poniedziałek, 11 kwietnia 2016

37. Clash

Rozdział 37

Hej – przywitał się Kenneth, gdy Eliot otworzył mu w końcu drzwi. Spojrzał na niego uważnie, jakby nie widział go od bardzo dawna.
Cześć – powiedział Eliot i uśmiechnął się do niego, czując dziwną ulgę, że wreszcie się spotkali. Odsunął się od drzwi, wpuszczając Johnsona, a gdy ten tylko znalazł się w jego domu, od razu się do niego przysunął. Przełożył jedną z kuli w drugą rękę i kierowany impulsem, przytulił się mocno do Kennetha, wciskając twarz w zagłębienie jego szyi.
Eliot – mruknął zaskoczony Kenneth i objął go jedną ręką. Odetchnął cicho, dziwnie się czując, gdy kochanek zachowywał się w taki sposób. Nieświadomie wysyłał błędne sygnały,[bez] czy po prostu się nim bawił?

O'Conner przycisnął go do siebie bardziej, a wciągając w nozdrza zapach Kennetha, zamarł, rozpoznając drogie, markowe perfumy. Eliot zawsze miał dobry węch i teraz był pewny, że Johnson z kimś chwilę temu spał. Odepchnął od siebie Johnsona z obrzydzeniem, którego nie mógł ukryć. Jego gardło zacisnęło się w nieprzyjemny sposób, a serce zabiło w nerwowym rytmie. Kenneth zawsze używał taniej wody toaletowej, nie miał pieniędzy na nic droższego.
Byłeś przed chwilą z kimś – powiedział, nie mogąc już nawet ukryć wyrzutu w głosie. Nie panował już nad sobą. Świadomość, że Kenneth komuś innemu poświęcał swój czas, bolała.
Johnson zmarszczył brwi, już nie rozumiejąc, dlaczego Eliot tak łatwo potrafi go przejrzeć.
Skąd wiesz? – zapytał cicho, podtrzymując Eliota za ramię, żeby się nie przewrócił.
Czuję! – krzyknął i odtrącił jego rękę zirytowany, nie przejmując się już nawet tym, że właśnie zachowywał się jak żona, która przyłapała swojego męża na zdradzie. – Ty chuju! – wysyczał, chwiejąc się niebezpiecznie, czego zdawał się nawet nie zauważać. – Nie wystarczam ci?! Musisz sobie szukać innych dup?! Ruchałeś mnie, a później jechałeś wyruchać jakąś inną ciotę?! – krzyczał, wpadając w taki szał, w jakim Kenneth go jeszcze nigdy nie widział. Eliot zresztą samego siebie też nie, to była po prostu chwila. Iskra rozpaliła w nim jakiś wielki ogień, który, gdy już zapłonął, był trudny do opanowania. Poczuł się zdradzony, nawet jeżeli nie byli z Kennethem w związku. Miał jednak wrażenie, jakby Johnson zaśmiał mu się prosto w twarz, a później jeszcze na nią napluł. On przecież miał tylko Kennetha, nie sypiał nawet z Dakotą, zresztą, związek z nią nie przypominał już związku. Byli ze sobą tylko dlatego, bo żadne z nich jeszcze nie powiedziało temu drugiemu, że zrywają, nie dokonali tej jedynej formalności.
Kenneth patrzył w szoku na Eliota, na początku nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jak się obronić przed tymi zarzutami. Nie chciał się kłócić, nie lubił podnosić głosu, a teraz czuł się trochę jak zwierze zaszczute w ślepy zaułek. W końcu przez ostatni tydzień zaczął myśleć, że Eliot właśnie tak go traktował – jak swoją własność, zwierzątko.
Na tę myśl skrzywił się i postanowił się odezwać.
A ty ile razy ruchałeś tę swoją dziwkę, co? – zapytał cicho, tylko na pozór spokojnym głosem.
