piątek, 25 grudnia 2015

12. Lingerie: Satynowe szorty

Tak jak zapowiadałyśmy, dzisiaj kolejna publikacja z okazji świąt. Mamy nadzieję, że rozdział Lingerie Wam się spodoba, życzymy miłego czytania i zapraszamy jeszcze jutro. ;)

Rozdział 12. 
Satynowe szorty

Oparł się o zimny mur, który trochę go ostudził. Nic nie mógł zrobić. Nie wiedział nawet, gdzie ten facet wywiózł jego przyjaciela i co się teraz z nim stanie. Jakby automatycznie sięgnął do swojego smartphona i wykonał drugi telefon. Tym razem do Samuela. Nie wiedział co innego mógłby zrobić. Dzwonić na policję? Po co? Żeby wpakować się w jakieś kłopoty? Z nerwowo bijącym sercem wsłuchał się w dźwięk nawiązywanego połączenia. Samuel jednak nie odebrał, więc wybrał numer ponownie. Sam, proszę cię, błagał go w myślach.

– Halo? – usłyszał chłodny głos Samuela, mężczyzna najwidoczniej wciąż był na niego zły.
– Sammy – powiedział niemal z ulgą, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o zimny mur. – Był tu ten facet... ten co kiedyś chciał mnie wziąć siłą... łysy – mówił bez składu, denerwując się. Alkohol, mimo że nie wypił go wcale tak dużo, też zrobił swoje.
– Gdzie? – Samuel nie za bardzo rozumiał słowotok Dylana. Szybko poznał, że kochanek był pijany.
– W Fubaru – odpowiedział. – Mike z nim poszedł. Wywiózł go gdzieś. Nie wiem, gdzie jest – sapnął, denerwując się coraz bardziej, bo z każdą chwilą docierało do niego, w jakim jego przyjaciel jest niebezpieczeństwie.
– Poszedłeś do klubu?! – zapytał ze złością Faulkner, zupełnie ignorując resztę wypowiedzi Dylana. – Mówiłeś, kurwa, że idziesz się tylko spotkać z tym swoim pieprzonym przyjacielem! – warknął, czując, że Dylan nie grał do końca fair w stosunku do niego.
– Byłem! Poszliśmy na drinka, Mike naprawdę jest w ciężkiej sytuacji i tego potrzebował – jęknął. – Sam, i on teraz go zabrał. Ten z MS-13 – dodał, żeby Samuel nie miał wątpliwości.
W słuchawce panowała chwila ciszy. Samuel bił się w myślach, bo nie wierzył Dylanowi, że poszli tylko na drinka. Mogli równie dobrze iść do mieszkania wypić i porozmawiać, a nie od razu do klubu. Do klubu chodziło się tylko w jednym, wiadomym celu.
– Wróć taksówką – zaproponował w końcu, mimo wszystko nie chcąc, żeby Dylan błąkał się tam pijany i samotny.
– Ale zabrał Mika! – odpowiedział chłopak, nie wierząc, że Samuel tak po prostu to zignorował. – Musisz mi pomóc go znaleźć, jeszcze coś mu zrobi... – dodał, czując jak mu serce łomocze w piersi.
– I co ja mogę niby zrobić? – zapytał ze zniecierpliwieniem Sam. – Wracaj do domu, chyba że chcesz dać komuś dupy, to droga wolna. – Nie mógł ukryć zazdrości. Był głupi, jeżeli sądził, że Dylan będzie traktował go na równi, nie był Taylorem, ani żadnym innym jego facetem. Gdyby nie uratowałby mu życia, pewnie szybko by zerwali.
Dylan na chwilę aż zamarł. Nie spodziewał się czegoś takiego po Samuelu.
– Naprawdę myślisz, że przyjechałem tu, żeby dać komuś dupy? – warknął do słuchawki.
– A po co miałbyś iść do klubu? Mogłeś się spotkać w innym miejscu z tym swoim przyjacielem. Wracaj do mnie – dodał, chociaż wątpił, że Dylan posłucha.
– Sam, on potrzebował gdzieś wyjść! – sapnął, sam nie wiedząc, dlaczego tak się tłumaczył. – Stracił pracę i na dodatek okazało się, że spał z facetem, który ma HIV!
Samuel zamilkł na chwilę, nie wiedząc, czy Dylan kłamał, czy naprawdę tak właśnie było z Mikiem. Nie wiedział, co miał o tym wszystkim myśleć.
– Wróć taksówką do domu, nie siedź tam sam – mruknął w końcu już łagodniejszym tonem. Mimo wszystko chciał mieć Dylana przy sobie.
– A co z Mikiem? – zapytał zrezygnowany. – Może mu się coś stać?
– Nie wiem. Jesteś pewny, że poszedł z tym facetem? Tobie nic nie chciał zrobić? – zapytał od razu, chcąc mieć pewność, że Dylan był bezpieczny.
– Nie wiem – mruknął. – No raczej nie. Nie widziałem go wcześniej w tym klubie, dopiero jak zabierał Mika – westchnął ciężko, czując się jeszcze bardziej pijany niż chwilę wcześniej. – Boję się o niego.
– Wróć do domu – rzucił Samuel, nawet nie zdając sobie sprawy, jak nazwał swoje mieszkanie. – Tam na miejscu nic nie zrobisz.
Dylan skrzywił się. Faktycznie niewiele mógł, ale Samuel w końcu miał już większe pole manewru. Musiał mu zaufać.
– Okej – mruknął. – Spróbujesz się czegoś dowiedzieć?
Samuel już nie odpowiedział. Po prostu się rozłączył, dając Dylanowi do zrozumienia, że nie będzie już dłużej prowadził tej rozmowy przez telefon. Roberts spojrzał zdziwiony na smartphona i zmarszczył brwi. Nie spodziewał się tego, ale przecież Samuel jeszcze nigdy go nie zawiódł. Na pewno pomoże, pocieszył się i ruszył w stronę taksówek, po drodze jeszcze wybierając numer przyjaciela. Odpowiedziała mu poczta głosowa.

