Polubiłem swoje życie bez niego
Kenneth zwilżył
wargi, zastanawiając się, co powinien odpisać. Był na niego zły,
może nie obrażony, bardziej wkurwiony. Zaczynał zdanie kilka
razy, ale w końcu dał sobie z tym spokój i na spokojnie postanowił
przemyśleć jego treść.
„Nie chce mi się
bawić w takie rzeczy. Jak masz się za lepszego, bo posuwasz laskę,
po prostu sobie odpuść” – Uśmiechnął się lekko, kiedy w
końcu udało mu się to napisać.
Po chwili zobaczył
trzy kropki w konwersacji. Zmarszczył brwi, czekając aż Eliot mu
odpisze, jednak to nie następowało, dopiero po chwili rozbrzmiał
jego telefon. Sięgnął po aparat i zerknął na wyświetlacz.
O'Conner, bo któż by inny.
– Nie uważam
się za lepszego – usłyszał głos w słuchawce. Eliot musiał się
długo zbierać w sobie, by zadzwonić. Dziwnie się czuł, kiedy
Kenneth tak milczał i się do niego nie odzywał, musiał więc
zrobić pierwszy krok. Każdego innego pewnie by zignorował, ale...
Kenneth to Kenneth i już. Facet, z którym dobrze mu się uprawia
seks, całuje, a później jeszcze rozmawia. Nie chciał tego
stracić.
– A za jakiego?
Pieprzymy się, ale i tak twierdzisz, że nie jesteś gejem –
burknął Johnson, starając się uspokoić bicie serca. Ostatnią
rzeczą, jakiej się spodziewał, był telefon od tego upartego
idioty. Powstrzymał się, żeby nie odetchnąć ciężko. – Nie
mam zamiaru wtrącać się w twoje życie, ale... – Zacisnął
usta. Jak miał mu to powiedzieć, żeby znowu nie doszło do kłótni.
Eliot, ty debilu, jesteś gejem, czy ci się to podoba, czy nie.
Jesteś bardziej homo od większości facetów, których znam –
powiedział sobie w myślach, ale nawet nie chciał wypowiadać tego
na głos. Wiedział, jakby skończyła się ich rozmowa, a na razie
odczuwał głupią radość z tego, że to O'Conner pierwszy się
przełamał i zadzwonił do niego.
– Zostawmy to,
okej? – burknął, nie chcąc myśleć o sobie jako o pedale. To
było... dziwne, niepasujące. Przyszłość malowała mu się
przecież w jakiejś korporacji, z ładną żoną i dwójką dzieci,
no i bentleyem w garażu. Nie mógł ot tak przejść z tym, co się
działo między nim a Kennethem do porządku dziennego, to wciąż
było zbyt nowe. – Myślałem że po piciu przyjedziesz do mnie –
sapnął, kładąc się na łóżku. – Miałem ci nawet zrobić na
kolację zapiekankę z makaronem! – dodał, żeby trochę ułaskawić
Kennetha.
Johnson przymknął
oczy i odłożył laptopa na bok. To było właśnie to, co tak go
przyciągało do Eliota. Czasami potrafił go całkowicie złamać
jednym głupim komentarzem, a Kenneth już nie miał siły walczyć i
się przeciwstawiać. Mógł się tylko poddać i bardziej zagłębiać
się w ich dziwną relację, która sprawiła, że zerwał z
Derekiem. Która popchnęła go do tego, żeby odciąć się od
czegoś, co tak go ograniczało.
– To kiedy mi ją
zrobisz? – zapytał miękkim głosem, uśmiechając się lekko.
– A kiedy do
mnie przyjedziesz? – odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem.
– Chciałeś mnie wziąć na przetrzymanie, czy jak? – dodał
rozbawiony. – Żebym zaczął tęsknić, co? – palnął, nawet
nie zastanawiając się, co mówił.
– A tęskniłeś?
– Z Eliotem wszystko było lekkie i zabawne, on był taki naiwny,
zupełnie inny niż doświadczony Vincent, który był znacznie
bardziej niebezpieczny. Jemu wciąż bał się zaufać, a
O'Connerowi... Chyba ufał. Lubił spędzać z nim czas, lubił od
niego komplementy i bliskość.
