niedziela, 25 października 2015

5. Lingerie: Damskie figi z dziurką

Miałyśmy dzisiaj trochę czasu, więc postanowiłyśmy sprawdzić rozdział. 
Zapraszamy do czytania i komentowania :) 

Edit: Po prawej stronie znajduje się nowo dodana ankieta. Chcemy ułatwić Wam czytanie naszych opowiadań, więc jeżeli okaże się, że nasze teksty są pożądane na platformie Wattpad, to z chęcią je tam dodamy. Dlatego też zachęcamy do oddawania głosów. :) 

Rozdział 5
Damskie figi z dziurką

 – Ja pierdolę, Roberts! – warknął mężczyzna, tracąc cierpliwość. Nigdy nie miał jej zbyt wiele. – Złaź, sam sobie ją przyniosę. Robisz problemy jak baba – mruknął, klepiąc go w bok, żeby chłopak z niego zszedł. Kiedy to zrobił, obaj zsunęli się z wyspy kuchennej i stanęli na podłodze.
Dylan zmarszczył brwi, obserwując, jak mężczyzna przechodzi do salonu. Może faktycznie przesadził? Przez ostatnie wydarzenia stał się trochę drażliwy, wszędzie widział chęci wykorzystywania siebie i może na siłę chciał pokazać wszystkim, że był niezależny. Odetchnął ciężko i sięgnął po swoją szklankę z sokiem, na szczęście jej nie zrzucili. Wziął kilka łyków, zerkając na szerokie plecy Samuela, który podczas zamawiania jedzenia, podszedł do dużego okna. Dylan mimowolnie uśmiechnął się, patrząc na jego zgrabne pośladki. – Chwalisz się wszystkim swoim przyrodzeniem? – zapytał, gdy Faulkner skończył rozmowę
       – Mhm, niech patrzą, chociaż tyle mogą mieć – zauważył mężczyzna wesoło i skinął na Robertsa. – Nie kochałeś się nigdy przy takiej szybie?
Dylan mimowolnie się uśmiechnął i pokręcił głową. Miał wrażenie, że po ostatniej nocy trochę się zmieniło. Może Sam zaczął go inaczej postrzegać, a przez to i traktować? Teraz Faulkner wydawał się być jakby bardziej... przystępny.
– Jeszcze nie miałem okazji – powiedział i podszedł do niego.
– To teraz masz. – Samuel przyciągnął go do siebie i odwrócił przodem do okna. Objął go od tyłu, sam nie wiedząc, dlaczego chciał pokazać Dylanowi, że był lepszy niż Taylor. Wciąż miał jednak wrażenie, że Roberts tego nie zauważał. I że wciąż kochał tego idiotę.
Dylan, nieświadomy rozmyślań kochanka, mimowolnie się uśmiechnął i przylgnął do pleców mężczyzny, czując się dziwnie na miejscu, gdy ten go tak obejmował.
– Już masz siły? – zapytał.
– Nie, jeszcze nie. Ale będę miał – zadeklarował od razu i odetchnął cicho. Podobało mu się. Chłopak był drobny, ciepły i pewny. Najbardziej właśnie imponowało Samuelowi, że potrafił być tak wierny. Taylor czy on sami mieli z tym problem, a ktoś taki przy ich boku był kimś niezwykłym.

