poniedziałek, 22 czerwca 2015

1.2 Clash

Maszyna do zabijania
Część 2

– Ale dzisiaj ruch, co? – zapytała Ginger i szturchnęła lekko Kennetha, który o mało nie rozlał kawy, jaką właśnie przygotowywał.
– Jasne, będzie jeszcze większy, kiedy mnie poparzysz! – rzucił do niej tak, żeby klienci nie słyszeli. Cafe Break mieściło się prawie w centrum miasta, naprzeciwko sporego wieżowca, z którego codziennie przychodziła do nich masa wygłodniałych, spragnionych kofeiny mrówek z korporacji.
Ginger zaśmiała się cicho i zaczęła przygotowywać kolejne zamówienie na wynos, które po chwili wręczyła eleganckiej kobiecie w garsonce. Uwijali się szybko, byli tylko we dwójkę, a ludzie w kawiarni ledwo się mieścili. Dopiero po dwóch godzinach zaczęło się przerzedzać, a po trzech prawie nikogo już nie było, więc zebrali się do sprzątania. Ginger sprzątała zaplecze, a Kenneth zajął się częścią dla gości. Musiał zamieść a później umyć podłogę. Na szczęście Cafe Break nie było zbyt duże, dzięki czemu nie mieli aż tyle roboty. 
– I co? Jakie plany na dzisiaj? – zapytała go Ginger, ściągając z wystawy niesprzedane ciasta. 
– Nic wielkiego – mruknął Kenneth, przesuwając stołki – pewnie przejdę się z Emmą, bo chce mnie gdzieś wyciągnąć – rzucił, trochę zmęczonym tonem. Dzień był intensywny, nie marzył o niczym innym, tylko o zamknięciu kawiarni i powrocie do domu. – A ty co planujesz? – zapytał, znając Ginger na tyle, żeby wiedzieć trochę o jej życiu. – Romantyczna kolacja z twoim księciem? – zażartował, nazywając chłopaka tak, jak wielokrotnie mówiła o nim dziewczyna.
– Coś organizuje – powiedziała konspiracyjnym szeptem i popatrzyła na Kennetha bardzo zadowolona. – Napisał mi, że mam założyć coś ładnego, jak myślisz, co może planować? Wy faceci jesteście dziwni – stwierdziła i westchnęła ciężko. 
– Seks, jak to co? – zapytał Kenneth z rozbawieniem. – Ubierz ładną bieliznę i ogól nogi! – Zaśmiał się.
– Zawsze mam ogolone! – prychnęła oburzona i przewróciła oczami. – Ale serio? Seks? Tylko to wam w głowie? – mruknęła niezadowolona i z większą werwą zaczęła czyścić ladę.
– No może między robieniem ci minety, a wkładaniem fiuta, powie ci, że jesteś kobietą jego życia? – zasugerował, ale kiedy zobaczył minę Ginger, westchnął ciężko i pokręcił głową. – Przecież wiesz, że cię kocha. Świata poza tobą nie widzi, czego ty jeszcze chcesz?
– Powiedzenia mi tego w twarz – burknęła niezadowolona. – Raz mi tylko powiedział, że mnie kocha – zwierzyła mu się, co zresztą wcale nie było nowością. Ginger wiele rzeczy mówiła Kennethowi, bo ten po prostu był bardzo dobrym słuchaczem. 
