sobota, 7 listopada 2015

6. Lingerie: Satynowy szlafrok

Dziękujemy za wszystkie komentarze i głosy w ankiecie :) 

Rozdział 6
Satynowy szlafrok 

Samuel miał czas, żeby rzeczywiście rozgościć się w mieszkaniu Dylana. Przeszedł do kuchni, wcześniej kolejny raz oglądając salon. Z każdą kolejną wizytą w tym mieszkaniu przyzwyczajał się do tego łagodnego, kobiecego stylu. Dylan był hybrydą – w swoim słodkim otoczeniu rzeczy i ubrań, wcale nie tracił przysłowiowych jaj. Był wyjątkiem potwierdzającym regułę, że niektórzy faceci z tak specyficznymi zapędami nie chorowali na zanik jąder.

Dylan długo jednak nie wracał, Samuel zdążył się wynudzić, już miał nawet podejść do drzwi od łazienki i w nie zapukać, jednak zajął się przeglądaniem zawartości laptopa chłopaka, który najwidoczniej o nim zapomniał, zdając się na łaskę (bądź niełaskę) Faulknera.
Mężczyzna wiedział, że nie powinien, ale nie mógł powstrzymać się przed przejrzeniem historii przeglądarki. Nie znalazł tam jednak nic podejrzanego, oprócz oczywiście kilku stron z kobiecymi ubraniami i bielizną. Zalogował się na Facebooku, bo Dylan miał domyślnie zapisane hasło. Od razu odczytał jedną z wiadomości od kolegi, jaką chłopak dostał. Zmarszczył brwi, patrząc, co napisał mu jakiś Mike.
Idziemy w piątek na kluby? Muszę kogoś wyrwać.”
Nie chciał jednak ani jej odczytywać, ani tym bardziej na nią odpisywać. Po przyjrzeniu się zdjęciu ustawionemu na profilówkę, doszedł do wniosku, że zazdrość była niewskazana. Zdążył już poznać gust Dylana, by wiedzieć, że nie interesowali go biali, chuchrowaci chłopcy. Chwilę przeglądał jego tablicę, uśmiechając się pod nosem, gdy natrafiał na zdjęcia jakichś mniej lub bardziej perwersyjnych majtek. Szybko mu to się jednak znudziło, więc zaczął przeglądać znajomych Robertsa, gdy nagle natrafił na Taylora, a jego twarz aż stężała. Usta zacisnęły się w wąską linię, a brwi zmarszczyły się, kiedy czytał ich dawną rozmowę.
I co, młody, tęsknisz?” – napisał mu jakieś trzy miesiące temu Taylor.
Więc taki był twój plan. Tydzień milczenia, żebym się stęsknił?” – brzmiała odpowiedź Dylana.
Jak tęsknisz jesteś jeszcze lepszy w łóżku.”
Nie chciał już więcej czytać, zirytowało go to. Dylan z nim prawie w ogóle nie pisał na Facebooku, głównie do siebie dzwonili i... poza tym to nie mieli ze sobą kontaktu całymi dniami. A kiedy tak przeglądał rozmowy Robertsa z Taylorem, szybko doszedł do wniosku, że to w ich układzie wyglądało zupełnie inaczej. Uświadomił sobie też, że nigdy nie będzie Taylorem. Dylan mógł go traktować jak kumpla do seksu, znajomego, z którym mógł robić coś więcej poza seksem, ale w zasadzie to wszystko. Nie wzdychał do niego, nie myślał o nim, ani nie nalegał na spotkanie. Samuela niezwykle to irytowało, bo w czym był gorszy od swojego przyjaciela?! Miał więcej pieniędzy, lepszą pozycję w gangu, posiadał zdecydowanie więcej władzy. Wstał, wcześniej nie zapominając wylogować się z Facebooka. Nie chciał, żeby Dylan coś podejrzewał. Wrócił do kuchni, żeby otworzyć w końcu wino. Musiał się napić.
Zaczął szukać po szafkach korkociągu, a gdy go znalazł, usłyszał dźwięk zwalnianego zamka. Już po chwili w salonie pojawił się Dylan owinięty bordowym, satynowym szlafrokiem.