W ogóle! – warknął, czując, że oczy mu zaczynają niebezpiecznie błyszczeć ze zdenerwowania i dziwnego zawodu. – Nie ruchałem się z nikim, tylko z tobą! – wytknął mu, mając wrażenie, że z każdą chwilą traci grunt pod stopami. I faktycznie chyba tak było, bo zachwiał się, w ostatniej chwili łapiąc się ściany. – Był lepszy ode mnie? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać i nagle zaśmiał się nerwowo. – No pewnie, że tak. Miał pewnie większe doświadczenie, co? Więcej fiutów już obciągnął, to poleciałeś do niego ze swoim.
Kenneth już nie patrzył na nic, złapał Eliota i przytrzymał.
Weź te cholerne kule, bo zaraz znowu sobie coś złamiesz – rzucił i spojrzał mu z bliska w oczy. Nie wiedział, czy powinien mu wierzyć. – Nie jesteśmy razem. Jedyne na czym ci zależało, to żebyś nic ode mnie nie złapał. Zerwałem dla ciebie z Derekiem, więc, kurwa, nie mów, że mi nie zależało! – warknął, oddychając ciężko.
Ale później zaraz znalazłeś sobie kogoś do seksu – prychnął, a jego złość wciąż nie opadła. Miał ochotę odepchnąć od siebie Kennetha i przyłożyć mu w ten zakłamany pysk. I zapewne, gdyby nie noga, zrobiłby to. Dawno już nie był tak wściekły. – Ja, kurwa, też mogłem kogoś znaleźć! Wystarczy, że napisałbym na jakimś portalu, nie musiałem nawet iść do klubu! Ale nie szukałem innych fiutów, bo ich nie chcę! – znowu zaczął krzyczeć i spróbował odepchnąć od siebie Kennetha.
Nie chcesz? – Kenneth prychnął i przewrócił oczami, odsuwając się. Wyczuł, że pięści Eliota mogły znaleźć się na jego twarzy, więc wolał zachować dystans. – Jeszcze z nie jednym facetem się prześpisz. Najpierw musisz przyznać się do tego, że jesteś ciotą. Dlatego nie chcesz innych fiutów, bo wciąż uważasz, że wolisz ruchać laski, a ja jestem zajebistym eksperymentem! – krzyknął Kenneth, ciesząc się, że byli sami w domu. Czuł, że właśnie tak będzie wyglądała ta rozmowa.
Nie chcę, bo chcę ciebie! – wrzasnął, kompletnie już tracąc nad sobą kontrolę. Miał wrażenie, jakby wyszedł ze swojego ciała, stanął obok i jakby ktoś inny zaczął nim kierować. – Nie chcę żadnego innego, obojętnie, czy jestem ciotą, czy nie! Ale ci, kurwa, teraz nie wystarczam, bo mam złamaną nogę i nie mogę ci obciągać! – wyrzucał z siebie, czując ogromną gulę w gardle. Nawet nie zauważył, kiedy od tego wszystkiego do oczu naszły mu łzy. – Nie wiem co jest między nami, co do ciebie czuję, ale chciałem ciebie! Jak już mnie wyruchałeś, mogłem znaleźć sobie innego, ale chciałem spotykać się z tobą! W szpitalu tylko czekałem, aż do mnie przyjdziesz! – ani na chwilę nie spuszczał z tonu, słowa coraz szybciej opuszczały jego usta, a on miał wrażenie, że za chwilę, jak ostatnia ciota, się rozklei. – A ty znalazłeś sobie kogoś na moje zastępstwo – dodał już ciszej i odetchnął, mrugając szybko.
Kenneth stał osłupiały, teraz już nie mając pojęcia, co na to odpowiedzieć. Eliot chyba kłamał... albo nie zdawał sobie sprawy, jak to było być z innymi facetami. Nie rozumiał go.
Zanim się odezwał, wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. Nie chciał, żeby głos go zdradził.
Nie wiesz co do mnie czujesz? Czy nie chcesz mi powiedzieć? – Sam nie wiedział dlaczego akurat o to zapytał. Nie miał kompletnie pojęcia, jak poprowadzić tę rozmowę, bo coś mu mówiło, że Eliot go po prostu oszukiwał.