– Może nie lubi o tym często mówić? Myślisz, że ja bym ci to mówił na każdym kroku? Facet myśli inaczej – przypomniał jej. Chciał, żeby Ginger była szczęśliwa. Zwykle ich kontakty ograniczały się tylko do pracy, jednak spędzali w niej tyle czasu razem, że zdążyli się zaprzyjaźnić. Gdyby któreś z nich się zwolniło, kontakt na pewno by się nie urwał. 
Dziewczyna sapnęła ciężko i w odpowiedzi pokiwała głową. Czasem traktowała Kennetha jak brata, o co jej chłopak zawsze robił awantury, jednak nie zmieniało to faktu, że zazdrościła takiego rodzeństwa Emmie, prawdziwej siostrze Johnsona. 
– Okej, to jeszcze myjemy podłogę, ja chowam ciasto i możemy zamykać – oznajmiła. 
– Najwyższa pora. Zadzwonię do Emmy, zaraz wracam – stwierdził, kiedy uporał się z umyciem podłogi, wszystko miał już przygotowane wcześniej, więc szybko poszło. Odłożył mopa na swoje miejsce i zabrał lekką kurtkę, którą zawsze nosił w kwietniu. Odszedł na koniec kawiarni, żeby zadzwonić do siostry. Po krótkiej rozmowie umówił się z nią na dwudziestą w centrum, skąd mieli później przejść w okolice ich rodzinnego domu, po drodze zahaczając o kilka sklepów. Zbliżały się urodziny Emmy, więc pewnie chciała wybrać sobie coś, co na pewno jej się spodoba i przy okazji dać jakieś wskazówki odnośnie prezentu Kennethowi. 
Równo o dwudziestej zamknęli kawiarnię, zresztą jak w każdy dzień powszedni, tylko w sobotę pracowali do osiemnastej, a w niedzielę do piętnastej. Nim się rozeszli w swoje strony, pożegnali się, życząc sobie wzajemnie udanych wieczorów. Kenneth naprawdę ją lubił, pomyślał, gdy doszedł na przystanek. W tym momencie odezwała się jego komórka, rzucił wzrokiem na ekran, odczytując, że dzwoniła do niego Emma.
– Hej – przywitała się z nim, gdy mężczyzna odebrał połączenie. – Ojciec chce, żebyś wpadł jeszcze do domu – poinformowała go i westchnęła ciężko. – Ale jak coś, mogę mu powiedzieć, że jesteś zmęczony. 
– Nie no spoko, wpadnę. Później pojedziemy na miasto – odpowiedział jej wesoło. Cieszył się na spotkanie z siostrą. Ona była jedną z najważniejszych osób w jego życiu, spędzał z nią mnóstwo czasu – spotykali się, rozmawiali przez telefon, nawet razem imprezowali. Po prostu Emma była integralną częścią jego życia.
– Okej, muszę wybrać torebkę, pomożesz mi – zdradziła wesołym tonem. – W ogóle, spotkałam Dereka rano w metrze. Zepsuł mu się samochód? – zapytała ciekawa, a w tym momencie akurat podjechał autobus Kennetha.
– Yyy... nie mam pojęcia – stwierdził. – Nic mi nie pisał. Dobra, zobaczymy się później, bo już muszę jechać. 
– Okej, to pa – pożegnała się z nim.