Fajne te majtki – powiedział wesoło, nieświadomy tego, co Faulkner zrobił i tego, o czym właśnie myślał. Zresztą, w tamtym momencie nie myślał nawet, że laptop leżał na stoliku i że każdy, kto znajdowałby się teraz w jego mieszkaniu, miałby do niego łatwy dostęp.
Pokaż – rzucił mężczyzna i uśmiechnął się lekko, starając się traktować te spotkania jak relaks. Nic poza zwykłym seksem, powtarzał sobie i w końcu udało mu się zepchnąć złość na dalszy plan.
Dylan uśmiechnął się dość podstępnie i podszedł do mężczyzny.
Rozwiąż – powiedział, wskazując na supeł podtrzymujący poły szlafroka. Faulkner podał mu kieliszek, a sam sięgnął do paska szlafroka. – Wygodne? – zapytał i rozwiązał powoli szlafrok. Aż przygryzł wargę, kiedy zobaczył Dylana w bieliźnie. Podobało mu się. Jego penis wypychał skąpy przód, trochę wystając, ale i tak wyglądało to całkiem seksownie. Jądra też.
Trochę zimno z tyłu – odpowiedział i zaśmiał się cicho, po czym odwrócił się tyłem do Samuela, prezentując mu swoje nagie pośladki. Jego kochanek odetchnął i od razu je złapał. Zacisnął na nich palce. Były sprężyste i łagodnie zaokrąglone.
Zaraz cię tam ogrzeję – mruknął, uśmiechając się lekko.
Dylan zamknął oczy i wypiął się do niego ochoczo. Uwielbiał te chwile, naprawdę lubił seks, a Samuel był w nim dobry, dlaczego więc miałby z mężczyzny rezygnować, skoro obie strony czerpały z tego układu korzyści? W szczególności, że zaczęli się rozumieć, a porozumienie w łóżku nie było rzeczą tak łatwą do osiągnięcia, jakby się wydawało.
I dasz radę? – prowokował go. – Jesteś zbyt pewny siebie – stwierdził. Samuel, słysząc to, przyciągnął go do siebie gwałtownie, a Dylan rozlał wino, nie spodziewając się takiego „ataku”. Faulkner przytulił go jedną ręką i przysunął usta do jego skroni.
Myślisz? Bo jestem całkiem dobry w ogrzewaniu – zamruczał.
Dylan mimowolnie uśmiechnął się, odwrócił się na tyle, na ile mógł i pocałował Samuela. Miał wrażenie, że z każdą chwilą coraz bardziej się do siebie zbliżali. Zamruczał w jego usta, czując dłoń mężczyzny na swoich pośladkach, aż wreszcie zsunęła się między nie.
Możesz mi częściej robić prezenty – powiedział z zadowoleniem.
Podoba ci się ten? – Mężczyzna uśmiechnął się lekko, z zadowoleniem. Gładził go po pośladkach, zaczynając się podniecać. A chciał jeszcze, żeby wypili wino.
Podoba – mruknął i spojrzał na rozlany alkohol. Sięgnął po butelkę i wlał trunek do kieliszka. – Ciekawy patent z tą dziurą – dodał i odwrócił się do niego przodem. – To jakiś toast?
Samuel nie odpowiedział. Sięgnął po swój kieliszek i stuknął nim o szkło Dylana, patrząc mu przy tym w oczy.
Za nic? – uniósł brwi. Myślał, że Samuel zaproponuje jakiś toast. – To może za nas?
Za nas? – zapytał mężczyzna ze zdziwieniem. Chciał zapytać, czy „są”, ale to brzmiałoby głupio, więc ostatecznie nic takiego nie powiedział.
A masz jakiś inny pomysł? – zamruczał, obejmując jego szyję ramieniem. Musiał stanąć na palcach, ale to akurat nigdy mu nie przeszkadzało. Podobał mu się wzrost Samuela, przy nim czuł się jak przy prawdziwym facecie.
Nie. – Samuel zaśmiał się i przycisnął go do siebie. – Załóż obcasy – poprosił, sam nie wiedząc po co.