*

Samuel już od kilku dni był zdenerwowany. Czuł napięcie, którego nie mógł – a raczej nie miał czasu rozładować z Dylanem, więc nie kontaktował się z chłopakiem zbyt często. W kilku wolnych chwilach pochłaniała go zżerająca go od środka myśl o tym, że jego kochanek mógłby znaleźć sobie inny obiekt zainteresowania. Chciał go, albo raczej pragnął, co starał się ukrywać, a najlepszym sposobem była właśnie praca.
Szykowała się duża akcja, na którą przygotowywali się już od kilku miesięcy. Sprowadzili nową broń z Europy, werbowali nowych członków i awansowali starych. Samuel nie był głupi, doskonale wiedział, że im więcej ludzi będzie w ich gangu, tym trudniej władze się do niego dostaną. Na razie nie był na szczycie. Sam nie wiedział, czy chciałby być. Nie miał powiązań z politykami, ale wciąż pracował nad kontaktem z inwestorami. To sporo dawało.
Podjechał właśnie pod swój stary dom w Compton, w którym już wszyscy czekali. Wysiadł z samochodu i zamknął go, nawet się o niego nie martwiąc. Był przecież tutaj znany, nikt nie ośmieliłby się go okraść.
Przez lata wyrobił sobie pozycję, której konsekwencją było kilka poważnych blizn. Ze zdziwieniem odkrył, że je bardzo lubił oglądać Dylan, więc sam zaczął się do tego przekonywać. Czasami zastanawiał się, co by powiedzieli członkowie gangu, gdyby dowiedzieli się o jego preferencjach. Wiedział, że sporo z nich było gejami, ale chyba żaden nie wzdychał do faceta w pończochach. Taylor zawsze wstydził się swojego związku z Robertsem, więc „oficjalnie” był wolny i gotowy do zaliczania.
Wszedł do domu i już na wejściu usłyszał krzyki; jak zwykle jego ludzie kłócili się, bo każdy chciał przewodzić. Każdy chciał dojść na szczyt i wyrwać się z tej dziury.
Samuel wszedł do salonu, przyzwyczajony do zapachu palonej marihuany, papierosów i ostrej woni alkoholu. Zwrócił na siebie uwagę zgromadzonych i uśmiechnął się lekko.
Dylan nie przetrwałby wśród tych ludzi, chociaż Sam wcale nie uważał go za słabego. To nie był jednak jego świat, a członkowie gangu za bardzo lubili popisywać się bronią, żeby zrozumieć kogoś pokroju Robertsa.
– Squirrel podobno się przeprowadza. Słyszałeś, czego dowiedział się GL? – zapytał Gruby Bob, który był prawą ręką Samuela. Ten kiwnął głową powoli, analizując informacje. Squirrel był mężczyzną, którego chcieli zabić. To przez niego import narkotyków z Kolumbii do Meksyku się nie udał. Squirrel był członkiem MS-13, z którym ostatnio ich konflikt się nasilił. Samuel nikomu nie przyznał się do incydentu z klubu, w którym rozpoznał jednego z przemytników narkotyków i teraz miał nadzieję, że jego sekret też nie wyjdzie na jaw. Nie mógł, bo bałby się konsekwencji.
– Słyszałem, Steven już mi mówił. Od rana o tym słyszę i zajmuję się dawaniem w łapę, żeby dostać jakieś dodatkowe informacje. Wiecie już o morderstwie tego chłopaka? MS-13 zrobili to przez przypadek, czy to była zapowiedź czegoś? – zapytał, drapiąc się po brodzie.
– Z tymi pierdolonymi Latynosami nigdy nic nie wiadomo. Mówią tak, robią tak – odezwał się nagle Loope, jeden z wyżej postawionych Bloodsów. Przeżył na ulicy sporo, był już po trzydziestce, więc miał spory szacunek wśród członków gangu. – A panoszą się po L.A coraz bardziej. Pierdolona chmara z Meksyku.
– I coraz bardziej próbują nas zastraszyć – mruknął niechętnie Samuel, nie mogąc nie przyznać mężczyźnie racji. – Dobra, pora ustalić jakieś szczegóły o Squirrelu – zadecydował w końcu, wchodząc głębiej do salonu.