O'Conner odwrócił wzrok i zamarł na chwilę. Co miał mu powiedzieć? Że się chyba zakochał? Nie, na pewno tego nie zrobi, nie będzie facetowi wyznawać miłości, bo to już byłby szczyt wszystkiego. Zresztą, chyba i tak zbyt wiele mu powiedział.
Idź już – odezwał się ochrypłym od wcześniejszych krzyków głosem.
Nie. – Kenneth nie miał zamiaru odpuścić. – Nie zdradzałbym, gdybym wiedział, że mam coś pewnego. Myślisz, że dlaczego zostawiłem Dereka? Był taki sam jak ty. – Odetchnął ciężko, widząc zaskoczone spojrzenie O'Connera. – Byliśmy w związku, ale on miał mnie kompletnie gdzieś. Teraz z tobą nie jestem w związku, ale dla ciebie to tylko zabawa. A ja już zdążyłem się zabawić wcześniej – dodał i odwrócił wzrok. Wpatrzył się w wejście do salonu i przymknął na kilka sekund oczy. Musiał ochłonąć. – A ty musisz się zabawić, kiedy już odkryłeś, co to znaczy mieć w łóżku faceta, a nie jakąś napompowaną cipę. – Wzruszył ramionami, nie mogąc powstrzymać uczucia zalewającego go żalu. Czuł, że teraz zakończą to raz a porządnie.
I naprawdę myślisz, że ciągnąłbym to wszystko z jednym facetem przez trzy miesiące? – zapytał, opierając się plecami o ścianę. Gdy już wybuchnął, czuł się dziwnie zmęczony i jakiś taki... odkryty? – Gdybym chciał, to dawno znalazłbym sobie kogoś jeszcze, ale zamiast o innych fiutach, chciałem tylko znowu spotkać się z tobą.
Boisz się – odparł Kenneth spokojnym głosem. Pokręcił głową. – Boisz się, nawet nie chciałeś iść do klubu gejowskiego. Jak już przestaniesz się bać, kogoś sobie znajdziesz. Tak zawsze jest.
I dlatego znalazłeś sobie kogoś na moje miejsce? – zapytał i uśmiechnął się krzywo pod nosem. – Jak na razie to ty masz kogoś na boku, nie ja.
Ty spotykasz się z tą dziewczyną. Nie byliśmy niczym zobowiązani, więc czego ode mnie oczekiwałeś? Zresztą spałem z kimś tylko raz od naszej kłótni.
Raz? – prychnął. – Ostatnio już z kimś spałeś – powiedział i pokręcił głową. – Ja Dakoty nawet nie tknąłem. Nie mam z nią już prawie kontaktu, od czasu do czasu tylko przynosi mi notatki, bo chce, żebym zdał – dodał i skrzywił się. – Ma lepszą dupę ode mnie? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać. – Bardziej pojemną? Możesz mu wsadzić do końca? – Aż uśmiechnął się krzywo, jakby rozbawiony swoimi słowami.
To był jedyny raz – zapewnił, chociaż coś w nim się buntowało. Nie powinien za to przepraszać, nie powinien czuć się winny, bo niczego nie zrobił. Eliot niczego nie powiedział wprost, niczego sobie nie obiecywali, więc obaj mieli wolną rękę. Przynajmniej on tak to widział.
Zapytałem o coś – prychnął gorzko, nie chcąc ominąć tego tematu. – Jest lepszy?
Kenneth przewrócił oczami. Nie rozumiał już Eliota.
Nie. Nie był lepszy, zadowolony? Gdyby był, nie pieprzyłbym się z nim tylko po to, żeby rozładować złość!
Eliot spojrzał na Kennetha i powoli wypuścił ze świstem powietrze z płuc. Dopiero zaczął docierać do niego sens tej kłótni oraz to, do jakiego miejsca może ich ona doprowadzić. Zacisnął wargi w wąską linię, nie wiedząc co powiedzieć.
Przez ciebie nie zdam egzaminów – odezwał się dopiero po długiej chwili.