Dylan uśmiechnął się. Wiedział, że Samuelowi podobało się wszystko, czego by nie założył. Lubił jego każde dziwne modowe fanaberie.
Poczekaj – powiedział, wziął łyka wina i odsunął się. Kiedy szedł przez salon do swojej sypialni jeszcze się obejrzał, by upewnić się, czy Samuel na pewno patrzy na jego pośladki. Patrzył. Uśmiechnął się pod nosem, kręcąc nieco biodrami.
Mężczyzna spojrzał na różową plamę na podłodze, popijając swojego wina. Lubił przebywać w towarzystwie Dylana, wszystko wtedy było inne – łagodniejsze, cieplejsze i bezpieczne. Dawało mu pewność, że miał kogoś, do kogo mógł przyjechać i spełnić fantazje, które wcześniej może trochę go przerażały. Dylan był idealnym materiałem na kogoś, kim mógł się opiekować, o czym oczywiście teraz nie chciał myśleć. Najlepiej nie analizować, to utrzymuje go w przyjemnej nieświadomości.
Już po chwili w progu sypialni pojawił Roberts. Nim jednak przeszedł do salonu, oparł się o framugę, prezentując kochankowi bardzo wysokie, czarne buty na platformie z ćwiekami.
Te mogą być?
Mhm. – Samuel uśmiechnął się lekko, patrząc na niego uważnie. Mężczyzna podniecał go z takim wyglądem. Mimowolnie przypomniał sobie, kiedy chłopak do niego przyszedł. Pod normalnym ubraniem miał te przeklęte koronkowe bokserki, które tak na niego działały. Ale zdecydowanie wolał go w takim wydaniu. – Dobrze wyglądasz – skomplementował go z zadowoleniem dotykając jego włosów, kiedy Dylan w końcu do niego podszedł. Lubił ich jasny kolor i to, w jaki sposób się układały. Roberts musiał spędzać na ich układaniu trochę czasu, co do tego Sam nie miał najmniejszych wątpliwości. Przeniósł wzrok na twarz kochanka, uśmiechał się, a jego dłonie, wbrew pozorom dość męskie dłonie, podwinęły koszulkę Sama i wsunęły się pod nią.
Coś się stało w pracy? – zapytał, zaczynając gładzić jego brzuch. – Jesteś trochę spięty.
Nic, nieważne. – Samuel odetchnął ciężko i przymknął oczy, odprężając się pod tym dotykiem. – Mamy ostatnio trochę spin, ale nie jest źle.
Dylan wychylił się i zaczął całować go po brodzie.
Nic poważnego? – zapytał. Zdał sobie sprawę, że zaczął się bać o Samuela, miał przecież bardzo niebezpieczną pracę. O tym Dylan doskonale wiedział, ale nie znał żadnych szczegółów. – Mogę być o ciebie spokojny?
Ja... co? – Faulkner aż wstrzymał oddech, czując przypływ gorąca. Dylan z nim flirtował, próbował go uwieść i szło mu to cholernie dobrze, pomyślał, dotykając boku jego ciała. – Nic poważnego.
I chyba nie dowiem się, co robisz, nie? – zapytał, zsuwając dłonie na jego plecy. – Uważaj na siebie.
O Taylora też się tak bałeś? – zapytał Samuel, zanim zdążył ugryźć się w język. Z zakłopotaniem zauważył, że Dylan popatrzył na niego zaalarmowany i że już po chwili, na tej jego chłopięcej twarzy pojawił się szeroki uśmiech zwycięstwa.
Zazdrosny? – zapytał z zadowoleniem.
Chciałbyś! – prychnął Faulkner, czując, jak uderza w niego fala gorąca, czego już jednak Dylan nie zauważył. Mógł jednak wyczuć, że zawstydził go. Przyłapał na gorącym uczynku. I już po chwili Roberts parsknął śmiechem, obejmując jednocześnie szyję Samuela. Łasił się niczym jakiś kot, przebiegło przez myśli Faulknera, ale jakoś nie przeszkadzało mu takie zachowanie.
Nigdy mi nie mówił jak w pracy – mruknął po chwili Dylan, patrząc kochankowi w oczy.