***
– Zobacz! – sapnęła Emma i pokazała mu na małą, bordową torebkę. Kenneth już od godziny snuł się za nią od sklepu do sklepu, tylko kiwając głową i uśmiechając się, gdy siostra wynajdywała coraz to nową rzecz, która podbiła jej serce.
– No to co ci się w końcu najlepiej podoba, bo dajesz mi sprzeczne sygnały – podsunął jej delikatnie. W końcu nie mógł jej kupić wszystkiego.
Emma westchnęła ciężko i stanęła pośrodku sklepu, rozglądając się bezradnie dookoła. Poczuła się trochę jak dziecko, które miało wybrać najlepszą atrakcję w Disneylandzie. 
– No to ta torebka... albo tamta bluzka sprzed chwili – powiedziała, wydymając wydatne wargi. Emma była naprawdę ładna, z czego Kenneth, jako jej brat, był oczywiście bardzo dumny. Dziewczyna miała zaokrąglone kształty, była trochę pulchna, co jednak dodawało jej uroku.
– Dobra, coś wymyślę i będzie okej – mruknął Kenneth, stwierdzając, że mógłby jej kupić obie rzeczy, nie były bardzo drogie, więc jakoś da radę. – To co, teraz idziemy coś zjeść, a później się przejść do parku? – zapytał z nadzieją, że już wyjdą ze sklepów. Chodzenie po nich zawsze go męczyło, ale za każdym razem, kiedy wybierał się z siostrą, udawał zachwyconego tym, że mógł pomóc jej coś wybrać. 
– Okej, wyjdźmy. Masz może ochotę na piwo w parku? – zapytała i złapała go pod ramieniem. – Nie chce mi się iść do pubu – stwierdziła, nie przejmując się starszą panią, która właśnie popatrzyła na nich z uśmiechem. Czasem prezentowali się jak para, co oczywiście jako rodzeństwo ich obrzydzało – po prostu dobrze się dogadywali i to już było widoczne na pierwszy rzut oka.
– Brzmi zajebiście – mruknął Kenneth i objął ją ramieniem. – Jak zwykle mam kupić twoje ulubione siki, co? – drażnił się z nią.
– Siki?! – prychnęła i ukuła go palcem między żebrami. – Tylko udajesz, że ci nie smakuje – powiedziała wesoło, kiedy ruszyli do wyjścia z centrum handlowego. Od razu poszli na najbliższą stację metra i wsiedli do pociągu, który jechał do parku, niedaleko ich rodzinnego domu. – Jak Derek? – zapytała, gdy zajęli wolne miejsca z tyłu.
Kenneth spojrzał na nią uważnie, spodziewając się jeszcze jakiegoś komentarza, ale kiedy się takiego nie doczekał, westchnął ciężko. Emma znała go już wystarczająco dobrze, żeby dostrzec zmianę na jego twarzy, która nie zwiastowała niczego dobrego. 
– Nie odzywał się ostatnio, to nie wiem – udało jej się w końcu z niego coś wydusić. Westchnęła ciężko i wpatrzyła się w widok za oknem, wyjechali właśnie z tunelu. 
– Nie martw się. Może powinieneś poszukać kogoś innego? – zapytała nagle i zerknęła uważnie na brata, ale Kenneth od razu się zirytował. Nigdy nie lubił, kiedy Emma namawiała go na zerwanie jego znajomości z Derekiem, bo zależało mu na nim. To nie był pierwszy lepszy facet z ulicy, znał go od dobrych pięciu lat. 
– Może powinienem być bliżej niego?
Emma milczała chwilę, dusząc w sobie wszystkie emocje, jakie teraz odczuwała. Nie chciała, by brat je zobaczył. Bardzo nie lubiła Dereka i już od samego początku uważała, że tych dwoje do siebie nie pasowało, tylko marnowali czas będąc razem. 
– No jak już chcesz – skwitowała, nie mogąc się powstrzymać od komentarza. 
– Nie mów takim tonem, cholera – mruknął Kenneth, nie lubiąc kiedy Emma używała tego obrażonego głosu, który jasno sugerował, że kwestionowała decyzje brata. 
– Kenneth, znasz moje zdanie na ten temat – sapnęła i odwróciła się do niego bardziej przodem, by móc spojrzeć mu w twarz. – Derek nie jest materiałem na faceta, z którym możesz być szczęśliwy, dlaczego tego nie widzisz?
– A z kim mam być? – zapytał Kenneth mrukliwym głosem. – Derek jest spoko, on po prostu nie odzywa się codziennie i... no są przecież takie pary, które żyją na odległość – próbował się wytłumaczyć, ale kiedy powiedział na głos to, co myślał, zdał sobie sprawę, że chyba naprawdę coś między nim a Derekiem było chyba nie tak. – Masz rację, kurwa – przyznał w końcu. 
Emma uśmiechnęła się smutno i klepnęła go w ramię. 
– Będzie dobrze – pokrzepiła go, chcąc poprawić mu humor. Chyba nie powinna schodzić na tematy faceta brata, który zachowywał się czasem bardzo dziwnie. – Zaraz nasz przystanek.
Emma doskonale wiedziała, że Kenneth tylko zachowywał się jak twardy mężczyzna, który niczym się nie przejmował, zresztą, taki przecież był dla obcych. Bardzo często grał kogoś, kim nie był. Mało kto wiedział nawet o tym, że był gejem – no bo jak to? Taki wielki facet i gej? Nikt by się nie domyślił, ale przecież pozory mylą, nie mówiąc już o tym, że największym marzeniem brata Emmy było po prostu znalezienie kogoś, z kim mógłby się związać na dłużej. Oczywiście, starszy Johnson nigdy by się do tego nie przyznał, nawet swojej siostrze, ale ona znała go zbyt dobrze. 
– Jutro zaciągnę cię do gejowskiego klubu i razem kogoś poszukamy, hm? 
– Emma, ja nadal jestem z Derekiem,