*

Samuel usłyszał, jak ktoś otwiera drzwi. Aż odetchnął z ulgą, bo przez cały czas oczekiwania na powrót Dylana, denerwował się. W głowie miał miliony niepotrzebnych myśli dotyczących tego, że jego kochanek pojechał z kimś do domu, wrócił do zabawy w klubie, czy jeszcze wiele innych, irracjonalnych pomysłów. Szybko jednak przypominał sobie, że Dylan martwił się o kolegę. W takim stanie nie zacząłby raczej imprezować.
– Sam? – usłyszał w przedpokoju i już po chwili w drzwiach sypialni pojawił się jego kochanek, wyglądający jak siedem nieszczęść. Był zaczerwieniony od alkoholu, trochę potargany, a ubranie miał wymięte.
– W końcu – mruknął Samuel i zsunął się na brzeg łóżka, ale nie wstał do Dylana. – Wszystko w porządku?
Dylan podszedł do niego. Był zmęczony i jedyne już o czym marzył, to sen. Stres bardzo go wykończył.
– Zajmiesz się tym? – zapytał, patrząc na niego prosząco.
– Nic nie robiłeś w tym klubie? – Samuel spojrzał na niego podejrzliwie, szukając na ciele kochanka jakichś śladów dotyku innego mężczyzny. Do obłędu doprowadzała go myśl, że ktoś mógłby mieć Dylana.
– Nie – odpowiedział i usiadł przy nim. Niewiele myśląc przytulił się do niego. Był pijany, ale też potrzebował jakiegoś zapewnienia, że nie jest z tym wszystkim sam. W końcu w pojedynkę nie pomoże Mikowi, bo co on mógłby zrobić? Nie miał nawet najmniejszego pojęcia, gdzie tamten dziad mógł go wywieźć. – Martwię się.
– Masz głupiego kolegę – zawyrokował Sam, trochę rozmiękczony zachowaniem Dylana. Objął go ramieniem i uśmiechnął się lekko, dopiero teraz czując się pewniej. Przysunął twarz do szyi kochanka, ale nie wyczuł zapachu obcych mężczyzn. Przez całą imprezę Dylan nie miał w końcu z nikim kontaktu oprócz Mika, a on z kolei używał słabych, tanich perfum, które szybko wietrzały.
– Nic mu nie zrobi? – pytał dalej Dylan, szukając u Samuela oparcia. Przysunął się jeszcze bardziej, obejmując go w pasie obiema rękami. Chciał tylko nie być z tym sam, takie problemy po alkoholu wyglądały zupełnie inaczej. Może nie gorzej, ale po prostu inaczej. Przerastało go to wszystko i potrzebował osoby, która powiedziałaby mu, że wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli to nie byłaby prawda.
Samuel westchnął ciężko, nie mając siły ani dogadywać się teraz z Dylanem, ani tym bardziej szukać jego kolegi. To że Mike poszedł z tym mężczyzną, było tylko i wyłącznie jego winą, a on miał wystarczająco dużo problemów, żeby nie szukać sobie kolejnych.
– Nic mu nie będzie, zobaczysz – obiecał i poklepał Dylana po plecach. – Chodź spać, bo już jestem zmęczony. Ty też. Zamknąłeś drzwi?
– Mhm – mruknął i zerknął na Samuela. Pochylił się do niego i pocałował go w policzek, pewny, że mężczyzna mu na pewno pomoże. Nie zostawiłby jego przyjaciela w takiej sytuacji.
Ściągnął z siebie koszulkę i spodnie, po czym sięgnął po leżące na poduszce satynowe, bladoróżowe szorty z koronką przyszytą u nogawek. Nie miał siły iść się myć, zbyt wiele się wydarzyło. Położył się więc od razu do łóżka i poczekał aż Faulkner do niego dołączy, a gdy to zrobił, gasząc wcześniej światło, Dylan od razu przysunął się do jego boku.
– Nie poszedłem tam, żeby szukać jakiegoś faceta – powiedział, sam nie wiedząc, dlaczego się tłumaczy. W tym stanie miał bardzo rozwiązany język i nie zastanawiał się nawet, co takiego opuszcza jego usta.
– To chciałeś znaleźć kogoś dla kumpla? – zapytał Samuel, przyciskając do siebie gorące, półnagie ciało kochanka.
– Mhm, bo na początku myślałem, że zerwał z facetem – powiedział. – Dopiero później mi powiedział, że może mieć HIV – dodał już ciszej, sam nie mogąc w to uwierzyć. Mike przecież tak szybko nie ufał obcym facetom, nie pozwalał im się pieprzyć bez zabezpieczenia.
– Uważaj na niego. – Sam westchnął ciężko, zamykając oczy.
Dylan jeszcze wychylił się, żeby pocałować Samuela w bok szyi, po czym ułożył się obok niego, czując się bezpiecznie. Zawsze mógł w końcu liczyć na Faulknera, był pewny, że i teraz mężczyzna go nie zawiedzie. Już na pewno coś zrobił, żeby zlokalizować Mika, pocieszył się i uśmiechnął pod nosem, powoli zasypiając w ramionach Sama. Oddech kochanka go uspokajał i wydawał się zapewniać, że wszystko będzie dobrze.