*

– To mamy sporo roboty – odezwał się Eric, stary dobry znajomy Samuela jeszcze za czasów, gdy jako szczeniaki poznawali życie w gangu i babrali się sprzedażą narkotyków. – Ale na dzisiaj koniec – sapnął, przeciągając się. – Muszę tylko podjechać i jakąś seksi bieliznę na wieczór kupić dla żonki. A ty? Jakie plany? – zagadnął, opierając się o dach swojego samochodu.
– A co, nie ma? – zapytał Samuel i spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem.
– No wiesz, nowa jej się przyda. Kobiety uwielbiają dostawać takie prezenty – powiedział i poruszył brwiami. – Nie dość że się ucieszy, to ja też sobie co nieco popatrzę, no nie? – zapytał, po czym parsknął rubasznym śmiechem.
Samuel uśmiechnął się lekko, analizując słowa przyjaciela. Mimowolnie pomyślał o Dylanie. Kupiłby mu taką bieliznę, jaka zawsze mu się podobała.
– W sumie... może też się przejadę? – zapytał w końcu, zgarniając podstępny uśmieszek Erica.
– Dokup pończochy, zobaczysz jak się ucieszy – dodał z rozbawieniem. – To wsiadaj i jedź za mną, znam dobry sklep z porządną bielizną. Wiesz... jakość też się liczy – dodał i mrugnął do niego. – A tak w ogóle, to komu kupujesz? – zapytał ze wścibskim uśmiechem.
– Ale się z ciebie, kurwa, znawca zrobił – zaśmiał się Samuel i sięgnął do kieszeni po klucze. – Jakość. Uważaj, bo jeszcze ktoś pomyśli, że sam to nosisz – dodał, nie mając na myśli nic złego. – Diana naprostowała twojego krzywego chuja, co? – zapytał z rozbawieniem, rzucając mężczyźnie wesołe spojrzenie. Lubił jego żonę, często przychodził do nich na kolację. Uważał ich za rodzinę. Mimo to do teraz pamiętał, że kiedyś Eric był prawdziwym psem na baby. Leciał na każdą, dosłownie. Gdy szli do klubu na imprezę, nikogo nie dziwiło, jak Eric znikał już po pięciu minutach, a po piętnastu wychodził zadowolony z kibla. Cud, że nic nie złapał, na szczęście miał jeszcze trochę oleju w głowie i się zabezpieczał.
– No daj spokój, godziny w sklepach z babskimi ciuchami mnie ostatecznie wyedukowały. Jak sobie znajdziesz babę i zaciągnie cię na zakupy, to dowiesz się co to znaczy ból czekania na kobietę, kiedy ta wybiera spódniczki – mrugnął do niego.
– To może na razie pojadę sam jej coś kupić – mruknął i podszedł do swojego samochodu. – Będzie szybciej. Prowadź, ekspercie – rzucił i machnął ręką, a później wsiadł do wozu i zaczekał na Erica, aż ten wyjedzie na ulicę.