Bo nie chciał ci mówić – wytłumaczył spokojnie. – Wiesz dobrze, że to niebezpieczne. Im mniej wiesz tym lepiej.
A co z tobą? – zapytał poważnie, gładząc jego kark.
Mnie też to się dotyczy. Jeszcze bardziej. Nie mogę ci nic mówić. – Wzruszył ramionami, czując się dziwnie, kiedy ktoś tak się nim przejmował. Nie miał rodziców, więc zapomniał już co to znaczyło, kiedy ktoś się o niego martwił w taki sposób. Dziwnie się z tym czuł.
Dylan kiwnął głową, nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Wychylił się po kieliszek i wziął łyka.
Idziemy na łóżko, czy chcesz w salonie?
W łóżku będzie chyba wygodniej, co? – zapytał, uśmiechając się lekko. Dolał im wina i rzucił spojrzeniem na brudną podłogę. – Nie posprzątasz? – Wizja Dylana z mopem, w wysokich szpilkach i tej bieliźnie była naprawdę zabawna, ale kryła w sobie spore ziarno erotyzmu. To był ten rodzaj rzeczy, przy których by się chwilę pośmiał, ale później nie byłby w stanie tego robić przez przypływ podniecenia.
Dylan zwrócił uwagę na czerwoną plamę wina. Zerknął najpierw na szmatę przy zlewie, a później na Samuela. Po chwili namysłu zabrał ścierkę i kucnął w lekkim rozkroku, tyłem do mężczyzny, dzięki czemu ten mógł z góry zobaczyć, jak pośladki chłopaka rozchylają się. Faulkner przez chwilę nie mógł oderwać od nich spojrzenia, zacisnął palce na rączce swojego kieliszka, obserwując Robertsa z zafascynowaniem. Miał ochotę go dotknąć, ale na razie nic nie robił, tylko patrzył.
Zawsze tak sprzątasz? – zagaił, zastanawiając się, czy jeszcze czegoś nie wylać. Już zauważył, że przy Dylanie myślał penisem.
A co? Posprzątać twoje mieszkanie? – zapytał ze śmiechem i wstał. Wrzucił szmatę do zlewu.
Przydałoby mu się. Jest cholernie brudne – rzucił, chociaż jakiś czas temu Dylan znowu go odwiedził i mieszkanie wcale nie wydawało się zapuszczone.
Dziwka, służąca, sprzątaczka... nie za dużo wymagasz? – powiedział, poprzedzając wypowiedź prychnięciem, ale mimo to było widać, że się nie zezłościł. Zdążył już do tego nabrać dystansu.
Zacznij mi jeszcze gotować, to będziesz ideałem – rzucił bez namysłu, a spojrzenie Dylana sprawiło, że nie wytrzymał i przyciągnął go do siebie, żeby pocałować mocno. – Jesteś mój – wydusił cicho, między pocałunkami, nie mając zamiaru już się nim dzielić. Z nikim. Chciał, żeby chłopak należał do niego, żeby mieć go na wyłączność.
Dylan nie spodziewał się tego. To jedno zdanie zadziałało na niego bardziej niż cokolwiek innego. Zaczął mocno oddawać pocałunek, zatracając się w nim. Zawsze chciał być czyjś, to dodawało mu dziwnej pewności siebie, dziwnego rodzaju spokoju. Całowali się mocno, aż zabrakło im tchu, a gdy się od siebie oderwali, Dylan pociągnął Samuela do sypialni. Ich gra wstępna była naprawdę długa, nigdzie się nie spieszyli. Wypili jeszcze po kieliszku wina, prawie w ogóle nie odrywając od siebie rąk, kiedy razem leżeli, które, oczywiście, w kilku miejscach poplamili alkoholem. Gdy jednak przeszli dalej, Dylan był pewny, że jego jęki słyszeli nawet sąsiedzi. Nie uciszał się jednak, Samuel lubił, gdy był głośny, więc w niczym się nie stopował. Najlepsze chwile jednak nadchodziły po seksie, przynajmniej zdaniem Robertsa. Kiedy już się wyżyli i leżeli obok siebie, uspokajając się po mocnym orgazmie.