Kenneth nie odpowiedział, bo nie miał pojęcia, czy powinien to potraktować jako zarzut, czy swojego rodzaju komplement. Obserwował Eliota uważnie, zachowując przy tym odpowiedni dystans.
Więc? – odezwał się znowu O'Conner, zirytowany brakiem reakcji ze strony mężczyzny. – Co teraz?
O to sam chciałbym zapytać. – Kenneth zaśmiał się cicho i pokręcił głową. – Co teraz? Jak to widzisz? Jak nas widzisz?
Eliot wpatrzył się w Kennetha niemal ze strachem. Mimo że doprowadził ich do tej rozmowy, że wykrzyczał mu wszystko w twarz, nie chciał odpowiadać na to pytanie. Było zbyt wiążące. Otworzył usta, ale zaraz je zamknął, zupełnie jakby się rozmyślił. Nie miał pojęcia, co mógłby mu odpowiedzieć.
Bez innych? – zapytał w końcu stłumionym głosem.
Kenneth uniósł brwi i spojrzał na niego z politowaniem, nie wierząc, że po tych wszystkich krzykach, Eliot potrafił wykrzesać z siebie tylko tyle.
A ta dziewczyna?
I tak już z nią nie jestem – odpowiedział, czując się trochę przyparty do muru. Teraz, gdy emocje opadły, nie wiedział co mówić. Nie patrzył nawet Kennethowi w oczy, bo po prostu się wstydził tego wszystkiego, co wykrzyczał chwilę temu.
Tym razem to Kenneth się zawahał. Zrobiło mu się nieznośnie gorąco, gdy po raz kolejny się odezwał. Tym razem jednak znacznie ciszej.
Czyli... jakbym kiedyś chciał... – odchrząknął – jakbym zaproponował ci, żebyśmy byli razem? – zapytał, dziękując rodzicom za swoją ciemną karnację.
Eliot zerknął na niego i poczuł, że wypełnia go nieznajomy żar. Niestety, O'Conner nie miał takiego szczęścia i jego rumieniec w przytłumionym świetle wiszącej nad nimi lampy był doskonale widoczny.
Nie mógł się odezwać, bo głos mu po prostu uwiązł w gardle. Kiwnął więc głową, mając nadzieję, że to wystarczy.
Kenneth zaczął oddychać głośno, zastanawiając się, czy nie zapytać się o to już teraz, ale uznał, że nie powinien być tak niecierpliwy. Przyjdzie na to czas.
Czyli nie ma tej twojej pindy, ani nikogo innego, tak? – dopytał zamiast tego, podchodząc do Eliota.
O'Conner wpatrzył się w niego, zaczynając szybciej oddychać. Gdy zaczynał chodzić z Dakotą, było zupełnie inaczej niż teraz. Nie czuł tej obezwładniającej nerwowości, mocnego bicia serca i ściśniętego gardła.
Nie ma – mruknął, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
Czyli... – Kenneth przytulił Eliota lekko i wychylił głowę, żeby szepnąć mu do ucha: – Jesteś mój, tak?
Eliot już nie wiedział jak to możliwe, że jego serce biło tylko szybciej i szybciej. Zwilżył wargi i nie zastanawiając się nad konsekwencjami, jakie niesie za sobą potaknięcie, odpowiedział:
Jestem.
Kenneth od razu go pocałował, czując na plecach dreszcze przyjemności. Nie potrafił się opanować, gdy przycisnął Eliota jeszcze mocniej do siebie. Chyba jeszcze nigdy tak się nie czuł. Nikt mu nie powiedział, że był jego. Eliot był tylko jego i on na pewno tego dopilnuje. Nawet jeżeli go nie zapytał o to wprost, już uważał, że byli razem. I na tę myśl wstąpiła w niego nowa energia. Całował Eliota z pasją, zupełnie wyrzucając z głowy Vincenta.
Eliot odpowiedział na pocałunek równie żarliwie, a wszystkie poprzednie emocje, jakie odczuwał, zamieniły się w głębokie podniecenie i pożądanie. Chciał Kennetha. W tamtej chwili tylko Kennetha, pomyślał i nachylił się nad nim, całując go jeszcze bardziej energicznie. Czuł silne ręce otaczające jego pas, niepozwalające mu się przewrócić. Aż zamruczał, gdy poczuł przy sobie wzwód w spodniach kochanka.