nie chcę sobie szukać faceta za jego plecami – rzucił. Zawsze miał twarde zasady, nie chciał zdradzać i sam nie chciałby zostać zdradzonym. Zależało mu na swoim facecie, właśnie dlatego wciąż przy nim był.

Emma już nic nie odpowiedziała, bo wiedziała, że to nie miało najmniejszego sensu. Kiwnęła jedynie głową i podniosła się z siedzenia, po czym podeszła do drzwi.
– To nocujesz dzisiaj u nas, czy spadasz do siebie? – zagadała. 
– No chyba spadam do siebie, będzie wygodniej jak rano wstanę do roboty. Chyba że ty chcesz do mnie? Rano najwyżej zostawię ci klucze.
– Okej – powiedziała od razu, a pociąg się zatrzymał. Wcisnęła guzik i już po chwili wysiedli z wagonu, ruszając w stronę parku. – Będzie mi wygodniej u ciebie, wiesz jak te bachory się drą? Od szóstej rano jest już afera – sapnęła zmęczonym głosem, sięgając do worka, w którym mieli alkohol. Bez skrępowania otworzyła puszę piwa, doskonale wiedząc, że w tej części miasta raczej nie spotka teraz policji.
– Za niedługo się wyprowadzisz i będziesz miała spokój. Wiesz jak dobrze jest budzić się bez ich wrzasku? – zapytał cicho i sam sięgnął po piwo. – To co, idziemy na naszą ławeczkę? – Ich ławka mieściła się w samym środku parku, w miejscu, w którym przechodziło mało osób. Już za dzieciaka lubili tam przesiadywać, tyle że wtedy jeszcze bez piwa w ręce. Zazwyczaj kupowali w osiedlowym sklepie u Hindusa dużą paczkę chipsów albo jakieś lody, siadali i wymyślali sobie niestworzone historie. Emma na samo wspomnienie uśmiechnęła się pod nosem i usiadła na drewnianą ławkę, oświetlaną słabym światłem przydrożnej lampy.
– A jak twoje sprawy sercowe? Mnie pouczasz, a sama mi nie mówisz o swoich laskach – rzucił Kenneth, kiedy już trochę popił piwa. Byli w parku prawie sami, nie licząc jakichś przechodniów z psami i kilku bezdomnych. Do ich zagajnika mało kto zaglądał.
– Bo wiesz, że u mnie przeciąg – westchnęła ciężko i dość smutno. – Chciałabym, żeby było inaczej – dodała i wydęła wargi. – Na razie jest tylko Alex, ale nie rozmawiajmy o niej.
Kenneth prychnął. Nie lubił jej tak samo, jak jego siostra nie lubiła Dereka, ale nie potrafili nic na to poradzić. Oboje nie mieli wystarczającej motywacji, żeby ich zostawić i zacząć nowe życie. Emma nie była z Alex chociaż bardzo tego chciała. Wybrała sobie wielką, tęgą dziewczynę, której mógłby bać się nawet Kenneth. Wybranka jego siostry miała mocny, niski głos i pełno tatuaży, ale z jakiegoś nieznanemu nikomu powodu, Emmie naprawdę się podobała. Starszy Johnson za to wciąż nie mógł znaleźć chociaż jednej rzeczy, która mogłaby go do Alex zachęcić, już nawet nie chodziło mu o jej wygląd, ciekawym charakterem także nie grzeszyła. 
Siostra Kennetha nagle westchnęła ciężko i oparła mu głowę na ramieniu. Wpatrzyła się przed siebie, na jakiegoś psa obsikującego pobliską latarnię.
– Oboje mamy pecha – powiedziała szeptem.
– To chyba nasza cecha dziedziczna, co? – zapytał Kenneth z rozbawieniem, chociaż wiedział, że to nie było do końca prawdą, bo zarówno ich matka jak i ojciec byli ze sobą szczęśliwi. 
Emma zaśmiała się cicho i pokiwała głową, po czym pociągnęła łyka piwa. Siedzieli tak jakiś czas, kiedy ktoś przechodził, chowali puszki z piwem tak, żeby nikt nie zauważył. Emma piła wolniej od Kennetha, bo miała też słabszą głowę. Stopniowo zaczęli przechodzić z rozmowy o sprawach miłosnych do zwykłej, niezobowiązującej pogawędki o głupotach. W końcu byli coraz bardziej rozbawieni przez procenty. Kenneth kupił sobie sześciopak i kończył właśnie czwarte piwo, kiedy do ich zagajnika ktoś wszedł. Jak zwykle schowali alkohol, ale to nic nie dało. Nieznajomy znalazł się w świetle latarni i oboje już wiedzieli, z kim mieli do czynienia. 
– Andersen? – zapytała Emma cicho, a Kenneth zmarszczył brwi, nie przewidując niczego dobrego po tym spotkaniu. Facet nieco się zataczał, musiał być albo pijany, albo naćpany. – Chodźmy stąd – poprosiła i podniosła się już z ławki, nie chcąc mieć teraz żadnych problemów. A już niestety nauczyła się, że Phil Andersen i kłopoty stanowiły synonimy. Niestety zanim zdążyli się ewakuować, mężczyzna ich zauważył. Przystanął i spojrzał na nich, jakby zdziwiony, że ich spotkał. Przez chwilę analizował sytuację, a Emma poprawiła torebkę i podała Kennethowi płócienny worek, w którym znajdowała się reszta piw. Gdy już mieli iść, Andersen podszedł do nich szybko, krzyczą pijackim głosem:
– Ej, ej, piękna, poczekaj!
– Spadaj, Andersen – warknął Kenneth, ale mężczyzna go nie posłuchał. Przyciągnął jego siostrę i, nie zważając na jej protesty, złapał ją jedną ręką za włosy. Pociągnął za nie mocno. – Porozmawiajmy. Jesteś świetną laską.
– Puść mnie! – sapnęła Emma, czując na policzkach jego cuchnący alkoholem oddech.