*

Samuel rozejrzał się po wieszakach z bielizną. Wyminął te z biustonoszami, raczej nie miał ochoty oglądać w nich Dylana. Zresztą, na co by je założył? Chyba na pośladki, pomyślał z ironicznym uśmiechem. Stanął za to przed wystawą koronkowych bokserek, jak już zdążył zauważyć, jego kochanek je lubił. Nie nosił stringów. Sięgnął po bordowe, oglądając je uważnie. Podobały mu się, Dylan mógłby ciekawie w nich wyglądać, pomyślał.
– Może mogłabym pomóc? – Ni stąd, ni zowąd obok niego pojawiła się ekspedientka.
Samuel, nie wiedzieć czemu, zmieszał się. Wielki facet wszedł do sklepu z damską bielizną i wybierał majtki. Nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że chciał je kupić z myślą o Dylanie. Chociaż sprzedawczyni nie mogła tego wiedzieć, Faulkner i tak zachował się w sposób, jakby go przejrzała. Odchrząknął zażenowany, próbując się uspokoić.
– Szukam bielizny dla mojej dziewczyny.
– Tak? Jaki krój? Mogę coś doradzić – zaproponowała, a jej uśmiech jeszcze niczego nie wskazywał. Była niską, farbowaną na blond młodą dziewczyną z licznymi bliznami potrądzikowymi na policzkach, mimo to wydawała się być jednak miła i dość profesjonalna.
– Nie wiem, często chodziła w takich koronkowych bokserkach. – Wskazał na jedne, znajdujące się na wieszaku. – Zastanawiam się nad stringami, ale... – Spojrzał na cały trójkącik, raczej nie przystosowany do penisa. Byłoby ciężko, utrzymać go w ryzach w takiej bieliźnie.
– Nie przepada za czymś takim? – zapytała ekspedientka. – Nie każdy lubi krój stringów. Ja mogę panu zaproponować figi brazylijskie – wskazała na wystawę dość mocno wykrojonych (ale nie tak jak stringi) majtek – albo może szorty? – zapytała.
– To miała na sobie ostatnio – zauważył odkrywczo Samuel, który starał się panować nad tym, żeby teraz traktować Dylana jak swoją dziewczynę. Musiał mówić o nim w wersji żeńskiej, żeby nikt się niczego nie domyślił.
– Chyba że szuka pan czegoś bardziej erotycznego – powiedziała bardzo profesjonalnym tonem, nawet się nie zająkując. – Mamy damskie figi z dziurką.
– Z... z czym? – zapytał Samuel, bo przed oczami od razu mignęły mu pośladki wypiętego Dylana.
– Proszę za mną – powiedziała kobieta, prowadząc go trochę bardziej w głąb sklepu. Sięgnęła po czarno-różowe majtki z dwoma kokardkami. Z przodu wyglądały dość zwyczajnie, jednak z tyłu miały podobny krój do jocksów, tyle że były koronkowe.
– Podobają mi się! – rzucił od razu Samuel, czując ciepło na policzkach. Chociaż się starał, trudno było mu zapanować nad emocjami, kiedy zobaczył te majtki. Mógłby pieprzyć Dylana, nie ściągając mu bielizny. Ta myśl całkowicie zdominowała jego umysł i nie był w stanie zdecydować, czy kolejne modele tego samego typu, tylko z innym wykończeniem bardziej mu się podobały. Był facetem, nawet jeżeli gejem, nie znaczyło to, że znał się na takich rzeczach. Wybrał majtki, które kobieta pokazała mu najpierw. Poprosił ją jeszcze o pończochy, a po krótkim wywiadzie dotyczących wzrostu i postury jego kochanka, w końcu zdecydował się na rozmiar i skierował się do kasy. Eric też całkiem dobrze sobie radził, ale on zdecydowanie większą uwagę poświęcił biustonoszom i gorsetom.
– Zadowolony z zakupów? – zapytał ciekawy Eric, któremu nie udało się dojrzeć, co takiego kupił jego kolega. Niestety, ale Samuel mu się nie wygadał, w przeciwieństwie do niego. Eric tuż po zakupie pochwalił się skórzanym gorsetem, zupełnie jakby to on za chwilę miał go nosić.
– Mhm, myślę, że tak. Zobaczymy, co powie na to moja laska. – Samuel uśmiechał się łagodnie, chcąc w końcu odwiedzić Dylana. Po drodze zaplanował, że kupi wino, żeby jeszcze bardziej ich rozluźnić.