Nigdy – sapnął między jednym pocałunkiem a drugim – do niego – znów go pocałował – nie jedź.
Chodź, bo sobie przeciążysz nogę – mruknął Kenneth, uśmiechając się lekko. Chciał tego. Ta świadomość spłynęła na niego z zadziwiającą siłą, gdy przeszli do sypialni Eliota. Wiedział, że nie będzie mógł zostać na noc, chociaż cholernie chciał to zrobić.
Eliot w tamtym momencie czuł się jak pijany szczęściem. Nie myślał co będzie jutro, za tydzień, za miesiąc. Liczyła się ta chwila, kiedy opadli na jego łóżko, a on miał świadomość, że Johnson był jego. W pełni. Znów wrócili do całowania się, powoli pozbywali się części garderoby, najpierw na podłogę opadły koszulki, a zaraz po nich spodnie. Mieli wrażenie, że to zbliżenie stało się jeszcze bardziej namiętne, niż wszystkie inne. Eliot w pewnym momencie złapał Kennetha za pośladki, wsunął między nie palce i nagle czar prysł, gdy wyczuł lekką lepkość. Momentalnie odepchnął od siebie Johnsona z obrzydzeniem.
Nie umyłeś się po nim?!
Nie miałem czasu – rzucił, wiedząc, że Eliot musiał wyczuć żel z prezerwatywy. Przeklął się w myślach. Zupełnie o tym zapomniał z tego wszystkiego.
O'Conner skrzywił się. Momentalnie odeszła mu ochota na seks, gdy pomyślał, że ktoś chwilę temu miał Kennetha.
I byłeś z nim na dole? – to nie było pytanie, bo znał odpowiedź. Nagle zdał sobie sprawę, że pewnie Kenneth temu komuś się oddał, bo po prostu był lepszy od Eliota. Pewnie miał większego, pomyślał i aż się skrzywił, bo mały penis był jego jedynym i największym kompleksem.
Kenneth w tym momencie poczuł się tak, jakby naprawdę dał dupy jakiemuś obleśnemu facetowi. Podciągnął bokserki i usiadł na łóżku, chyba jeszcze nigdy nie czując się tak jak teraz. Bo nigdy nie musiał znosić tego rodzaju upokorzenia.
Odetchnął cicho i zerknął na Eliota, nie wiedząc, co ten zrobi.
Tylko raz – wytłumaczył, czując się z tym jeszcze gorzej, bo wiedział, że stracił jakąkolwiek umiejętność panowania nad sytuacją.
Eliot przełknął ślinę. Nie wyobrażał sobie teraz seksu, jeszcze jak myślał, że pewnie chwilę temu penisa Kennetha ssał jakiś inny facet. Na pewno nie chciał tego robić bezpośrednio po nim.
Idź się umyć – odezwał się cicho i odwrócił wzrok. – Jak wyjdziesz, to na prawo jest łazienka.
Kenneth nie miał pojęcia, co powinien odpowiedzieć, więc po prostu wstał i skierował się do łazienki, jednocześnie zastanawiając się, ile mieli czasu, aż rodzice Eliota nie wrócą z bankietu. Miał nadzieję, że zabawią tam dłużej. Najlepiej całą noc, bo zdał sobie sprawę, że chciał zasnąć z Eliotem. Był wykończony dzisiejszym dniem, a perspektywa powrotu jeszcze bardziej go przytłaczała.
Kenneth dłuższą chwilę nie wracał, więc Eliot miał czas na przemyślenie swojej sytuacji, ale ostatecznie i tak tego nie zrobił. Nie chciał burzyć tego momentu, w którym po prostu czuł się szczęśliwy. Gdy czekał na kochanka, postanowił się jakoś przygotować do tego, co będą robić. Zdjął z siebie ubrania i rozłożył się nago na łóżku, dobrze wiedząc, że z gipsem pewnie nie wygląda tak seksownie, jakby chciał.
