sobota, 12 grudnia 2015

10. Lingerie: Kusa spódniczka

Zapraszamy na kolejny rozdział Lingerie.
Miłego czytania :)

Rozdział 10. 
Kusa spódniczka


Minęły trzy tygodnie. Przez ten czas Dylan nie dostał żadnego znaku życia od Samuela. Mężczyzna po prostu zapadł się pod ziemię, nie kontaktując się z nim ani razu, co wcale go nie uspokajało. Czarne myśli przychodziły wbrew jego woli i z każdym dniem denerwował się coraz bardziej, bo co jeżeli Samuel już nie żył? W końcu był członkiem gangu, takie zabójstwa były tam na porządku dziennym.

W wiadomościach mówili o Bloodsach, którzy przeprowadzili krwawą, wciąż trwającą, wojnę z latynoskim gangiem. Właśnie dlatego rozumiał, dlaczego Samuel musiał opuścić Los Angeles na pewien czas. Zginął jeden z bossów MS-13, człowiek wysoko postawiony nie tyle w Kalifornii, co w Meksyku. Teraz, jak twierdzili dziennikarze, zrobiło się gorąco. Dylan miał przypuszczenia, że Samuel musiał stać za tą śmiercią, więc dlatego usunął się w cień.
Za każdym razem, gdy rozbrzmiewał dźwięk telefonu i burzył ciszę w małej kawalerce, w jakiej Dylan teraz mieszkał, zawsze podrywał się z miejsca i niemal biegł do aparatu tylko dlatego, by po chwili upewnić się, że to nie Faulkner dzwonił. Mama, czasem tata, albo ktoś z pracy. I zawsze, gdy już rozwiały się wszelkie jego nadzieje, krzywił się pod nosem, zaczynając jeszcze bardziej denerwować się o Samuela.
Mike był ostatnio bardzo zajęty, więc ich kontakt ograniczał się głównie do wymiany wiadomości. Po żywym tonie i mnóstwie emotikon, które zaczęły charakteryzować wiadomości chłopaka, Dylan zaczął podejrzewać, że w jego życiu pojawił się ktoś ważny. Mike był szczęśliwy, ale oczywiście udawał, że nic się w jego życiu nie działo. Roberts zdążył się już do tego przyzwyczaić, bo jego przyjaciel taki już właśnie był. Dowie się od niego dopiero, gdy się spotkają, a na to niestety Mike nie miał obecnie czasu. Oprócz uniesień miłosnych, miał nawał pracy, o której zaczął się coraz bardziej martwić.
Dylan czasami wychodził, najczęściej do sklepu, albo po prostu się przejść, bo nie zniósłby siedzenia w małej kawalerce. Samuel przestrzegł go jednak, że lepiej będzie, jeżeli weźmie sobie wolne w pracy i nie będzie odwiedzał rodziców. Dylan się bał, więc dla własnego bezpieczeństwa swój czas spędzał głównie w jaskini, jak zdążył ją nazwać, bo drugie mieszkanie Sama było ciemnym, mało nasłonecznionym miejscem w smutnej okolicy. Nawet w małym stopniu nie dorównywało jego kawalerce albo apartamentowi Samuela.
Jakoś sobie radził. Nie wychodził zbyt często, całą swoją pracę przeniósł do mieszkania, ale dni jakoś mu mijały. Nie sprowadzał sobie żadnych facetów, w końcu coś obiecał Samuelowi. Nawet go do tego nie ciągnęło teraz... teraz chciał tylko Sama. Miał wrażenie, że inni by mu nie sprostali, w końcu jego kochanek był naprawdę dobry w łóżku. No i uratował mu życie. Pokazał, że nie chodziło tylko o seks. Dylan nigdy by nie podejrzewał, że przydarzy mu się coś takiego. Lubił niebezpiecznych facetów, którzy nie potrafili mu pokazać, że im zależało w prosty, klasyczny sposób. Zwykle to nie wychodziło. Teraz, gdy analizował całą sytuację z Taylorem i Samuelem dochodził do wniosku, że Faulkner naprawdę zrobił dla niego coś wielkiego. Wybrał jego, a nie przyjaciela. Nie człowieka, z którym znał się tyle lat i który jemu w żaden sposób nie zagrażał. Ale zagrażał Dylanowi. Bez Samuela Roberts leżałby już martwy na dnie oceanu.
Uświadomił sobie, że ostatnią rzeczą, której się spodziewał, było to, że ten nieprzyjemny, wulgarny i wrogo nastawiony Samuel uratuje mu życie, że go ochroni i się w nim zakocha.
Położył się do łóżka po długiej kąpieli. Ostatnio trochę się zaniedbał i spędzenie godziny w łazience na zabiegach pielęgnacyjnych dobrze mu zrobiło. Podciągnął poduszkę pod głowę i jeszcze zerknął na wyświetlacz telefonu. Samuel się nie odzywał, wciąż. Aż westchnął ciężko i odłożył aparat na bok, a sam przekręcił się na brzuch. Leżał chwilę, już prawie zasypiając, gdy usłyszał krótki dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczył brwi, będąc niemal pewny, że ktoś przyszedł do sąsiadów, ale po kilku minutach znowu usłyszał ten sam, irytujący odgłos, tym razem głośniejszy, więc był już pewien, że ktoś stał właśnie pod jego drzwiami. Sięgnął po komórkę, ale ta jak na złość się wyładowała. Chciał sprawdzić godzinę i wiadomości, jednak nie miał już na to czasu, bo jego niespodziewany gość zaczął walić pięścią w drzwi.