– I myślisz, że
po tym nieodzywaniu się do mnie ci odpowiem? – prychnął, ale
uśmiechnął się pod nosem, czując dziwny ucisk w piersi. Może
nie tęsknił, bo do tego nie chciał się przyznawać, ale bardzo
brakowało mu Kennetha.
– Jutro? Dzisiaj
już jestem zmęczony. Mam na popołudnie, więc wpadłbym wieczorem,
pasuje? – zapytał, czując się bardzo naturalnie w towarzystwie
Eliota, ich spotkania były czymś... normalnym. Każde kolejne
utwierdzało go tylko w tym przekonaniu.
– Jasne –
odpowiedział wesoło. – Będzie na ciebie czekać zapiekanka –
dodał, w zupełnie innym nastroju niż chwilę wcześniej. –
Otruję cię.
– Właśnie na
to liczę – rzucił Kenneth wesoło. – Ale uważaj, żebyś nie
przypalił, bo nie zjem. – Jakoś nie wierzył, że jego przyjaciel
– jak już nazwał go w myślach – mógłby mieć talent
kulinarny. Przy robieniu wspólnej jajecznicy, Eliot robił raczej
wszystko, żeby pokazać się z innej, tej mniej kulinarnej strony.
Może to tylko pozory?
– Okej –
zaśmiał się, czując się dziwnie lekko. – To będę czekać,
Johnson – dodał, zniżając ton głosu.
Kenneth milczał
przez chwilę, czując, że rozmowa już dobiegała końca. Zawahał
się chwilę.
– Zerwałem z
Derekiem – powiedział i zaraz się skrzywił. Zabrzmiał jakby
czegoś oczekiwał od O'Connera. A przecież jeszcze nawet nie zerwał
ze swoim facetem, chociaż planował to zrobić na dniach. Zdał
sobie sprawę, że to nie miało sensu.
W słuchawce
nastała cisza. Eliot zastanawiał się nawet, czy się nie
przesłyszał. Serce zaczęło mu bić szybciej, a mu zrobiło się
goręcej.
– Zerwałeś...?
Serio?
– To i tak nie
miało sensu – wytłumaczył Kenneth szybko, starając się ukryć
nerwowość w głosie. Nienawidził uczucia wstydu, a teraz miał
wrażenie, że długo go nie opuści przez ten wyskok.
Eliot mimowolnie
się uśmiechnął. Ta informacja mu się spodobała.
– Okej –
powiedział ostrożnie. – Jutro dostaniesz podwójną porcję
zapiekanki w nagrodę – dodał dziwnie wesołym tonem. – A
później ci obciągnę.
– Dasz mi
nagrodę, że z nim zerwałem? – zdziwił się Johnson.
– Mhm –
odpowiedział i zagryzł wargę. Miał wrażenie, że Kenneth mógł
być jego, skoro nie było żadnego innego faceta na horyzoncie, a ta
myśl mu się spodobała. Bardzo. – Nie chcesz? Już dawno
powinieneś z nim zerwać – stwierdził wyniośle.
– Tak jak ty z
tą swoją laską – mruknął Kenneth, zanim zdążył się
powstrzymać. – Dobra, kończę – dodał zaraz, żeby nie wywołać
kolejnej kłótni. Podobała mu się jutrzejsza perspektywa spędzenia
nocy z O'Connerem.
Eliot uśmiechnął
się lekko pod nosem.
– Do jutra –
powiedział, nie chcąc komentować wzmianki o Dakocie.
*
Kenneth w końcu postanowił jechać do Emmy. Był zadowolony po
seksie z Vincentem i Eliotem, z tym drugim tym bardziej. Chociaż nie
kochał się tak mocno i szybko jak wtedy z Moorem, O'Conner miał w
sobie coś specjalnego, co nakazywało zwolnić i po prostu cieszyć
się chwilą. I właśnie przez tych dwóch facetów (chociaż może
bardziej przez Eliota, ale Johnson nie chciał o tym w ten sposób
myśleć) Kenneth był już pewny swojej decyzji odnośnie Dereka,
którą chciał się podzielić z Emmą. Tak po prostu, dla zasady,
bo przecież siostrze mówił niemal o wszystkim.
– O, Kenneth – dziewczyna wydawała się być zaskoczona, kiedy
otworzyła mu drzwi.