Kenneth od razu zainterweniował, widząc to. Pchnął Andersena lekko, warcząc do niego, żeby zostawił jego siostrę, jednak ten nie posłuchał. Spróbował ją do siebie jeszcze bardziej przyciągnąć, chociaż Emmę aż jęknęła z niesmaku i strachu. Kiedy Kenneth spojrzał na jej twarz, coś w nim pękło. Uderzył Phila w brzuch. Odciągnął dziewczynę stanowczo na bok, będąc przygotowany na to, żeby ją obronić. Jego oddech przyspieszył, krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach, a serce bić szybciej. Już nie myślał racjonalnie, kiedy pchnął Andersena na chodnik. Emma nie wiedziała, o czym właśnie pomyślał Kenneth, więc nie mogła przewidzieć jego reakcji. Odsunęła się, jeszcze prosząc ich, żeby przestali, ale niestety oni już jej nie słuchali. Znienawidzony przez nią chłopak warknął wściekle jak zwierzę i rzucił się na jej brata, zaczęli okładać się pięściami, raz jeden obrywał, raz drugi.
– Przestańcie! – krzyczała. – Przestańcie, proszę was!
Park był niedaleko ich osiedla, dlatego to bardzo możliwe, że Andersen zakręcił się akurat przy ich zaułku. Kenneth wyprowadził się z domu dwa lata temu, więc praktycznie zapomniał, jak to było mieszkać wśród pijaków, podejrzanych typków i ludzi z osiedlowych gangów. To Emma żyła wśród tego wszystkiego i każdego dnia mijała Phila w drodze do szkoły, zaczęła go przerażać myśl o swojej siostrze, będącej tak blisko tego faceta.
Emma czasem próbowała ich rozdzielić, ale szybko zdała sobie sprawę, że przez to też może oberwać i to nie tak lekko. Kenneth i Andersen się nie oszczędzali, bójka się zaostrzyła, gdy nagle ktoś poświecił w ich stronę latarką. Spojrzała w stronę biegnących na nich dwóch funkcjonariuszy, którzy już po chwili dopadli do jej brata i Andersena. Nigdy wcześniej nie cieszyła się ze spotkania policji tak jak wtedy. 
– Co tu się dzieje? – zapytał jeden z policjantów, a drugi od razu wyciągnął paralizator, każąc im się rozdzielić. Zanim jednak zdążyli zrobić jakikolwiek ruch, poraził Andersena. Kenneth gwałtownie odsunął się od chłopaka i uniósł ręce do góry. Miał wrażenie, że teraz serce zaczęło mu bić jeszcze szybciej. Obaj policjanci byli biali, co nie wróżyło niczego dobrego. Przełknął ciężko ślinę, cofając się o krok, ale w tym momencie jeden dopadł do niego i zaczął się drzeć:
– Na ziemię! Na ziemię, słyszysz?!
Emma zrobiła kilka kroków w tył, przerażona całym zajściem. Dopadło ją nieprzyjemne wrażenie, że funkcjonariusze jeszcze bardziej zagrażali im niż Andersen. 
– To nie było nic groźnego – odezwała się do policjantów, próbując załagodzić sytuację. – Oni się nie lubią, ale nie zrobiliby sobie krzywdy.
– Pani była z nimi? – zapytał mężczyzna, miał surowy, niezbyt zachęcający wyraz twarzy, sprawiający wrażenie, że nie chciało się mieć z tym facetem nic wspólnego. – Pójdzie pani też z nami. Zaraz panią wylegitymujemy. – Nie zwrócił uwagi na to, co Emma mówiła. Nie chciał jej również słuchać wtedy, kiedy szli do radiowozu na skraju parku. Kenneth uznał, że nie było sensu się szarpać, jednak co chwilę łypał na Andersena, który obrał zupełnie inną taktykę niż on. Awanturował się głośno i rzucał na wszystkie strony, ale niewiele mógł zrobić z rękoma spiętymi kajdankami.
– Jest bardzo pijany – powiedział jeden funkcjonariusz do drugiego. Emma szła za nimi, bojąc się, co Kenneth zrobi, miała nadzieję, że nie będzie zachowywać się jak Phil, ale szybko zganiła się za to w myślach. Jej brat przecież nie był głupi. Andersen za to już tak. W konsekwencji takiego zachowania zarobił najpierw pałką w brzuch, a później w plecy. Kenneth i Emma patrzyli na to biernie, nie chcąc się odezwać, żeby też nie oberwać. Starszy Johnson żałował, że nie kazał siostrze wcześniej uciekać, teraz przynajmniej nie miałaby na głowie dwóch białasów z pistoletami i paralizatorami. 