I jak zaznaczysz to, że jestem twój? – zapytał Roberts, nie mogąc się powstrzymać, za co otrzymał ciężkie, wykończone i uroczo senne spojrzenie Sama. Nie odpowiadał mu przez długą chwilę, starając się opanować chęć zaśnięcia. Pytanie jednak było cholernie podniecające, przez co zmęczenie powoli zaczęło ustępować.
Jesteś. Już jesteś – mruknął, jakby nie zrozumiał pytania. W zasadzie nie wiedział, jakby miał na nie odpowiedzieć. Dylan chciał już związku? Takiego jak z Taylorem?
Pomiędzy nimi zapadła chwila ciszy. Roberts uśmiechnął się pod nosem, gładząc wytatuowaną pierś Samuela. Przesunął palcem po konturze łba tygrysa, stwierdzając, że to zwierze pasowało do Faulknera.
Czyli żadnych innych? – upewnił się.
Tak. – Sam spojrzał na niego kątem oka. – Chcę, żebyś był wierny, to wszystko – te słowa sprawiły, że w Dylanie coś pękło. Coś się zmieniło.
A ty? – zapytał wprost.
Czego ode mnie oczekujesz? – Samuel spojrzał na niego pytająco. Był typem faceta, który lubił sypiać z innymi, z różnymi partnerami, ale zdecydowanie nie można było porównać go do Taylora. Pod tym względem nigdy nie byli do siebie podobni.
Skoro ja mam być wierny, to ty też – odpowiedział wprost i wzruszył ramionami. – Nie chcę twojego chuja po kimś innym – dodał wulgarnie, a jego ton głosu stał się tak stanowczy, jak jeszcze nigdy. Nawet wtedy, gdy po felernym pierwszym seksie, kazał Faulknerowi „wypierdalać”, brzmiał inaczej, był bardziej roztrzęsiony. Tym razem chciał wymusić na Samie potaknięcie. Dylan miał ciężki charakter, lubił stawiać na swoim. W tym akurat przypominał Samuela i mężczyzna już wiedział, że w przyszłości może to stanowić problem.
Faulkner przebudził się, odpędzając na razie zmęczenie, które zostało zastąpione lekkim rozbawieniem. Nie traktował tej obietnicy bardzo wiążąco, ale naprawdę będzie się starał. Dylan nie rozumiał, bo Samuel czasami musiał pieprzyć się z jakimiś laskami, żeby ludzie nie gadali.
Zgoda – odpowiedział, uśmiechając się, w czym po chwili zawtórował mu też Roberts. Nie spodziewał się takiej reakcji po Samie. Przyciągnął go do siebie i pocałował. Będzie mieć Faulknera na wyłączność, ta myśl poprawiła mu humor na resztę wieczoru.

*

Minęły prawie dwa miesiące odkąd Dylan zaczął sypiać z najlepszym przyjacielem swojego byłego. W ich relacji przede wszystkim dominował seks. Roberts nie czuł, że tworzyli związek. Samuel zachowywał się zupełnie inaczej niż Taylor, był... trudniejszy w obejściu. Bardziej skryty, czasami śmiesznie niepewny, ale częściej bezczelnie arogancki. Podobała mu się ich relacja, dawali sobie wszystko, na czym im najbardziej zależało bez dodatkowych zobowiązań.