– No to powodzenia – zaśmiał się jego kumpel i pożegnał z nim krótko. Każdy pojechał w swoją stronę, Eric do żony, a Faulkner do kochanka. Nawet go o tej wizycie nie uprzedził, jakoś uznał, że nie musi. Dylan i tak mu dzisiaj pisał, że będzie w domu, więc Samuel stwierdził, że zapowiedź wizyty nie będzie konieczna. Nic więc dziwnego, że Roberts w ogóle nie przygotował się do spotkania. Otworzył mu w samych spodniach dresowych i z potarganymi od snu włosami.
– Sam? – zdziwił się. Widać było, że chwilę temu wstał.
– Obudziłem cię? – zapytał mężczyzna i wszedł do środka, a kiedy drzwi się za nimi zamknęły, pochylił się i pocałował chłopaka lekko, czując przyjemne ciepło w żołądku, kiedy był tak blisko Dylana.
Chłopak odsunął się jednak szybko. Nie chciał porazić Samuela swoim oddechem.
– Co tu robisz? – zapytał jednak zdziwiony. – Mogłeś mówić, że przyjedziesz.
– A mam wrócić do domu? – zapytał mężczyzna groźniejszym głosem, prostując się. – Mówiłeś, że dzisiaj masz wolne – dodał, a Dylan zauważył czarną, elegancką torbę, w której znajdowały się prezenty.
– No mam – mruknął. – Co to? – zapytał i wskazał ruchem głowy na pakunek.
– Masz, dla ciebie. – Samuel podał torbę Dylanowi, próbując za wszelką cenę ukryć zdenerwowanie. Miał nadzieję, że chłopak go nie wyśmieje. Zastanawiał się, czy jego byli robili mu tego typu prezenty. Może się wygłupił? Może wcale nie powinien nic mu kupować? W końcu, teoretycznie, nie łączyło ich nic oprócz łóżka i nawet jeżeli upominek też tyczył się łóżka, to może był nieodpowiedni? Faulkner już sam nie wiedział, nie przemyślał tego przed zakupem. Zaraz jednak zrugał się za te nagłe wątpliwości. Zachowywał się idiotycznie, przejmował się zdaniem jakiegoś małego, dziwacznego dzieciaka, który w żaden sposób nie potrafił mu zagrozić. Był żałosny. Chyba ta cała koronkowa moda uderzyła mu do głowy. Te myśli od razu go ostudziły na tyle skutecznie, że nie przegapił reakcji Dylana na prezent. A była dość ciekawa, bo gdy wyciągnął bieliznę z opakowania i przyjrzał się jej dokładniej, momentalnie zrobiło mu się goręcej. Przełknął ciężko ślinę, gdy dostrzegł wycięcie na pośladkach. Podniósł spojrzenie na Samuela, nie dowierzając, że mężczyzna kupił mu coś takiego. Jednak podobał mu się ten prezent, nawet jeżeli w ogóle nie pasował do Faulknera. Mimowolnie uśmiechnął się, jaki by Sam nie był, żaden były tak po prostu nie kupował mu rzeczy bez okazji.
– Fajne – powiedział i zagryzł wargę. – Na dzisiaj?
– Jeżeli chcesz to tak. – Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, a jego ciemne oczy zmrużyły się. Miękł przez tego dziwoląga – zdał sobie sprawę, uznając, że obrażanie chłopaka jakoś zmniejszało jego złość na samego siebie. Tak było dużo wygodniej. Wolał się nie zastanawiać nad tym, co Roberts z nim robił i dlaczego tak reagował na tego chłopaka.
Dylan, który nawet nie mógł podejrzewać co działo się w głowie Faulknera, przysunął się nagle do niego, ignorując swoją nieświeżość i przytulił się krótko, by po chwili pocałować mężczyznę w policzek.
– Jak chcesz to potrafisz być miły – stwierdził. Dziwnie reagował na ten prezent, rozczulał go, mimo że to nie były kwiaty, czy czekoladki, a bielizna erotyczna przeznaczona do wiadomych celów.
– To masz czas? – Samuel odetchnął cicho, patrząc na chłopaka. – Mam jeszcze wino – przypomniał mu, bo Dylan nie zwrócił większej uwagi na butelkę.
– Pewnie, że mam! – powiedział od razu, nawet nie chcąc myśleć, że był trochę jak szczeniak. Cieszył się za każdym razem, kiedy Samuel okazywał mu trochę uwagi. To było żałosne. – Pójdę się tylko umyć, rozgość się – dodał i postawił torbę na stole w przedpokoju, po czym ruszył do łazienki, nie zapominając oczywiście zabrać ze sobą majtek i pończoch, które okazały się być kabaretkami z bardzo drobnymi oczkami i różowym paskiem z tyłu, do którego, na udach, przyczepione były wstążki.