Kenneth zdążył się wykąpać i zabrać bokserki do ręki, gdy usłyszał chrzęst zamka. Był wtedy na korytarzu zupełnie nago, więc w dwóch krokach pognał do pokoju Eliota i zamknął głośno drzwi.
Twoi rodzice wrócili! – warknął, widząc zaskoczoną minę O'Connera. – Która jest, kurwa, godzina?!
Eliot spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami i po chwili, jakby na potwierdzenie słów kochanka, usłyszał stukot obcasów mamy w przedpokoju.
Eliot? – zawołała jego rodzicielka, a on momentalnie pobladł, gdy kroki zrobiły się coraz głośniejsze.
Pod łóżko! – syknął do Kennetha, nie widząc innego wyjścia.
Kenneth wcześniej zdążył zamknąć drzwi, więc miał trochę czasu na ewakuowanie się pod łóżko. Po drodze zgarnął jeszcze swoje rzeczy, wiedząc, że to zajmie mu zdecydowanie mniej czasu[,] niż ponowne ubranie się. Zdarł sobie skórę na kolanie, gdy padł na podłogę i wszedł pod łóżko. Miał tylko nadzieję, że mama Eliota nie schyli się, żeby pozbierać ubrania syna porozrzucane na podłodze.
W międzyczasie Eliot przykrył się kołdrą, która trochę opuścił, by zakryć szczelinę między podłogą, a łóżkiem i już po chwili zobaczył, jak klamka się porusza. Wystrojona w czerwoną, obcisłą sukienkę Rose stanęła w progu i spojrzała na niego zaskoczona.
Biegłeś? – zapytała.
Nie, byłem na korytarzu, ale wszedłem do pokoju – powiedział, modląc się w duchu, żeby nie drążyła tematu i sobie poszła. – Dlaczego tak szybko wróciliście?
Tatę rozbolał żołądek. U Thomsonów podali jakiegoś nieświeżego łososia. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo mnie też trochę boli brzuch. – Pokręciła głową i rozejrzała się po pokoju. Zorientowała się, że jej syn leżał już nagi w łóżku, więc – ku uldze Kennetha i Eliota – wycofała się z pokoju, życząc tylko dobrej nocy.
Eliot aż odetchnął, po czym szybko wstał i w kilku niezbyt zgrabnych ruchach dopadł do drzwi, by przekręcić w nich kluczyk.
Ja pierdole – sapnął O'Conner, słysząc szuranie za sobą. Gdy odwrócił się w stronę łóżka, zobaczył Kennetha wyczołgującego się spod niego. Parsknął śmiechem, nagle tym bardzo rozbawiony. – Byś zobaczył swoją minę, jak wleciałeś do pokoju!
Johnson przewrócił oczami, zakrywając kroczę bokserkami, jakby rodzice Eliota mieli jeszcze wejść do jego pokoju.
Co byś powiedział, jakby mnie zobaczyli? – mruknął i w końcu usiadł na łóżku. Mówili ściszonymi głosami. – Włączmy jakąś muzykę. Będę musiał chyba zostać do rana, hm? – zapytał, powstrzymując uśmiech. Chciał spać z Eliotem. Zwłaszcza po tym, co sobie powiedzieli.
Chyba nie masz innego wyjścia – powiedział i usiadł przy Kennecie, patrząc na niego kątem oka. Nie potrafił określić tego co teraz czuł, ale był szczęśliwy. Pochylił się do kochanka i pocałował go lekko w usta. – To co teraz?
No nie wiem, co chcesz? – zapytał i uśmiechnął się lekko, rzucając bokserki na podłogę.
Eliot spojrzał mu w oczy, zagryzając wargę. Czuł, jak między nimi rośnie napięcie, jednak w ostatniej trzeźwej myśli złapał za pilota i włączył wieżę, a pomieszczenie wypełniły ciche akordy jakiejś housowej muzyki.
A jak ci się wydaje? Bo ja mam wrażenie, że mamy całą noc.