*

Rano Samuela obudził ruch obok siebie. Dylan siedział na łóżku, z telefonem przyciśniętym do ucha. Faulkner skrzywił się i dotknął nagich pleców kochanka.
– Chodź spać – mruknął, niezadowolony, że został obudzony.
– Mike dalej nie odbiera – sapnął i odwrócił się do Samuela. – Coś mu się stało.
– Pewnie odsypia noc. Ty też powinieneś. – Pochylił się i pocałował słonawą, gorącą skórę kochanka. Pachniała w specyficzny sposób, który zawsze się Samowi podobał.
– A jeżeli ten dupek coś mu zrobił? – zapytał i obejrzał się na Samuela. – Możesz się chociaż czegoś dowiedzieć? Gdzie go zabrał?
– Niby jak? Nie mam powiązań z MS-13. – Samuel westchnął zniecierpliwiony. – Chodź spać, jak wstaniemy, coś z tym zrobię – rzucił dla świętego spokoju.
Dylan obejrzał się na niego i zmarszczył brwi.
– Wtedy już nie będzie za późno? – zapytał.
– Z tym niby? Nie martw się, Dylan. Mike teraz pewnie jest już u siebie w mieszkaniu – rzucił i, chcąc wrócić do snu, odwrócił się plecami do Robertsa i nakrył mocniej kołdrą.
– Ty wcale nie chcesz mi pomóc – mruknął Dylan, patrząc na niego z zastanowieniem. Od samego początku Samuel nic nie robił, tylko go zbywał.
– Jestem zmęczony. Przestań w końcu zawracać mi dupę i połóż się spać! – zniecierpliwił się Sam. – Nie mam zamiaru zarywać kolejnej nocy przez twojego przyjaciela. Chcę odpocząć.
Dylan spojrzał na niego zdziwiony, nie spodziewając się aż tak olewającej reakcji. Myślał... cholera, myślał, że Samuel naprawdę mu pomoże.
– Jesteś pieprzonym egoistą – powiedział, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. – Gdybym to był ja, pomógłbyś mi tylko dla własnej wygody – warknął i wstał. – Bo fajnie jest mieć pewnego chłopaczka, który zawsze ci da i nie zdradzi.
Samuel prychnął, ale nie odpowiedział. Dylan nie miał o niczym pojęcia, a on nie chciał go uświadamiać. Skoro tak uważał, niech będzie. Zamknął oczy, próbując się uspokoić i wrócić do snu, co tylko jeszcze bardziej zirytowało Dylana. Nie wytrzymał, wstał i wyszedł z sypialni, powstrzymując się, by nie trzasnąć za sobą drzwiami. Miał dość Samuela i na dodatek bał się o Mika, ten poranek był po prostu spieprzony.