*

Kiedy Dylan zauważył że był inny? Że nie chciał od rodziców piłki do gry w kosza, czy nowego Hot Wheelsa? Wolał za to szpilki mamy, jej korale i pomadki. Zamiast samochodzików, chciał dostawać lalki, co oczywiście pozostawało tylko w jego sferze marzeń. Ojciec ciągle kupował mu zabawki przeznaczone tylko dla chłopców. Wpadł w taki szał, że w pewnym momencie Dylan miał wszystko, co wyszło w edycji dla jego płci, nawet kredki, które znajdowały się w niebieskim opakowaniu z autami. Pastę do zębów też miał niebieską, oczywiście dla chłopców, z żołnierzykami na etykiecie. Było jeszcze wydanie z księżniczkami, którego bardzo pragnął, ale niestety nigdy go nie dostał. Ale mimo to, już wtedy rozumiał dlaczego nie mógł tej pasty mieć; nie był dziewczynką, był chłopcem, musiał się zachowywać jak chłopiec, mieć zabawki jak chłopiec, mówić jak chłopiec i ubierać się jak chłopiec. Tego od niego wymagał nie tylko ojciec, ale i przyjaciele ze szkoły, a nawet nauczycielki.
Właśnie dlatego pierwszą lalkę barbie, jaką miał, ukradł koleżance. A później tę zabawkę skrzętnie chował przed ojcem, bo po prostu się bał. Gdyby mama ją znalazła, nic by się nie stało. Już jako kilkulatek czuł, że bardziej rozumiała go właśnie ona niż tata, nie raz przyłapywała go na przebierankach, uśmiechała się tylko wtedy, gładziła po głowie i dodawała coś w stylu: „ta torebka nie pasuje do tych butów”.
Wszystko się jednak kończyło, gdy tata wracał z pracy. Pan Roberts też czuł, że z jego synem było coś nie tak. Właśnie dlatego chciał na siłę zrobić z niego chłopca i właśnie dlatego za każdym razem gdy przychodził z pracy miał dla Dylana jakiś prezent. Czy to najnowszy model pistoletu na kulki, czy nawet głupie klocki Lego. Oczywiście w wydaniu dla chłopców, Lego samoloty, Lego pojazdy wojskowe, Lego ciężarówki. A jemu marzył się zamek księżniczek.
Na szczęście jednak, gdy wszystko stało się jasne, a stało w momencie, w którym Dylan zakochał się w synu ich gosposi, ojciec odpuścił. Jedyne dziecko pana i pani Roberts miało wtedy dwanaście lat i zadurzyło się w dwudziestoletnim, przystojnym mężczyźnie. Oczywiście ta miłostka do niczego nie prowadziła, nawet do pocałunku, ale przez okrągły rok Dylan chodził śmiertelnie przekonany do tego, że kiedy tylko podrośnie, obiekt jego fantazji, w końcu zwróci na niego uwagę.
Najpierw o niej dowiedziała się jego mama, która, o dziwo, przyjęła to tak, jakby ktoś jej powiedział, że tej zimy w Los Angeles nie spadnie śnieg, za to może napotkają deszcz. To przecież było normalne, tak się działo, bo mieszkali w takiej strefie klimatycznej, a nie innej. Jej syn też był normalny. Był jej ukochanym synem, o którego bardzo długo się starała i którego nikomu nie dałaby skrzywdzić. Gorzej zareagował jednak ojciec. Najpierw się tego wypierał, bo jak to tak, jego syn gejem? Wreszcie jednak musiał się z tym pogodzić, a zrobił to najpierw przez naciski żony, a później przez rozmowę z psychologiem. Trochę minęło, nim się uporał z orientacją syna i jego dziwnymi zamiłowaniami do kobiecych rzeczy. Ale gdy wreszcie to zrobił, zdał sobie sprawę, że to jest jego jedyne dziecko i jakie by nie było, zawsze będzie jego.
Dylan nie mógł narzekać na rodziców. Nawet jeżeli przez podział płci, który był mocno zarysowywany w kulturze, nie miał łatwego dzieciństwa i wciąż musiał myśleć o tym, że był inny, dziwny, to teraz i tak wiedział, że był szczęśliwcem. Bo miał tolerancyjną matkę i tatę, który się tej tolerancyjności nauczył. I teraz Dylan nawet cieszył się ze swojej odmienności, nienawidził wtapiać się w tłum, nie chciał nikogo naśladować, wolał się wyróżniać. Jedni lubią kawę, inni preferują herbatę. A on wolał damskie figi, nawet te z dziurką.