Nie dasz rady całą noc – rzucił z rozbawieniem Johnson, chociaż wiedział, że to on mógł mieć z tym problem.
Nie kochaliśmy się prawie przez miesiąc – wytknął mu, marszcząc brwi. – Powinieneś teraz się mną zająć – dodał tonem obrażonego królewicza.
Uważaj tylko na tę nogę – rzucił i pochylił się, żeby pocałować Eliota po boku twarzy. Objął jego kark i zacisnął na nim palce. O'Conner niesamowicie pachniał.
Eliot aż sapnął i pozwolił Kennethowi na wszystko, już bez żadnych wyrzutów i wytykania mu, że chwilę temu z kimś spał. Zaczęli kotłować się w pościeli, a ich wszystkie ruchy były dość delikatne ze względu na stan zdrowia młodego O'Connera. Nie każda pozycja była wygodna, próbowali znaleźć taką, która będzie im obu najbardziej pasować. Ocierali się o siebie swoimi sterczącymi erekcjami, aż w pewnym momencie Kenneth złapał oba penisy i zaczął je razem stymulować ręką.
Kurwa – sapnął Eliot, aż się pod nim wyginając. Nie trwało to długo, bo już po chwili obaj doszli, ochlapując swoje brzuchy. Nie mieli sił, ani możliwości, by zrobić coś więcej. Po wszystkim O'Conner przewrócił się na Kennetha, zaczynając go z pasją całować. Kiedy nie mówili[,] było lepiej, doszedł do wniosku, przytulając się do ciepłego ciała Johnsona.
Kenneth oddychał głęboko, gdy zmęczeni nawet pocałunkami, zaczęli powoli zasypiać. Uśmiechał się lekko i gładził umięśnione plecy O'Connera. Dopiero teraz było właściwie. Ufał Eliotowi na tyle, żeby móc przy nim po prostu zasnąć.
Boli cię noga? – zapytał cicho, przerywając senną ciszę między nimi.
Swędzi – odpowiedział i zaśmiał się cicho. – Ten gips to najgorsze co mogłem dostać – dodał i wychylił się, by pocałować jego spoconą szyję. – Nie będziesz się już więcej z nim spotykał? – zapytał nagle, a senność, z jaką zmagał się jeszcze chwilę temu, odeszła, nie pozostawiając nic po sobie.
Nie. W końcu coś sobie obiecaliśmy, tak? A z tą twoją laską... Jak będzie chciała, żebyś ją wypieprzył? – mruknął Kenneth i przesunął się tak, żeby spojrzeć Eliotowi w oczy.
Nie będzie chciała – odpowiedział Eliot i zaczerwienił się lekko. – Rzadko z nią uprawiałem seks i nigdy nie była zadowolona – wyznał pod wpływem chwili. W końcu dzisiaj i tak już wiele Kennethowi powiedział.
Ja zawsze byłem – wypalił, chcąc dodać mu pewności siebie. Uśmiechnął się nerwowo, wyczuwając spojrzenie Eliota.
Zawsze? – zapytał, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. – Nawet za pierwszym razem? – dopytał.
W seksie nie zawsze chodzi tylko o pieprzenie – przypomniał mu cicho, mając nadzieję, że w jego głosie nie będzie słychać nerwowości. Czuł się niepewnie, bo nikt go wcześniej nie przyzwyczaił do takich wyznań.
Eliot przełknął ślinę. To zabrzmiało dość... poważnie.
Kim on był? – zmienił temat, kładąc głowę na jego piersi. Miał wrażenie, że kontakt wzrokowy podczas takiej rozmowy był dość niebezpieczny.
Kto? – Kenneth zmarszczył brwi, a jego ręką przestała głaskać skórę Eliota.
Ten facet – mruknął, wtulając policzek w jego tors. – Przystojny? – zapytał, nie mogąc ukryć zazdrości w głosie.
To klient z kawiarni. Jakoś... spotkaliśmy się kiedyś w hipermarkecie i dał mi swój numer – mruknął Kenneth, nie chcąc o tym rozmawiać. Bo po co? To już było za nimi.