*

W południe Samuela obudził telefon. Dzwonił Bob, jego przyjaciel z gangu. Umówił się z członkami Bloodsów w południe i oczywiście już się spóźniał na spotkanie. Zaspał.
– Dylan? – zawołał w przestrzeń, gdy już zszedł z łóżka i zdał sobie sprawę, że w mieszkaniu było podejrzanie cicho. Wyszedł z sypialni i od razu zrozumiał, że był sam. W przedpokoju nie stały, tak jak powinny, buty Dylana, a i jego kurtka dżinsowa zniknęła z wieszaka. Przeklął pod nosem, zdając sobie sprawę, że Roberts albo się obraził, albo pojechał szukać przyjaciela. Ewentualnie jedno i drugie. Wrócił się po komórkę i od razu do niego zadzwonił, mając nadzieję, że Dylan odbierze.
Nic takiego jednak nie nastąpiło. Sygnał oczekiwania na połączenie zmienił się w krótki pisk, sugerujący, że rozmowa została odrzucona, przez co Samuel ponownie przeklął i usiadł na kanapie, zły, że został tak zignorowany przez Dylana. Nagle jednak usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał w tamtą stronę, na swojego kochanka, wchodzącego do pomieszczenia z posępną miną.
– Jesteś – zauważył odkrywczo, uspokajając się.
Chłopak zgromił go spojrzeniem. Nic nie odpowiedział, tylko zabrał się za ściąganie butów. Był zły. Nie, to mało powiedziane. Był wściekły na Samuela, miał ochotę do niego podejść i mu to wykrzyczeć w twarz. Wciąż nie mógł uwierzyć, że można się tak zawieść na kimś, komu się wcześniej bezgranicznie ufało. Mike wciąż nie odpowiadał, a on tylko bardziej się denerwował, mając przed oczami różne scenariusze tego, co mogło się z nim dziać.
– Muszę wyjść. Dzisiaj mnie nie będzie, wrócę jakoś nad ranem – rzucił Samuel trochę niepewnie, widząc minę Dylana. Od razu po spojrzeniu kochanka poznał, że ten był nie tylko zły, ale i rozżalony. To na pewno skończy się kłótnią, a Samuel uświadomił sobie, że nigdy w życiu nie czuł się tak niepewnie. Bo jeżeli Dylan stwierdzi, że to nie ma sensu i lepiej odejść?
– Świetnie – prychnął Roberts, odwieszając kurtkę na wieszaku. – I po co mi to mówisz?
Samuel zawahał się tylko chwilę, zanim odpowiedział.
– Żebyś nie zrobił niczego głupiego. Nigdzie nie jechał, bo to może być niebezpieczne.
– Niebezpieczne? – prychnął i nagle zaśmiał się, ale w tonie jego głosu nie było słychać rozbawienia. Prędzej bezsilność i wściekłość. – To Mike jest w niebezpieczeństwie, nie mam od niego żadnej odpowiedzi, prosiłem cię o pomoc, a ty masz to w dupie! – syknął i podszedł do niego nagle, zatrzymał się tuż przed Samuelem. – Jesteś egoistą – powtórzył to, co powiedział mu rano.
– Jestem zmęczony, bo mam własne problemy. – Samuel nie odwrócił wzroku. Nie miał zamiaru okazać słabości i to zwłaszcza w takiej sprawie. – Nigdy nie mówiłem, że jestem honorowy. Po tym jak skończył Taylor, powinieneś to najlepiej wiedzieć – syknął i wstał, mimowolnie dając znak swojej dominacji.