22 komentarze:

  1. Ej kiedy Clash?? :( Bez sensu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu bezsensu? :) Publikujemy to, na co mamy ochotę, pod ostatnim rozdziałem Clasha był niewielki odzew, więc wnioskujemy, że bardziej wolicie teraz czytać Lingerie :)

      Usuń
    2. ja wole clash. to też jest super, ale tamto bardziej jest rozkręcone, bardziej wsiąkłam w bohaterów, i także czekam z niecierpliwością na następny odcinek:)

      Usuń
  2. Moje ulubione opowiadanie <3 Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pozytywny rozdział.
    Jak już wcześniej wspominałam urzeka mnie ta delikatność Sama w stosunku do Dylana...seks w tym opowiadaniu to tylko dodatek, a ich uczucia wybijają się na pierwszy plan, mam nadzieje ze taki był zamysł...i tak bedzie do końca :D

    Fajnie, że macie je już skończone, może bedziecie je publikować regularnie...nie ukrywam, że bym chciała...

    Pozdrawiam i weny^^
    ~K

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu u was każdy główny bohater jest jedynakiem ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nawet tego nie zauważyłyśmy. :) Trochę śmiesznie wyszło, ale może na obronę zdradzimy, że dużo z naszego życia przekładamy do opowiadań. A jedna z nas faktycznie jest jedynaczką.

      Usuń
    2. Kenneth przeciez nie jest jedynakiem :)

      Usuń
    3. No, ale Elliot już jest, Dylan i Maks też.

      Usuń
    4. Ale nie rozumiem... w czym to przeszkadza? ;)

      Usuń
    5. W niczym, to była tylko odpowiedz.

      Usuń
  5. Mam wrażenie, że strasznie króciutki ten rozdział :C A szkoda, bo uwielbiam Lingerie :D To ostatnio jedno z moich ulubionych opowiadań. Jak na razie jaram się relacją pomiędzy Samem i Dylanem, ale boję się tego jak ostatecznie się ona rozwinie.
    Pozdrawiam! Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział był całkiem długi :D Cieszymy się, że opowiadanie się podoba, a o ich dalszych losach oczywiście milczymy. Nic nie zdradzamy, bo najlepsze są domysły czytelników ;)
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  6. Chcę więcej, więcej, więcej i więcej!!! Uhhh... to opo jest mega! *^*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, nie wiedziałam, że te opowiadania będą aż takie profesjonalne. Wow, mega.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny? Dajcie lingerie bo padne tu z niecierpliwosci xD

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Znalazłam te opowiadanie dzis około po północy. Pochłonęłam je tak szybko, ze to az niewyobrażalne. Nie czytałam nigdy tekstu z zapartym tchem, chcąc dowiedziec sie dalszych losów bohaterów. Sam kompletnie mnie oczarował, a blondwłosa 'kruszynka' ujęła moje serce! Uwielbiam, kiedy pasyw ma charakterek, a nie jest kompletna i nieporadna kluchą :^ Miło sie czyta tekst, widząc wprawione pióro. Wszystko sprawiało mi przyjemnosc! Pisze, będąc po wrażeniem! Chciałbym zabrać sie za dalsze opowiadania, ale trzeba te pomysleć o śnie, kiedy trzeba wstać o szostej na autobus XD Życzę weny twórczej, bo to najwazniejsze! Jeszcze tutaj wpadnę, na pewno! Miłego dnia~ xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za miłe słowa :) Wciąż się uczymy i chcemy jeszcze bardziej ulepszać opowiadania, co mamy nadzieję nam się uda.
      Mamy nadzieję, że udało się wstać na autobus, bo my na poranne zajęcia miałyśmy ogromny problem, żeby się zwlec z łóżek ;)
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  10. Tu też dwie szybkie uwagi techniczno-językowe:
    1) „Nie mógł, bo bałby się o konsekwencje” – nie, za to „bałby się konsekwencji”. Bo „o” to mógłby się bać o Dylana.
    2) „Te myśli od razu go ostudziły na tyle skutecznie, że nie przegapił reakcję Dylana na prezent” – „nie przegapił reakcji”.
    I idę do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  11. Boskie!!!!!!!!!!!!! Ja chcę, więcej

    OdpowiedzUsuń