Dylanowi brakowało randek, ale Samuel w dziwny sposób rekompensował mu kilkoma wypadami w miejsca, w których miał pewność, że nikt go nie zobaczy. Były jeszcze prezenty i kolacje w mieszkaniu. Chłopak zdążył już zauważyć, że Faulkner zaczynał się w nim zakochiwać, że może już to zrobić, ale wciąż starał się walczyć ze sobą, żeby tego nie pokazać. Na pewno jednak Dylan złapał go na przysłowiowy haczyk – Samuel był nim absolutnie zauroczony. Może dlatego satysfakcjonowała go ta relacja. Taylor nigdy nie potrafił się złamać, zdominować, zawsze to Dylan o niego zabiegał. W układzie z Samuelem było inaczej. I może właśnie to sprawiało, że Roberts wsiąkał w tę relację jeszcze bardziej. Starał się w nią nie angażować, ale zwodzenie Faulknera nie owocowało tylko w jedną stronę. Nie mógł tak po prostu wciąż utrzymywać neutralnych stosunków z Samuelem, podczas gdy chciał, by mężczyzna za nim szalał. To było nierealne. Nim się więc obejrzał, a już uzależnił się od tych spotkań, od siedzenia przy milczącym, gburowatym mężczyźnie, wciskania mu nóg na kolana, a nawet przytulania się do niego. Co najdziwniejsze, Sam wcale nie był taki niedotykalski, jak się wydawało. Pozwalał od czasu do czasu się pocałować, objąć, usiąść sobie na nogach. Czasem jednak miał dość, gdy Dylan już przesadzał, przekraczał niewidzialną granicę, spychał go z siebie i żądał przestrzeni. A gdy żądał przestrzeni, to siedział jeszcze chwilę, wstawał i wychodził.
Dylan westchnął ciężko. Samuel powoli stawał się naturalną częścią jego życia, o czym jednak starał się nie myśleć. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy odczytał SMSa. Ostatnio (po seksie w kolejnej bieliźnie kupionej w prezencie od Faulknera) Samuel zaczął do niego częściej pisać. Nie były to jakieś długie elaboraty, raczej krótkie, rzeczowe zdania, ale i tak zawsze poprawiały Dylanowi humor. Czuł, że miał dzięki temu większy kontakt z kochankiem.
Odpisał mu szybko i wysiadł z samochodu, który zaparkował tuż przed salonem piękności. Kiwnął do kobiety siedzącej w wozie zaparkowanym naprzeciwko niego. Szybko do niej podbiegł, uśmiechając się szeroko. Siedziała na miejscu pasażera, a za kierownicą znajdował się jego ojciec.
Nie wyglądała źle, chociaż ostatnio bardzo schudła. Kilka tygodni temu okazało się dlaczego. Miała raka piersi. Całe szczęście, że wykryto go we wczesnej fazie, wycięto i teraz jego matkę poddano łagodnej chemioterapii. Lekarz zakazał wszelkiego rodzaju stresu, więc musiała zrezygnować z pracy. Dylan przejął część obowiązków, resztę przekazali jego znajomej, która nadzorowała cały salon piękności. Dobrze sobie radzili, na razie przynajmniej. Najważniejsze przecież, żeby jego mama wróciła do zdrowia. Jeżeli chemioterapia dobrze pójdzie, koniec leczenia zakończy się na początku przyszłego miesiąca.
Odwieziesz ją do domu, tak? – usłyszał surowy głos ojca, starszego, ale wciąż przystojnego mężczyzny ze śmiesznym, siwym wąsem pod nosem. Rzucił swojemu tacie krótkie spojrzenie i kiwnął sztywno głową.
Tak – odparł krótko. Zerknął na mamę. Widział, że już czuła się lepiej. Może ryzykował, ale był skłonny uznać, że przytyła dwa kilo. Jej oczy powoli powracały do dawnego blasku, a cera stawała się bardziej różowa i zdrowsza. W końcu stanie na nogi, pomyślał, patrząc na ukochaną twarz swojej rodzicielki. Miał z nią bardzo zażyły kontakt, mówił jej prawie wszystko, zawsze traktował ją jako swoją najlepszą przyjaciółkę. Nic więc dziwnego, że gdy dowiedział się o jej chorobie, jego życie na chwilę zdawało się stanąć w miejscu. Wszystko wokół zatrzymało się, a on przez tydzień próbował zebrać się do kupy i dać mamie oparcie. Gdy już znalazł w sobie tę siłę, starał się towarzyszyć matce na każdych badaniach, każdej wizycie lekarskiej. To nie było dla niego dużym poświęceniem, bo naprawdę ją kochał. Zdawał sobie boleśnie sprawę, że nie byłby tak zaangażowany, gdyby chodziło o ojca. Ale ojciec od razu też go przecież nie zaakceptował. Tata był ciężkim typem człowieka, zawsze lepiej dogadywał się właśnie z mamą. – Pójdziemy później na kawę, hm? – zaproponował, kiedy wziął rodzicielkę pod ramię i ruszyli wolnym krokiem do salonu. Jego dobry kontakt z mamą brał się zapewne stąd, że nie zawsze był jedynakiem. Jego starsi bracia umarli, jeden przy porodzie, drugi gdy miał cztery latka przez wadę serca. Tylko Dylan urodził się silny i zdrowy, może właśnie dlatego był oczkiem w głowie pani Roberts.