– I nie możesz nawet mi pomóc?! – syknął i ze złości pchnął go w pierś, zupełnie, jakby to on był silniejszy, nie Samuel. – Jeżeli coś mu się stanie, to będzie twoja wina! – dodał i znowu go szturchnął, nie panując już nad sobą. Niemoc, którą czuł przez cały ranek, niemal go zeżarła na przemian ze strachem, jaki odczuwał na myśl, że coś mogło się Mikowi stać. Musiał na czymś (albo na kimś) wyładować kumulującą się frustrację. – Egoistyczna, samolubna świnia! Widzisz tylko czubek swojego penisa!
Faulkner złapał Dylana mocno za ramiona i unieruchomił, jednocześnie odsuwając od siebie na bezpieczną odległość. Pochylił się, żeby spojrzeć w jasne, gniewne spojrzenie kochanka.
– Jak jestem taki zły, możesz spierdalać – warknął, chociaż głos w jego głowie krzyczał coś zupełnie innego. Musiał jednak tak postąpić, bo nie miał zamiaru dać się obrażać. To nie było przecież w jego stylu, żeby znosić wszystkie słowa krytyki. Jeszcze nieuzasadnionej. – Najlepiej na policję, żebyś powiedział, co zrobiłem twojemu eks – dodał i pchnął go tak mocno, że Dylan o mało się nie przewrócił. – Jak ci ze mną tak źle, droga wolna. Na siłę nie będę cię trzymał!
– To czego ty ode mnie oczekujesz?! – krzyknął i miał ochotę znowu się na niego rzucić i najlepiej walnąć mu w pysk. Co z tego, że gdyby Faulkner mu oddał, najprawdopodobniej przestawiłby mu szczękę, a może i nawet wybił kilka zębów. – Że się zamknę, zapomnę, że mi teraz nie pomożesz i że przez ciebie stało się coś Mikowi i dopóki moja dupa się nie zestarzeje, będę ci się grzecznie wypinać?! – Nie panował już nad sobą. Zaczął wyrzucać wszystko, co od ostatniego czasu kłębiło mu się w głowie. Sprawa z Mikiem była tylko zapalnikiem. Pretekstem do wywołania kłótni. Tak naprawdę przez cały ten czas nie wiedział na czym stoi i czego chce od niego Faulkner. Cholera, nawet nie wiedział, czy mężczyzna do niego wróci.
Twarz Samuela rozluźniła się, pojawił się na niej wyraz zdziwienia i rozczarowania, który szybko został zamaskowany.
– Pasowałeś do Taylora – stwierdził chłodnym tonem, starając się nie dopuścić do siebie słów Dylana bardziej, niż było to koniecznie. – Obaj byliście siebie warci – dodał i wyminął go, żeby ubrać buty i wyjść. Nie miał zamiaru już dłużej tutaj siedzieć i się kłócić. Nie po tym, co usłyszał.
Roberts zamarł i odprowadził Samuela wzrokiem. Czuł, jak serce wali mu w piersi po poprzednim wybuchu. Minęło kilka chwil, nim usłyszał trzask drzwi wyjściowych, ale jego tętno nie zwolniło. Opadł na kanapę, czując, że chce mu się płakać. Podciągnął nogi pod brodę, po raz pierwszy chyba będąc tak rozbity. Nawet gdy widział, jak Samuel zabija Taylora... nawet gdy wsadzali jego ciało do bagażnika... kurwa, nawet wtedy, gdy wycierał po nim krew, nie miał takiego mętliku w głowie.
Nie chciał kłócić się z Faulknerem, ale nie chciał też, by coś stało się Mikowi, co dla Sama najprawdopodobniej było obojętne. Nawet nie wiedział kiedy, a po prostu się rozpłakał. Z bezsilności, rozczarowania i strachu. Strachu nie tylko o życie przyjaciela.