Emma przełknęła ciężko ślinę i popatrzyła na brata, doszli do radiowozu, a Andersen został od razu do niego zapakowany. 
– Dokumenty – rzucił jeden z funkcjonariuszy do dziewczyny, na co ona od razu sięgnęła do torebki po portfel, czując się przy tym jak jakieś zwierzę. Policjanci nie traktowali ich jak równych sobie. Kenneth widział, jak siostrze trzęsły się dłonie, kiedy wyciągała portfel. Nigdy nie była w takiej sytuacji, chociaż policja już nie raz ich goniła. Zawsze jednak trafiali na czarnoskórych funkcjonariuszy, w ich dzielnicy przede wszystkim tacy przeważali.
Mężczyzna zabrał od niej dokumenty, po czym odwrócił się i zaczął ją spisywać, podczas gdy drugi cały czas miał na nich oko. 
– Pani może iść – rzucił w końcu i oddał jej ID.
– A co z moim bratem? – zapytała od razu.
– Trafi na komisariat na przesłuchanie. Mamy prawo go zatrzymać za bójkę w miejscu publicznym – powiedział mężczyzna i zmierzył poziom alkoholu w wydychanym powietrzu Kennetha i Andersena. Kiedy okazało się jednak, że ten drugi miał go ponad cztery promile, postanowili odwieźć go do izby wytrzeźwień, Phil jeszcze się trochę awanturował, chociaż był już znacznie spokojniejszy niż na początku.
– Pani też ma zamiar jechać z nami? – warknął nagle jeden z policjantów, wyższy i o bardziej nieprzyjemnym wyrazie twarzy. Dopiero teraz Emma miała chwilę, by mu się dokładnie przyjrzeć, miał krzaczaste brwi, bardzo wąskie usta, które ledwo co widziała i małe oczy. Wyglądał na jakieś czterdzieści lat. Jego kolega był trochę młodszy, może krótko po trzydziestce, no i znacznie przystojniejszy. Obaj jednak nie prezentowali się przyjaźnie. Nie mieli zbyt pozytywnego nastawienia do Afroamerykanów, nawet nie próbowali tego ukryć. 
– Idź do domu, ja wrócę później – powiedział Kenneth stanowczo i spojrzał na siostrę. – Od razu idź do swojego łóżka – dodał, w domyśle chciał jej przekazać, żeby niczego nie mówiła ojcu. 
Emma kiwnęła głową i jeszcze wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego ramienia, naprawdę się denerwowała, nie potrafiła tego nawet ukryć. Zawsze wtedy marszczyła brwi i przygryzała policzek. 
– Poradzisz sobie? – zapytała. – Jak coś to dzwoń, dobra? Przyjadę zawsze – sapnęła i zerknęła na dłonie Kennetha spięte z tyłu kajdankami, wyglądał jak przestępca. Policjanci potraktowali go jak bydło, nawet nie pytając, z kogo winy wyszła bójka i który pierwszy zaatakował. Po prostu od razu uznali, że obaj są winni, nawet nie chcieli słuchać wyjaśnień.
– Dzięki – mruknął Kenneth i uśmiechnął się do niej lekko. – Idź prosto do domu i od razu mi napisz. – Nienawidził wypuszczać Emmy samej w nocy, może trochę za bardzo ją kontrolował, ale nie mógł nic na to poradzić. Przez to, co zdarzyło się kiedyś, miał na punkcie bezpieczeństwa Emmy prawie obsesję.
Jego siostra kiwnęła głową, patrzyła jeszcze na niego przez chwilę, zupełnie jakby chciała się przekonać, że wszystko z bratem będzie dobrze, po czym odeszła, ale po chwili się zatrzymała. Odwróciła się jeszcze na moment, jednak Kennetha już zapakowali do radiowozu. Było zbyt ciemno, żeby mogła zobaczyć jego niepewny uśmiech, pod którym próbował zamaskować strach. Obiecał sobie, że kiedy tylko będzie mógł, napisze do siostry. 
Starszy z policjantów odpalił samochód, by po chwili wyjechać na ulicę. Kenneth wpatrzył się w widok za oknem, ignorując mruczącego coś pod nosem Andersena, siedzącego tuż obok. Już wiedział, że to będzie ciężka noc. 

