traktował go w taki sposób. Eliot był... też zależało mu na dotyku, który wykraczał poza pożądanie.
– Nic – sapnął i poczuł, że to było głupie. Może za mocno naciskał? Chrząknął i wychylił się do lampki nocnej, by ją zgasić. W pomieszczeniu zapadł mrok, jeszcze zerknął na zarys sylwetki Kennetha, jakby się nad czymś zastanawiając. – Tylko seks, nie?
Jego kochanek zamarł, słysząc to pytanie. Przełknął ciężko i odwrócił się w stronę Eliota.
– Jakby to był tylko seks, teraz jechałbym do domu – rzucił, zanim się powstrzymał. – Seks i... przyjaźń? – zapytał, nie wiedząc, jak powinien ubrać ich relację w słowa.
Eliot mimowolnie się uśmiechnął, to brzmiało dobrze, a co najważniejsze – to wszystko tłumaczyło i było bezpieczne.
– Okej – mruknął, kładąc się tuż obok niego.
– Okej – odpowiedział mu jak echo Kenneth, uśmiechając się lekko. Byli kumplami i kochankami. Czerpali z tego układami wszystko, co chcieli. Idealny układ, w którym nie chodziło o związek, niewyjaśnione rzeczy, jakieś pretensje. Wszystko było proste. Lepiej wylądować nie mógł i coraz bardziej zaczął przekonywać się do tego, że najwyższa pora uwolnić się od Dereka. Obaj się ze sobą męczyli.
Eliot spojrzał na Kennetha w ciemności. Czuł jego zapach i ciepło, mężczyzna znajdował się tuż obok, tylko kilka cali dalej, gdyby chciał, mógłby wyciągnąć rękę i go dotknąć. Przytulić. Pocałować. Nie zrobił tego jednak, bo nie miał żadnej wymówki. Nie był ani na tyle pijany, ani też nie było im zimno, tak jak wtedy w samochodzie.
– To... dobranoc?
– Dobranoc, studenciaku – odpowiedział mu Kenneth z uśmiechem, który O'Conner usłyszał w jego głosie.
Eliot zaśmiał się i wiedziony bardziej impulsem, niż zdrowym rozsądkiem, objął Kennetha luźno w pasie.
– Dobranoc, kryminalisto.

6 komentarzy:

  1. No i co by tu nie powiedzieć zrobiło się strasznie słodko:-). Kumplowski seks zawsze dziwnie sie kończy poczekam a rezultaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie! Warto było czekać :D Całkiem długo rozdział i bardzo ciekawy ^^ Nie spodziewałam się, że Eliot weźmie Kennetha xD A te czułości po *_* ale miło było to czytać i wczuć się w nich :D naprawdę dobrze to napisałyście. Widać Eliot jest tym czego Kenneth potrzebuje :D Tylko musi to zrozumieć i jeden i drugi :) Powodzenia i trzymam kciuki za dalszy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem właściwie co napisać. Kiedy czytałam scenę seksu wyobraziłam sobie Kennetha umięśnionego, a Eliota postawy nastolatka, chudego i bez mięśni, co wyglądało trochę dziwnie jak on dominował. Rozdział był ciekawy, relacje jeszcze bardziej się rozwinął.

    OdpowiedzUsuń
  4. na pytanie czy Clash czy Lingerie odpowiadam - Clash!! Chcę wiedzieć co dalej! a rozdział świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Skonczcie jedno opowiadanie i dopiero później publikujcie następne. Pisać trzy rzeczy jednocześnie to duże wyzwanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny rozdział clash, bo to bardzo fajne opowiadanie.
    Życzę weny
    Akira

    OdpowiedzUsuń