Dylan wstał z łóżka i podszedł do wejścia, żałując, że nie było w nich judasza. Przełknął ślinę, nie wiedząc, co robić. Zaczął się denerwować. Zdradzać swoją obecność, czy udać, że nikogo nie było w mieszkaniu?
– Kto tam?! – krzyknął w końcu, gdy walenie się ponowiło.
– To ja, otwórz! – usłyszał znajomy głos i chociaż gość się nie przedstawił, Dylan od razu rozpoznał, kim był. Ściągnął łańcuch z drzwi i zwolnił zamek, po czym otworzył Samuelowi. Mężczyzna stał na szarym, ascetycznie wyglądającym korytarzu, otoczony sztucznym światłem słabej lampy. Bure ściany i brudna podłoga idealnie oddawały nie tylko ponury klimat tego bloku, ale i stan Samuela. Miał zmęczone spojrzenie i ziemistą skórę. Nawet trochę schudł przez ostatni miesiąc, kiedy się nie widzieli. – Dylan – mruknął cicho i uśmiechnął się słabo, zaraz oblizując spierzchnięte wargi.
Roberts nie czekał dłużej, od razu podszedł do kochanka i przytulił go mocno, czując, jak serce waliło mu w piersi. Nie spodziewał się tego, myślał, że Samuel nie wróci tak szybko. Objął ramionami jego szyję, niemal dusząc w swoim uścisku. Usłyszał jego śmiech przy uchu. Faulkner objął go w pasie i podsadził lekko, unosząc z cichym stęknięciem. Wszedł z nim do mieszkania i zamknął nogą drzwi.
– Wszystko w porządku?
– Mhm – mruknął, wciąż go nie puszczając. Cholernie się stęsknił i miał wrażenie, że gdy się od Samuela odsunie, ten może zniknąć. – Dlaczego się nie odzywałeś? – zapytał, nie mogąc ukryć wyrzutu w tonie głosu.
– Nie mogłem. Miałem masę roboty – przyznał cicho i rzucił torbę na podłogę, żeby objąć Dylana drugą ręką. Odsunął głowę i spojrzał na chłopaka z bliska. Przez chwilę nic nie mówił. Nie wiedział co mógłby powiedzieć w sytuacji, gdy Roberts patrzył na niego w taki sposób. Przełknął ciężko, czując wzrastające napięcie między nimi. Było to coś przyjemnego i ciepłego, a jednocześnie pełnego niepewności i obawy. Dylan naprawdę musiał się o niego martwić.
Roberts nie czekając dłużej pocałował go i aż zamruczał, kiedy przypomniał sobie, jakie w dotyku były wargi Samuela. Miniony miesiąc, kiedy to wyczekiwał Faulknera, odszedł w zapomnienie w jednej chwili. W końcu teraz miał mężczyznę przy sobie.
Samuel zamruczał zaskoczony, ale odpowiedział na pocałunek, stawiając jednocześnie Dylana na ziemi. Pochylił się nad nim i uniósł jego głowę do góry, przejmując jednocześnie kontrolę nad sytuacją. Przez miesiąc ciągle myślał o Dylanie. Nie było łatwo zaufać mu na tyle, żeby mieć pewność, że nikogo sobie nie znalazł. Zazdrość przez wiele nocy nie pozwalała mu zasnąć. Chciał, kiedy już wróci do Los Angeles, być znowu z nim. Dzięki temu wyjazdowi zyskał czas, żeby sobie to przemyśleć i był pewny, że po prostu zakochał się w Dylanie.
Roberts niemal jęknął w jego usta. Już chyba zapomniał, jak Samuel potrafi być stanowczy. Miażdżył mu usta w swoim pocałunku, ale on nie odpuszczał i cały czas próbował przejąć kontrolę nad tą pieszczotą, co wcale jednak nie było tak łatwe. Nawet nie wiedział kiedy jego dłoń powędrowała pod koszulkę mężczyzny. Dotknął jego ciepłego brzucha, przesuwając palcami po mięśniach. Wydawały się trochę mniejsze niż miesiąc temu, ale Roberts nie mógł narzekać. Zresztą, teraz wygląd zszedł na dalszy plan.
Samuel, kiedy zabrakło mu oddechu, odsunął się od Dylana i uśmiechnął się lekko, dostrzegając, jak usta chłopaka opuchły.
– Nikogo nie sprowadzałeś tutaj? – zapytał, już nie mogąc wytrzymać. Chciał otrzymać zapewnienie co do wierności Robertsa. Wciąż trudno było mu uwierzyć, że ktoś jego pokroju, mógł ją zachować. Zwykle tego typu faceci kojarzyli się z rozwiązłością, a Dylan...
– Nie – odpowiedział chłopak i uśmiechnął się lekko pod nosem. – Nikogo nie miałem – dodał, by rozwiać wątpliwości Samuela. – A ty? – zapytał z nutą zniecierpliwienia.
– Nie. Nie miałem nawet siły, żeby o kimś myśleć. – Samuel odetchnął cicho i zamknął w końcu dokładnie drzwi. – Masz coś do żarcia? Nie jadłem przez cały dzień.
– Ja miałem siły, a i tak z nikim się nie pieprzyłem – odpowiedział, nie mogąc ukryć wyrzutu. Był zły. Samuel przedstawił to tak, jakby nie zdradził go tylko dlatego, bo nie miał czasu.
– I teraz jesteś pewnie napalony – zaśmiał się mężczyzna i pogłaskał go po policzku. – Jak tylko odpocznę, wypieprzę cię za wszystkie czasy – obiecał.