– Pisałem ci SMSa, że wpadnę – wytłumaczył i uśmiechnął
się lekko, kiedy wszedł do środka. – Fajnie wyglądasz –
pochwalił siostrę, która – chociaż ubrana w dres – świetnie
się prezentowała z lekkim makijażem i fryzurą w nieładzie.
Emma zagryzła wargę, żeby nie przekląć. Miała dziwne wrażenie
deja vu, ostatnio, jak Kenneth do niej wpadł, było całkiem
podobnie.
– Bo wiesz... Alex jest – mruknęła, tym razem chcąc już brata
uprzedzić.
– Znowu? – jęknął Johnson i przewrócił oczami. –
Znalazłabyś sobie jakąś normalną laskę – warknął ciszej. W
kuchni nikogo nie było, więc mogli sobie pozwolić na spokojną
rozmowę.
– Kenneth – syknęła i nagle drzwi od łazienki otworzyły się.
Z pomieszczenia wyszedł obiekt ich rozmowy w samej poszarzałej
bieliźnie. Kenneth spojrzał na Alex, a ona na niego. Miała mokre
włosy, a wydęty brzuch mocno wylewał się jej z rozciągniętych
fig. Niedaleko pępka dostrzegł dość słaby w wykonaniu tatuaż
przedstawiający motylka.
Alex zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała, chyba się
krępując.
– Idę się ubrać – rzuciła, czerwieniąc się odrobinę.
– Poczekaj tu – warknęła Emma i zaraz poszła, jak ten pies,
przemknęło Kennethowi przez myśli, za Alex. Zamknęły się razem
w pokoju Emmy, a Johnson odetchnął ciężko, nie mogąc jednak
powstrzymać kpiącego uśmiechu pod nosem.
Jego telefon zawibrował, dając znać, że otrzymał kolejną
wiadomość od Eliota. Wyciągnął telefon, chcąc napisać mu o seksownej dzikiej lokatorce, którą spotkał w mieszkaniu
siostry.
„Tyłek mnie po wczorajszym boli” – napisał mu O'Conner.
Kenneth mimowolnie się uśmiechnął, przypominając sobie poprzedni
wieczór. – „Musisz przyjechać i mi go wymasować”.
„Przywiozę laskę Emmy, chciałbyś? Właśnie widziałem ją w
bieliźnie, straciłem ochotę na seks przez miesiąc” – odpisał
szybko, uśmiechając się złośliwie. Nawet nie zdawał sobie
sprawy z tego, że pod naciskiem O'Connera stał się bardziej
sarkastyczny. Nie był już taki spokojny i wyciszony jak wcześniej.
„Laskę Emmy? Pewnie niezła dupa, co?” – odpisał mu Eliot,
nie przypominając sobie, żeby Kenneth mu cokolwiek o niej
opowiadał. Podejrzewał jednak, że Emma miałaby ładną
dziewczynę, w końcu sama dobrze się prezentowała. Kenneth te
słowa odebrał jednak zupełnie inaczej, mężczyzna był przecież
gejem, kobiety mogły go obrzydzać.
„Niezły kawał dupy powiedziałbym nawet. Wpisz sobie na Facebooku
Alex Morgan, to zrozumiesz” – napisał i już po chwili z pokoju
weszła Emma i ruchem ręki zaprosiła go do siebie.
– Przelizane? – zapytał cicho, kiedy ją minął.
– Wiem, że nie chciałbyś popatrzyć – sapnęła i spojrzała
na niego ostro. – Staraj się być miły, okej? – zapytała i
zagroziła mu palcem. – Zrób to dla mnie – jęknęła. Kenneth
dla świętego spokoju kiwnął głową i zerknął jeszcze na
telefon, nie mogąc się powstrzymać. Przez Eliota zmieniał się
chyba w plotkującą ciotkę.
„Oż kurwa, a podobno płetwale błękitne są pod ochroną” –
napisał mu chłopak, na co Johnson aż parsknął śmiechem. –
„Zrób jej jakieś zdjęcie!”.
Kenneth ze względu na towarzystwo Alex, nie siedział u siostry
długo. Przez cały czas próbował zrobić dziewczynie zdjęcie, ale
wystarczyło jedno spojrzenie Emmy, żeby schował telefon do
kieszeni i już nawet nie próbował wyciągać go po to, żeby
odpisać Eliotowi.