*

Sam pojechał spotkać się z Bloodsami w podłym nastroju. Najchętniej zaszyłby się w jakiejś ustronnej lokacji przy plaży i nie opuszczał jej do końca dnia. Chciał mieć czas na przemyślenie tego wszystkiego. Nie sądził, że po tym co zrobił dla Dylana i jak go traktował, chłopak będzie uważał, że był z nim tylko ze względu na seks. To znaczy... on odgrywał olbrzymią rolę, bo Dylan przede wszystkim go podniecał. Wszystkie te przebieranki i zabawy otwierały przez Samuelem nowe drzwi, sprawiały, że mógł porzucić wszystkie zahamowania i po prostu oddać się przyjemności. Mieć faceta, który sam robił i zachowywał się jak chciał. To tez imponowało mu w Dylanie. Chłopak był diabelnie pewny siebie, bo nie wstydził się ubierać tak jak chciał, pokazywać tego publicznie i jeszcze być na tyle nonszalanckim, żeby wywoływać u innych zazdrość. To wszystko sprawiało, że Samuel już dawno stracił dla niego głowę, o ile można tak właśnie nazwać jego stan. Nie wiedział, czy chce spędzić z Dylanem przyszłość. Nigdy o tym nie myślał, bo będąc w gangu, nietrudno było zginąć. Nie chciał snuć żadnych planów na przyszłość i nauczył się o niej nie myśleć. Ale Dylan był inny. Miał normalny dom, pracę i przyszłość. Szukał stabilizacji, której Sam najprawdopodobniej mu nie da.
Przypomniał sobie ich wczorajszą rozmowę, podczas której Roberts nalegał, żeby Sam rzucił pracę w gangu. Co byłoby później, gdyby go posłuchał? Zresztą odejście wcale nie było takie proste. Nie mógł przynieść wypowiedzenia i podziękować członkom gangu za współpracę. Nie wiedział, czy chciał z tym skończyć. Lubił takie życie, emocje i niebezpieczeństwo z nim związane. Czy rzucenie tego dla Dylana miało sens?
Coś mu jednak podpowiadało, że w końcu będzie musiał wybrać między jednym, a drugim. Żeby utrzymać swoją pozycję, trzeba być wiarygodnym, a żeby być wiarygodnym, od czasu do czasu trzeba pokazać się z jakąś panienką. Gdyby Dylan się o tym dowiedział, pewnie wydrapałby jej oczy. Zresztą, jak długo mógł go tak oszukiwać? Ich związek nie mógłby być monogamiczny właśnie przez to, że Samuel musiał przedstawiać siebie z jak najbardziej męskiej strony. Chciał zatrzymać swoją pozycję w Bloodsach, uwielbiał to, że rządził ludźmi, że niektórzy się go bali.. że miał władzę.
Westchnął ciężko, zatrzymując samochód na światłach. Inna sprawa, że w pewnym momencie może przez nieuwagę ściągnąć na Dylana jakieś niebezpieczeństwo. Wszystko było popieprzone.

11 komentarzy:

  1. Wow, ten rozdział był cały przepełniony emocjami. Jestem pod wrażeniem. Wasz poziom pisania jest wysoki, a i tak ciągle wzrasta.
    Czułam niepokój Dylana, zwłaszcza na początku. Wiedziałam, że z tego wyniknie kłótnia.
    Dylan mocno ufał Samuelowi, a teraz to zaufanie zostało nadszarpnięte. Tak samo jak on, ja również byłam rozczarowana postawą Faulknera. Przez chwilę faktycznie miałam takie przeczucie jak Dylan, że jest on potrzebny Samowi tylko w jednym celu, ale zaraz sobie uświadomiłam, że gdyby tak rzeczywiście było, Faulkner na pewno tyle by dla Robertsa nie poświęcał.
    Dobrze, że Sam zaczął, chociaż odrobinę, rozważać odejście z gangu. Jestem prawie pewna, że w końcu to się stanie (chociaż pewnie i tak mnie czymś zaskoczycie ^^'). Sama nie mam pojęcia, jak takie odejście z gangu wygląda, ale sądzę, że i tak warto.
    Mam nadzieję, że chłopaki szybko się pogodzą (jakaś szczera rozmowa i seksy na zgodę? ^^') i ocalą Mike'a. Chociaż, ostatnio mam wrażenie, że całe to porwanie wyjdzie mu na dobre. Niestety, moje przeczucia zwykle się nie sprawdzają :|

    Pozdrawiam!
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykle miło czyta się Twoje przepuszczenia i przemyślenia odnośnie bohaterów i ich dalszych losów.
      Dylan potrzebował pomocy, ale z drugiej strony w życiu Samuela wydarzyło się ostatnio tak dużo, że chciał odpocząć. Sam jest osobą, która przejmuje się tylko osobami ze swojego środowiska.
      Lubimy tego rodzaju konflikty, bo pokazują dwie racje. Być może Sam nic nie zrobi, być może okaże się większym altruistą i postanowi uratować Mike. Odpowiedź na to pytanie już niebawem :)

      Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy :)

      Usuń
  2. Przede wszystkim wesołych świąt ciefczyny! Żeby wasze życie kwitło szaleństwem i gejozom! xD Żebyście dalej wspólnie pisały (kurde z tego ja też skorzystam xD) i żeby żadne okoliczności wam w tym nie przeszkodziły! (A jeśli tylko spróbują, to ze mną będą miały do czynienia! xD) Nie no bez jaj, ogólnie życzę wam czego tylko wy sobie zażyczycie :} I tak jeszcze samolubnie, pożyczę wam jak najwięcej weny, bo chce czytać! xD

    A teraz do notki!
    Standardowo kocham Samuela i to się raczej nie zmieni xD Ogólnie nie dziwię mu się. Tyle poświęcił dla Dylana, a ten śmie mu jeszcze organizować wolny czas xD Biedny Sam, przecież to oczywiste, że kocha Dylancia, skoro zabił dla niego swojego przyjaciela, no kurde! A to, że nie chce uratować Mike'a to normalka, bo kto by chciał? Jezu jakie to niemiłe z mojej strony xDDDDD
    O własnie, uwielbiam kłótnie i moja japa się mega cieszyła czytając to! Samuel jeszcze był taki słodziuchny w tym! xD
    A Dylan trochę przesadza, w końcu zawdzięcza życie Samowi, nie powinien mieć prawa niczego mu wytykać! Ale właśnie dzięki temu, że wytyka, pasują do siebie i mogą stworzyć cudowne małżeństwo <333
    Chociaż w sumie to, przyjaciela mu gwałcą, jego facet ma to w poważaniu, na dodatek pewnie czuje się temu wszystkiemu winny, w końcu, tak jak Samcio powiedział, wszystko byłoby super gdyby sobie poszli pogadać w domu xD Też bym zwalała całą winę na innych pewnie xD

    Dobra rozgadałam się! Arrivederci Roma i jeszcze raz Wesołych! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za takie życzenia prosto z serducha :) Mamy nadzieję, że wszystko się spełni, a my będziemy mogły jak najwięcej pisać, bo obie to kochamy.
      Jak pisałam S., uwielbiamy tego rodzaju konflikty, bo każdy spojrzy spojrzy na nie inaczej. Jedna osoba będzie stała za Dylanem, druga za Samuelem. Nic nie jest czarne albo białe.
      Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy :)

      Usuń
  3. No ciśnienie mi podniosło, ale rzeczywiście super się czyta jak takie emocje targają bohaterami i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg. Wszystkiego najlepszego:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No moje przypuszczenia narazie poszły w las :) Trochę mnie rozczarowało zachowanie Sama ale z drugiej strony co oni się znają, są ze sobą może 2 miesięce i jakoś szczególnie szczerych rozmów nie prowadzą ze sobą, nie wyznają sobie uczuć i w ogóle to wszystko dopiero się rozwija. No i może rzeczywiście Sam ma swoje problemy i ma w nosie Mika no ale jednak chyba bym chciała żeby był takim rycerzem trochę. Ciekawe co zrobi Dylan, czy grzecznie poczeka czy spakuje manatki, a może coś innego wykombinuje? Dziękuję Wam bardzo i choć to już końcówka to i tak wesołych Świąt życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dylan pasuje na księżniczkę, Samuel na jego rycerza - czasami wchodzą w swoje role, czasami przebija się przez nich ta bardziej ludzka natura :)
      Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy!

      Usuń
  5. W sumie to w normalnych okolicznościach Samuel pomógłby Mike'owi z w własnej, nieprzymuszonej woli, z kolei Dylan nie polegałby bezwiednie na swoim chłopaku, tylko próbowałby działać. Ale w świecie, w którym miłość okazuje się poprzez kopanie ciężarnych kobiet albo zabijanie dawnych przyjaciół, raczej nie ma mowy o normalnych okolicznościach. Już dawno straciłam szczerą sympatię do obojga bohaterów i nie wiem, czy się zrehabilitują, co nie zmienia faktu, że wciąż usycham z ciekawości, jak to się wszystko potoczy. Wesołego karpia, dziewczyny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie powiedziane. Świetnie podsumowałaś bohaterów Lingerie i chociaż nie są to miłe słowa, nie ma co ukrywać, że ich rozpracowałaś.
      Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy. :)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Macie 2 rozdziały o te samej treści ale inne tytuły 11 i 12, troche to zdezorientuje.

    OdpowiedzUsuń