– Chodź, dam ci coś do zjedzenia – mruknął Roberts i złapał go za rękę, żeby pociągnąć w kierunku kuchni. – Mam trochę zupy z dyni, ale nie wiem czy lubisz. Została mi też sałatka z krewetek – wyliczał. Zerknął na Samuela, dobrze wiedząc, że mężczyzna nie przepadał za owocami morza. – Gdybyś dał znać, że wracasz, zamówiłbym ci coś.
– Jakie wyszukane dania. – Samuel rozejrzał się po niewielkim mieszkaniu, stwierdzając, że było tutaj naprawdę czysto. – Nie mów, że gotowałeś. – Objął go nagle od tyłu, nie pozwalając mu podejść do lodówki. Przesunął nosem po miękkich włosach Dylana, wdychając ich zapach. Naprawdę się za nim stęsknił.
Dylan zaśmiał się i odchylił głowę, patrząc na Samuela szczęśliwy. Dawno już się tak nie czuł. Taylor nie traktował go w taki sposób.
– Nie, co ty – powiedział z rozbawieniem. – Moja mama zrobiła. Chcesz spróbować? – zapytał.
– Mhm, odgrzejesz? – Pocałował go w bok głowy i w końcu puścił. Cieszył się, że Dylan nigdzie nie uciekł. Zakładał nawet taką możliwość. A teraz trudno było mu uwierzyć, że miał przy sobie chłopaka, który tak mu się podobał. Dylan był trochę jak rzadkie zwierzątko, drogi prezent, który musiał dobrze poznać, żeby zrozumieć.
Roberts jeszcze obejrzał się na niego z uśmiechem, po czym wyciągnął z lodówki zupę i sałatkę. Szybko uporał się z przerzuceniem tego do garnka, by już po chwili wrócić do Samuela.
– Już jest wszystko okej? – zapytał.
– Mhm, wszystko będzie w porządku. Teraz już tak. Jeszcze załatwię jakoś sprawę z Taylorem i wrócisz do swojego mieszkania.
Dylan przysunął się do niego i objął w pasie. Brakowało mu dotyku Samuela, jego zapachu, tonu głosu... brakowało mu wszystkiego, co było związane z Faulknerem.
– Mogę już wrócić normalnie do pracy? – zapytał, wsuwając dłoń pod jego koszulkę i gładząc leniwie jego plecy.
– Mhm, nie nudziłeś się tutaj? – Samuel usiadł przy stole i sięgnął po butelkę wody, która stała na blacie.
– Nudziłem – przyznał i westchnął ciężko, po czym podszedł do garnka, by zamieszać zupę. – Nie wychodziłem nawet na piwo z Mike'm – dodał, zmniejszając gaz. Sięgnął jeszcze po miskę i zerknął na Samuela. – A ty? Na pewno nikogo nie miałeś?
– Zazdrosny? – Samuel zaśmiał się, obserwując Dylana uważnie. Chłopak miał na sobie luźny dres z Nike. Wyglądał w nim zupełnie inaczej niż zazwyczaj, bardzo domowo. Może dlatego, mimo że Samuel nie przychodził do tego mieszkania często, poczuł się jak w domu. Teraz, przy Robertsie, zdał sobie sprawę, jak tęsknił za Los Angeles.
Dylan obejrzał się i zmrużył oczy, patrząc na Samuela podejrzliwie.
– Po prostu chcę wiedzieć, komu mam uciąć jaja – odpowiedział pozornie spokojnie, zestawiając zupę z gazu. Udał, że wcale się w nim nie gotowało na samo wyobrażenie Samuela w łóżku z jakimś obcym facetem.
– Zrobiłbyś to? – zapytał Faulkner, chcąc brzmieć poważnie, ale jego głos był stłumiony od śmiechu. Nie mógł sobie wyobrazić drobnego, kobiecego Dylana, który próbował kogoś wykastrować. Niemniej było to miłe. Zazdrość kochanka zawsze sprawiała Samuelowi przyjemność.
– Nie żartuj sobie ze mnie – prychnął, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Bo jutro cię zostawię tuż przed orgazmem – ostrzegł i podszedł do niego z miską parującej zupy.
Samuel tylko prychnął, ale podziękował za posiłek i zaczął jeść. Danie okazało się naprawdę smaczne, nawet sałatka z krewetek nie była aż taka zła i wreszcie Faulkner najadł się do syta. Dylan dał mu wszystko, co miał. To, że nie będą mieli co zjeść na śniadanie stało się rzeczą oczywistą.
Samuel po bardzo później kolacji poszedł się wykąpać, by później położyć się do łóżka z kochankiem u boku. W jednej chwili wszystko nagle wydało mu się właściwe. Takie, jakie powinno być już od miesiąca.
Roberts nie miał zamiaru rezygnować z przysunięcia się do mężczyzny i przytulenia się do niego. Tego mu właśnie przez te wszystkie cholerne dni brakowało.
– Mam nadzieję, że w nocy mi nie zwiejesz – mruknął, kiedy nakrył ich kołdrą.
– Pilnuj mnie – rzucił Samuel, nie mogąc powstrzymać wrażenia, że czuł się naprawdę dziwnie przy takim Dylanie. Nigdy nie sądził, że tak to się skończy.
Dylan już nie odpowiedział. Nie wiedział co. Też czuł, że było inaczej, ale chyba... chyba tego potrzebował. Leżał tak chwilę przy Samuelu, a kiedy usłyszał jego równomierny oddech świadczący o tym, że mężczyzna zasnął, sam się uspokoił i także zapadł w sen.