I ciasto! Na wybrzeżu otworzyli knajpę z włoskimi deserami. Byłam w niej ostatnio z Daisy. Wiesz, że jej córka wyjechała do Europy? – zapytała, wspominając o swojej najlepszej przyjaciółce. I chociaż kiedyś chciała go zeswatać z jej córką, szybko dała sobie spokój. Nie była głupia, przecież widziała, jak ośmioletni Dylan chodził w jej szpilkach po domu.
Tak? – Zaśmiał się i nagle jego telefon zapikał, obwieszczając wiadomość. Zamiast jednak po smartphona, sięgnął do drzwi salonu, otwierając je przed mamą, a gdy ta przekroczyła próg, dopiero wtedy wyciągnął aparat. Aż przystanął w progu, by przeczytać SMSa, przez co ściągał ciekawskie spojrzenie swojej mamy i jednej z fryzjerek, która akurat zajmowała się włosami klientki.
Kto to? – zapytała pani Roberts z zadowoleniem. Nie znała Taylora, nic o nim nie wiedziała. Jedynym mężczyzną, którego Dylan jej przedstawił, był jego pierwszy poważny facet, z którym związał się w wieku dwudziestu lat. Miłości z tego jednak nie było, bo Dylan nie czuł adrenaliny. To pojebane, powiedział sobie wtedy, gdy zerwał z porządnym, ustatkowanym pracownikiem firmy budowlanej. On jednak nie potrafił żyć w takim spokoju, nie nadawał się do wspólnego domku z ogródkiem, basenem i psem. Musiał czuć się wciąż zdobywany albo na odwrót – to on musiał zdobywać.
Taki jeden – odpowiedział dość wymijająco i schował telefon do kieszeni. Samuel nie spodobałby się jego mamie, ona chciała porządnego, stabilnego mężczyznę dla swojego synka.
Przystojny? Na pewno – dodała, jakby jej syn nie mógł wybrać kogoś, kto nie plasowałby się chociaż powyżej normy. – Jak się nazywa? – naciskała. Choroba naprawdę ją zmieniła. Teraz starała się desperacko czerpać z każdej części życia jak najwięcej. Dlatego tak łatwo nie odpuściła tym razem i nie zakończyła rozmowy po zniechęconej odpowiedzi swojego dziecka.
Dylan zerknął na nią, wydął wargi w wyrazie zastanowienia. Jego mama o Faulknerze powinna wiedzieć jak najmniej, by się nie denerwować, ale raczej zdradzenie imienia nie będzie niebezpieczne.
Samuel – mruknął w końcu z lekkim uśmiechem. – Ale raczej go nie poznasz – uprzedził ją. – To nic na poważnie – dodał, bo przecież tak właśnie było. Nie mógł sobie robić nadziei.
Powinieneś sobie kogoś znaleźć. Na poważnie – dodała cicho i zaraz skończyli rozmowę, kiedy podeszła do nich Anna, która razem z Dylanem zajmowała się całym interesem. Najpierw przywitała się ze swoją szefową, pochwaliła jej wygląd, pożyczyła zdrowia i jeszcze zapytała o samopoczucie. Dylan stał obok, starając się zignorować brzęczącą komórkę, co było dość trudne. Teraz jednak był przecież w pracy, miał inne, ważne rzeczy do roboty. Samuel będzie musiał poczekać.


11 komentarzy:

  1. Ooo, nareszcie Lingerie! Świetny rozdział, już się nie mogę doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni są tacy niebywale słodcy :) Nie sposób nie pokochać tego opowiadania bo każdy rozdział przyjemnie odrywa od szarej rzeczywistości, oby tak dalej.