***


Kenneth skończył z mandatem na pięćdziesiąt dolarów za bójkę w miejscu publicznym. Funkcjonariusz, z którym rozmawiał nie dał się przekonać, ze to Anderson zaczął. Z relacji policjantów wynikało coś innego, więc Kenneth nie mógł przeciwstawić swojego słowa przeciwko ich słowu – nie miał więc szans. Dobrze, że nie zamknęli go w areszcie na noc, jak chcieli. Chyba mieli za dużo problemów, żeby się nim przejmować się nim. 
Kiedy przechodził między biurkami i kłębiącymi się wokół nich ludźmi – policjantami i zatrzymanymi, zobaczył Eliota. Dostał białego funkcjonariusza, rozmawiającego z nim całkiem spokojnie, widział, jak mężczyzna kiwał głową i starał się nie krzywić na to, co mówił mu chłopak. Pracownicy policji, z jakimi Johnson miał dzisiaj przyjemność się spotkać, byli o wiele mniej dyskretni.
Kenneth zaczął się zastanawiać, patrząc w stronę składającego zeznania O'Connera, czy ten mu kogoś nie przypominał. Eliot machał rękami i kłócił się w taki sposób, że obudziło się w nim dziwne wrażenie kojarzenia go z kimś. Widział chyba kogoś podobnego w kawiarni?
Chłopak wykłócał się jeszcze przez chwilę, ale w momencie, w którym Kenneth znalazł się najbliżej jego stanowiska, odwrócił wzrok od policjanta i wpatrzył się w Johnsona. Uśmiechnął się do niego lekko i kiwnął mu głową, Kenneth odpowiedział mu tym samym. Bawiło go zachowanie Eliota, po kimś takim jak on nigdy nie spodziewałby się braku uprzedzeń do Afroamerykanów. O'Conner traktował go normalnie, jakby znali się od jakiegoś czasu i spotkali w komisariacie, uznając to za świetny dowcip.
Eliot odwrócił się przodem do policjanta i powrócił do swojej przerwanej kłótni. Kenneth za to ruszył do wyjścia, stwierdzając, że powinien napisać Emmie drugiego SMSa i poinformować ją o mandacie, w końcu dobrze wiedział, jak bardzo siostra się o niego martwiła.  

11 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, że chyba wolałam Kennetha i Eliota w poprzednim wcieleniu. Tu chyba lekko zamienili się punktem wyjściowym. ( na razie nie jestem w stanie czytać tego bez zastanawiania się nad "New York Rebels"- brawa dla mnie, że czytałam go jak jeszcze widniał na stronie w nieco dłuższej wersji)
    Poznanie na komendzie, hetero Eliot... zastanawiam się czym mnie jeszcze zaskoczysz/zaskoczycie. :)
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne części i mieć nadzieję, że opowiadanie będzie trwało!