***

Samuel przebudził się, kiedy poczuł nacisk na klatkę. Skrzywił się i otworzył zaspany oczy. Nie miał pojęcia, ile spał, ale na zewnątrz słońce świeciło już wysoko na niebie. Jego wzrok padł na wysoką, czerwoną szpilkę na swojej piersi, a następnie przesunął się po zgrabnej nodze w ciemnej pończosze. Przełknął ślinę, kiedy już zorientował się, że nad nim stał Dylan, ubrany w krótką, więcej odsłaniającą niż zasłaniającą, kusą spódniczkę.
– Wyspany? – zapytał Dylan z lekkim uśmiechem, kiedy już zauważył, że Samuel już nie spał.
– Dzień dobry – mruknął Sam, zaczynając się rozbudzać. W pełnym znaczeniu tego słowa. Złapał Dylana za kostkę i pogładził śliski materiał pończochy kciukiem.
– Odpocząłeś? – zadał kolejne pytanie i zestawił stopę na łóżko, stojąc w rozkroku nad kochankiem.
– Która godzina? – zapytał Faulkner, czując, jak robił się coraz twardszy.
Dylan nagle kucnął nad nim i spojrzał mu w oczy.
– Jedenasta – odpowiedział z lekkim uśmiechem i rozchylił bardziej uda, by jego krocze było doskonale widoczne.
Samuela przeszedł dreszcz, kiedy to zobaczył. Jeszcze nie widział Dylana w takiej spódniczce. Zapewne zakładał ją tylko na seks. Sięgnął ręką, żeby dotknął koronkowych majtek. Jego puls przyspieszył, gdy wyczuł twardego penisa kochanka.
– Masz jakieś miętówki?
Roberts najpierw się nad nim pochylił, by zaraz sięgnąć do szafki, z której wyciągnął paczkę gum. Nie dał jej jednak Samuelowi, z zadowoleniem zaobserwował zdziwienie, jakie wymalowało się na twarzy kochanka. Wsunął sobie jedną z drażetek do ust i rozgryzł, po czym podpierając się obiema dłońmi po bokach twarzy Faulknera, obniżył się i go pocałował.
Samuel spiął się, bo nigdy nie lubił całować się, mając w ustach niesmak po przespanej nocy, ale w końcu udało mu się odebrać gumę Dylanowi i szybko go od siebie odsunął.
– Zajebiście wyglądasz – mruknął, przesuwając dłonią po nodze kochanka. Drażniące uczucie obcego materiału wywoływało na jego ciele mrowiące dreszcze.
Dylan zaśmiał się, siedząc na nim okrakiem. Poruszył się prowokująco, niemal pożerając swojego kochanka wzrokiem. Samuel wyglądał cholernie seksownie rano, tuż po obudzeniu.
– Napatrz się i zapamiętaj, że innego takiego nie znajdziesz – powiedział z tą swoją pewnością siebie.
Faulkner nie odpowiedział. Zamiast tego wsunął rękę pod spódniczkę Dylana, obserwując jego nagi tors. Odkąd byli razem, miał wrażenie, że kochanek trochę wyrzeźbił swoje ciało. Stało się na pewno twardsze i jędrniejsze. Podniecał go sam dotyk miękkiej skóry.
Roberts odetchnął i pokręcił się dość nerwowo na Samuelu, aż wreszcie odrzucił kołdrę na bok i zerknął na jego spodnie dresowe. W tamtej chwili nie marzył o niczym innym, tylko o tym, by po prostu zniknęły. Niestety, nic takiego się nie stało i sam musiał się zabrać za zsunięcie ich.
– Jezu – wyrwało mu się, kiedy spojrzał na penisa Samuela w pełnym wzwodzie. Nie czekając dłużej, po prostu zagarnął go w dłoń i zaczął powoli, bardzo drażniąco masturbować.
– O kurwa – wyrwało się Samuelowi, który uniósł biodra odrobinę, zaciskając pięść na kołdrze. Wpatrzył się w Dylana, chcąc zapamiętać go całego. Nigdy jeszcze nie miał takiego rodzaju zbliżeń. Tak dziwnych, tak intensywnych i tak uzależniających. Bo w końcu dla Robertsa stracił głowę, w zasadzie już od dawna. Chłopak pieścił go chwilę, co jednak nie trwało długo i wreszcie zrobił to, o czym marzył Samuel od miesiąca – zaczął mu obciągać. Aż zgiął palce u stóp, kiedy poczuł ciepłe wnętrze ust kochanka, który – to trzeba mu przyznać – w tych rzeczach był nie do pobicia. Ssał go umiejętnie, drażnił językiem w taki sposób, jaki Samuel lubił najbardziej. W pewnym momencie uwagę Dylana zyskały także jądra Faulknera. Gdy zaczął je pieścić, Sam miał wrażenie, że zaraz dojdzie. I tak pewnie by się stało, gdyby Dylan się nie odsunął.
Wyglądał obłędnie z opuchniętymi, wilgotnymi ustami, nieco roztrzepanymi włosami, za które Faulkner łapał trochę nieświadomie podczas pieszczoty penisa i błyszczącymi od podniecenia oczami.
– Weź mnie – zamruczał Dylan, znów pochylając się do Samuela. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Złapał go w pasie i rzucił na łóżko. Żałował, że nie mieli na nim tak dużo miejsca. Wąska, dwuosobowa wersalka nie była ani zbyt wygodna, ani odpowiednia do tego typu zabaw. Samuel preferował zdecydowanie bardziej rozłożyste materace. Na pewno zaopatrzyłby się w coś lepszego, gdyby wiedział, że w tym mieszkaniu będzie z kimś uprawiał seks. Kupił je z myślą o kryjówce, a nie miejscu schadzek.
Serce Dylana zaczęło bić szybciej. Samuel trochę za mocno go złapał, przez co później na pewno będzie mieć siniaki, ale, cholera, stęsknił się za seksem. Teraz, kiedy już za chwilę mieli go uprawiać, nie miał pojęcia, jak mógł wytrzymać przez ten miesiąc.
Rozsunął pod Faulknerem uda, nie przejmując się, że jeden z jego obcasów zsunął się ze stopy i teraz zakopał gdzieś w kołdrze. Liczyły się tylko dłonie Samuela, który właśnie próbował zedrzeć z niego bieliznę. Aż się zaśmiał, kiedy unosił biodra, by pomóc partnerowi w pozbyciu się majtek. Zrobili to trochę nieporadnie przez zniecierpliwienie, ale wreszcie koronkowe bokserki znalazły się na podłodze. Sam przez chwilę ściskał je w ręce, wpatrując się intensywnie w Dylana. Zastanawiał się, jak pachniały, ale uznał, że musiały być świeże. Kochanek pewnie niedawno się przebrał.
– Zostawiam spódniczkę – zadecydował, rozsuwając uda Dylana mocno. Zawsze podniecało go, że kochanek był tak rozciągnięty. Cudownie się na to patrzyło. Podwinął poły spódniczki, żeby spojrzeć na zaróżowionego, twardego penisa. Ślina napłynęła mu do ust i przełknął ją z trudem. Widok był niesamowity.
Dylan stłumił jęk i spojrzał z fascynacją na Faulknera. Uwielbiał jego reakcje podczas seksu, ale teraz, po tak długiej abstynencji, były jeszcze lepsze. Miał wrażenie, jakby kochali się po raz pierwszy.
– W szafce jest żel – powiedział i przełknął ślinę.
– O smaku granatu? – zaśmiał się Samuel, kiedy wyciągnął małą tubkę lubrykantu. Kciukiem otworzył wieczko i powąchał specyfik. – Uroczo, Roberts – rzucił i najpierw wycisnął trochę żelu na sutki Dylana. Chłopak aż drgnął, bo lubrykant był naprawdę zimny, ale po chwili się zaśmiał.
– Powinieneś to zlizać – powiedział i sięgnął palcami do swojego sutka, rozsmarowując na nim specyfik i utrzymując przy tym kontakt wzrokowy z kochankiem.
– Bardziej podoba mi się, jak sam się dotykasz – przyznał ze śmiechem Sam i wylał sobie żel na dłoń. – Ja zajmę się twoim tyłkiem.
Dylan zaśmiał się, ale zaraz zamilkł, bo poczuł palec Samuela w intymnych rejonach ciała. Przełknął ślinę i spiął się nieco, gdy mężczyzna go w niego wprowadził. Zaraz jednak się rozluźnił, przyzwyczajony do takiej penetracji.
– Pamiętasz ostatni seks? – zapytał, przyciągając Sama do siebie. – Na kanapie.
– Byłem wtedy trochę ostry – przypomniał z lekkim uśmiechem, który Dylan mógł odebrać jako przeprosiny. Samuel nie potrafił tak po prostu przyznać się do winy, nie miał teraz zamiaru tego robić. Skruszony wzrok i łagodna próba pojednania były wszystkim, na co Faulkner potrafił się zdobyć.
– To teraz nie bądź – mruknął, nie chcąc znów nie móc siadać przez kilka dni. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo poczuł, jak Sam przekręcał w nim palec. Sapnął, starając się być przez cały czas rozluźniony.
– Muszę cię mieć na wieczór – przyznał Faulkner ,poruszając palcem nie za wolno, ale i nie za szybko. Wsłuchiwał się w reakcje ciała Dylana i próbował się do nich dostosować. Wreszcie wprowadził w niego drugi, a po chwili i trzeci palec. Czuł, że Dylan naprawdę był ciasny, nie mógł przez ostatnie tygodnie z nikim spać.
Jedną ręką rozprowadził żel niezgrabnie na penisie i w końcu był gotowy. Wyciągnął z Dylana palec, tuż przy wejściu zginając go jeszcze.
– Chcesz mnie? – zapytał z napięciem w głosie.
Dylan sapnął ciężko, czując, jak na dole cały pulsuje.
– Chcę – powiedział i przełknął ślinę, rozchylając bardziej nogi, by zrobić Samuelowi miejsce. Gdy mężczyzna już się ustawił, od razu objął go udami w pasie, a ramionami oplótł jego szyję. – Weź mnie – dodał i wychylił się, by go pocałować.
Samuel naprowadził penisa na dziurkę i przytrzymał go, żeby wejść w Dylana. Pchnął, od razu zagłębiając się w kochanku aż do połowy. Spiął się, czując przypływ gorąca. Sapnął w usta partnera, który jęknął cicho, odpowiadając z gorliwością na pocałunek.
Roberts był ciasny, jego ciało niemal zakleszczało penisa Samuela w sobie.
– Czekaj – sapnął, gdy mężczyzna znów pchnął, by zgłębić się w nim bardziej. Trochę go piekło, a nie chciał, by wszystko skończyło się jak za ostatnim razem.
– Mhm. – Samuel zszedł ustami na policzek Dylana, zaczynając go obcałowywać. Pochylał się nad nim nisko, opierając się na przedramionach. Czuł gorące ciało kochanka pod sobą i szelest jego spódnicy. Spiął się, gdy poczuł na udzie dotyk obcasa.
– Już – powiedział chłopak i sam poruszył zachęcająco biodrami. Spojrzał Samuelowi w oczy i z lekkim uśmiechem mocniej nacisnął szpilką na jego udo. Nie tak mocno jednak, by mężczyznę to zabolało.
Oddech Faulknera przyspieszył. Znowu pchnął głębiej i pocałował nagle Dylana mocno, prawie agresywnie, nie mogąc się przy nim opanować. Zaczął poruszać się w nim od razu, czując jak gładkie, ciepłe mięśnie zaciskając się na nim. Uwielbiał seks z mężczyznami. Był gejem, wiedział to już od dawna. Z kobietami kochał się tylko dla zasady i wiedział, że nadal będzie musiał to robić, żeby nie wzbudzać podejrzeń w gangu.
Dylan miał wrażenie, że penis Faulknera idealnie pasował do jego ciała. Samuel wiedział jak się w nim poruszać, przez co Roberst prawie pod nim odpływał. Miał tylko nadzieję, że wcale nie dojdzie zbyt szybko.
– Sammy – sapnął i nagle się zaśmiał, obejmując jego szyję ciaśniej. Zdrobnienie imienia Faulknera w ogóle do mężczyzny nie pasowało. Było słodkie i rozkoszne, a Samuel przecież nie był rozkosznym facetem.
– Co się śmiejesz? – zapytał i zmienił kąt pchnięć, wyrywając z ust Dylana kolejny, głośniejszy jęk. W pewnym momencie Samuel złapał go za uda, a on wyprostował nogę w kolanie.
– Sammy – powtórzył i uśmiechnął się szeroko, wspierając się na przedramionach.
Faulkner sam nagle się roześmiał i zaczął poruszać się jeszcze mocniej. Uwielbiał plask uderzających o siebie ciał. Sprawiał, że seks stawał się taki, jaki był w rzeczywistości – szybki i zwierzęcy. Brudny.
– Mów jeszcze – warknął do niego i ugryzł go w podbródek.
Dylan zamruczał, wyginając plecy w łuk, kiedy penis Samuela musnął jego prostatę. Ruchy bioder mężczyzny były mocne i dokładne, trochę nawet brutalne, ale Dylan już nie odczuwał dyskomfortu. Odczuje go pewnie po seksie.
– Brakowało mi ciebie – wyznał pod wpływem chwili.
– Mnie ciebie też. – Samuel już nie panował nad językiem. Myślał tylko o seksie. Podciągnął nogi Dylana wyżej, aż do ramion i wyprostował się. Miał go idealnie wypiętego. – Kurwa – zaklął znowu, przez zaciśnięte od podniecenia gardło. Nie rozumiał, dlaczego Taylor mógł zostawić takiego faceta. Dylan był właśnie wszystkim, czego oczekiwał, mógł z nim zrobić wszystko, spełnić każdą swoją erotyczną fantazję i wiedział jednocześnie, że kochanek będzie tylko jego. Od teraz będą spędzali razem czas i Dylan poświęci mu swoją uwagę. Nigdy nie przyznałby się głośno do tego, że o nią zabiegał.
Ich ruchy stały się coraz bardziej chaotyczne, co świadczyło o zbliżającym się orgazmie. Samuel był już go bliski i wreszcie doszedł. Dylan aż jęknął i objął ramionami Faulknera, który ostatecznie opadł na niego całym swoim ciałem, wgniatając w materac. Mimo że Roberts sam jeszcze nie osiągnął orgazmu, wcale mu to jakoś nie przeszkadzało. Był spełniony. Miał przy sobie Sama i to się liczyło.
– Zaraz znowu pójdę spać – zaśmiał się mężczyzna i sięgnął pod spódniczkę Dylana, żeby zebrać jego penisa w dłoń. Pocałował kochanka w szyję, zaczynając go masturbować. Oddychał ciężko przy jego uchu, odpoczywając po orgazmie.
Dylan nie potrzebował zbyt wiele, by osiągnąć spełnienie. Trwało to chwilę, wyprężył się pod Samuelem i rozlał się w jego dłoń, a następnie opadł na poduszkę, zadowolony. Uśmiechnął się do kochanka szeroko, przyjemnie uspokojony i zmęczony.
– Było świetnie – powiedział. Zaśmiał się, popychając Samuela, by przewrócić się na niego.
– Fajna spódniczka – przyznał z rozbawieniem mężczyzna i dotknął pośladków Dylana przez nią. – Jestem ciekawy, ile jeszcze takich fajnych rzeczy nie widziałem.
Roberts uśmiechnął się szeroko, zadowolony, że tak działał na Samuela. Przy Taylorze musiał trochę przebierać w swojej szafie, mężczyzna nie lubił kilku jego ubrań, a za to Sam na wszystkie reagował z zachwytem... i erekcją w spodniach.
– Wieczorem pokażę ci jeszcze inny zestaw – powiedział i wychylił się, by ściągnąć jednego buta. Drugiego znalazł w skotłowanej pościeli. Zestawił je na podłodze, po czym przysunął się do Samuela, zmęczony seksem.
– Nie mogę się doczekać – przyznał Samuel i przymknął oczy, czując, że znowu musiał odpocząć, co jednak nie było mu dane, bo Dylan znajdujący się tuż obok, poruszył się obok niego nerwowo.
– Sam? – zapytał cicho.
– Hm? – Samuel nawet nie otwierał oczu, leżał spokojnie, odpoczywając po udanym seksie.
– Możesz odejść od gangu? – mruknął dopiero po chwili, jakby sam nie był pewny, czy może zadawać takie pytania.
Przez twarz mężczyzny przeszedł cień grymasu. Zmarszczył brwi i spojrzał w końcu na Dylana odrobinę zdziwiony.
– Dlaczego mam odejść z gangu? – zapytał spokojnie, ale chłopak nie odpowiedział od razu. Musiał sobie to najpierw ułożyć w głowie, żeby się nie wygłupić. Zagryzł wargę, trochę żałując, że zaczął ten temat.
– Bo to niebezpieczne – odparł po chwili.
Faulkner zmarszczył brwi, myśląc gorączkowo, co powinien odpowiedzieć. Co miał właściwie odpowiedzieć? Bycie w gangu było niebezpieczne. Mógł zginąć albo trafić do więzienia. Liczył się z konsekwencjami.
– I co mam zrobić? – zapytał w końcu po długiej chwili milczenia.
– Nie mógłbyś odejść? – Dylan uniósł się na ramieniu i wpatrzył się w niego nieustępliwym wzrokiem.
– Odejść? – Podniósł się na przedramionach, żeby przyjrzeć się Dylanowi. – Chcesz, żebym odszedł z gangu? To... to nie jest takie proste, Dylan – stwierdził w końcu, nie wiedząc, co powinien o tym myśleć.
– To znowu będziesz znikać na miesiąc albo dłużej? – zapytał poważnie, chociaż czuł, że się w czymś zakopuje i może powinien to właśnie teraz przerwać. Ale jak na złość brnął dalej. – W końcu coś się stanie i nawet nie będę wiedział, czy wyjechałeś z miasta, czy już nie żyjesz.
Samuel westchnął ciężko i usiadł. Czuł zmęczenie po seksie i przede wszystkim całym ostatnim miesiącu. Nie miał ani siły, ani ochoty na takie rozmowy.
– Teraz już będzie inaczej – obiecał, ale obaj w to nie wierzyli.
– Śpij, ja pójdę zamówić coś do jedzenia – Roberts zmienił temat. Odrzucił kołdrę i wstał. Podszedł do szafy, z której wyciągnął szlafrok, narzucił go na niego i jeszcze zerknął na Samuela. – Fajnie, że już jesteś – rzucił, ale jakoś bez zbytniego entuzjazmu.
– Nie martw się na zapas, mały – mruknął Samuel, chcąc go jakoś ułagodzić. Położył się znowu do łóżka, ale nie zamknął oczu. Obserwował Dylana, od razu zauważając, że chłopak był zły. Ta rozmowa nie potoczyła się po jego myśli. Sam zaraz zdał sobie sprawę, że pierwszy raz widział kochanka w takim stanie. Wcześniej nie bywał przy jego kłótniach z Taylorem, a teraz to on znalazł się na celowniku. Teraz to on będzie w centrum zainteresowania Dylana również w sytuacjach, podczas których będą się spierać. Chłopak nic mu nie odpowiedział, nawet się na niego nie obejrzał, tylko ruszył do drzwi i wszedł do łazienki bez słowa, co tylko utwierdziło Samuela w przekonaniu, że naprawdę był zły. Przez chwilę Faulkner nie wiedział nawet, co o tym myśleć. To już nie była jawna kłótnia o podawanie sobie pilota, kiedy Dylan się obrażał i oskarżał go o wysługiwanie się nim. Wtedy było całkiem śmiesznie. Teraz nie mógł tego nawet kłótnią nazwać, bo żaden z nich nie podniósł głosu, nie wymieniali się sprzecznymi sobie komentarzami, a Roberts jawnie się nie obraził. Był niezadowolony, po prostu.

Faulkner leżał przez chwilę, zastanawiając się nad tym wszystkim, aż w końcu zasnął, zanim kochanek wrócił z łazienki.   

10 komentarzy:

  1. Chcę już następny rozdział!! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wy to robicie, że po każdym rozdziale czuję taki duży niedosyt i tylko czekam na kolejny? Doszło do tego, że zaglądam na wasz blog po kilka razy dziennie! Chyba można to już nazwać uzależnieniem? :)
    Cały rozdział przeczytałam z uśmiechem na ustach. Fajnie pokazałyście, jak bardzo Dylan i Samuel się za sobą stęsknili. Nic nie było przesadzone, nie padły żadne wyznania wielkiej i wiecznej miłości, ale po samych ich gestach widać, jak bardzo się do siebie przywiązali.
    Naprawdę wszystko świetnie opisujecie, a relacja bohaterów rozwija się w odpowiednim tempie, z czego jestem zadowolona, bo nie lubię, gdy już na drugim spotkaniu bohaterowie padają sobie w ramiona z zapewnieniami o swoim ogromnym uczuciu :)
    Ich ''kłótnia'' pod koniec fajnie wyszła i ciekawi mnie, jak Dylan dalej to rozegra, bo jestem pewna, że będzie chciał postawić na swoim. Ja jestem całkowicie po jego stronie, bo sama na jego miejscu umierałabym ze strachu o partnera.

    Pozdrawiam!
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy, że rozdziały tak ci się podobają. Bardzo miło słyszeć, że Lingerie wciąga ;) My już dawno straciłyśmy na jego punkcie głowę i teraz nam smutno, że już je skończyłyśmy.
      W następnych rozdziałach jeszcze trochę się wydarzy, więc tę kłótnię można nazwać nazwać wstępem do kolejnych zdarzeń. Z nimi nigdy nie ma prosto ;)

      Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy :)

      Usuń
  3. Super, ale też uważam stanowczo za krótkie:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach zapomniałam dodać super zdjęcie w nagłówku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy szablon trochę wakacyjnie i nie świątecznie, ale wyszedł spontanicznie ;) Będzie jak znalazł, kiedy zaczniemy publikować nowe opowiadanie po Lingerie.

      Usuń
  5. Super jest serio, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chce takiego Samuela <3 Świetny rozdział, po prostu kocham to opowiadanie, błagam niech się ono nie kończy!

    Zawsze jak mam zły humor, to pierwsze co robię,to patrzę, czy nie dodałyście jakiejś notki, serio nic mi tak dnia nie poprawia, jak ten widok, coś cudownego <3
    Kocham was i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś niestety musi się skończyć. ;D Ale przed Wami zostało jeszcze kilka rozdziałów.

      Usuń