– Powinna chociaż zainwestować w lepszą bieliznę – stwierdził
Kenneth, kiedy żegnał się z siostrą w korytarzu. Zmarszczył
brwi, ani na chwilę nie zmieniając wyrazu twarzy. – Wpadłem, bo
chciałem ci powiedzieć, że zrywam z Derekiem.
– Co? – Emma wydawała się zaskoczona. – Ewidentnie? –
dopytała.
– Tak. To już nie ma sensu. – Wzruszył ramionami, dając jej
znać, że mężczyzna nie wzbudzał w nim takich emocji jak
wcześniej. – Polubiłem swoje życie bez niego.
Emma mimowolnie uśmiechnęła się szeroko, to jej się podobało.
Wreszcie mogła powiedzieć Derekowi wesołe papa!
– Eliot? – zapytała, nie mogąc się powstrzymać. Nie myślała,
że z tej relacji wywiąże się coś poważniejszego.
Kenneth od razu się zmieszał i pokręcił głową.
– Nie! Nie o to chodzi. Chcę teraz żyć tak jak kiedyś, zanim
się z nim nie związałem – mruknął, nie biorąc pod uwagę
tego, że wcześniej jego życie było zupełnie inne, bo jeszcze nie
miał dwudziestu jeden lat. Nie mógł od tak iść sobie do klubu i
imprezować. Nie wynajmował mieszkania i nie był dorosły. Teraz
świat stał przed nim otworem z czego miał zamiaru skorzystać.
*
Derek przeczuwał, jaki jest powód wizyty Kennetha. Przez ostatnie
tygodnie w ogóle się nie kontaktowali, nie był głupi, by się nie
domyślić, że Johnson chciał oficjalnie z nim zerwać. Oficjalnie,
bo nieoficjalnie zrobili to już jakiś czas temu, obaj rozumieli, że
ich związek zmierzał do końca. Goldner też to czuł, ale
jednak... było mu dziwnie przykro. Nie potrafił tego nawet nazwać,
lubił Kennetha, ufał mu, był jedynym mężczyzną, z jakim spał.
A teraz tak po prostu wszystko miało się skończyć.
– Chcesz coś do picia? – zapytał, kiedy Kenneth stanął w jego
przedpokoju.
– Nie, dzięki. Jak się masz? – zapytał Johnson neutralnie,
ściągając szybko buty. – Dobrze wyglądasz – przyznał, nie
zauważając w wyglądzie Dereka żadnej zmiany.
– Dzięki, w porządku – odpowiedział Goldner, uśmiechając
się dość sztucznie. Czuł, jak zaczyna się denerwować, to była
dla niego pierwsza taka sytuacja. – Co u ciebie? – zapytał.
– Ja... uch, no spoko. Układa się. Wóz dobrze się sprawdza,
praca w kawiarni jakoś leci, no i... toczy się. – Wzruszył
ramionami i przeszedł z Derekiem do salonu. Lubił jego małą,
przytulną kawalerkę, była inna niż ta należąca do Eliota.
Spędził w niej znacznie więcej czasu niż w mieszkaniu O'Connera.
Ale to niedługo mogło się zmienić. – Nowa kanapa? – zdziwił
się, zauważając całkiem ładną, bordową sofę o masywnych
pufach i szerokich oparciach na łokcie.
– Mhm, kupiłem ją w zeszłym tygodniu – odpowiedział i wsunął
dłonie w kieszenie szerokich, dresowych spodni. Nic nie zdradzało w
jego zachowaniu nerwowości, jaką w tamtym momencie odczuwał. Nie
myślał, że zrywanie z kimś, kogo się kochało, będzie tak
trudne. – Dawno nie gadaliśmy – mruknął.
– To moja wina – przyznał od razu Kenneth i usiadł na nowym
meblu. Od razu zauważył, że był znacznie wygodniejszy niż
poprzednia sofa Goldnera. – Ale dopiero od niedawna nie odzywałem
się prawie w ogóle. – Rzucił mu uważne, sugestywne spojrzenie.
– Wcześniej nie odzywałem się częściej niż ty do mnie przez
ostatni czas. – Zdobył się nawet na lekki uśmiech.