    Po przeczytaniu kolejnych części pomyśle nad komentarzem bardziej związanym z fabułą. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruszyłyśmy w końcu z prawdziwym zapałem, teraz mamy zupełnie inne nastawienie do blogowania, bo zmieniłyśmy nieco system pisania, więc jesteśmy dobrej myśli, że będziemy publikować jak najdłużej :)

      Do NYR mamy ogromny sentyment, jednak postanowiłyśmy dać chłopcom nowe życie. Całe opowiadanie jest bardziej dojrzałe, stwierdziłyśmy, że bohaterowie dorośli razem z nami :) A Kennethowi i Eliotowi faktycznie zmieniły się nieco charaktery.

      Dziękujemy za komentarz ;)

      Usuń
  2. Ciekawe. :)
    Teraz się tak zastanawiam, czy każdy rozdział będzie miał po dwie części? I czy będą one dodawane jedna po drugiej?
    Co do samego opowiadania, jest naprawdę interesujące, nie mogę się doczekać, aż nadejdzie ten moment, kiedy ponownie się spotkają, czy po raz pierwszy pokłócą... ;)
    Eliot zdaje się mieć lekceważący stosunek do swoich znajomych, co w przyszłości raczej nie odbije się na nim pozytywnie, a Kenneth.. taka ciepła klucha w środku, co? :D W dobrym sensie, rzecz jasne! :D
    Czekam niecierpliwie na następne rozdziały i życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, rozdziały będą różnej długości, zależnie od tego co będziemy zmuszone w nim zamieścić ;). Ten podzieliłyśmy, żeby się lepiej czytało, a nam publikowało.

      Usuń
  3. Wiedziałam, że skądś kojarzę te postacie! Uwielbiałam opowiadanie New York Rebels i było mi bardzo smutno jak widziałam, że nowych rozdziałów nie ma. Dwie tak znakomite autorki muszą stworzyć coś świetnego. Cieszę się, że opowiadanie powstało na nowo i dajecie możliwość przeczytania go. Przez to, że wcześniej czytałam NYR ciężko mi się przestawić, ale opowiadanie mi się podoba! Jestem ciekawa co będzie dalej! :) Co ile rozdziały będą się pojawiać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze do końca nie wiemy, jak to będzie wyglądać, ale na pewno postaramy się być regularne. Myślimy że jedna publikacja (może dwie) na tydzień powinny być dobrym tempem ukazywania się rozdziałów.

      Usuń
  4. Bardzo się ciesze, że wróciłyście do blogowania. Poprzednie wasze dwa opowiadania były świetne, bardzo mi się podobały i ubolewam, że nie mogłam poznać zakończenia...
    Pomimo tego, że również czytałam NYR to nie miałam problemu z przestawieniem się na nowe wizerunki postaci. Podoba mi się w jakim kierunku zmierza to opowiadanie.
    Życzę wam jak najlepiej i niecierpliwie czekam na kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zaintrygowana, bardzo mi się podoba :). Będę śledzić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kenneth i Eliot w takim wydaniu są fajniejsi niż w NYR , moim zdaniem ;p tam tylko wszystko kręciło się wokół sexu a tutaj bohaterowie są o wiele dojrzalsi. Chociaż Eliot jako hetero mnie zdziwił w ogóle ma dziewczynę ciekawe jak to będzie bo ciągle widzę przez pryzmat ''tamtego'' Eliota. Za to Kenneth jako zdeklarowany gej , super :D
    Pozdrawiam Katarina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy nas to, że nie tylko my widzimy kennliota jako dojrzalszych. :) Można powiedzieć, że "dorośli" razem z nami. Co do Eliota - zatwardziałego heteryka i Kennetha zdeklarowanego homoseksualisty, to stwierdziłyśmy, że powtarzanie schematu będzie nudne, dlatego postanowiłyśmy trochę zamieszać. Mam jednak nadzieję, że w końcu przyzwyczaisz się do nowego oblicza O'Connera. :D

      Usuń
  7. Hej,
    tak, tamten wywołał bójkę, a ci policjanci traktują go jak przestępcę, dobrze, że ma tak dobre kontakty z siostrą, a może w tym klubie spotka Dereka bo ten związwk to coś nie halo naprawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń