Miłego czytania :)
Rozdział 10.
Kusa spódniczka
Minęły trzy
tygodnie. Przez ten czas Dylan nie dostał żadnego znaku życia od
Samuela. Mężczyzna po prostu zapadł się pod ziemię, nie
kontaktując się z nim ani razu, co wcale go nie uspokajało. Czarne
myśli przychodziły wbrew jego woli i z każdym dniem denerwował
się coraz bardziej, bo co jeżeli Samuel już nie żył? W końcu
był członkiem gangu, takie zabójstwa były tam na porządku
dziennym.
W wiadomościach
mówili o Bloodsach, którzy przeprowadzili krwawą, wciąż
trwającą, wojnę z latynoskim gangiem. Właśnie dlatego rozumiał,
dlaczego Samuel musiał opuścić Los Angeles na pewien czas. Zginął
jeden z bossów MS-13, człowiek wysoko postawiony nie tyle w
Kalifornii, co w Meksyku. Teraz, jak twierdzili dziennikarze, zrobiło
się gorąco. Dylan miał przypuszczenia, że Samuel musiał stać za
tą śmiercią, więc dlatego usunął się w cień.
Za każdym razem, gdy
rozbrzmiewał dźwięk telefonu i burzył ciszę w małej kawalerce,
w jakiej Dylan teraz mieszkał, zawsze podrywał się z miejsca i
niemal biegł do aparatu tylko dlatego, by po chwili upewnić się,
że to nie Faulkner dzwonił. Mama, czasem tata, albo ktoś z pracy.
I zawsze, gdy już rozwiały się wszelkie jego nadzieje, krzywił
się pod nosem, zaczynając jeszcze bardziej denerwować się o
Samuela.
Mike był ostatnio
bardzo zajęty, więc ich kontakt ograniczał się głównie do
wymiany wiadomości. Po żywym tonie i mnóstwie emotikon, które
zaczęły charakteryzować wiadomości chłopaka, Dylan zaczął
podejrzewać, że w jego życiu pojawił się ktoś ważny. Mike był
szczęśliwy, ale oczywiście udawał, że nic się w jego życiu nie
działo. Roberts zdążył się już do tego przyzwyczaić, bo jego
przyjaciel taki już właśnie był. Dowie się od niego dopiero, gdy
się spotkają, a na to niestety Mike nie miał obecnie czasu. Oprócz
uniesień miłosnych, miał nawał pracy, o której zaczął się
coraz bardziej martwić.
Dylan czasami
wychodził, najczęściej do sklepu, albo po prostu się przejść,
bo nie zniósłby siedzenia w małej kawalerce. Samuel przestrzegł
go jednak, że lepiej będzie, jeżeli weźmie sobie wolne w pracy i
nie będzie odwiedzał rodziców. Dylan się bał, więc dla własnego
bezpieczeństwa swój czas spędzał głównie w jaskini, jak zdążył
ją nazwać, bo drugie mieszkanie Sama było ciemnym, mało
nasłonecznionym miejscem w smutnej okolicy. Nawet w małym stopniu
nie dorównywało jego kawalerce albo apartamentowi Samuela.
Jakoś sobie radził.
Nie wychodził zbyt często, całą swoją pracę przeniósł do
mieszkania, ale dni jakoś mu mijały. Nie sprowadzał sobie żadnych
facetów, w końcu coś obiecał Samuelowi. Nawet go do tego nie
ciągnęło teraz... teraz chciał tylko Sama. Miał wrażenie, że
inni by mu nie sprostali, w końcu jego kochanek był naprawdę dobry
w łóżku. No i uratował mu życie. Pokazał, że nie chodziło
tylko o seks. Dylan nigdy by nie podejrzewał, że przydarzy mu się
coś takiego. Lubił niebezpiecznych facetów, którzy nie potrafili
mu pokazać, że im zależało w prosty, klasyczny sposób. Zwykle to
nie wychodziło. Teraz, gdy analizował całą sytuację z Taylorem i
Samuelem dochodził do wniosku, że Faulkner naprawdę zrobił dla
niego coś wielkiego. Wybrał jego, a nie przyjaciela. Nie człowieka,
z którym znał się tyle lat i który jemu w żaden sposób nie
zagrażał. Ale zagrażał Dylanowi. Bez Samuela Roberts leżałby
już martwy na dnie oceanu.
Uświadomił sobie,
że ostatnią rzeczą, której się spodziewał, było to, że ten
nieprzyjemny, wulgarny i wrogo nastawiony Samuel uratuje mu życie,
że go ochroni i się w nim zakocha.
Położył się do
łóżka po długiej kąpieli. Ostatnio trochę się zaniedbał i
spędzenie godziny w łazience na zabiegach pielęgnacyjnych dobrze
mu zrobiło. Podciągnął poduszkę pod głowę i jeszcze zerknął
na wyświetlacz telefonu. Samuel się nie odzywał, wciąż. Aż
westchnął ciężko i odłożył aparat na bok, a sam przekręcił
się na brzuch. Leżał chwilę, już prawie zasypiając, gdy
usłyszał krótki dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczył brwi, będąc
niemal pewny, że ktoś przyszedł do sąsiadów, ale po kilku
minutach znowu usłyszał ten sam, irytujący odgłos, tym razem
głośniejszy, więc był już pewien, że ktoś stał właśnie pod
jego drzwiami. Sięgnął po komórkę, ale ta jak na złość się
wyładowała. Chciał sprawdzić godzinę i wiadomości, jednak nie
miał już na to czasu, bo jego niespodziewany gość zaczął walić
pięścią w drzwi.
Dylan wstał z łóżka
i podszedł do wejścia, żałując, że nie było w nich judasza.
Przełknął ślinę, nie wiedząc, co robić. Zaczął się
denerwować. Zdradzać swoją obecność, czy udać, że nikogo nie
było w mieszkaniu?
– Kto tam?! –
krzyknął w końcu, gdy walenie się ponowiło.
– To ja, otwórz! –
usłyszał znajomy głos i chociaż gość się nie przedstawił,
Dylan od razu rozpoznał, kim był. Ściągnął łańcuch z drzwi i
zwolnił zamek, po czym otworzył Samuelowi. Mężczyzna stał na
szarym, ascetycznie wyglądającym korytarzu, otoczony sztucznym
światłem słabej lampy. Bure ściany i brudna podłoga idealnie
oddawały nie tylko ponury klimat tego bloku, ale i stan Samuela.
Miał zmęczone spojrzenie i ziemistą skórę. Nawet trochę schudł
przez ostatni miesiąc, kiedy się nie widzieli. – Dylan –
mruknął cicho i uśmiechnął się słabo, zaraz oblizując
spierzchnięte wargi.
Roberts nie czekał
dłużej, od razu podszedł do kochanka i przytulił go mocno,
czując, jak serce waliło mu w piersi. Nie spodziewał się tego,
myślał, że Samuel nie wróci tak szybko. Objął ramionami jego
szyję, niemal dusząc w swoim uścisku. Usłyszał jego śmiech przy
uchu. Faulkner objął go w pasie i podsadził lekko, unosząc z
cichym stęknięciem. Wszedł z nim do mieszkania i zamknął nogą
drzwi.
– Wszystko w
porządku?
– Mhm – mruknął,
wciąż go nie puszczając. Cholernie się stęsknił i miał
wrażenie, że gdy się od Samuela odsunie, ten może zniknąć. –
Dlaczego się nie odzywałeś? – zapytał, nie mogąc ukryć
wyrzutu w tonie głosu.
– Nie mogłem.
Miałem masę roboty – przyznał cicho i rzucił torbę na podłogę,
żeby objąć Dylana drugą ręką. Odsunął głowę i spojrzał na
chłopaka z bliska. Przez chwilę nic nie mówił. Nie wiedział co
mógłby powiedzieć w sytuacji, gdy Roberts patrzył na niego w taki
sposób. Przełknął ciężko, czując wzrastające napięcie między
nimi. Było to coś przyjemnego i ciepłego, a jednocześnie pełnego
niepewności i obawy. Dylan naprawdę musiał się o niego martwić.
Roberts nie czekając
dłużej pocałował go i aż zamruczał, kiedy przypomniał sobie,
jakie w dotyku były wargi Samuela. Miniony miesiąc, kiedy to
wyczekiwał Faulknera, odszedł w zapomnienie w jednej chwili. W
końcu teraz miał mężczyznę przy sobie.
Samuel zamruczał
zaskoczony, ale odpowiedział na pocałunek, stawiając jednocześnie
Dylana na ziemi. Pochylił się nad nim i uniósł jego głowę do
góry, przejmując jednocześnie kontrolę nad sytuacją. Przez
miesiąc ciągle myślał o Dylanie. Nie było łatwo zaufać mu na
tyle, żeby mieć pewność, że nikogo sobie nie znalazł. Zazdrość
przez wiele nocy nie pozwalała mu zasnąć. Chciał, kiedy już
wróci do Los Angeles, być znowu z nim. Dzięki temu wyjazdowi
zyskał czas, żeby sobie to przemyśleć i był pewny, że po prostu
zakochał się w Dylanie.
Roberts niemal jęknął
w jego usta. Już chyba zapomniał, jak Samuel potrafi być
stanowczy. Miażdżył mu usta w swoim pocałunku, ale on nie
odpuszczał i cały czas próbował przejąć kontrolę nad tą
pieszczotą, co wcale jednak nie było tak łatwe. Nawet nie wiedział
kiedy jego dłoń powędrowała pod koszulkę mężczyzny. Dotknął
jego ciepłego brzucha, przesuwając palcami po mięśniach. Wydawały
się trochę mniejsze niż miesiąc temu, ale Roberts nie mógł
narzekać. Zresztą, teraz wygląd zszedł na dalszy plan.
Samuel, kiedy
zabrakło mu oddechu, odsunął się od Dylana i uśmiechnął się
lekko, dostrzegając, jak usta chłopaka opuchły.
– Nikogo nie
sprowadzałeś tutaj? – zapytał, już nie mogąc wytrzymać.
Chciał otrzymać zapewnienie co do wierności Robertsa. Wciąż
trudno było mu uwierzyć, że ktoś jego pokroju, mógł ją
zachować. Zwykle tego typu faceci kojarzyli się z rozwiązłością,
a Dylan...
– Nie –
odpowiedział chłopak i uśmiechnął się lekko pod nosem. –
Nikogo nie miałem – dodał, by rozwiać wątpliwości Samuela. –
A ty? – zapytał z nutą zniecierpliwienia.
– Nie. Nie miałem
nawet siły, żeby o kimś myśleć. – Samuel odetchnął cicho i
zamknął w końcu dokładnie drzwi. – Masz coś do żarcia? Nie
jadłem przez cały dzień.
– Ja miałem siły,
a i tak z nikim się nie pieprzyłem – odpowiedział, nie mogąc
ukryć wyrzutu. Był zły. Samuel przedstawił to tak, jakby nie
zdradził go tylko dlatego, bo nie miał czasu.
– I teraz jesteś
pewnie napalony – zaśmiał się mężczyzna i pogłaskał go po
policzku. – Jak tylko odpocznę, wypieprzę cię za wszystkie czasy
– obiecał.
– Chodź, dam ci
coś do zjedzenia – mruknął Roberts i złapał go za rękę, żeby
pociągnąć w kierunku kuchni. – Mam trochę zupy z dyni, ale nie
wiem czy lubisz. Została mi też sałatka z krewetek – wyliczał.
Zerknął na Samuela, dobrze wiedząc, że mężczyzna nie przepadał
za owocami morza. – Gdybyś dał znać, że wracasz, zamówiłbym
ci coś.
– Jakie wyszukane
dania. – Samuel rozejrzał się po niewielkim mieszkaniu,
stwierdzając, że było tutaj naprawdę czysto. – Nie mów, że
gotowałeś. – Objął go nagle od tyłu, nie pozwalając mu
podejść do lodówki. Przesunął nosem po miękkich włosach
Dylana, wdychając ich zapach. Naprawdę się za nim stęsknił.
Dylan zaśmiał się
i odchylił głowę, patrząc na Samuela szczęśliwy. Dawno już się
tak nie czuł. Taylor nie traktował go w taki sposób.
– Nie, co ty –
powiedział z rozbawieniem. – Moja mama zrobiła. Chcesz spróbować?
– zapytał.
– Mhm, odgrzejesz?
– Pocałował go w bok głowy i w końcu puścił. Cieszył się,
że Dylan nigdzie nie uciekł. Zakładał nawet taką możliwość. A
teraz trudno było mu uwierzyć, że miał przy sobie chłopaka,
który tak mu się podobał. Dylan był trochę jak rzadkie
zwierzątko, drogi prezent, który musiał dobrze poznać, żeby
zrozumieć.
Roberts jeszcze
obejrzał się na niego z uśmiechem, po czym wyciągnął z lodówki
zupę i sałatkę. Szybko uporał się z przerzuceniem tego do
garnka, by już po chwili wrócić do Samuela.
– Już jest
wszystko okej? – zapytał.
– Mhm, wszystko
będzie w porządku. Teraz już tak. Jeszcze załatwię jakoś sprawę
z Taylorem i wrócisz do swojego mieszkania.
Dylan przysunął się
do niego i objął w pasie. Brakowało mu dotyku Samuela, jego
zapachu, tonu głosu... brakowało mu wszystkiego, co było związane
z Faulknerem.
– Mogę już wrócić
normalnie do pracy? – zapytał, wsuwając dłoń pod jego koszulkę
i gładząc leniwie jego plecy.
– Mhm, nie nudziłeś
się tutaj? – Samuel usiadł przy stole i sięgnął po butelkę
wody, która stała na blacie.
– Nudziłem –
przyznał i westchnął ciężko, po czym podszedł do garnka, by
zamieszać zupę. – Nie wychodziłem nawet na piwo z Mike'm –
dodał, zmniejszając gaz. Sięgnął jeszcze po miskę i zerknął
na Samuela. – A ty? Na pewno nikogo nie miałeś?
– Zazdrosny? –
Samuel zaśmiał się, obserwując Dylana uważnie. Chłopak miał na
sobie luźny dres z Nike. Wyglądał w nim zupełnie inaczej niż
zazwyczaj, bardzo domowo. Może dlatego, mimo że Samuel nie
przychodził do tego mieszkania często, poczuł się jak w domu.
Teraz, przy Robertsie, zdał sobie sprawę, jak tęsknił za Los
Angeles.
Dylan obejrzał się
i zmrużył oczy, patrząc na Samuela podejrzliwie.
– Po prostu chcę
wiedzieć, komu mam uciąć jaja – odpowiedział pozornie
spokojnie, zestawiając zupę z gazu. Udał, że wcale się w nim nie
gotowało na samo wyobrażenie Samuela w łóżku z jakimś obcym
facetem.
– Zrobiłbyś to? –
zapytał Faulkner, chcąc brzmieć poważnie, ale jego głos był
stłumiony od śmiechu. Nie mógł sobie wyobrazić drobnego,
kobiecego Dylana, który próbował kogoś wykastrować. Niemniej
było to miłe. Zazdrość kochanka zawsze sprawiała Samuelowi
przyjemność.
– Nie żartuj sobie
ze mnie – prychnął, ale po chwili na jego twarzy pojawił się
lekki uśmiech. – Bo jutro cię zostawię tuż przed orgazmem –
ostrzegł i podszedł do niego z miską parującej zupy.
Samuel tylko
prychnął, ale podziękował za posiłek i zaczął jeść. Danie
okazało się naprawdę smaczne, nawet sałatka z krewetek nie była
aż taka zła i wreszcie Faulkner najadł się do syta. Dylan dał mu
wszystko, co miał. To, że nie będą mieli co zjeść na śniadanie
stało się rzeczą oczywistą.
Samuel po bardzo
później kolacji poszedł się wykąpać, by później położyć
się do łóżka z kochankiem u boku. W jednej chwili wszystko nagle
wydało mu się właściwe. Takie, jakie powinno być już od
miesiąca.
Roberts nie miał
zamiaru rezygnować z przysunięcia się do mężczyzny i przytulenia
się do niego. Tego mu właśnie przez te wszystkie cholerne dni
brakowało.
– Mam nadzieję, że
w nocy mi nie zwiejesz – mruknął, kiedy nakrył ich kołdrą.
– Pilnuj mnie –
rzucił Samuel, nie mogąc powstrzymać wrażenia, że czuł się
naprawdę dziwnie przy takim Dylanie. Nigdy nie sądził, że tak to
się skończy.
Dylan już nie
odpowiedział. Nie wiedział co. Też czuł, że było inaczej, ale
chyba... chyba tego potrzebował. Leżał tak chwilę przy Samuelu, a
kiedy usłyszał jego równomierny oddech świadczący o tym, że
mężczyzna zasnął, sam się uspokoił i także zapadł w sen.
***
Samuel przebudził
się, kiedy poczuł nacisk na klatkę. Skrzywił się i otworzył
zaspany oczy. Nie miał pojęcia, ile spał, ale na zewnątrz słońce
świeciło już wysoko na niebie. Jego wzrok padł na wysoką,
czerwoną szpilkę na swojej piersi, a następnie przesunął się po
zgrabnej nodze w ciemnej pończosze. Przełknął ślinę, kiedy już
zorientował się, że nad nim stał Dylan, ubrany w krótką, więcej
odsłaniającą niż zasłaniającą, kusą spódniczkę.
– Wyspany? –
zapytał Dylan z lekkim uśmiechem, kiedy już zauważył, że Samuel
już nie spał.
– Dzień dobry –
mruknął Sam, zaczynając się rozbudzać. W pełnym znaczeniu tego
słowa. Złapał Dylana za kostkę i pogładził śliski materiał
pończochy kciukiem.
– Odpocząłeś? –
zadał kolejne pytanie i zestawił stopę na łóżko, stojąc w
rozkroku nad kochankiem.
– Która godzina? –
zapytał Faulkner, czując, jak robił się coraz twardszy.
Dylan nagle kucnął
nad nim i spojrzał mu w oczy.
– Jedenasta –
odpowiedział z lekkim uśmiechem i rozchylił bardziej uda, by jego
krocze było doskonale widoczne.
Samuela przeszedł
dreszcz, kiedy to zobaczył. Jeszcze nie widział Dylana w takiej
spódniczce. Zapewne zakładał ją tylko na seks. Sięgnął ręką,
żeby dotknął koronkowych majtek. Jego puls przyspieszył, gdy
wyczuł twardego penisa kochanka.
– Masz jakieś
miętówki?
Roberts najpierw się
nad nim pochylił, by zaraz sięgnąć do szafki, z której wyciągnął
paczkę gum. Nie dał jej jednak Samuelowi, z zadowoleniem
zaobserwował zdziwienie, jakie wymalowało się na twarzy kochanka.
Wsunął sobie jedną z drażetek do ust i rozgryzł, po czym
podpierając się obiema dłońmi po bokach twarzy Faulknera, obniżył
się i go pocałował.
Samuel spiął się,
bo nigdy nie lubił całować się, mając w ustach niesmak po
przespanej nocy, ale w końcu udało mu się odebrać gumę Dylanowi
i szybko go od siebie odsunął.
– Zajebiście
wyglądasz – mruknął, przesuwając dłonią po nodze kochanka.
Drażniące uczucie obcego materiału wywoływało na jego ciele
mrowiące dreszcze.
Dylan zaśmiał się,
siedząc na nim okrakiem. Poruszył się prowokująco, niemal
pożerając swojego kochanka wzrokiem. Samuel wyglądał cholernie
seksownie rano, tuż po obudzeniu.
– Napatrz się i
zapamiętaj, że innego takiego nie znajdziesz – powiedział z tą
swoją pewnością siebie.
Faulkner nie
odpowiedział. Zamiast tego wsunął rękę pod spódniczkę Dylana,
obserwując jego nagi tors. Odkąd byli razem, miał wrażenie, że
kochanek trochę wyrzeźbił swoje ciało. Stało się na pewno
twardsze i jędrniejsze. Podniecał go sam dotyk miękkiej skóry.
Roberts odetchnął i
pokręcił się dość nerwowo na Samuelu, aż wreszcie odrzucił
kołdrę na bok i zerknął na jego spodnie dresowe. W tamtej chwili
nie marzył o niczym innym, tylko o tym, by po prostu zniknęły.
Niestety, nic takiego się nie stało i sam musiał się zabrać za
zsunięcie ich.
– Jezu – wyrwało
mu się, kiedy spojrzał na penisa Samuela w pełnym wzwodzie. Nie
czekając dłużej, po prostu zagarnął go w dłoń i zaczął
powoli, bardzo drażniąco masturbować.
– O kurwa –
wyrwało się Samuelowi, który uniósł biodra odrobinę, zaciskając
pięść na kołdrze. Wpatrzył się w Dylana, chcąc zapamiętać go
całego. Nigdy jeszcze nie miał takiego rodzaju zbliżeń. Tak
dziwnych, tak intensywnych i tak uzależniających. Bo w końcu dla
Robertsa stracił głowę, w zasadzie już od dawna. Chłopak pieścił
go chwilę, co jednak nie trwało długo i wreszcie zrobił to, o
czym marzył Samuel od miesiąca – zaczął mu obciągać. Aż
zgiął palce u stóp, kiedy poczuł ciepłe wnętrze ust kochanka,
który – to trzeba mu przyznać – w tych rzeczach był nie do
pobicia. Ssał go umiejętnie, drażnił językiem w taki sposób,
jaki Samuel lubił najbardziej. W pewnym momencie uwagę Dylana
zyskały także jądra Faulknera. Gdy zaczął je pieścić, Sam miał
wrażenie, że zaraz dojdzie. I tak pewnie by się stało, gdyby
Dylan się nie odsunął.
Wyglądał obłędnie
z opuchniętymi, wilgotnymi ustami, nieco roztrzepanymi włosami, za
które Faulkner łapał trochę nieświadomie podczas pieszczoty
penisa i błyszczącymi od podniecenia oczami.
– Weź mnie –
zamruczał Dylan, znów pochylając się do Samuela. Nie trzeba było
mu dwa razy powtarzać. Złapał go w pasie i rzucił na łóżko.
Żałował, że nie mieli na nim tak dużo miejsca. Wąska,
dwuosobowa wersalka nie była ani zbyt wygodna, ani odpowiednia do
tego typu zabaw. Samuel preferował zdecydowanie bardziej rozłożyste
materace. Na pewno zaopatrzyłby się w coś lepszego, gdyby
wiedział, że w tym mieszkaniu będzie z kimś uprawiał seks. Kupił
je z myślą o kryjówce, a nie miejscu schadzek.
Serce Dylana zaczęło
bić szybciej. Samuel trochę za mocno go złapał, przez co później
na pewno będzie mieć siniaki, ale, cholera, stęsknił się za
seksem. Teraz, kiedy już za chwilę mieli go uprawiać, nie miał
pojęcia, jak mógł wytrzymać przez ten miesiąc.
Rozsunął pod
Faulknerem uda, nie przejmując się, że jeden z jego obcasów
zsunął się ze stopy i teraz zakopał gdzieś w kołdrze. Liczyły
się tylko dłonie Samuela, który właśnie próbował zedrzeć z
niego bieliznę. Aż się zaśmiał, kiedy unosił biodra, by pomóc
partnerowi w pozbyciu się majtek. Zrobili to trochę nieporadnie
przez zniecierpliwienie, ale wreszcie koronkowe bokserki znalazły
się na podłodze. Sam przez chwilę ściskał je w ręce, wpatrując
się intensywnie w Dylana. Zastanawiał się, jak pachniały, ale
uznał, że musiały być świeże. Kochanek pewnie niedawno się
przebrał.
– Zostawiam
spódniczkę – zadecydował, rozsuwając uda Dylana mocno. Zawsze
podniecało go, że kochanek był tak rozciągnięty. Cudownie się
na to patrzyło. Podwinął poły spódniczki, żeby spojrzeć na
zaróżowionego, twardego penisa. Ślina napłynęła mu do ust i
przełknął ją z trudem. Widok był niesamowity.
Dylan stłumił jęk
i spojrzał z fascynacją na Faulknera. Uwielbiał jego reakcje
podczas seksu, ale teraz, po tak długiej abstynencji, były jeszcze
lepsze. Miał wrażenie, jakby kochali się po raz pierwszy.
– W szafce jest żel
– powiedział i przełknął ślinę.
– O smaku granatu?
– zaśmiał się Samuel, kiedy wyciągnął małą tubkę
lubrykantu. Kciukiem otworzył wieczko i powąchał specyfik. –
Uroczo, Roberts – rzucił i najpierw wycisnął trochę żelu na
sutki Dylana. Chłopak aż drgnął, bo lubrykant był naprawdę
zimny, ale po chwili się zaśmiał.
– Powinieneś to
zlizać – powiedział i sięgnął palcami do swojego sutka,
rozsmarowując na nim specyfik i utrzymując przy tym kontakt
wzrokowy z kochankiem.
– Bardziej podoba
mi się, jak sam się dotykasz – przyznał ze śmiechem Sam i wylał
sobie żel na dłoń. – Ja zajmę się twoim tyłkiem.
Dylan zaśmiał się,
ale zaraz zamilkł, bo poczuł palec Samuela w intymnych rejonach
ciała. Przełknął ślinę i spiął się nieco, gdy mężczyzna go
w niego wprowadził. Zaraz jednak się rozluźnił, przyzwyczajony do
takiej penetracji.
– Pamiętasz
ostatni seks? – zapytał, przyciągając Sama do siebie. – Na
kanapie.
– Byłem wtedy
trochę ostry – przypomniał z lekkim uśmiechem, który Dylan mógł
odebrać jako przeprosiny. Samuel nie potrafił tak po prostu
przyznać się do winy, nie miał teraz zamiaru tego robić.
Skruszony wzrok i łagodna próba pojednania były wszystkim, na co
Faulkner potrafił się zdobyć.
– To teraz nie bądź
– mruknął, nie chcąc znów nie móc siadać przez kilka dni. Nie
miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo poczuł, jak Sam
przekręcał w nim palec. Sapnął, starając się być przez cały
czas rozluźniony.
– Muszę cię mieć
na wieczór – przyznał Faulkner ,poruszając palcem nie za wolno,
ale i nie za szybko. Wsłuchiwał się w reakcje ciała Dylana i
próbował się do nich dostosować. Wreszcie wprowadził w niego
drugi, a po chwili i trzeci palec. Czuł, że Dylan naprawdę był
ciasny, nie mógł przez ostatnie tygodnie z nikim spać.
Jedną ręką
rozprowadził żel niezgrabnie na penisie i w końcu był gotowy.
Wyciągnął z Dylana palec, tuż przy wejściu zginając go jeszcze.
– Chcesz mnie? –
zapytał z napięciem w głosie.
Dylan sapnął
ciężko, czując, jak na dole cały pulsuje.
– Chcę –
powiedział i przełknął ślinę, rozchylając bardziej nogi, by
zrobić Samuelowi miejsce. Gdy mężczyzna już się ustawił, od
razu objął go udami w pasie, a ramionami oplótł jego szyję. –
Weź mnie – dodał i wychylił się, by go pocałować.
Samuel naprowadził
penisa na dziurkę i przytrzymał go, żeby wejść w Dylana. Pchnął,
od razu zagłębiając się w kochanku aż do połowy. Spiął się,
czując przypływ gorąca. Sapnął w usta partnera, który jęknął
cicho, odpowiadając z gorliwością na pocałunek.
Roberts był ciasny,
jego ciało niemal zakleszczało penisa Samuela w sobie.
– Czekaj –
sapnął, gdy mężczyzna znów pchnął, by zgłębić się w nim
bardziej. Trochę go piekło, a nie chciał, by wszystko skończyło
się jak za ostatnim razem.
– Mhm. – Samuel
zszedł ustami na policzek Dylana, zaczynając go obcałowywać.
Pochylał się nad nim nisko, opierając się na przedramionach. Czuł
gorące ciało kochanka pod sobą i szelest jego spódnicy. Spiął
się, gdy poczuł na udzie dotyk obcasa.
– Już –
powiedział chłopak i sam poruszył zachęcająco biodrami. Spojrzał
Samuelowi w oczy i z lekkim uśmiechem mocniej nacisnął szpilką na
jego udo. Nie tak mocno jednak, by mężczyznę to zabolało.
Oddech Faulknera
przyspieszył. Znowu pchnął głębiej i pocałował nagle Dylana
mocno, prawie agresywnie, nie mogąc się przy nim opanować. Zaczął
poruszać się w nim od razu, czując jak gładkie, ciepłe mięśnie
zaciskając się na nim. Uwielbiał seks z mężczyznami. Był gejem,
wiedział to już od dawna. Z kobietami kochał się tylko dla zasady
i wiedział, że nadal będzie musiał to robić, żeby nie wzbudzać
podejrzeń w gangu.
Dylan miał wrażenie,
że penis Faulknera idealnie pasował do jego ciała. Samuel wiedział
jak się w nim poruszać, przez co Roberst prawie pod nim odpływał.
Miał tylko nadzieję, że wcale nie dojdzie zbyt szybko.
– Sammy – sapnął
i nagle się zaśmiał, obejmując jego szyję ciaśniej. Zdrobnienie
imienia Faulknera w ogóle do mężczyzny nie pasowało. Było
słodkie i rozkoszne, a Samuel przecież nie był rozkosznym facetem.
– Co się śmiejesz?
– zapytał i zmienił kąt pchnięć, wyrywając z ust Dylana
kolejny, głośniejszy jęk. W pewnym momencie Samuel złapał go za
uda, a on wyprostował nogę w kolanie.
– Sammy –
powtórzył i uśmiechnął się szeroko, wspierając się na
przedramionach.
Faulkner sam nagle
się roześmiał i zaczął poruszać się jeszcze mocniej. Uwielbiał
plask uderzających o siebie ciał. Sprawiał, że seks stawał się
taki, jaki był w rzeczywistości – szybki i zwierzęcy. Brudny.
– Mów jeszcze –
warknął do niego i ugryzł go w podbródek.
Dylan zamruczał,
wyginając plecy w łuk, kiedy penis Samuela musnął jego prostatę.
Ruchy bioder mężczyzny były mocne i dokładne, trochę nawet
brutalne, ale Dylan już nie odczuwał dyskomfortu. Odczuje go pewnie
po seksie.
– Brakowało mi
ciebie – wyznał pod wpływem chwili.
– Mnie ciebie też.
– Samuel już nie panował nad językiem. Myślał tylko o seksie.
Podciągnął nogi Dylana wyżej, aż do ramion i wyprostował się.
Miał go idealnie wypiętego. – Kurwa – zaklął znowu, przez
zaciśnięte od podniecenia gardło. Nie rozumiał, dlaczego Taylor
mógł zostawić takiego faceta. Dylan był właśnie wszystkim,
czego oczekiwał, mógł z nim zrobić wszystko, spełnić każdą
swoją erotyczną fantazję i wiedział jednocześnie, że kochanek
będzie tylko jego. Od teraz będą spędzali razem czas i Dylan
poświęci mu swoją uwagę. Nigdy nie przyznałby się głośno do
tego, że o nią zabiegał.
Ich ruchy stały się
coraz bardziej chaotyczne, co świadczyło o zbliżającym się
orgazmie. Samuel był już go bliski i wreszcie doszedł. Dylan aż
jęknął i objął ramionami Faulknera, który ostatecznie opadł na
niego całym swoim ciałem, wgniatając w materac. Mimo że Roberts
sam jeszcze nie osiągnął orgazmu, wcale mu to jakoś nie
przeszkadzało. Był spełniony. Miał przy sobie Sama i to się
liczyło.
– Zaraz znowu pójdę
spać – zaśmiał się mężczyzna i sięgnął pod spódniczkę
Dylana, żeby zebrać jego penisa w dłoń. Pocałował kochanka w
szyję, zaczynając go masturbować. Oddychał ciężko przy jego
uchu, odpoczywając po orgazmie.
Dylan nie potrzebował
zbyt wiele, by osiągnąć spełnienie. Trwało to chwilę, wyprężył
się pod Samuelem i rozlał się w jego dłoń, a następnie opadł
na poduszkę, zadowolony. Uśmiechnął się do kochanka szeroko,
przyjemnie uspokojony i zmęczony.
– Było świetnie –
powiedział. Zaśmiał się, popychając Samuela, by przewrócić się
na niego.
– Fajna spódniczka
– przyznał z rozbawieniem mężczyzna i dotknął pośladków
Dylana przez nią. – Jestem ciekawy, ile jeszcze takich fajnych
rzeczy nie widziałem.
Roberts uśmiechnął
się szeroko, zadowolony, że tak działał na Samuela. Przy Taylorze
musiał trochę przebierać w swojej szafie, mężczyzna nie lubił
kilku jego ubrań, a za to Sam na wszystkie reagował z zachwytem...
i erekcją w spodniach.
– Wieczorem pokażę
ci jeszcze inny zestaw – powiedział i wychylił się, by ściągnąć
jednego buta. Drugiego znalazł w skotłowanej pościeli. Zestawił
je na podłodze, po czym przysunął się do Samuela, zmęczony
seksem.
– Nie mogę się
doczekać – przyznał Samuel i przymknął oczy, czując, że znowu
musiał odpocząć, co jednak nie było mu dane, bo Dylan znajdujący
się tuż obok, poruszył się obok niego nerwowo.
– Sam? – zapytał
cicho.
– Hm? – Samuel
nawet nie otwierał oczu, leżał spokojnie, odpoczywając po udanym
seksie.
– Możesz odejść
od gangu? – mruknął dopiero po chwili, jakby sam nie był pewny,
czy może zadawać takie pytania.
Przez twarz mężczyzny
przeszedł cień grymasu. Zmarszczył brwi i spojrzał w końcu na
Dylana odrobinę zdziwiony.
– Dlaczego mam
odejść z gangu? – zapytał spokojnie, ale chłopak nie
odpowiedział od razu. Musiał sobie to najpierw ułożyć w głowie,
żeby się nie wygłupić. Zagryzł wargę, trochę żałując, że
zaczął ten temat.
– Bo to
niebezpieczne – odparł po chwili.
Faulkner zmarszczył
brwi, myśląc gorączkowo, co powinien odpowiedzieć. Co miał
właściwie odpowiedzieć? Bycie w gangu było niebezpieczne. Mógł
zginąć albo trafić do więzienia. Liczył się z konsekwencjami.
– I co mam zrobić?
– zapytał w końcu po długiej chwili milczenia.
– Nie mógłbyś
odejść? – Dylan uniósł się na ramieniu i wpatrzył się w
niego nieustępliwym wzrokiem.
– Odejść? –
Podniósł się na przedramionach, żeby przyjrzeć się Dylanowi. –
Chcesz, żebym odszedł z gangu? To... to nie jest takie proste,
Dylan – stwierdził w końcu, nie wiedząc, co powinien o tym
myśleć.
– To znowu będziesz
znikać na miesiąc albo dłużej? – zapytał poważnie, chociaż
czuł, że się w czymś zakopuje i może powinien to właśnie teraz
przerwać. Ale jak na złość brnął dalej. – W końcu coś się
stanie i nawet nie będę wiedział, czy wyjechałeś z miasta, czy
już nie żyjesz.
Samuel westchnął
ciężko i usiadł. Czuł zmęczenie po seksie i przede wszystkim
całym ostatnim miesiącu. Nie miał ani siły, ani ochoty na takie
rozmowy.
– Teraz już będzie
inaczej – obiecał, ale obaj w to nie wierzyli.
– Śpij, ja pójdę
zamówić coś do jedzenia – Roberts zmienił temat. Odrzucił
kołdrę i wstał. Podszedł do szafy, z której wyciągnął
szlafrok, narzucił go na niego i jeszcze zerknął na Samuela. –
Fajnie, że już jesteś – rzucił, ale jakoś bez zbytniego
entuzjazmu.
– Nie martw się na
zapas, mały – mruknął Samuel, chcąc go jakoś ułagodzić.
Położył się znowu do łóżka, ale nie zamknął oczu. Obserwował
Dylana, od razu zauważając, że chłopak był zły. Ta rozmowa nie
potoczyła się po jego myśli. Sam zaraz zdał sobie sprawę, że
pierwszy raz widział kochanka w takim stanie. Wcześniej nie bywał
przy jego kłótniach z Taylorem, a teraz to on znalazł się na
celowniku. Teraz to on będzie w centrum zainteresowania Dylana
również w sytuacjach, podczas których będą się spierać.
Chłopak nic mu nie odpowiedział, nawet się na niego nie obejrzał,
tylko ruszył do drzwi i wszedł do łazienki bez słowa, co tylko
utwierdziło Samuela w przekonaniu, że naprawdę był zły. Przez
chwilę Faulkner nie wiedział nawet, co o tym myśleć. To już nie
była jawna kłótnia o podawanie sobie pilota, kiedy Dylan się
obrażał i oskarżał go o wysługiwanie się nim. Wtedy było
całkiem śmiesznie. Teraz nie mógł tego nawet kłótnią nazwać,
bo żaden z nich nie podniósł głosu, nie wymieniali się
sprzecznymi sobie komentarzami, a Roberts jawnie się nie obraził.
Był niezadowolony, po prostu.
Faulkner leżał
przez chwilę, zastanawiając się nad tym wszystkim, aż w końcu
zasnął, zanim kochanek wrócił z łazienki.
Chcę już następny rozdział!! <33
OdpowiedzUsuńJak wy to robicie, że po każdym rozdziale czuję taki duży niedosyt i tylko czekam na kolejny? Doszło do tego, że zaglądam na wasz blog po kilka razy dziennie! Chyba można to już nazwać uzależnieniem? :)
OdpowiedzUsuńCały rozdział przeczytałam z uśmiechem na ustach. Fajnie pokazałyście, jak bardzo Dylan i Samuel się za sobą stęsknili. Nic nie było przesadzone, nie padły żadne wyznania wielkiej i wiecznej miłości, ale po samych ich gestach widać, jak bardzo się do siebie przywiązali.
Naprawdę wszystko świetnie opisujecie, a relacja bohaterów rozwija się w odpowiednim tempie, z czego jestem zadowolona, bo nie lubię, gdy już na drugim spotkaniu bohaterowie padają sobie w ramiona z zapewnieniami o swoim ogromnym uczuciu :)
Ich ''kłótnia'' pod koniec fajnie wyszła i ciekawi mnie, jak Dylan dalej to rozegra, bo jestem pewna, że będzie chciał postawić na swoim. Ja jestem całkowicie po jego stronie, bo sama na jego miejscu umierałabym ze strachu o partnera.
Pozdrawiam!
S.
Cieszymy, że rozdziały tak ci się podobają. Bardzo miło słyszeć, że Lingerie wciąga ;) My już dawno straciłyśmy na jego punkcie głowę i teraz nam smutno, że już je skończyłyśmy.
UsuńW następnych rozdziałach jeszcze trochę się wydarzy, więc tę kłótnię można nazwać nazwać wstępem do kolejnych zdarzeń. Z nimi nigdy nie ma prosto ;)
Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy :)
Super, ale też uważam stanowczo za krótkie:-)
OdpowiedzUsuńAch zapomniałam dodać super zdjęcie w nagłówku :-)
OdpowiedzUsuńNowy szablon trochę wakacyjnie i nie świątecznie, ale wyszedł spontanicznie ;) Będzie jak znalazł, kiedy zaczniemy publikować nowe opowiadanie po Lingerie.
UsuńSuper jest serio, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńJa chce takiego Samuela <3 Świetny rozdział, po prostu kocham to opowiadanie, błagam niech się ono nie kończy!
OdpowiedzUsuńZawsze jak mam zły humor, to pierwsze co robię,to patrzę, czy nie dodałyście jakiejś notki, serio nic mi tak dnia nie poprawia, jak ten widok, coś cudownego <3
Kocham was i życzę weny! :*
Kiedyś niestety musi się skończyć. ;D Ale przed Wami zostało jeszcze kilka rozdziałów.
Usuń