Derek kiwnął głową, patrząc na niego z góry. Nie usiadł, czuł,
że to nie miało sensu, bo Kenneth nie wpadł na długo. Zakończą
tę sprawę szybko, może się nawet pokłócą i znienawidzą, a
później Johnson odejdzie i obaj będą mogli powiedzieć, że to
już zakończone. Być może Kenneth już teraz uważał ich związek
za błąd. Derek zaakceptuje ten fakt dopiero za kilka miesięcy. Nie
był tak zaskoczony jak powinien, bo zdążył się już oswoić z tą
myślą, że Kenneth będzie chciał to zakończyć. Bardziej od
zdziwienia, przebił się strach. To działo się teraz, było
realne.
– Znalazłeś sobie kogoś? – Nie wiedział skąd nabrał w sobie
tyle odwagi, by zapytać o to wprost. Chciał jednak znać odpowiedź,
wiedzieć na czym stoi.
Kenneth nie odpowiedział. Przygotował się na wiele scenariuszów
tej rozmowy i pytanie Dereka wcale go nie zaskoczyło. Milczał
dłuższą chwilę, jakby to miało być jego przyznaniem się do
winy.
– A ty? – zapytał cicho, rozmasowując knykcie. Denerwował się
mimo wszystko.
– Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą, nawet nie pomyślał o
Vincencie, który od czasu do czasu jeszcze do niego pisał. Ale w
końcu nie przespali się, to była tylko rozmowa, więc nie zdradził
Kennetha.
– I nigdy nie miałeś? – zapytał podejrzliwie, nie mając
pojęcia, czy Derek nie kłamał. Przecież mógł, żeby teraz
wszystko okazało się winą Johnsona. Ale nie robił tego –
podpowiedziało coś w głowie Kennetha. Derek, którego znał, na
pewno by tak nie zrobił.
– Kenneth, a gdzie niby miałbym znaleźć? – sapnął i wreszcie
opadł na fotel stojący nieopodal. Przetarł ciężko twarz dłonią.
– Wiem po co przyszedłeś – wtrącił. – Nie jestem głupi.
Powiedz mi tylko, czy kogoś masz – mruknął, czując się
dziwnie. Tak, jak jeszcze nigdy. Zawiódł go ktoś, komu ufał, a
jednocześnie sam przecież podejrzewał co takiego dzieje się w
życiu Kennetha... I nie zaoponował. Nie zrobił nic, żeby Johnson
do niego wrócił. Może na początku jeszcze się starał, więcej
pisał, zapraszał go, nawet załatwił mu ten samochód, ale to
chyba było za mało.
– Nie wiem, czy można to tak nazwać. – Kenneth przetarł dłonią
kark, czując się tak, jakby już rozmawiali dobrą godzinę, a nie
minęło nawet dziesięć minut.
– Wielu? – zapytał Derek i spojrzał nagle na Johnsona z
przerażeniem. Jednego jeszcze by przełknął, dałby radę pogodzić
się z myślą, że po prostu znalazł się ktoś lepszy od niego,
ale kilku...? Nie znał takiego Johnsona. Mężczyzna, z którym był
przez te pięć lat, cenił sobie zaufanie drugiej osoby.
– Nie. Poznałem kogoś ponad miesiąc temu. Zaczęło się od
pisania, a później... sam nie wiem. Zdałem sobie sprawę, że
oczekuję czegoś innego od związku. Naprawdę cię lubię i wciąż
uważam za przyjaciela – przyznał, czując się idiotycznie, kiedy
mówił w głowie zdanie, które układał dobre pół godziny.
Derek uśmiechnął się pod nosem krzywo i kiwnął głową, nie
rozumiejąc jednak, czego Kenneth w takim razie oczekiwał.
– No to chyba... mam życzyć wam szczęścia, tak? – Nie
wiedział, co powinien w takiej sytuacji mówić. Chrząknął, chcąc
już, żeby Kenneth po prostu poszedł.
– Nie wiem, czy z nim będę, już ci mówiłem – zniecierpliwił
się. – Po prostu... na razie jest okej, ale to zupełnie co
innego, niż było z nami. I na razie chcę, żeby tak zostało,
rozumiesz? Odpowiada mi takie życie.