Eliot spiął się, ale nic nie powiedział. Westchnął tylko ciężko i po chwili podniósł się, by pocałować Kennetha w usta.
Śpijmy już.
Rano wyjdę przed twoim tatą? Mam pracę w południe – wytłumaczył, ciesząc się, że miał na drugą zmianę.
Możesz zostać dłużej, nie będą się do nas dobijać, bo wiedzą, że śpię do południa – powiedział, naciągając na nich kołdrę. Kiedy położył się u jego boku, uśmiechnął się pod nosem. Podobał mu się ten wieczór, mimo wszystko.
Kenneth przykrył ich kołdrą, chociaż wiedział, że Eliot w czasie snu i tak ją z niego zdejmie. Westchnął cicho i rozejrzał się.
Masz jakiś dodatkowy koc? – zapytał, chcąc się nim przykryć, a kołdrę oddać Eliotowi.
Mhm, powinien być w komodzie – powiedział, nie odsuwając się od niego. – A po co ci?
Żebym się przykrył? Wiesz, że zabierzesz mi całą kołdrę! – zaśmiał się i spróbował wstać z łóżka, ale Eliot objął go mocniej, nie pozwalając mu się ruszyć. – Pójdę po niego – mruknął, czując w klatce przyjemne ciepło. Czuł się trochę jak nastolatek, jakby pierwszy raz się zakochał. A przecież miał wrażenie, że kochał Dereka. Z Eliotem było zupełnie inaczej.
Nie zabiorę – mruknął, nie chcąc się poruszyć. – Obiecuję, że nie zabiorę – dodał z rozbawieniem, obejmując go jeszcze ciaśniej. Na razie nie miał nawet ochoty[,] by odsuwać się od Kennetha, więc, wydawało mu się, że Johnson może być o kołdrę spokojny.
A jak zabierzesz? – Kenneth nie wydał się przekonany.
To wtedy wstaniesz i wyciągniesz sobie koc – powiedział i potarł policzkiem jego sutek. – Albo spróbujesz wyrwać mi kołdrę – dodał z rozbawieniem. – Ale teraz się nie ruszaj. Jest mi wygodnie, nie psuj tego – zganił go.
Jaki książę z ciebie! – żachnął się Kenneth, ale nie miał zamiaru nic robić. – Jak zabierzesz mi kołdrę – zaczął i przygryzł krótko wargę, gdy Eliot znowu dotknął jego sutka. – Będę mógł zrobić z tobą co będę chciał w seksie – rzucił i zjechał ręką niżej, ale nie dosięgnął pośladków kochanka.
Eliotowi zrobiło się goręcej i przez chwilę nie wiedział, czy dla swojego bezpieczeństwa i komfortu psychicznego lepiej nie było zaprzeczyć.
Czyli? – dopytał, nie chcąc się w nic wpakować. Położył dłoń na podbrzuszu Kennetha i potarł jego twarde włoski łonowe. – Jakie masz fantazje?
Zobaczysz. – Kenneth uśmiechnął się szeroko. Nie przejmował się, która była godzina, bo jutro i tak będzie mógł się wyspać co najmniej do dziesiątej. – Więc umowa stoi, czy mam iść po koc?
Stoi – odpowiedział po chwili milczenia i aż zwilżył wargi, bo był ciekawy, co Kenneth wymyślił. – Ale nie ciesz się zawczasu, dzisiaj będę grzeczny – dodał z szerokim uśmiechem.
Jasne – rzucił Kenneth, po raz pierwszy, odkąd dowiedział się, jak Eliot potrafi wiercić się podczas snu, miał nadzieję, że O'Conner zabierze mu kołdrę.


2 komentarze:

  1. super w końcu przejaśniało:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazłam ten blog, po linkach z innych blogów, muszę przyznać, że opowiadania wciągnęły mnie tak bardzo, że czytałam na jednym wdechu. Nie czytałam tylko Świadomości. Zostawiam ten komentarz,byście wiedziały, że wasza twórczość się podoba. Szkoda że skończyłyście pisać razem.

    OdpowiedzUsuń