    Pozdrowienia :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie rozdziały. Przynajmniej wtrdy, kiedy mam taki humor jak dziś. Nie trzeba mi żadnej dawki adrenaliny, szaleństwa, a coś zwykłego i spokojnego. Jak kiedyś tam wspominałam, lubię postać Samuela i cieszę się, że Dylan nie jest ciapą. Nigdy nie mam pojęcia, co może nas czekać w kolejnych rozdziałach, liczę, że to się prędko zmieni i zaczniecie bawić się w rozwinięcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te ich interakcje...oby jak najczęściej były wstawiame rozdziały lingerie, pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział nie mogę się doczekać następnego. Z jednej strony chciałaby by to opowiadanie było najlepiej publikowane codziennie a z drugie by nie porzucać innych. Chyba jak ta żaba w kawale sie rozerwę:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za kolejny cudowny rozdział. Za każdym razem jak widzę tytuł rozdziału zastanawiam się co tym razem wymyśliłyście :)
    Nie ma to jak zazdrość :) Szybko Sam zaklepał sobie Dylan'a. Coś czuje, że w następnym rozdziale nie będzie już tak spokojnie i cukierkowo... pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam szczerze, że na początku podchodziłam sceptycznie do tego opowiadania. Trudno było mi się przełamać do tematyki, ale im więcej czytałam tym bardziej stawałam się ciekawa dalszych losów. Postać Sam jest intrygująca, podobnie jak naszego głównego bohatera. Tworzą razem mieszankę wybuchową. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie fascynują. Jestem ciekawa w jakim kierunku to się potoczy... Czuję, że jest to jakaś cisza przed burzą. Stanie coś Dylanowi? Mam taką wizję, że dowiadują się, że Sam ma kogoś ważnego dla siebie i to właśnie w Dylana będzie chciał uderzyć ich wrogi gang. Takie moje gdybania.... :D Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Uwielbiam wasz styl pisania. I rozumiem, że rzadziej pojawiają się rozdziały. Sama studiuję i wiem jak ciężko ogarnąć czas;p Ale nie ukrywam, że wasze opowiadania zawsze są dla mnie miłą chwilą odpoczynku. Podobnie jak Clash, który zawsze będzie moim numerem jeden...<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że jednak przekonałaś się do Lingerie. :) A co do tempa pojawiania się rozdziałów, to staramy się utrzymać to z wakacji i chyba jakoś nam wychodzi.
      No i cieszymy się, że to Clash jest numerem jeden! :D Miałyśmy co do niego chwile zwątpienia, ale jak widzimy, ile osób jednak go czyta, to same zmieniamy stosunek do tego tekstu.
      Dziękujemy za komentarz!

      Usuń
  8. Miałam skrajne reakcje co do tego opka: wiedziałam, że to będzie mocne i faktycznie jest. Ale myślałam też: "Babskie szmatki? Seeerio?". Jednak Dylan broni się sam, udowadnia, że można mieć jaja schowane w koronkowych majtkach, a sposób, w jaki Samuel go postrzega odpowiada na moje wątpliwości. I je miażdży.
    Dobrze, że jest w polskich internetach ktoś, kto robi taką porządną robotę w kategorii opowiadań homoerotycznych. Wasze prace są zawsze na wysokim poziomie językowym, fajnie zredagowane, nie są monotematyczne i pisane z polotem. Wyrazy uznania i dzięki za przyjemnie spędzone chwile. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za takie miłe słowa. Cieszymy się, że zaskoczyłyśmy tym opowiadaniem. Chciałyśmy dodać coś w temacie, który krążył w blogosferze i miał niezbyt dobrą sławę. Chłopaka przebierającego się w kobiece ciuszki przedstawiano jako zniewieściałego, kobiecego i przede wszystkim niestabilnego emocjonalnie dzieciaka. My nie lubimy tego typu bohaterów, a na pewno nie przy połączeniu wszystkich tych trzech cech. Dlatego postawiłyśmy na tego typu kontrast ;)
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  9. Czyli.... biedny Sam. Dylan traktuje teraz Samuela jak Taylor Dylana.... łech

    OdpowiedzUsuń