Derek wpatrzył się w niego i przez chwilę nic nie odpowiedział.
Wreszcie wstał.
– Rozumiem. Powinieneś już iść – mruknął.
– A... co z naszą przyjaźnią? – zapytał Kenneth i wstał. Nie
sądził, że pójdzie tak szybko, ale taką opcję też rozważał.
I brał pod uwagę to, że Goldner urwie z nim wszelki kontakt.
– Kenneth, idź już, dobra? – sapnął Derek, miał już tego
wszystkiego dość. – Idź, odezwę się do ciebie później.
– Na pewno? – Johnson zmarszczył brwi, patrząc na niego
uważnie, jakby Derek miał go oszukać.
Derek na chwilę zacisnął mocno zęby. Miał ochotę się zamachnąć
i mu przyłożyć, nic jednak takiego nie zrobił. To nie było w
jego stylu, zawsze wszystkie emocje trzymał w sobie.
– Tak. – Nie wiedział jednak, czy będzie miał na tyle odwagi i
chęci, by to zrobić. Kenneth go zdradził i przez miesiąc to
ukrywał. – Nie, cholera, nie wiem – sapnął w końcu i przetarł
dłonią twarz.
– Nadal uważam cię za mojego kumpla – mruknął Johnson i
wsunął ręce w kieszeni spodni. Wydął wargi zmartwiony. – Ale
to co było między nami się po prostu wypaliło, no nie?
– Mogłeś chociaż mi powiedzieć – sapnął, nawet na niego nie
patrząc. – Jak spałeś ze mną, to spałeś jeszcze z nim, tak? –
zapytał i dopiero wtedy podniósł wzrok, by wyłapać z twarzy
Kennetha każdą nieszczerą emocję. Jego były partner nie miał
jednak zamiaru na to pytanie odpowiadać. Zacisnął usta, czując
się jeszcze gorzej. Derek był dla niego kimś ważnym, nawet teraz,
kiedy już mieli nie być razem. I dopiero widząc jego minę, zdał
sobie sprawę, że go zranił. Co on sobie wyobrażał? Że Goldner
nic nie czuje?
– Idź już – powtórzył w końcu Derek. Chciał być teraz sam,
milczenie Kennetha przyjął jako przyznanie się do winy.
*
Kenneth zadzwonił na domofon, stojąc pod blokiem Eliota. Oddychał
głęboko, starając się uspokoić.
– Halo? – usłyszał z małego głośniczka głos O'Connera.
– Hej, masz czas? – zapytał napiętym od emocji głosem. Miał
nadzieję, że Eliot go nie spławi.
– Kenneth? – usłyszał jego zdziwiony głos, bo chłopak nie
spodziewał się, że mężczyzna przyjedzie do niego o tej godzinie
bez zapowiedzi. Na szczęście był sam, z Dakotą miał coraz
słabszy kontakt, widywali się tylko raz na jakiś czas, ale
dziewczyna nie wydawała się niezadowolona z tych spotkań. –
Jasne, wchodź! – powiedział i wdusił guzik zwalniający zamek w
drzwiach. Już po chwili wpuszczał Johnsona do swojej kawalerki. –
Co się stało? – zapytał, widząc jego minę.
– Nic – mruknął Johnson i objął go w pasie, uśmiechając się
lekko. Nie miał zamiaru mówić mu o Dereku, w końcu już wcześniej
zapewnił go, że z nim zerwał. Spojrzał z dołu na jego twarz i
uśmiechnął się miękko. Eliot był niemożliwie wysoki, czasami
tego nienawidził.
O'Conner odpowiedział na uśmiech mimowolnie, pochylił się i
pocałował go lekko, nie mając pojęcia, że chwilę temu Kenneth
zerwał ze swoim facetem.
– Chcesz zostać? – zapytał, dziwnie zadowolony z tego pomysłu.
Lubił spędzać czas z Kennethem, kiedy ten do niego przyjeżdżał
i byli po prostu sami, nie musiał się wtedy martwić, że ktoś ich
zobaczy.
– Mhm. – Kenneth po prostu go pocałował, chcąc w końcu
przestać zastanawiać się nad tym, co się stało. Że skrzywdził
Dereka. Przymknął oczy i dopiero wtedy mógł odgrodzić się od
myśli, skupiając się tylko na przyjemności. To w końcu dla niej
zerwał z Goldnerem.
Wsunął dłoń we włosy Eliota i odetchnął ciężko, kiedy ich
języki otarły się o siebie. Uwielbiał to uczucie, kiedy wolno
drażnili swoje nerwy, prowokowali siebie bardziej. Stopniowa, ciepła
przyjemność jednocześnie odprężała i pobudzała, a ciało
zaczynało odpowiadać zupełnie inaczej.
Eliot zamknął oczy, poddając się mężczyźnie. Był dzisiaj
zmęczony, więc pewnie nie stanie na wysokości zadania, ale jakoś
mu to nie przeszkadzało, kiedy mógł tak po prostu całować się z
nim. Aż zamruczał, gdy Kenneth pchnął go na ścianę.
– Zamawiamy coś do jedzenia? – zapytał, gdy się od siebie
oderwali.
– Nie jestem głodny, ale jak chcesz to zamów – mruknął
Johnson, ocierając się o niego. Zdał sobie sprawę, że Eliot był
pierwszą osobą, o której pomyślał po zerwaniu z Derekiem.
Cieszył się, że jednak mógł do niego przyjść i się odprężyć.
Zapomnieć chociaż na chwilę. W towarzystwie O'Connera okazało się
to bardzo łatwe.
Eliot uśmiechnął się do niego i pociągnął na rozłożoną
kanapę. Nim jednak się odsunął, Kenneth już przyciągał go do
siebie, by pocałować. Aż zamruczał w jego usta.
– Nie wiem, co się stało, ale może dziać się częściej. –
skomentował zachowanie Johnsona, parskając po chwili śmiechem. Ten
tylko zaśmiał się w odpowiedzi i złapał go za biodra, żeby
otrzeć się o niego mocniej.
– Jesteś seksowny, wiesz o tym? – zapytał i pocałował go w
szyję. Przygryzł delikatną skórę i zaraz ją zassał.
Eliot uśmiechnął się lekko, odchylając głowę. Pozycja była
bardzo niewygodna, więc po chwili usiadł na kolanach Kennetha
okrakiem. Czuł jak mężczyzna go obejmuje, przyciska do siebie, a
później znowu całuje w usta. Co najdziwniejsze jednak, te gesty
nie prowadziły ich tylko do jednego, O'Conner był zmęczony i miał
wrażenie, że Kenneth też wcale nie chciał uprawiać seksu. Po
prostu dotykali się, całowali i obaj czuli się przy tym właściwie,
mimo wielu niedopowiedzeń.
No tak nie myślał... no jak się jest zajętym sobą to tak wychodzi:-)
OdpowiedzUsuńTo zerwanie chwyciło mnie za serce, biedny Derek, zamyka się w swojej skorupie i tylko przez to cierpi. No i co teraz? Pójdzie do klubu, spotka Vincenta? Vincent to dupek, wydaje mi się, że jeszcze gorzej go zrani. Teraz Kenneth wyszedł na najgorszego, tak się już pogubił, że zdradził i jednego i drugiego faceta, mam nadzieję, że się w końcu opamięta zanim będzie za późno :P.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, pozdrawiam.
Derka żal, jasna cholercia;) No nie wiem, może powoli wysmażycie jakąś mega przemianę osobowości Vincenta, żeby był godny super wiernego, jak się okazało, Dereczka. Weny życzę:)))
OdpowiedzUsuńŻal mi Dereka, ale mimo to cieszę się, że koniec między nim a Kennethem. Ciekawi mnie jak dalej potoczy się związek Eliota i Kennetha. ;)
OdpowiedzUsuńA mi jakoś nie żal Dereka...może trochę. Zaniedbał ich związek i nie pokazał, że mu zależy. Mimo charakteru powinien się postarać :) A co do Kennetha to mam wrażenie, że jakiś dziwny się zrobił. W ogóle nie ogarniam ich relacji a co do rozdziału to trochę krótki jak na tak długi okres czekania :( Dla mnie to było długo, bo uwielbiam to opowiadanie. Na początku nie podobało mi się, ponieważ za bardzo go porównywałam z NYR, ale od pewnego czasu super opisujecie emocje i lepiej się czyta! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń